Pages

Włoskie kino gatunkowe

W kinie amerykańskim trudno jest czasem odróżnić kino autorskie od gatunkowego, bo niewielu jest twórców takich jak John Cassavetes i Jim Jarmusch (choć z czasem ich przybywa), którzy tworzyli w pełni autorskie dzieła, nie oglądając się na innych i na obowiązującą modę. W przeciwieństwie do nich wielu wybitnych amerykańskich filmowców, takich jak np. Orson Welles, Alfred Hitchcock i Stanley Kubrick, swoje artystyczne eksperymenty umieszczali w filmach, które łatwo przyporządkować do konkretnego gatunku. Welles zaliczył flirt z kinem noir, Hitchcock tworzył kryminały, thrillery i filmy szpiegowskie, zaś Kubrick spróbował swoich sił w science fiction, horrorze, dramacie historycznym i wojennym. Nie ulega jednak wątpliwości, że kręcili oni dzieła autorskie, nawet mimo tego, że Hitchcock nie pisał scenariuszy do swoich filmów - z pewnością jednak przemycił do scenariuszy własną wizję kina.

W kinematografii włoskiej znacznie łatwiej oddzielić kino artystyczne od gatunkowego. Do pierwszej grupy zaliczymy filmy należące do neorealizmu (dzieła Rosselliniego, Viscontiego, De Santisa i in.), a także m.in. filmy Fellliniego, Antonioniego i Pasoliniego. Drugą grupę stanowią zaś inspirowane amerykańskim kinem gatunkowym produkcje, które czasem mogą przemycać ambitne treści, lecz w dużej mierze są produkcjami rozrywkowymi, mającymi przynieść producentom zyski. We Włoszech powstawały komedie, dramaty i horrory, filmy wojenne, przygodowe i historyczne, lecz istnieją też, pomijane często w opracowaniach dotyczących historii kina, podgatunki kojarzące się tylko i wyłącznie z kinem włoskim, z każdym kolejnym rokiem zyskujące coraz więcej fanów. Te filmy cechują się przede wszystkim tym, że za budżety znacznie mniejsze niż w produkcjach hollywoodzkich oferują znacznie więcej. Przemoc została w nich zwielokrotniona, morderstwa stały się bardziej drastyczne, akcja szybsza, zaś muzyka i zdjęcia bardziej stylowe i klimatyczne.

PEPLUM

Zanim Kirk Douglas stał się Spartakusem przeżywał niesamowite przygody jako Ulisses. Pod tą postacią kryje się nie kto inny jak znany z greckiej mitologii Odyseusz, który po wojnie trojańskiej przez wiele lat tułał się po świecie, by wreszcie dotrzeć do żony i syna. W filmie wystąpił także Anthony Quinn, który zaliczył wcześniej wielką kreację u Felliniego w La stradzie (1954). Reżyserem Ulissesa (1954) był Mario Camerini, główny reprezentant tzw. kina białych telefonów, który filmy peplum kręcił już w latach 20-tych, np. Maciste przeciw szejkowi (1926). Tytułowy bohater tego filmu, siłacz Maciste, pojawił się po raz pierwszy w superprodukcji Cabiria (1914) i do końca epoki kina niemego Bartolomeo Pagano aż 30 razy zagrał tę postać.

Dwaj najpopularniejsi włoscy producenci Dino De Laurentiis i Carlo Ponti realizując Ulissesa (a także Attylę - o przywódcy barbarzyńskich Hunów) zainicjowali nurt włoskich filmów przygodowych, rozgrywających się w czasach antycznych. Przez całą dekadę (1954-64) produkowano kolejne filmy z udziałem mitycznych, niezwykle silnych i odważnych bohaterów, takich jak Herkules, Samson, Goliat i Ursus. Przeżywali oni na ekranach kin niesamowite, fantastyczne przygody, znacznie bardziej nieprawdopodobne niż herosi z hollywoodzkich widowisk (Ben Hur, Spartakus i Cyd). Podobnie jak w Hollywood również i we Włoszech ta przynosząca zyski formuła nie okazała się zbyt żywotna. Widzowie w końcu znudzili się takim kinem, najwidoczniej zauważyli, że wciska im się zwykła tandetę, zbyt oderwaną od rzeczywistości, by móc zachwycać widzów. Włoskie kino sandałowe przestało przynosić zyski, więc reżyserzy i producenci przerzucili się na inne gatunki. Natomiast w roku 1967 nominacją do Oscara wyróżniono polskiego reprezentanta peplum - Faraona (1966) Jerzego Kawalerowicza, w 1971 zaś nominację do Oscara za reżyserię otrzymał Satyricon (1969) Federico Felliniego, będący artystycznym spojrzeniem na filmy sandałowe. Upadek cesarstwa zachodniorzymskiego datowany jest na 476 rok, co jest także umowną datą kończącą okres starożytny, więc akcja w tradycyjnym filmie peplum powinna się rozgrywać przed rokiem 476 na terenach starożytnego Rzymu, Grecji lub Egiptu.

Choć prawdziwa popularność filmów peplum rozpoczęła się w połowie lat 50-tych, to już wcześniej sukces amerykańskiej wersji Quo Vadis (1951) sprowokował włoskich filmowców do realizacji własnych pomysłów osadzonych w starożytności. Riccardo Freda zrealizował Spartakusa (1953) i Teodorę, cesarzową Bizancjum (1954), a Pietro Francisci nakręcił Królową Saby (1952), Attylę (1954, z Anthony'm Quinnem i Sophią Loren), potem zaś Herkulesa (1958), Safonę, Wenus z Lesbos (1960) i Oblężenie Syrakuz (1960), gdzie głównym bohaterem był grecki filozof Archimedes. Filmy peplum realizowali także m.in. Carlo Ludovico Bragaglia i Edgar G. Ulmer (wspólny film Hannibal, 1959), Jacques Tourneur (Bitwa pod Maratonem, 1959, wspólnie z Mario Bavą), Mario Bonnard (Ostatnie dni Pompei, 1959, razem z Sergio Leone), Raoul Walsh (Estera i król, 1960, współpraca z Mario Bavą), Fernando Cerchio (Córka Kleopatry, 1960, Nefretete, królowa Nilu, 1961), Sergio Corbucci (Romulus i Remus, 1961, Syn Spartakusa, 1962), Giorgio Ferroni (Wojna trojańska, 1961, Lew z Teb, 1964), Sergio Leone (Kolos z Rodos, 1961). Jednym z najbardziej udanych widowisk przygodowych tego typu jest reżyserski debiut Duccio Tessariego Przybycie Tytanów (1962). Amerykańską odpowiedzią na włoskie kino sandałowe jest niskobudżetowy film Rogera Cormana pt. Atlas (1961).

Atrakcyjne i urokliwe są też włoskie filmy przygodowe nie zaliczane do peplum, np: Morgan, kapitan piratów (1960) André De Totha i Prima Zeglio, Najeźdźcy (1961) Mario Bavy (włoska odpowiedź na Wikingów Richarda Fleischera z 1958), Ogniem i mieczem (1962) Fernanda Cerchio z Winnetou w roli Skrzetuskiego, Sandokan (1963) Umberto Lenziego, filmy Luigi'ego Capuano Tygrys siedmiu mórz (1962), Kat wenecki (1963) i Lew świętego Marka (1963) oraz pochodzące z następnej dekady Łucznik z Sherwood (1971) Giorgia Ferroniego z Giuliano Gemmą w roli Robin Hooda, Zorro (1975) Duccio Tessariego z Alainem Delonem i znakomity Czarny korsarz (1976) Sergia Sollimy z Kabirem Bedi. Swoich wielbicieli mają też niesandałowe filmy historyczne, takie jak Beatrice Cenci w reżyserii Riccardo Fredy (1956) i Lucio Fulciego (1969) oraz m.in. Potężni krzyżowcy (1958) Carla Ludovica Bragaglii i Stu jeźdźców (1964) Vittoria Cottafavi'ego, rozgrywający się w średniowiecznej Hiszpanii i nawiązujący do Cyda (1961) Anthony'ego Manna. W niektórych makaroniarskich przygodówkach akcja została wzbogacona o całkiem niezłą muzykę, którą pisali m.in. Angelo Francesco Lavagnino (Ostatnie dni Pompei, Kolos z Rodos), Carlo Rustichelli (Nefretete, królowa Nilu, Przybycie Tytanów), Guido i Maurizio De Angelis (Czarny korsarz). Najważniejszym aktorem włoskich filmów przygodowych był Steve Reeves, odtwórca postaci Herkulesa, Glaukusa, Filipidesa, Romulusa, Eneasza, także syna Spartakusa, a nawet korsarza Henry'ego Morgana oraz malezyjskiego pirata Sandokana. Czołowym scenarzystą nurtu był Ennio De Concini.

GIALLI

Jakiego koloru jest zbrodnia? Czy jest to kolor czarny, kojarzący się z nocą, ciemnością i pustką? Czy może kolor czerwony, kojarzący się z krwią, rzeźnią, brutalnym morderstwem? Otóż nie - kolorem zbrodni jest żółty, ponieważ to żółte kryminały (z włoskiego zwane gialli) zawładnęły wyobraźnią wielbicieli hitchcockowskich opowieści o zbrodni, które we włoskim wydaniu nabrały nieco innych barw. Twórca czarnych, pełnych mroku gotyckich horrorów Mario Bava stał się wkrótce prekursorem giallo, tworząc dwa gustowne kryminały: Dziewczyna, która wiedziała za dużo (1963) i Sześć kobiet dla mordercy (1964). Tym samym zainspirował wielu włoskich filmowców do tworzenia własnych thrillerów kryminalnych.

Za Bavą poszli więc: Lucio Fulci (Jedna na drugiej, 1969, Jaszczurka w kobiecej skórze, 1971), Dario Argento (Ptak o kryształowym upierzeniu, 1970), Duccio Tessari (Motyl o zakrwawionych skrzydłach, 1971), Sergio Martino (Ogon skorpiona, 1971), Umberto Lenzi (Siedem orchidei poplamionych krwią, 1972), Giuliano Carnimeo (Skąd wzięły się te dziwne krople krwi na ciele Jennifer?, 1972), Massimo Dallamano (Co zrobiłeś Solange?, 1972), Aldo Lado (Kto widział jej śmierć?, 1972) i wielu innych. Najwybitniejszymi przedstawicielami gatunku zostali Lucio Fulci i Dario Argento, którzy nakręcili równo po sześć znakomitych filmów zaliczanych do gialli i dbając o stylową oprawę wizualną tych filmów sprawili, że nawet po latach ich dzieła nie straciły na atrakcyjności. Z filmów Fulciego na szczególne wyróżnienie zasługują Nie torturuj kaczuszki (1972) i Siedem czarnych nut (1977), z filmów Argento - Głęboka czerwień (1975) i Ciemności (1982). Można jeszcze dodać, że Argento przemycił elementy gialli do swoich dwóch znakomitych baśniowych horrorów: Suspiria (1977) i Phenomena (1985), natomiast jego thriller Opera (1987) uważany jest za ostatnie wysokiej klasy giallo, po którym już nikomu, nawet samemu Argento, nie udało się przywrócić temu gatunkowi dawnego blasku i stylu.

Morderca w sposób wyrafinowany pozbywał się ofiar, ubrany w czarny strój i czarne rękawiczki wychodził z nocnych ciemności, by siać zamęt, a nazajutrz stawał się przedmiotem śledztwa. Zabójca cechował się tym, że uwielbiał patrzeć na krwawiące ofiary, więc używał ostrych przedmiotów: noża, brzytwy, czasem wiertarki (jak w Siedmiu orchideach poplamionych krwią), a w Krwawej zatoce (1971) Mario Bavy miał cały arsenał ostrych narzędzi służących do zabijania, których ostrza zostaną poplamione czerwoną farbą. Twórcy włoskich kryminałów starając się zaskoczyć widzów nie wykładali od razu na stół wszystkich kart - dopiero w końcowych partiach filmu tożsamość mordercy stała się jasna. Najlepsi reżyserzy gialli potrafili tak oszukiwać i prowadzić akcję, by widz nie domyślił się, kto jest sprawcą zbrodni.

Dzięki reżyserom z nieograniczoną wyobraźnią, odpowiednim zmysłem wizualnym i dobrym gustem muzycznym udało się wykreować niepowtarzalne filmy, które doskonale łączą elegancką oprawę wizualną z budującą odpowiedni nastrój muzyką instrumentalną. Wypadałoby więc wyróżnić kilku znakomitych operatorów i kompozytorów, którzy mieli duży wpływ na ostateczny kształt włoskich thrillerów. Wśród mistrzów kamery wyróżniają się: Vittorio Storaro (Ptak o kryształowym upierzeniu, Ślady), Luciano Tovoli (Suspiria, Ciemności), Sergio Salvati (Siedem czarnych nut), natomiast muzykę do gialli tworzyli m.in. Carlo Rustichelli (Sześć kobiet dla mordercy), Riz Ortolani (Jedna na drugiej, Nie torturuj kaczuszki), Claudio Simonetti (Głęboka czerwień, Ciemności), Fabio Frizzi (Siedem czarnych nut), przede wszystkim zaś Ennio Morricone (Ptak o kryształowym upierzeniu, Jaszczurka w kobiecej skórze, Co zrobiłeś Solange?, Kto widział jej śmierć?) i Bruno Nicolai (Ogon skorpiona, Skąd wzięły się te dziwne krople krwi na ciele Jennifer?, Czerwona dama zabija siedem razy, Twój nałóg jest zamkniętym pokojem i tylko ja mam klucz). Dzięki takim mistrzom niektóre gialli to dzieła hipnotyzujące, które ogląda się z ogromnym niepokojem i uwagą. A interesujący scenariusz czasem bywa tylko dodatkiem do wyjątkowo atrakcyjnej strony formalnej.

SPAGHETTI WESTERNY

W latach 1939-64 western był domeną wyłącznie amerykańską. To w kalifornijskim słońcu, malowniczych dolinach i kanionach kręcono opowieści o Dzikim Zachodzie, legendarnych szeryfach i podstępnych złoczyńcach. Po 25 latach panowania klasycznych westernów sami Amerykanie zaczęli demitologizować Dziki Zachód, wydobywając z bohaterów prawdziwą dzikość, jakiej brakowało postaciom granym przez Johna Wayne'a. Zanim jednak Sam Peckinpah nakręcił Dziką bandę (1969) to Włosi pokazali najdziksze oblicze amerykańskiego Zachodu. Przy udziale amerykańskich aktorów, Clinta Eastwooda i Lee Van Cleefa, włoski filmowiec Sergio Leone stworzył znakomitą westernową trylogię o chciwości ogarniającej ludzkie umysły, tajemniczych jeźdźcach, którzy więcej strzelają niż mówią oraz pojedynkach na śmierć i życie, rozegranych w spalonych słońcem hiszpańskich plenerach.

Gdy Sergio Leone kończył swoją trylogię epickim westernem Dobry, zły i brzydki (1966) jego imiennik Sergio Corbucci przedstawił światu postać tajemniczego przybysza imieniem Django. Ubrany na czarno zabójca, ciągnący za sobą trumnę, zwiastował śmierć i zniszczenie, po kolei dziurawił jak sito stających mu na drodze przeciwników, krocząc drogą, która zarówno jego jak i jego wrogów może prowadzić tylko w jedno miejsce - na cmentarz. Tą samą drogą podążają również bohaterowie jego kolejnego wybitnego westernu pt. Człowiek zwany Ciszą (1968).

