Pages

Wstrząsy

inny polski tytuł: Drgania
Tremors (1990 / 96 minut)
reżyseria: Ron Underwood
scenariusz: S.S. Wilson, Brent Maddock

Mieszkańcy pustynnego miasteczka, odizolowanego od reszty świata, zmagają się z zagrożeniem, które atakuje ludzi z zaskoczenia, wyłażąc prosto spod ziemi. Zmutowane wężopodobne gady są przy tym wyjątkowo silne i potrafią nawet wciągnąć pod ziemię samochód. Film zrobiony zgodnie z regułami gatunku horroru, czyli najpierw obserwujemy tajemniczą śmierć okolicznych mieszkańców oraz ujęcia z żabiej perspektywy, z punktu widzenia czającego się zagrożenia, potem kiedy potwory zostają zidentyfikowane rozpoczyna się walka na śmierć i życie. Na pozór jest to typowy monster movie, który okazuje się produkcją zaskakująco świeżą, zaś wszystkie elementy świetnie współgrają ze sobą. Dzięki temu jest to produkcja wyjątkowo solidnie zrealizowana i wyróżniająca się spośród innych bezmyślnych, krwawych lub kiczowatych filmów tego gatunku.

To co się wyróżnia to przede wszystkim humor, który sprawia, że film nie jest typowym horrorem nastawionym na straszenie i szokowanie. Ten film to rozrywka, której trudno cokolwiek zarzucić. Aktorstwo jest znakomite, w szczególności Kevin Bacon i Fred Ward grają na luzie, z ogromnym dystansem, przez co widz także nie traktuje poważnie tej historii. Film oprócz pełnych napięcia sekwencji z potworami zawiera momenty relaksu, jak np. sekwencja ze skakaniem o tyczce albo świetnie pomyślany moment wejścia do nory pieska preriowego. Efekty są genialne i nikt mnie nie przekona, że potwory wyglądają sztucznie i nienaturalnie. Tom Woodruff Jr i Alec Gillis odwalili kawał dobrej roboty, stworzyli kreatury, które wyglądają przerażająco i obrzydliwie. W budowaniu napięcia i klimatu pomogła ciekawa praca kamery - ujęcia z dołu, z góry, a nawet pod ziemią w końcówce filmu. A podczas napisów końcowych można usłyszeć znakomitą piosenkę country Why Not Tonight w wykonaniu Reby McEntire, grającej jedną z ról drugoplanowych.

Nie ma w tym filmie ładnych i głupich blondynek piszczących co chwilę ze strachu i czekających bezmyślnie na ratunek. Widać, że scenarzyści i reżyser używali mózgu, a nie myśleli wyłącznie o pieniądzach. Stworzyli fantastyczny świat pełen niezwykłych istot i pomyśleli o żelaznych regułach, które rządzą tym światem. Tak więc krwiożercze bestie nie mają oczu, reagują tylko na drgania i tylko od bohaterów zależy, czy będą na tyle inteligentni, by znaleźć sposób na pokonanie ich. Ucieczka i strzelanie nie są najlepszymi sposobami rozwiązania problemu - taki morał wynika z tej historii. Inny morał jest taki, że nie należy ludzi oceniać po wyglądzie - jeden z bohaterów jest rozczarowany, że kobieta-sejsmolog nie ma wyglądu seksbomby, ale z czasem przekonuje się, że jest kobietą inteligentną i wartościową.

Naprawdę jest to udany horror komediowy, który nie wszystkim przypadnie do gustu. Mnie się podobał chociaż nie przepadam za podgatunkiem 'monster movie'. Tremors to trzymający w napięciu od początku do końca dreszczowiec, a zarazem hołd złożony niskobudżetowym filmom o potworach, jakie robił m.in. Roger Corman w latach 50-tych. Corman kręcił także komedie grozy - gatunek, dzięki któremu możemy śmiać się z własnych lęków. Taki sam cel przyświecał twórcom recenzowanego filmu, bo najlepszym sposobem na koszmary i strach jest humor i ironia. Myślę, że film Rona Underwooda  nie tylko przewyższa jakością tamte stare filmy, ale w niczym nie ustępuje cenionej i wyróżnianej serii Obcy (Alien, 1979-97).

Na koniec piosenka z filmu, która poprawia nastrój w równym stopniu, co sam film:

4 komentarze:

  1. "Zmutowane wężopodobne gady" :) może to obejrzę...
    Horror komediowy, Kevin Bacon grający na luzie - na pewno to obejrzę! :)
    Szczególnie, że po "Copycat" wierzę Ci na słowo, kiedy piszesz, że horror/thriller jest niezły, ja rzadko trafiam na dobre tytuły z tego gatunku (poza oczywiście wszem i wobec recenzowanymi, wtedy można polegać na cudzej opinii).
    Ostatnio wymyśliłam sobie obejrzenie "Possession" z Sarah Michelle Gellar, dlaczego jeszcze się nie nauczyłam, że je nazwisko nie wróży dobrze filmowi? Takie oto są moje wybory własne, lepiej podążę za cudzymi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. W "Leksykonie filmowego horroru" (autor: B. Paszylk) filmowi "Wstrząsy" poświęcony jest oddzielny artykuł, co oznacza, że film ten ma swoich wielbicieli wśród fanów horroru. W tej książce potwory z tego filmu zostały określone jako "gigantyczne dżdżownice" i takie określenie też pasuje :)

    Jeśli kogoś nie przekonuje moja recenzja, to może przekonają słowa autora wspomnianego leksykonu, który napisał, że film Underwooda jest "wciąż jednym z najlepszych monster movies, jakie widziało kino" :)

    A jeśli chodzi o wybór filmów, to mam zwykle szczęście - rzadko oglądam kiepskie filmy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiele lat miałam " Wstrząsy" za film idiotyczny - dopiero niedawno obejrzałam go w telewizji i zmieniłam zdanie. Film idealnie łączy to co naprawdę śmieszne z poczuciem zagrożenia - dokładnie tak jak piszesz dzięki precyzyjnie ustalonym zasadom walki z wielkimi czerwiami ( czy tylko ja widze nawiązanie do Diuny;) możemy kibicować bohaterom ale i obawiać się o ich przyszłość. Oczywiście to nie jest filmowe arcydzieło ale moim zdaniem doskonale wykorzystuje znane nam z dzieciństwa mechanizmy zabawy - nie wolno stanąć na ziemi - taka posta zasada działa nie lepiej niż nie jeden wybuch czy efekt specjalny. To bardzo dobry zły film jesli można tak się wyrazić

    OdpowiedzUsuń
  4. arcydzieło horroru to to nie jest fajne efekty specjalne ale fabularnie daje wiele do życzenia można obejrzeć

    OdpowiedzUsuń