Pages

Braveheart - Waleczne serce

Braveheart (1995 / 177 minut)
reżyseria: Mel Gibson
scenariusz: Randall Wallace

William Wallace (1270-1305) to szkocki bohater i przywódca rebelii przeciwko Anglikom. Stoczył krwawe bitwy z siłami Edwarda I oraz liczne walki partyzanckie, mające osłabić angielskie mocarstwo. W ten sposób, poprzez gnębienie przeciwnika, próbował wywalczyć wolność dla swojego narodu. Okrutne rządy angielskiego króla przyczyniły się do tego, że zapanował chaos, dochodziło do zabójstw i gwałtów, a naród szkocki musiał wiele wycierpieć. Szkoci potrzebowali więc zdolnego przywódcy, który swoimi działaniami uwolniłby ich spod jarzma terroru. Ceniony i charyzmatyczny aktor Mel Gibson widział w tej historii ciekawą rolę dla siebie, którą postanowił także sam poprowadzić jako reżyser. Powstało dzieło nakręcone z pasją, zaangażowaniem i inwencją.

Król angielski Edward I po podbiciu Walii zamierzał podporządkować sobie także i Szkocję. W brutalny sposób tłumił wszelki opór, przyzwalając swoim żołnierzom na zabójstwa, gwałty, grabieże. Do tej autentycznej historii pasował idealnie wątek zemsty i Gibson pokazał Wallace'a jako człowieka, który podejmuje walkę z powodów osobistych - jego żona została brutalnie zamordowana przez Anglików. Zrozpaczony mąż zapomina o tym, czym są pokój, litość, przebaczenie i wpada w furię. Pomszczenie śmierci ukochanej kobiety staje się początkiem jego wojny ze znienawidzonym narodem angielskim - wojny, której celem jest uzyskanie wolności dla obywateli Szkocji. Wyczyny Wallace'a odbijają się szerokim echem w całym kraju, w oczach przeciętnych ludzi staje się postacią niemal mityczną, nadczłowiekiem i jedyną nadzieją uciskanego narodu.

Mel Gibson wraz ze scenarzystą Randallem Wallace'em bardzo przekonująco przedstawili przemianę głównego bohatera z zakochanego, wpatrzonego w oczy swojej dziewczyny, młodzieńca w nie znającego litości mściciela i rebelianta, który nie ma wiele do stracenia prócz godności. Czasem na jego twarzy widać zwątpienie, lecz jego wiara, odwaga i pewność siebie porywają tłumy, a u wrogów budzą strach. William Wallace w interpretacji Mela Gibsona stał się jedną z najciekawszych męskich postaci w historii kina, dorównującym nawet słynnemu pogromcy pustyni, Lawrence'owi z Arabii, w którego wcielił się wiele lat temu Peter O'Toole.


Dobre kino historyczne nie może się obejść bez porządnych scen batalistycznych. A kiedy na wojnę zabierano miecze, topory, włócznie i łuki to pole bitwy musiało zostać zasiane krwią. W filmie Gibsona dwie większe bitwy (pod Stirling i Falkirk) oraz mniejsze starcia (o charakterze partyzanckim lub też egzekucje) zostały nakręcone z prawdziwą maestrią - aż wyczuwa się pot, krew i łzy. Doskonale pokazano tu średniowieczny dziki zachód, gdzie największą rozrywką dla ludu były publiczne egzekucje. Dopiero gdy powstało kino w XIX wieku okazało się, że śmierć na niby też może być atrakcją dla widzów (jednym z pierwszych amerykańskich filmów jest Egzekucja Marii, królowej Szkotów z 1895 roku).

