Pages

Źródło - człowiek jest niezapisaną księgą

The Fountain (2006 / 96 minut)
scenariusz i reżyseria: Darren Aronofsky

Wykorzystując klasyczny dla science-fiction motyw szalonego naukowca Aronofsky przedstawia historię o sile miłości i nieuchronności śmierci. Reżyser stosuje trzy płaszczyzny czasowe, przy czym jednak główny wątek rozgrywa się we współczesności i opowiada o pewnym naukowcu, próbującym ratować nieuleczalnie chorą żonę. Eksperymenty prowadzone na zwierzętach mają doprowadzić do stworzenia leku na raka, a co za tym idzie pokonania jednego z największych wrogów człowieka - atakującą od wewnątrz, powodującą cierpienie i w końcu śmierć, chorobę. Nieuleczalnie chora żona, Izzi, pisze książkę pod tytułem Źródło - opowieść o hiszpańskim konkwistadorze szukającym dla królowej Izabeli mitycznego drzewa życia, mającego zapewnić nieśmiertelność. Obsadzenie tych samych aktorów w obu czasoprzestrzeniach nasuwa od razu podobieństwa w relacjach między kobietą i mężczyzną, Izzi i Tomem.

Występująca w filmie niezapisana do końca księga może symbolizować człowieka, który sam musi zdecydować, jak potoczy się jego życie - czy będzie próbował zgłębić tajemnicę ludzkiego istnienia, czy będzie chciał pokonać śmierć, a może pogodzi się z kruchością ludzkiej egzystencji i czekającą każdego człowieka śmiercią. Izzi celowo zostawiła niezapisany ostatni rozdział, by Tom spróbował sam znaleźć odpowiednie rozwiązanie i dopisał zakończenie. Tak jak reżyser filmu zostawia niedopowiedzenia po to, by widz sam doszedł do pewnych wniosków. Wymowę filmu jeszcze bardziej wzmocniło użycie dwóch czasoprzestrzeni (bo trzecia płaszczyzna czasowa jest pewnego rodzaju metaforą, daleką od rzeczywistości, bliższą iluzji i urojeniom). W trakcie tej filozoficzno-religijnej odysei życie jednego człowieka wydaje się zaledwie małą, niewiele znaczącą cząstką historii ludzkości.

Niezależnie od tego, czy mitycznego drzewa życia, magicznego źródła czy innego leku na śmierć szuka dla królowej konkwistador czy może dla swojej chorej żony zrozpaczony mąż symbolizuje typowe dla każdego pokolenia ludzką ciekawość i zawziętość oraz wynikające z nich szaleństwo. Życie jest największym darem, jaki człowiek otrzymuje w dniu narodzin i nic dziwnego, że trudno się pogodzić z utratą tego daru. Niemożność pogodzenia się z przeznaczeniem widać chociażby w scenie, w której znajdujący się na granicy obłędu główny bohater mówi, że śmierć jest chorobą, na którą istnieje lekarstwo. Tymczasem droga do nieśmiertelności jest zaskakująco prosta - wystarczy żyć w sposób godny zapamiętania oraz zaakceptować przeznaczenie - zbliżającą się śmierć zarówno swoją jak i swoich bliskich. Żadne magiczne drzewa czy źródła nie pomogą człowiekowi uzyskać odpowiedzi na dręczące pytania o sens życia i śmierci oraz o istotę człowieczeństwa.

Czy opowiedzenie tak niebanalnej pod względem treści historii wymagało niebanalnej formy i użycia widowiskowych efektów specjalnych jest raczej kwestią dyskusyjną. Użyte przez Aronofskiego zniewalające pomysły wizualne wskazują, że reżyser chciał ukryć przesłanie pod pozorami efektownego widowiska. Powstała pełna ukrytych znaczeń refleksyjna przypowieść, która poprzez połączenie historii współczesnej z historyczną pokazuje, że tematy w niej podjęte są aktualne od wieków i nie stracą na aktualności przez wiele stuleci - póki nauka nadal będzie się rozwijać człowiek będzie dążył do poznania wszystkich tajemnic wszechświata.

Źródło to film zawierający sporą dawkę myśli filozoficznych i refleksji. Darren Aronofsky swoim wizjonerskim dziełem bardziej mnie przekonał niż Stanley Kubrick swoją Odyseją kosmiczną 2001. Film Kubricka jest monotonny, ospały, z przeciętnym aktorstwem i jednowymiarowymi postaciami. Źródło nie ma już tych wad, od filmu Kubricka jest krótszy o jakieś 45 minut i dzięki temu jest bardziej zajmujący. Oprócz tego aktorzy wykazali się dużym zaangażowaniem. Hugh Jackman zagrał tu chyba jedną z najlepszych ról w swojej karierze - zdeterminowanego, popadającego w szaleństwo naukowca, zaś Rachel Weisz stworzyła wiarygodną kreację kobiety wewnętrznie silnej, na zewnątrz zaś słabej i delikatnej.

Z dwóch filmów Aronofskiego, które widziałem Źródło cenię wyżej od Czarnego łabędzia. Temat i przesłanie nie są może innowacyjne i odkrywcze, ale nieszablonowe podejście do tematu sprawia, że film długo pozostaje w pamięci, jego wymowa długo będzie analizowana, a liczne niedomówienia powodują, że do filmu chce się powrócić, by wydobyć z niego coś więcej oraz wychwycić to co ukryte i niewidoczne na pierwszy rzut oka. Niepowtarzalne, wielowymiarowe dzieło, w którym zawarte treści inspirują oraz prowokują do myślenia i analizowania. Ten film to nie tylko wyzwanie intelektualne dla koneserów, ale także niezwykła uczta dla oka, chociaż pod względem wizualnym Źródło przegrywa z Odyseją kosmiczną 2001 (w tym jednym aspekcie dzieło Kubricka jest bardziej nowatorskie i bardziej zachwycające).

24 komentarze:

  1. Widziałeś tylko te dwa filmy Aronofsky'ego? Obejrzyj jeszcze "Requiem dla snu" i przyjemy piątkę. A tak serio, to film jest niemal jak lektura obowiązkowa, naprawdę warto zobaczyć.

    Źródło obejrzenia "Źródła" tkwi w parze aktorów. Wtedy była faza na Jackmana, przyjaciółka podesłała co miała i zanurzyłam się w tę opowieść. Mam wrażenie, że rozumiałam co reżyser chce pokazać, ale nie byłam w stanie tego ująć w słowa. Dla mnie to jeden z filmów, które się się chłonie bez żadnej kalkulacji czy analizy.

    Czuję, że powinnam zobaczyć jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację, Hugh Jackman był fenomenalny w tym filmie, jednak "Czarny łabędź" bardziej mi się podobał ;) Ogólnie film bardzo lubię :D

    OdpowiedzUsuń
  3. @ Agna:
    Tak, tylko te dwa widziałem, wkrótce pewnie obejrzę nie tylko "Requiem dla snu", ale też "Pi" i "Zapaśnika" :) Po obejrzeniu "Źródła" też nie miałem pojęcia co napisać, miałem już sobie dać spokój, ale doszedłem do wniosku, że jest to film, który chciałbym zapamiętać, a recenzja może mi w tym pomóc.