Oprócz wspomnianych wyżej filmów do ciekawszych spag-westów należą: Pistolet dla Ringa (1965) Duccio Tessariego, Czas masakry (1966) Lucio Fulciego, Gringo / Kula dla generała (1966) Damiano Damianiego, Dni gniewu (1967) Tonino Valeriego oraz trzy filmy Sergia Sollimy: Colorado (1966), Twarzą w twarz (1967) i Corri uomo corri (1968). Niekwestionowanym arcydziełem gatunku, określanym jako „król westernów” jest film o zaskakująco banalnym lecz chwytliwym tytule Pewnego razu na Dzikim Zachodzie (1968) w reżyserii Sergia Leone. Można rozróżnić spag-westy komediowe (np. z Terence'em Hillem i Budem Spencerem) jak i produkcje bardziej posępne i drapieżne (np. z udziałem Franca Nero, w tym Keoma Enzo Castellariego z 1976) lub też westerny erotyczne, takie jak Na rozstaju (1978) Monte Hellmana.

W spaghetti westernach atmosfera jest często budowana przy pomocy muzyki. Gitara, flet, smyczki, harmonijka ustna, czasem przeróżne efekty dźwiękowe (jak gwizdy, wystrzały) budują niesamowitą aurę, zupełnie inną niż klasyczne partytury do hollywoodzkich westernów. Kompozytorzy Angelo Francesco Lavagnino (Obcy w Paso Bravo, Dziś ... jutro!), Ennio Morricone (Trylogia dolarowa, Pewnego razu na Dzikim Zachodzie), Bruno Nicolai (Sto tysięcy dolarów dla Ringo, Dni przemocy), Luis Enríquez Bacalov (Django, Wielki pojedynek), Riz Ortolani (Dni gniewu, Requiescant), Carlo Rustichelli (Buffalo Bill, Bóg wybacza ... ja nie!) i wielu innych mistrzów mieli duży wpływ na ostateczny kształt filmów, nie tylko tych przedstawiających nieokrzesaną wizję Dzikiego Zachodu - byli to twórcy wszechstronni i spaghetti westerny tylko częściowo były ich polem działalności.

Zamiłowanie do posępnych meksykańskich klimatów, cyniczni i chciwi bohaterowie, wyjątkowo bezlitośni złoczyńcy i brutalna zemsta pochłaniająca wiele ofiar znalazły wkrótce odzwierciedlenie w kinie hollywoodzkim. Flagowym antywesternem, który można określić jako amerykańska odpowiedź na makaroniarskie westerny, jest Dzika banda (1969) Sama Peckinpaha. Po tym filmie już ciężko było stworzyć coś tak zaskakującego, powalającego i inspirującego jak filmy Leone i Peckinpaha. Znaleźli się jednak ambitni twórcy, którzy wtrącili swoje trzy grosze do upadającego gatunku (w USA m.in.  Clint Eastwood, we Włoszech np. Lucio Fulci i Enzo Castellari), ale coraz częściej można było znaleźć produkcje, które w niezbyt honorowy sposób zabijały popularny niegdyś gatunek. A takie filmy jak Samotny detektyw McQ (1974) Johna Sturgesa i Dajcie mi głowę Alfredo Garcii (1974) Sama Peckinpaha udowadniały, że świat Dzikiego Zachodu przeniknął do współczesności, a wiele westernowych motywów i postaci można z łatwością przenieść do filmów sensacyjnych.

