Pages

Podział

The Split (1968 / 91 minut)
reżyseria: Gordon Flemyng
scenariusz: Robert Sabaroff na podst. powieści Donalda E. Westlake'a pt. The Seventh

Kolejny, po Cry Terror! (1958) Andrew L. Stone'a, film, który stałby się klasykiem, gdyby był reżyserowany przez bardziej cenionego twórcę. Nie wiem, czy z czasem staję się coraz bardziej bezkrytyczny, czy może mam szczęście i trafiam ostatnio na same dobre filmy. Podział to ciekawy film sensacyjny, będący zapowiedzią nurtu zwanego blaxploitation, którego czołowymi bohaterami są Afroamerykanie. Za najbardziej reprezentatywny film tego nurtu uważany jest Shaft (1971) Gordona Parksa, ale moim zdaniem The Split (1968) Gordona Flemynga niewiele mu ustępuje.

Film opowiada o nieźle przemyślanym i sprawnie wykonanym napadzie rabunkowym podczas meczu futbolowego, którego łupem padają pieniądze pochodzące z zakładów. Grupa rabusiów składa się z sześciu ludzi, wśród nich jest jedna kobieta. Podobnie jak w innych filmach tego typu komplikacje zaczynają się dopiero po napadzie, a nie w trakcie. Do podziału łupu nie dochodzi, pieniądze znikają w tajemniczych okolicznościach, popełnione zostaje także morderstwo. Padają wzajemne oskarżenia pomiędzy bandytami, dochodzi do brutalnych czynów. Kiedy w grę wchodzą duże pieniądze z ludzi wychodzą najgorsze cechy charakteru. Nikt nie przejmuje się tym, że zginęła niewinna osoba, ważniejsze są pieniądze, a także honor, bo dla złodzieja utrata pieniędzy to także utrata reputacji i honoru.

Chociaż pierwsza połowa filmu toczy się raczej schematycznie to jest w tym filmie coś, co sprawia, że trudno oderwać wzrok od ekranu. Kiedy na ekranie pojawia się James Whitmore ma miejsce kulminacja, po której napięcie już nieprzerwanie rośnie aż do samego końca. Po obejrzeniu Ocean's Eleven (1960) Lewisa Milestone'a straciłem nieco zaufanie do filmów o napadach rabunkowych, ale film Flemynga przywrócił mi wiarę w sens powstawania takich filmów. Bo z takiego tematu można wiele wyciągnąć. W tym filmie nie ma  ciekawie rozpisanych ludzkich charakterów - piątka bandytów to bohater zbiorowy. Nikt z tej piątki się nie wyróżnia, każdy z nich jest w równym stopniu głupi i nierozsądny.

Należy jeszcze przyznać, że reżyser dysponował niepodważalnym atutem, jakim jest świetnie obsadzony drugi plan, m.in. Ernest Borgnine, Gene Hackman, Warren Oates i Donald Sutherland. Na pojawienie się Hackmana dość długo się czeka, ale oglądanie w akcji aktorów z Parszywej dwunastki (tj. Borgnine, Brown, Sutherland) oraz ulubionego aktora Sama Peckinpaha (Oates) to czysta przyjemność. Czarny Jim Brown romansuje z pasującą do niego pod względem rasy Diahann Carroll, dopiero rok później wzbudził kontrowersje romansując z białą Raquel Welch w westernie 100 karabinów. Ale koniec lat 60. to był okres stopniowych przemian, także tych dotyczących tolerancji i rasizmu - ówczesne protesty przeciwko dyskryminacji rasowej sprowokowały do dyskusji, w którą włączyli się także filmowcy.

Po takich antyrasistowskich filmach, jak W upalną noc (In the Heat of the Night, 1967) Normana Jewisona film pt. Podział jest kolejnym krokiem do lepszego traktowania przez filmowców ciemnoskórych mieszkańców Ameryki. Oczywiście film Flemynga nie jest na pewno lepszy od wspomnianego oscarowego poprzednika, ale twórcy nie mieli zamiaru realizować ambitnego dzieła zmuszającego do myślenia, tylko film, który w równym stopniu dostarczy widzom rozrywki i emocji. Moim zdaniem film spełnia swoją rolę idealnie, a jego największe wady to zbyt krótki czas trwania oraz nieco absurdalne początkowe sceny testowania uczestników skoku. 

Znany z seriali brytyjski reżyser Gordon Flemyng nie miał trudnego zadania, gdyż scenariusz na podstawie powieści The Seventh Donalda E. Westlake'a (pisanej pod pseudonimem Richard Stark) przedstawia nieskomplikowaną historię, niewymagającą ryzykownych posunięć i łamania schematów. Akcja została jednak poprowadzona w taki sposób, że wciąga i trzyma w napięciu. A w filmach sensacyjnych to jest najważniejsze. Mimo że za ten film zabrał się serialowy reżyser to film wcale nie wygląda jak odcinek serialu telewizyjnego, tylko jak typowe kino sensacyjne w starym, klasycznym stylu, będące nieśmiałą próbą wyłamania się z pewnych konwencji i stereotypów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz