Pages

Człowiek w dziczy

Man in the Wilderness (1971 / 104 minuty)
reżyseria: Richard C. Sarafian
scenariusz: Jack DeWitt

8 miesięcy po premierze Znikającego punktu był już gotowy kolejny film Richarda Sarafiana, w którym reżyser ponownie przedstawił historię outsidera - człowieka, który samotnie walczy o przetrwanie. Tym razem jednak bohater nie ma samochodu, gdyż akcja rozgrywa się w 1820 roku. Tropiciel Zachary Bass zostaje przewodnikiem grupy traperów i handlarzy futer, którzy zamierzają przez dzikie tereny Indian przeprowadzić dużą łódź do najbliższej rzeki. Podczas polowania Bass zostaje zaatakowany przez wielkiego niedźwiedzia.

Ciężko ranny, sparaliżowany i zakrwawiony tropiciel zostaje zostawiony przez towarzyszy na pewną śmierć. Aby przeżyć musi walczyć o pożywienie jak zwierzę - znakomita jest tu scena, w której przegania wilki od zabitego bizona, by samemu zdobyć jego wątrobę. Ci którzy mówią, że są głodni tak naprawdę nigdy nie zaznali prawdziwego głodu. Kiedy Bass pokona głód rusza w dalszą drogę, by wytropić traperów i pokazać, że te wydarzenia wcale go nie osłabiły, a wręcz przeciwnie. Nie ma konia ani karabinu, musi więc liczyć na własną pomysłowość, umiejętności i wiedzę o tych bezkresnych terenach.

Historia Zacha Bassa została przedstawiona na ekranie w sposób sugestywny, oddziałujący na wyobraźnię. Jesienne i zimowe krajobrazy to doskonała, nieco symboliczna, sceneria - oznacza duże utrudnienia w dotarciu do celu, bo obok dzikich zwierząt i Indian dochodzą jeszcze trudne warunki pogodowe. Na początku filmu trochę przeszkadzają retrospekcje z dzieciństwa głównego bohatera, bo nie dość że tempo akcji nie jest szybkie to jeszcze jest zwalniane przez retrospekcje. Jednak wkrótce okazuje się, że te migawki z przeszłości są ważne dla rozwoju fabuły i tytułowej postaci.

Najważniejsze atuty filmu to: wiarygodne aktorstwo Richarda Harrisa i znanego reżysera Johna Hustona, sugestywne zdjęcia i niezła muzyka. Pełna dramaturgii i napięcia jest scena ataku niedźwiedzia, nie brakuje także walki z Indianami. Podobało mi się również zakończenie. Bardzo dobry, oparty na faktach film przygodowy, unikający schematycznych rozwiązań. Nie jest to film pełen akcji, gdyż znalazło się też miejsce na refleksje i pytania, na które każdy sam powinien znaleźć odpowiedź. Czy warto uciekać od cywilizacji? Czy wśród dzikiej przyrody znajdzie się rozwiązanie własnych problemów? Czy życie trapera i polowanie na zwierzęta przyniesie więcej satysfakcji niż np. opieka nad dzieckiem? Ja nie znam jeszcze odpowiedzi na te pytania, ale mogę odpowiedzieć na inne - czy warto oglądać ten film? Zdecydowanie tak.

Uwaga! SPOILER po dwóch minutach.

3 komentarze:

  1. Oglądałem ten film bardzo dawno temu. To nawet taki trochę Western. Koniecznie muszę sobie odświeżyć. Jeśli chodzi o Houstona to jest przede wszystkim wielki reżyser. W końcu to on wyreżyserował mój ulubiony Western czyli Skarb Sierra Madre - mam już pomysł na kolejną notkę :)
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Skarbu Sierra Madre jeszcze nie widziałem, ale John Huston nie należy do moich ulubionych reżyserów. Jest twórcą bardzo nierównym, obok znakomitych filmów (Sokół maltański, Key Largo, Afrykańska królowa, The Unforgiven, Człowiek który chciał być królem) ma na koncie filmy przeciętne lub kompletne porażki (Beat the Devil, Casino Royale, Victory, Honor Prizzich). Oczywiście to jest moje subiektywne zdanie, bo np. Honor Prizzich ma wielu zwolenników, ale mnie zanudził.

    OdpowiedzUsuń
  3. powrot do natury to bardzo ciekawy temat. z nowszych produkcji mowiacych o tym z pewnoscia mozna wyszczegolnic "wszystko za zycie" majace sporo zwolennikow, chociaz zupelnie nie wpadajace w moj gust.

    OdpowiedzUsuń