Podobnie jak Hollywood miało swoich gwiazdorów westernów (John Wayne, Kirk Douglas, James Stewart, Burt Lancaster) włoscy producenci także obsadzali w swoich westernach etatowych aktorów tego gatunku. Należeli do nich: Giuliano Gemma (Ringo, Arizona Colt), Franco Nero (Django, Keoma), Lee Van Cleef (Colorado, Sabata), Tomas Milian (Cuchillo, Tepepa), Gian Maria Volonté (Ramón Rojo, El Indio), Klaus Kinski (Tigrero - Loco), Terence Hill (Cat Stevens, Trinità, Nessuno), Bud Spencer (Hutch Bessy, Bambino), Gianni Garko (Sartana, Camposanto) oraz m.in. George Hilton (Jeffrey Corbett) i Anthony Steffen (Ringo, Django, Arizona Colt).

POLIZIOTTESCHI

Gdy w drugiej połowie lat 60-tych powstały mroczny dramat gangsterski Zbieg z Alcatraz (1967) i policyjny klasyk Blef Coogana (1968), w których brylowali gwiazdorzy westernów (Lee Marvin i Clint Eastwood), wówczas Włosi postanowili formułę spaghetti westernu przenieść do wielkomiejskiej dżungli. Pierwsze poliziotteschi powstały pod koniec lat 60-tych, ale prawdziwy wysyp takich filmów miał miejsce dopiero po sukcesach Brudnego Harry'ego (1971) i Francuskiego łącznika (1971). Gdy zaś Sam Peckinpah realizował swoją Ucieczkę gangstera (1972) włoski scenarzysta i reżyser Fernando Di Leo pracował nad swoją ekscytującą trylogią gangsterską: Milano calibro 9 (1972), La mala ordina (1972), Il Boss (1973).

Filmy Di Leo oraz innych najważniejszych przedstawicieli gatunku cechują się utrzymaną w szybkim tempie akcją, większą niż w amerykańskich filmach dawką przemocy, a oprócz tego podszyte są szaleństwem, jakiego brakuje w amerykańskich produkcjach. Te opowieści o przestępczości zorganizowanej, pokazujące podstępne, zbrodnicze czyny gangsterów i policjantów odradzały obcokrajowcom podróż do Włoch, przedstawiając Rzym, Neapol, Mediolan jako gniazda korupcji, grzechu, przemocy i najgorszych ludzkich wad. Mieszkańców tych zdeprawowanych dzielnic grali m.in. Tomas Milian, Henry Silva, Maurizio Merli, Marc Porel, Ray Lovelock, Mario Adorf, Franco Nero, Fabio Testi, Richard Conte, Silvano Tranquilli.

Do bardziej znanych poliziotteschi należą: Bandyci w Mediolanie (1968) Carlo Lizzaniego, Miasto przemocy (1970) Sergio Sollimy z Charlesem Bronsonem i Telly'm Savalasem, Policja dziękuje (1972) Stefano Vanziny, Tony Arzenta (1973) Duccio Tessariego z Alainem Delonem, Revolver (1973) Sergio Sollimy z Oliverem Reedem, Brutalni zawodnicy (1973) Sergio Martino, Ludzki odruch (1974) Umberto Lenziego, Gwałtowny Rzym (1975) Marino Girolamiego, Gwałtowny Neapol (1976) Umberto Lenziego, Żyj jak glina, zgiń jak mężczyzna (1976) Ruggero Deodato. Apogeum ten gatunek osiągnął na koniec dekady, gdy spec od thrillerów i horrorów Lucio Fulci zrealizował Kontrabandę (1980). Film idealnie podsumował ten nurt, zawierał wszystko to, czego oczekują fani poliziotteschi, przede wszystkim dynamiczną akcję i nasiloną do granic wytrzymałości przemoc. Podobnie jak w przypadku spaghetti westernów powstawały też sensacje na wesoło (np. Crime Busters z 1977 w reżyserii Enzo Barboniego z duetem Hill-Spencer), jak i brutalne filmy akcji (np. High Crime z 1973 i Street Law z 1974, oba w reżyserii Enzo Castellariego z udziałem Franca Nero).