    @ Paweł:
    Natalie Portman to jedna z Twoich ulubionych aktorek, więc dlatego "Czarny łąbędź" ma u Ciebie wyższą ocenę :) Ja za to lubię Rachel Weisz, podoba mi się zarówno w filmach rozrywkowych (np. "Mumia") jak i tych bardziej ambitnych (np. "Wierny ogrodnik"). Co do Portman to jak pisałem w komentarzach do "Duchów Goi" uważam, że aktorka nie potrafi oceniać scenariuszy i dlatego często gra w przeciętnych filmach. Ale aktorką jest świetną, po prostu uważam, że marnuje swój talent w chybionych produkcjach. Jednak oczywiście "Czarny łabędź" należy do jej lepszych filmów, chociaż przeszkadzał mi w nim nadmiar surrealizmu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię tego typu filmy, niejednoznaczne, skłaniające do refleksji. "Źródła" jeszcze nie obejrzałam. Z filmów Aronofsky'ego widziałam tylko "Requiem dla snu" (który również Ci polecam) i "Czarnego Łabędzia"(który mnie jakoś nie zachwycił). Za "Zapaśnika" jakoś nie mogę się zabrać mimo, że dawno mam go na komputerze.
    "Odyseję kosmiczną 2001" widziałam tylko we fragmentach. Kusi mnie by obejrzeć całość, choć nie będzie to proste zadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Różnica między "Źródłem" i "Odyseją kosmiczną 2001" polega na tym, że do "Źródła" chętnie bym powrócił, zaś "Odysei" nie mam już ochoty oglądać :) Film Kubricka na pewno warto obejrzeć przynajmniej raz, by sprawdzić swoją cierpliwość, ja też najpierw oglądałem film we fragmentach i dopiero za trzecim razem udało mi się przetrwać cały seans. Nie uważam, że film jest zły - mnie zmusił do myślenia, a o to chyba chodziło reżyserowi. Nie można tego filmu nazwać 'nieudanym', bo Kubrick miał pełną swobodę i zrobił ten film dokładnie tak jak chciał. Jednak nie nazwałbym go 'arcydziełem' ze względu na kilka elementów, które mi nieco przeszkadzały (więcej o filmie w dziale recenzji).

    OdpowiedzUsuń
  6. Źródło oglądałem zaraz jakoś po premierze i nie byłem zachwycony. 2006 rok to początek mojej fascynacji kinem, a film Aronofskyego nie jest dobry na początek. Po Twojej recenzji koniecznie muszę zweryfikować.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. W "Odysei" każdy kolejny fragment jest nierozerwalną częścią całości, powoli i konsekwentnie ją budującym. Jeśliby usunąć jeden z elementów, całość runęłaby jak domek z kart. Oczywiście tempo narracji może męczyć, jak również próba zinterpretowania filmu, jako że do najlżejszych/najłatwiejszych/najczytelniejszych zdecydowanie nie należy. Ale to niemal doskonała synteza formy i treści.
    W kazdym razie "Źródło" jest, jak dla mnie, przeciwieństwem "Odysei". Gdyby zostawić tylko pierwsze 5 i ostatnie 5 minut filmu, nic by to nie zmieniło odnośnie treści. Cała reszta to już tylko ładne (za ładne) opakowanie. Tak to widzę.

    OdpowiedzUsuń
  8. W "Odysei" najlepsza była moim zdaniem środkowa część filmu, przedstawiająca misję na Jowisza. Natomiast prehistoryczny początek wydawał mi się zbędny, zaś końcówka - niejasna i bezsensowna.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zainteresowałeś mnie tą recenzją. Dawno temu próbowałam oglądać film, niestety poległam. Myślę jednak, że teraz do niego wrócę, niektóre filmy potrzebują czasu :) Dziękuję, że o nim przypomniałeś!

    OdpowiedzUsuń
  10. Motyw drzewa. Ze źródła zapamiętałam jedno, może dlatego, że kocham drzewa, drzewo ma wrastać w ciało ukochanego człowieka, czy jego prochy, albo odwrotnie - ciało po smierci ma przenikać w także ukochane drzewo. Mnie się to podoba!

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak, drzewo było tu istotnym motywem. Jeszcze mi się przypomniał nie wspomniany w recenzji motyw obrączki, która jak wiadomo jest symbolem miłości i wierności, a może także i wieczności, ze względu na brak początku i końca :)

    OdpowiedzUsuń
  12. "W "Odysei" najlepsza była moim zdaniem środkowa część filmu, przedstawiająca misję na Jowisza. Natomiast prehistoryczny początek wydawał mi się zbędny, zaś końcówka - niejasna i bezsensowna."

