Pages

Historia przemocy

A History of Violence (2005 / 96 minut)
reżyseria: David Cronenberg
scenariusz: Josh Olson na podst. graficznej powieści Johna Wagnera i Vince'a Locke'a

Historia przemocy jest dłuższa niż historia ludzkości, bo przemoc istniała od zawsze jako sposób na przetrwanie, zdobywanie pożywienia, ochronę własnego terytorium i własnej rodziny. Cronenberg nie pokazuje jednak wzorem Kubricka prehistorycznych małp, zabijających się za pomocą prymitywnych narzędzi, ale na przykładzie losów jednego człowieka i jego rodziny pokazuje jak przemoc brutalnie wdziera się w życie niczego nie spodziewających się obywateli. Ludzie, którzy nigdy wcześniej nie zetknęli się z przemocą, co najwyżej ze złośliwościami i przepychankami kolegów w szkole, nie wiedzą jak zareagować, gdy ktoś przyłoży im pistolet do głowy. Będący adaptacją komiksu film Cronenberga pozbawiony jest typowo komiksowej stylistyki, przemoc nie jest tu przerysowana, ale brutalnie realistyczna, niepokojąca, wzbudzająca obrzydzenie i strach.

Główny bohater, Tom Stall, jest szczęśliwym mężem i ojcem dwójki dzieci, zarabiającym na życie prowadzeniem restauracji. Jego spokój, codzienną rutynę i szczęście rodzinne zakłócają dwaj przestępcy, którzy próbują go okraść. Wprawdzie Tom poradzi sobie z nimi bez problemu, lecz prawdziwa burza dopiero nadejdzie ze zdwojoną siłą. Właściciel restauracji staje się bohaterem mediów, jego twarz pojawia się w programach informacyjnych w całej Ameryce i wkrótce skontaktują się z nim dwaj przestępcy z Filadelfii, którzy rozpoznają w nim niejakiego Joeya Cusacka. Zarówno widzowie jak i rodzina bohatera zaczynają się zastanawiać, kim tak naprawdę jest Tom Stall? Czy jest objęty programem ochrony świadków? Czy jest niebezpiecznym zabójcą? Jednak odpowiedzi na te pytania nie są najważniejsze, bo to jest raczej oczywiste, że Tom Stall jest bohaterem o podwójnej osobowości. Nie zmienia to faktu, że film wciąga, wzbudza niepokój i nie daje spokoju długo po seansie.

Scenarzysta i reżyser bardzo zręcznie i nie korzystając z retrospekcji odkrywają przeszłość bohatera i jego losy, które doprowadziły w końcu do tego, że zmuszony jest znów używać przemocy. Nie jest  to jednak odpychający bohater, którego należy potępiać za jego czyny. Próbuje on ochronić swoją rodzinę przed złem i dlatego należy go zrozumieć i kibicować mu w tej walce. Jego przeszłość i dawna zbrodnicza działalność na pewno mają znaczenie i z pewnością życie Toma Stalla  nie będzie już takie samo, gdy okaże się, że przez wiele lat oszukiwał swoją żonę. Przez jeden bohaterski czyn stracił na zawsze wiarygodność i diametralnie odmienił swoje życie. A co by się stało, gdyby dał się wtedy okraść i pozwolił skrzywdzić klientów baru? Czy życie z piętnem tchórza byłoby łatwiejsze? Życie polega właśnie na dokonywaniu wyborów i czasem żaden wybór nie jest prosty i może mieć poważne konsekwencje, nie tylko moralne.


Nie tylko jednak scenarzysta i reżyser dostarczają widzom emocji i przemyśleń, ale również aktorzy mają w tym swój duży udział. Zaraz po opuszczeniu fantastycznych miejsc z literatury Tolkiena Viggo Mortensen wskoczył do współczesnego amerykańskiego miasteczka, gdzie wprawdzie nie ma tolkienowskich mitycznych stworów, ale są potwory, które pod wpływem impulsu wychodzą z człowieka siejąc śmierć i zniszczenie. Mortensen doskonale uosabia cronenbergowskiego bohatera o podwójnej tożsamości. Widać u niego cechy opiekuńczego ojca i dobrego męża, ale da się też zauważyć zwierzęcą drapieżność, która powoduje, że lepiej z nim nie zadzierać. Trzeba przyznać, że również Maria Bello jest wiarygodna w roli żony, która stopniowo traci zaufanie do męża, lecz przez wzgląd na dzieci chce zachować pozory szczęśliwej rodziny. Nie zawodzą także Ed Harris i William Hurt, którzy bez większego wysiłku, swobodnie i z wyczuciem, wcielili się w postacie bezlitosnych gangsterów, a William Hurt został nawet wyróżniony nominacją do Oscara.