POSTSCRIPTUM

Wiele z tych filmów powstało szybko niewielkim nakładem kosztów i tylko reżyserzy cechujący się wyjątkową kreatywnością i warsztatową biegłością potrafili sprawić, by zupełnie niezauważalne stały się braki wynikające z minimalnego budżetu. W ciągu dekady powstało setki włoskich filmów gatunkowych i w tym natłoku tytułów i nazwisk można z łatwością wydobyć tych twórców, którzy wybijali się ponad przeciętność i z powodzeniem mogli konkurować z profesjonalistami, którzy pracowali w obrębie głównego nurtu. Włoskie kino gatunkowe to należące do kina klasy B gatunki, które niejednokrotnie inspirowały (i nadal inspirują) reżyserów tworzących zarówno niezbyt ambitne filmy splatter/gore/shocker, jak i reprezentantów kina postmodernistycznego czyli takich twórców, którzy preferują zabawę w kino i zgrywę z filmowych gatunków i konwencji.

13 komentarzy:

  1. Widzę, że zmiana w wizualnej stronie bloga. Całkiem przyjemny ten nowy image.

    Cóż, jeśli chodzi o kino włoskie, to nie jestem jego największym fanem. Chociaż pisanie takich słów z mojej strony jest lekkim nadużyciem, bo i niewiele włoskich filmów tak naprawdę widziałem. Szczególnie jeśli chodzi o wymieniane tu przez Ciebie gatunki. Oglądałem trochę spaghetti westernów i to chyba najbardziej znany mi rodzaj włoskiego kina. A poza tym jedynie bardziej z nazwy niż z oglądania znam Argento. No i Fulciego, o którym ostatnio dowiedziałem się właśnie dzięki Tobie.

    Ten post stanowi więc dla mnie naprawdę konkretną bazę nazwisk twórców i filmów, z którymi zdecydowanie powinienem się zapoznać. Właśnie wspominany Argento od dłuższego czasu chodzi mi po głowie, w ogóle uwielbiam muzykę do jego Suspirii i chyba niedługo wreszcie wezmę się za jego dzieła.

    OdpowiedzUsuń
  2. doskonale wprowadzenie w swiat wloskich filmow klasy B!

    OdpowiedzUsuń
  3. Włoskie kino gatunkowe jest git.

    Ciekawym łącznikiem spaghetti z peplum jest wspomniany przez Ciebie (znakomity!) "Powrót Ringa", będący przecież "Odyseją" przeniesioną na Dziki Zachód.

    Mam pytanie:
    "W latach 1939-64 western był domeną wyłącznie amerykańską"
    A wcześniej nie? Czemu dopiero od '39 tenże przedział czasowy? Miałeś na myśli lata świetności gatunku? :>

    OdpowiedzUsuń
  4. Przed "Dyliżansem" z 1939 roku western nie był zbyt cenionym gatunkiem i zaliczany był do kina klasy B. Lata 1939-64 to dla mnie klasyczny okres westernu, kiedy to ten gatunek był jednym z najważniejszych amerykańskich gatunków i najlepsi reżyserzy (poza Hitchcockiem) chcieli robić westerny :) Ramy klasycznego westernu tworzą według mnie wspomniany "Dyliżans" Johna Forda z 1939 i "Jesień Czejenów" tego samego reżysera z 1964, stąd właśnie taki przedział czasowy :)

    @ Simon:
    Dla mnie również ten artykuł jest taką bazą, z której mogę wybierać tytuły filmów do obejrzenia w najbliższym czasie, bo przyznaję, że nie widziałem wielu z tych filmów, o których napisałem w powyższym tekście :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cóż ze mnie za kinomanka, skoro na cztery obrazki w nagłówku rozpoznaję tylko dwa :( depresja.