    To film o ewolucji i kształtujących ją narzędziach. Małpa - człowiek - maszyna - nadczłowiek. Zwróć uwagę na to, że część prehistoryczną ilustruje "Tako rzecze Zaratustra" Straussa. Takie właśnie szczegóły budują dzieło Kubricka:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zwróciłem uwagę na to, że muzyka klasyczna pełni w filmie ważną rolę, choć w szczegóły się nie zagłębiałem. Ja odebrałem ten film jako ostrzeżenie przed niekontrolowanym postępem technologicznym, stąd ta środkowa część, a szczególnie motyw komputera wydawał mi się najważniejszy. Ale da się też w nim zauważyć coś głębszego, zderzenie człowieka z nieznanym, z czymś czego nie rozumie, a chciałby zrozumieć, przekraczanie wszelkich granic, by poznać wszystkie tajemnice... Na pewno Kubrick miał konkretny cel przedstawiając prehistorię człowieka, ale ... no nie wiem, chyba jednak ponowny seans będzie konieczny :) Myślę, że pomysł był świetny, ale film na pewno bardziej by mi się podobał, gdyby nakręcił go jakiś inny wizjoner (tylko że w latach 60-tych chyba nikogo takiego nie było :)) Za stylem Kubricka nie przepadam (nie podobały mi się "Dr Strangelove", "Mechaniczna pomarańcza", a nawet "Lśnienie").

    OdpowiedzUsuń
  14. Wydaje mi się, że "Odyseję" można by nazwać esejem filozoficznym w formie filmu. Ale cholera wie:)
    Sporo było wizjonerów w latach 60., kino wówczas przeżywało jeden z najlepszych okresów. Ale faktycznie tylko Kubrick mógł się na coś takiego porwać.
    Przyznam, że przez kilka długich lat uważałem go za reżysera przereklamowanego. Dobrego i ciekawego, ale nic więcej. "Lśnienie" bardzo lubię, ale zawsze wydawało mi się, że potencjał nie został w pełni wykorzystany. "Dr Strangelove'a" zwykłem postrzegać jako coś, co się po prostu trochę już zestarzało, a "Pomarańczę" jako rzecz przeestetyzowaną. Nigdy tego filmu nie lubiłem, no ale to pewnie też dlatego, że literacki pierwowzór był jedną z moich absolutnie ulubionych powieści. Nigdy więc nie miałem odpowiedniego dystansu.
    Inaczej zacząłem patrzeć na Kubricka, kiedy poznałem te nieco mniej dziś pamiętane jego filmy. Uwielbiam "Barry'ego Lyndona", kawałem wspaniałego kina są też "Ścieżki chwały". A jest jeszcze zaskakująco skromny "Full Metal Jacket", intrygująco groteskowa "Lolita" czy niskogatunkowe wykładnie egzystencjalizmu w postaci jego filmów noir. Po kilku latach kręcenia nosem stał się jednym z moich ulubionych reżyserów.

    OdpowiedzUsuń
  15. Gdybym miał wymienić najlepsze filmy Kubricka to "Odyseja..." znalazłaby się mimo wszystko na trzecim miejscu, zaraz po "Full Metal Jacket" i "Spartakusie" (chociaż przy tym ostatnim Kubrick nie miał chyba zbyt dużej swobody twórczej). "Ścieżek chwały" jeszcze nie widziałem, ale skoro podobał mi się jego inny film wojenny "Full Metal Jacket" to możliwe, że "Ścieżki chwały" też przypadłyby mi do gustu. Literackiego pierwowzoru "Pomarańczy" nie czytałem, ale mam podobny problem z "Lśnieniem" - książkę Kinga cenię wysoko i dlatego do adaptacji miałem duże wymagania :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja uważam za najlepsze filmy Kuricka ex equo "Full Metal Jacket" i "Odyseję". Źródła nie oglądałem, ale Twoja recenzja mnie bardzo zachęciła do obejrzenia, bo po pierwsze uwielbiam s-f, a po drugie spodobało mi się porównanie z "Odyseją".

    OdpowiedzUsuń
  17. Ale skoro doceniasz "Odyseję" to możesz nie docenić "Źródła", bo mimo że oba filmy mają cechy wspólne to jednak wiele ich różni :) Mimo to polecam.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ostatnio znajduję u Ciebie recenzje filmów ze swojej poczekalni, ciekawe:) Na razie więc siedzę cicho, jak nadrobię, to wrócę.

