Pages

Ray Harryhausen (1920-2013)

7 maja 2013 roku zmarł w Londynie człowiek, który wywarł ogromny wpływ na współczesne pokolenie filmowców specjalizujących się w fantastyce. Steven Spielberg, George Lucas, James Cameron, Paul Verhoeven, Tim Burton i Peter Jackson realizowali filmy fantastyczne, bo twórczość Harryhausena przekonała ich jak wielka magia powstaje na ekranie, gdy połączy się inwencję twórczą i miniaturowe modele z odpowiednią techniką. Technika Raya Harryhausena nosi nazwę Dynamation i jest odmianą używanej od początków kina metody stop motion (po polsku animacja poklatkowa). Za twórcę metody zatrzymywania ruchu można uznać Thomasa Edisona, który zastosował ją w krótkim filmie Egzekucja Marii, królowej Szkotów z 1895 roku. Próbował tę technikę udoskonalić Georges Méliès, ale najsłynniejsze eksperymenty z animacją poklatkową to dzieła Willisa O'Briena i Marcela Delgado, którzy ożywili dinozaury na potrzeby filmu Zaginiony świat (1925), potem zaś doprowadzili do przełomu w dziedzinie efektów filmem King Kong (1933). Delgado tworzył miniaturowe modele, zaś celem O'Briena było oszukanie widzów iż te miniatury są sto razy większe niż w rzeczywistości. Największym problemem było jednak stworzenie interakcji między sztucznym tworem a żywymi aktorami.

Ray Harryhausen po odbyciu służby wojskowej kręcił krótkie animacje, ale jego przyszłość została przesądzona na planie filmu Poznajcie Joe Younga (1949), który realizowali twórcy King Konga: Ernest B. Schoedsack, Merian C. Cooper i Willis H. O'Brien. Pomysły Harryhausena trafiły do filmu i przyczyniły się do przyznania Oscara za efekty specjalne. Niestety cały splendor spadł na Schoedsacka i Coopera. Dopiero w 1953 Ray stał się prawdziwą gwiazdą, gdy ożywił na ekranie tytułową Bestię z głębokości 20 000 sążni. Ten film okazał się źródłem inspiracji m.in. dla serii o Godzilli, zainicjowanej w 1954. Przełomem w karierze Harryhausena było spotkanie z początkującym producentem Charlesem H. Schneerem, który zaufał młodemu wizjonerowi, inwestując w jego pomysły. Ich pierwszy wspólny film nosi tytuł To przyszło z głębin morza (1955), a jego największą atrakcją jest gigantyczna ośmiornica, która ożyła dzięki czasochłonnemu filmowaniu klatka po klatce miniaturowych modeli i połączeniu ich z żywą akcją za pomocą drukarki optycznej. Następnie Harryhausen wraz z Willisem O'Brienem wykreował postacie dinozaurów do filmu dokumentalnego Irwina Allena pt. Świat zwierząt (1956).

Bestia z głębokości 20 000 sążni

Nagrodzona Oscarem za efekty specjalne Wojna światów (1953) wyprodukowana przez George'a Pala zainspirowała duet Schneer/Harryhausen do zrealizowania filmu o inwazji z kosmosu. Ich film Latające talerze (1956) nie zachwyca pod względem fabularnym, ale zdjęcia trikowe przedstawiające ataki kosmitów to znakomicie wykonana robota techników. Kolejne projekty Raya to istota z Wenus, słoń i statek kosmiczny do filmu 20 milionów mil od Ziemi (1957), po którym mistrz stop motion zanurzył się w świat kolorowych baśni: o Sindbadzie, Guliwerze, kapitanie Nemo i Jazonie. Przygody tych mitycznych bohaterów nie były ograniczane przez żadne reguły, więc Harryhausen mógł popisać się swoją niesamowitą wyobraźnią i techniczną perfekcją. Doskonale przedstawił na ekranie interakcję prawdziwych ludzi ze sztucznymi stworami. I nie potrzebował do tego wielkich nakładów finansowych. Animacja poklatkowa stała się jego pasją, a praca przy filmach klasy B dawała mu pełną swobodę twórczą, a co za tym idzie satysfakcję z wykonywanej pracy.