    Dobra, do rzeczy. Lubię w Twoim blogu to, że piszesz teksty takie jak powyższy i dowiaduję się czegoś nowego - jak przeczytam trzy razy to nawet coś zapamiętuję na przyszłość ;)Czyli różnorodność cenię, ale nie tylko, chodzi o zupełnie inne rejony zainteresowań w obrębie filmowych tematów, dla mnie to jak drzwi do innego wymiaru :)

    OdpowiedzUsuń
  6. W nagłówku umieściłem obrazki z tych filmów, których recenzja jest na blogu :) Ciekaw jestem, które obrazki rozpoznałaś, domyślam się, że pierwszy i czwarty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zaskoczę Cię, bo pierwszy i trzeci :)
      Twoje recenzje czytam, ale żebym jeszcze obrazki ogarniała... No nie, teraz będę głupią ambicją kierowana szukać wstecz :)

      Usuń
  7. Solidne, bazowe kompendium informacji dla początkujących. Tekst o poliziotteschi uzupełniłbym o jeden ważny tytuł : ,, Almost Human'' aka ,, Milano Odia : La Polizia non Puo Sparare'' Umberto Lenziego z 1974 ( scenariusz Ernesto Gastaldiego ), z mocnymi rolami Tomasa Miliana ( chyba najgorsza kanalia w tym do cna zdeprawowanym gatunku ) i Henry'ego Silvy ( szlachetny i prostolinijny inspektor policji !!! ).

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki, uzupełniłem właśnie o ten tytuł. Wpisałem go po polsku - jako "Ludzki odruch" (pod takim tytułem jest na filmwebie).

    OdpowiedzUsuń
  9. Kolejna śmierc... Do Krainy Wiecznych Łowów odszedł Russell Means ( 73 lata, rak przełyku), świetny indiański aktor, rdzenny Sioux Oglala. Prywatnie - prawdziwy ,, Indian outlaw'' : za młodu często bywał na bakier z prawem i tęgo tripował, by potem skanalizowac swój gniew w walkę o prawa swojej nacji, jako prężny aktywista ruchu Red Power ( był współorganizatorem przeprowadzonego na wielką skalę protestacyjnego,zbrojnego oblężenia w Wounded Knee, gdzie doszło do wymiany ognia z wojskiem i Gwardią Narodową ).
    W pamięci kinomanów na zawsze pozostanie nieposkromione szaleństwo, z jakim jego Chingachgook roznosi na strzępy Maguę ( Wes Studi - rdzenny Cherokee ) , w finałowym pojedynku z ,, Ostatniego Mohikanina''. A także peyotlowo-grzybowa ,, podróż do kresu nocy'' w jaką grany przez Meansa indiański ,, medicine man'' wyprawił tytułową parę z ,, Urodzonych Morderców''.
    RIP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to przede wszystkim niezapomniany Chingachgook z "Ostatniego Mohikanina". Kiedyś widziałem film dokumentalny, w którym była mowa o tym, że Marlon Brando w proteście przeciwko dyskryminacji Indian odmówił przyjęcia Oscara i wypowiadał się na ten temat m.in. Russell Means. Wtedy właśnie się dowiedziałem o tym, że Means walczył o prawa Indian i współorganizował m.in. ten słynny protest w Wounded Knee.
      RIP

      Usuń
  10. BTW : obejrzałem ostatnio dwa nowe trailery do ,, Django Unchained'' , coraz lepiej się to prezentuje. Będą ukłony w stronę ,, Tempo di Massacro'' ,,, Se Sei Vivo - Spara ! '' ,, Mandingo'' i ,, Posse''. Ale przede wszystkim daje się odczuc, że będzie bogato, różnorodnie i z jajem. Muszę w końcu obadac blaxploiterskie westerny z Fredem ,, Hammerem'' Williamsonem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja oglądałem jakiś czas temu jeden z pierwszych trailerów jaki się ukazał i pamiętam, że była tam scena okładania faceta biczem, która od razu narzuciła mi skojarzenia z "Czasem masakry" Fulciego. Przed premierą "Django Unchained" postaram się obejrzeć więcej spaghetti westernów to może zauważę w filmie Tarantina więcej nawiązań.

      Usuń