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja się tylko wypowiem, że zgadzam się z Marcinem Zembrzuskim. Trudno mi coś więcej dodać: "Źródła" nie byłem w stanie przyswoić , mimo ciekawej strony wizualnej, a "Odyseja" to jeden z najlepszych filmów jakie widziałem. I w ogóle Kubrick jest moim bogiem, mogę powiedzieć śmiało, że ukształtował mój gust i filmowe potrzeby, więc może jestem stronniczy :) Co do Aronofsky'ego, jestem fanem "Czarnego Łabędzia" i "Zapaśnika". "Requiem dla snu" przereklamowane, ale warte zobaczenia ze względu na świetny montaż i kilka głównych ról. No i "Pi", ciekawostka, która robi wrażenie klimatem.

    OdpowiedzUsuń
  20. Przeczytałem ostatnio Twoją recenzję "Agory" (w niedzielę oglądam na dvd) i tam napisałeś, że Rachel Weisz zalicza ostatnio same pretensjonalne gnioty w rodzaju “Źródła”. Tak więc znam Twoje zdanie na temat tego filmu. Ja wprawdzie "Odysei" nie uważam za gniota, ale jednak "Źródło" bardziej mi się podobało. Myślę, że to w dużej mierze zasługa aktorów. U Kubricka aktorzy byli mało istotni i gdyby film był animacją efekt byłby pewnie podobny, ale aktorzy u Aronofsky'ego znacznie ożywili wizję reżysera, sprawili, że film oglądało się z zainteresowaniem. A oprócz tego można w filmie znaleźć coś więcej, głębsze myśli i refleksje.

    OdpowiedzUsuń
  21. Źródło to film wyjątkowy, a to wyjątkowy z tej racji, że to jedyna pozycja Aronofskyego, która zupełnie do mnie nie trafiła. Źródło tak jak i Pi operuję pewnymi symbolami oraz pewna filozofia stoi za obydwoma z tych filmów... Jednak jedynie film z liczbami w tle zrobił na mnie niezłe wrażenie.

    A tak swoją drogą, w nadchodzącym tygodniu na TVP Kultura będzie do oglądnięcia Żródło... tyle, że w reżyserii Bergmana.

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie wiem czy mi nie dodało komentarza czy o co to chodzi... W każdym bądź razie, Źródło nie należy do moich ulubionych filmów, a właściwie nie należy nawet do lubianych. Znacznie bardziej trafia do mnie Pi Aronofskyego, który ma w sumie dość sporo z The Fountain wspólnego.

    Na marginesie dodam, że w nadchodzącym tygodniu TVP Kultura będzie nadawać Źródło... tyle, że w reżyseri Ingmara Begmana, ale pewnie autor bloga doskonale zdaje sobie z tego sprawę.

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie oglądałem jeszcze "Źródła" Bergmana, ale obawiam się, że znowu nie uda mi się obejrzeć, bo film zostanie pokazany w środę... po północy. Nie wiem czy dotrwam do tej godziny ;) A na następny dzień o 23:55 (!) będzie "Milczenie", którego też nie widziałem. I w dodatku nie będzie chyba powtórek po południu, a już np. "Siódmą pieczęć" pokażą o 16:35. Czyżby "Źródło" i "Milczenie" były filmami zbyt kontrowersyjnymi, aby je pokazać wcześniej?

    OdpowiedzUsuń
  24. Uwielbiam produkcje Aronofsky'ego. Jego filmy poruszają wiele głębokich tematów. Źródło to moje ulubione dzieło. Odkąd obejrzałam pierwsze sceny z trailera, to już zdążyłam się w nim zakochać.Oczywiście po seansie się nie zawiodłam. Jest to jeden z nielicznych filmów do którego zawsze chętnie wracam. Twoja recenzja jest świetna, ale brakowało mi kilka słów o fenomenalnej ścieżce dźwiękowej, która jest jeszcze lepsza, niż ta z Requiemu.

    OdpowiedzUsuń