W filmie Braveheart - Waleczne serce rewelacyjnie został przedstawiony klimat średniowiecznej Szkocji. Piękne plenery zalewane są stopniowo falą krwi i okrucieństwa, bo aby wywalczyć wolność i bezpieczeństwo należy z ogniem i mieczem w dłoniach, oczach i sercu ruszyć do ataku nie oglądając się za siebie. Gdy bezbronni ludzie zostali potraktowani przemocą i gwałtem odpowiedzieć należy krwią i żelazem. William Wallace ze zwykłego człowieka przeistacza się w rozjuszonego dzikiego zwierzęcia polującego bez ustanku na swoje ofiary. Życie w takim kraju i w takiej burzliwej epoce oraz polityka angielskiego monarchy zmieniły jego charakter i sposób postrzegania świata. Wpatrzony w ukochaną kobietę widział jedynie piękno świata, w którym żyje, lecz gwałtowny najazd Anglików odarł ten świat z romantyzmu i piękna. Z czasem okazuje się, że musi zmierzyć się nie tylko z wrogą armią, lecz także ze zdradą w swoich szeregach.


Aktorskie doświadczenie Mela Gibsona przydało mu się podczas realizacji tego filmu. Zarówno siebie jak i innych aktorów (w tym mających irlandzkie korzenie Patricka McGoohana i Catherine McCormack oraz Francuzkę Sophie Marceau) poprowadził w taki sposób, że zagrane przez nich postacie są wiarygodne - można uwierzyć, że tacy bohaterowie żyli naprawdę na przełomie XIII i XIV wieku. W scenach bitewnych reżyser i jego ekipa także nie odstawili fuszerki. Zrealizowane w plenerach Szkocji i Irlandii malarskie kadry Johna Tolla, podobnie jak reżyseria Gibsona, zasługiwały na Oscara. John Toll ujawnił swój kunszt już wcześniej, pracując przy kostiumowym melodramacie Wichry namiętności, za który też otrzymał Nagrodę Akademii. Scenografia nie robi dużego wrażenia, bo filmy historyczne przyzwyczaiły nas do monumentalnych budowli (takich jak w filmach o Cesarstwie Rzymskim), a u Gibsona obserwujemy przeważnie wioski, pola, lasy i góry, nie zaś imponujące zamki i fortyfikacje. Ale dzięki temu wyklucza się ingerencję komputerów, które współcześnie często są wykorzystywane do wykreowania monumentalnych dekoracji.

Będący producentem, reżyserem i gwiazdą filmu Mel Gibson nie pozwolił, aby któryś z aktorów ukradł mu show, jednak scenarzysta nie zapomniał o solidnym rozwinięciu wątków pobocznych. Król Edward I Długonogi to władca dumny i szalony, nazywany Młotem na Szkotów (Hammer of the Scots) zasługiwał na to miano - był bezwzględny, brutalny, oczekujący bezwarunkowego posłuszeństwa. Jego syn i następca tronu Anglii, Edward II, nie odziedziczył jednak cech, które uczyniłyby go budzącym strach władcą. Natomiast synowa króla, księżniczka Izabela, to kobieta, na której ogromne wrażenie robi postawa odważnego i charyzmatycznego buntownika Williama Wallace'a. Nazywana Wilczycą z Francji Izabela miała ponoć twardszy charakter niż to zostało pokazane w filmie (lepszym źródłem pod tym względem jest siedmiotomowa powieść Królowie przeklęci Maurice'a Druona). Z drugiej jednak strony Wilczycą została dopiero w latach późniejszych, a w czasach gdy rozgrywa się akcja filmu nie była jeszcze pełnoletnia (stąd obsadzenie w tej roli prawie 30-letniej Sophie Marceau wydaje się dziwnym pomysłem). 


Wśród bohaterów recenzowanego filmu są jeszcze lojalni żołnierze, gotowi przelać krew dla swojego przywódcy, będącego prawdziwym Strażnikiem Królestwa - człowiekiem o walecznym sercu, który marzy o wolności. Dla równowagi pojawiają się także nikczemni zdrajcy, którzy wycofują swoje wojska, by obniżyć w ten sposób szanse Wallace'a na zwycięstwo. Ważną postacią jest Robert I Bruce, którego podobnie jak głównego bohatera nazywano „Walecznym Sercem”. Ten przyszły król Szkocji pokazany jest w filmie jako człowiek ogarnięty wątpliwościami, rozważający dylematy, czy poprzeć Wallace'a w jego walce o słuszną sprawę czy posłuchać ojca, lorda Roberta de Bruce'a, który kusi go niczym diabeł do popełnienia niegodnych czynów.