Dzięki powierzeniu filmu Cronenbergowi nie mamy tu do czynienia z bezmyślnym kinem akcji, ale dosadną i ambitną próbą przedstawienia postaw ludzkich wobec narastającej fali przestępczości. Bo skoro przemoc coraz bardziej się nasila i agresywne zachowania przejawiają nawet młodzi, uczęszczający do szkoły, osobnicy, to wkrótce represje mogą dosięgnąć każdego zwykłego obywatela i niemal każdą zwykłą rodzinę. Przeciętnym widzom adaptacje komiksów kojarzą się z filmami o superbohaterach i film Cronenberga nie jest wyjątkiem, gdyż opowiada o człowieku, który w brawurowy sposób rozprawia się z bandytami. Jednak jest to bohater zaskakująco autentyczny, zaś film pozbawiony jest efektownych i dynamicznych scen akcji oraz umownej, typowej dla kina mainstreamowego, prezentacji przemocy. Scenariusz Josha Olsona potrafi zaskoczyć i czasem trudno przewidzieć w jakim kierunku podąży akcja i w jaki sposób wszechobecna przemoc wpłynie na rodzinę głównego bohatera. Przemyślany scenariusz na podstawie powieści graficznej, bezkompromisowa reżyseria oraz dojrzałe i przekonujące aktorstwo czynią ten film znakomitym, inteligentnym i pełnym napięcia sensacyjnym thrillerem o naturze przemocy i problemie tożsamości w ogarniętym bezprawiem dzikim środowisku, w którym człowiek przypomina czającego się na swoją ofiarę drapieżnika.

5 komentarzy:

  1. to jest to co u Cronenberga lubię najbardziej, ta rekonstrukcja przemocy

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak się ładnie złozyło - obo w jednym czasie nadrobiliśmy filmy Davida C.
    "Historię przemocy" widziałam już dość dawno. Dobre sceny były, i mocne. Kto raz zainfekuje się złem, temu trudno już z tej infekcji się wyzwolić - tak jak choroba, czasem czai się uśpione, by dopaść w najmniej korzystnym momencie. Tak że lepiej spać pod mostem, jeść suche bułki niz wchodzić w układy ze złymi ludźmi.
    Viggo jak zwykle świetny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aktora na tym zdjeciu przypomina mi Faye Daneway.

    W ogole przynosze zle wiesci. Zmarl Ernest Borgnine - Dzika Banda, Peckinpaha i wiele wiecej interesujacych filmow. Mial 95 lat, moze jakis wpis o nim?

    Co do filmu moze kiedys obejrze. Szkoda, ze rezyser mimo adaptacji komiksu zrezygnowal z nawiazania do formy komiksowej, moglo by byc wtedy ciekawsze.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, o śmierci Borgnine'a już wiem i nawet już na ten temat się wypowiedziałem na dwóch innych blogach oraz na jednym forum ;) Prawdę mówiąc nie myślałem o tym, aby jakiś wpis mu poświęcić, ale w sumie czemu nie, pomyślę nad tym, bo nie chciałbym aby wyszło z tego suche wymienianie jego ról i filmów.
    Co do filmu Cronenberga to myślę, że to dobrze, że film nie wygląda jak komiks, bo gdyby tak wyglądał to zrealizowany w tym samym roku "Sin City - Miasto grzechu" by się tak nie wyróżniał. A tak oba filmy są inne, oba są znakomite i oba zajmują u mnie czołowe miejsca jeśli chodzi o ekranizacje komiksów. Reżyser zresztą mówił w wywiadzie, że za komiksami nie przepada i kiedy producenci wręczyli mu scenariusz to nie chcieli z początku zdradzić, że jest to adaptacja komiksu ;-) U Rodrigueza czy u Tarantino przemoc jest komiksowa i trudno ją traktować poważnie, u Cronenberga przemoc jest bardziej realistyczna i robi na widzach większe wrażenie.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Sceny przemocy w tym filmie są znakomite i basta. Przede wszystkim mamy tradycyjny ,,gore'', którego tu nie pożałowano, żadnego cyfrowego gówna. Jak kolo dostaje z 45-tki w twarz - eksploduje fantastyczny gumowy odlew, jak w latach 80-tych.
    Szlachetna prostota opowieści przy skomplikowanej, niejednoznacznej wymowie składają się na obraz niezapomniany. Transgresywne zło z przeszłości bohatera ( a konkretnie nadzwyczajna fachowośc w zabijaniu) staje się jego orężem w obronie własnego miejsca ( kafejka), domu ( my home is my castle), a nade wszystko prawa do takiego życia, jakie świadomie wybrał. Czyli wyłącznie w słusznej sprawie. Ja ten film odebrałem jako dramat samurajski a rebours;pakt wasalnej powinności zostaje rozwiązany krwawo i raz na zawsze , gdyż ronin jest w rzeczywistości wiernym do końca najemnikiem w służbie jedynego prawowitego suzerena. Siebie.

    OdpowiedzUsuń