Kiedyś krążyły pogłoski, że Mel Gibson miał kręcić film o odsieczy wiedeńskiej dowodzonej przez Jana III Sobieskiego. Można tylko żałować, że nie podjął się tego zadania, bo zamiast tego otrzymaliśmy film, który pod pięknie brzmiącym tytułem Bitwa pod Wiedniem ukrywa taką dawkę kiczu, jaką ciężko przetrawić współczesnym widzom. Chociaż Gibsonowi zdarza się stosować patos i niewyszukany humor to jego drobiazgowe podejście do tematyki historycznej, wnikliwe studiowanie odpowiednich książek i nieograniczona wyobraźnia pozwoliły mu nakręcić trzy znakomite filmy historyczne, z których Waleczne serce jest zdecydowanie najlepszy. Zrealizowany z dbałością o walory widowiskowe wysokiej jakości epicki spektakl o wojnie, zemście, utraconym szczęściu i o wolności jako najcenniejszej dla każdego człowieka wartości, dla której warto poświęcić życie.  

Braveheart przemawia nie tylko za pomocą dialogów i osadzonej w średniowieczu rycerskiej opowieści, ale także za pomocą barwnych, mrocznych obrazów i mocno oddziałujących na emocje kadrów. 10 nominacji do Oscara i 5 statuetek to bardzo dobry wynik - z pewnością film godny jest prestiżowych nagród pomimo tego, iż rok 1995 to był bardzo dobry rok dla amerykańskiego kina (wtedy powstało sporo świetnych filmów, np. Gorączka, Kasyno, Podejrzani, Psychopata, Siedem albo inny udany film o szkockim bohaterze pt. Rob Roy). Film Gibsona czasem odbiega od faktów i podąża w stronę legendy zamiast prawdziwej historii, lecz to wcale nie umniejsza tej produkcji, która wciąż pozostaje jednym z najlepszych filmów historycznych.

5 komentarzy:

  1. Cieszy mnie ta pozytywna opinia, ja "Bravehearta" bardzo lubię, mimo, że zdaję sobie sprawę, że niektóre fakty mogły być ubarwione. Wspaniała muzyka, krajobrazy aktorzy- mimo wszystko Sophie Marceau na trzydziechę nie wygląda (plus wiadomo jak w średniowieczu było z dojrzewaniem;))
    Co do "Wilczycy z Francji", to sama miałam okazję czytać "Królów przeklętych" i tam Izabela jest o wiele bardziej charakterna (aczkolwiek odziedziczyła to po swoim ojcu Filipie Pięknym, z którym też wiąże się pewna ciekawa historia).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie niestety nie udało się zdobyć dwóch ostatnich tomów, skończyłem czytać na tomie V opowiadającym właśnie o Izabeli Francuskiej.

      Usuń
    2. Akurat 6-ty jest prowadzony głównie z perspektywy Roberta d'Artois, a o Izabeli już za dużo nie ma;). Siódemka to już zupełnie inna beczka nawet w stylu pisania.

      Usuń
  2. Uwielbiam ten film - widziałam go wiele razy, moja wiedza z historii z wiekiem się pogłebiała jednak ubarwienia historii Willa wcale mi nie przeszkadzają. Przepiękna muzyka, wzruszająca historia urzekające krajobrazy - czego chcieć więcej :) Rewelacja.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie licząc epickich widowisk z lat 50 i 60 to właśnie "Bravehearta" oraz "Gladiator" są obecnie wyznacznikiem dobrego kina osadzonego w odległych czasach. Ja muszę sie przyznać, że dopiero w tym roku po raz pierwszy miałem przyjemność obejrzeć ten film i jak najbardziej nie żałuję, a pozytywne opinię dla tego filmu to oczywiście normalna kolei rzeczy. Świetne kino :)

    OdpowiedzUsuń