To przyszło z głębin morza

Źródeł inspiracji dostarczyły Rayowi nie tylko prace Willisa O'Briena, ale i filmy George'a Pala, który również był propagatorem animacji poklatkowej - za pomocą stop motion zrealizował Tomcio Palucha (1958) i Wehikuł czasu (1960), wyróżnione Oscarami za efekty specjalne. Tymczasem Harryhausen pracując przy filmach niskobudżetowych pozbawiony był możliwości otrzymania jakiejkolwiek prestiżowej nagrody. Dopiero upływ czasu pokazał jak wielki wpływ wywarł na kolejne pokolenia reżyserów i w roku 1992 wyróżniono go Oscarem specjalnym (im. Gordona E. Sawyera) za osiągnięcia techniczne. Chociaż w latach 70. i 80. animacja poklatkowa uważana była za technikę przestarzałą i tandetną Phil Tippett przekonał George'a Lucasa, by użył jej w Gwiezdnych wojnach (1977), a 10 lat później, również za sprawą Tippetta, Paul Verhoeven wykorzystał tę metodę w RoboCopie (1987) w scenach z udziałem robota ED-209. Mniej zaufania do tej techniki miał Steven Spielberg, który realizując Park Jurajski (1993) zrezygnował z modeli Phila Tippetta na rzecz komputerowych trików.

Siedmiogłowa hydra w Jazonie i Argonautach

W latach 1958-63 znany kompozytor i współpracownik Hitchcocka, Bernard Herrmann, podjął się niełatwego zadania, by wizje Harryhausena zilustrować egzotyczną, baśniową muzyką, która wraz z efektownymi zdjęciami okaże się prawdziwą ucztą dla widzów spragnionych magicznych przygód. I jak łatwo się domyśleć - Herrmann podołał wyzwaniu. Idealnie w tych produkcjach sprawdziły się również plenery w Hiszpanii, filmowane przez Wilkie'go Coopera. Siódma podróż Sindbada (1958) to dzieło niezwykłe, wizjonerskie, urzekające warstwą wizualną, bogactwem kolorów i niepospolitą wyobraźnią. Trzy światy Guliwera (1960) to przyjemna przygodowa baśń, pełna elegancji i uroku. Tajemnicza wyspa (1961) to inspirowana książką Juliusza Verne'a ramotka oraz pierwszy brytyjski film Schneera i Harryhausena - film tak dziwaczny, że aż brak słów by go opisać. Za najlepszy film mistrza animacji poklatkowej uważa się adaptację greckiego mitu Jazon i Argonauci (1963). W tym nakręconym we Włoszech filmie znalazła się słynna scena walki Argonautów z armią szkieletów - w tym kilkuminutowym fragmencie kryje się perfekcja i fenomen tego amerykańskiego creatora. Jeśli więc ktoś wątpi, że Harryhausen był mistrzem należy mu koniecznie odtworzyć ten fragment. Ale oprócz szkieletów mamy tu też hydrę lernejską, harpie i olbrzyma Talosa. Po takim efekciarskim i pomysłowym filmie jego kolejny projekt, Pierwsi ludzie na Księżycu (1964), mógł się spotkać jedynie z umiarkowanym powodzeniem.

Jazon i Argonauci - szczytowe osiągnięcie w technice Dynamation

W 1966 roku pracował z Michaelem Carrerasem z wytwórni Hammer - z tej współpracy powstał średnio udany film o jaskiniowcach i dinozaurach Milion lat przed naszą erą, w którym największą atrakcją była ubrana w futrzane bikini Raquel Welch. Następnie Ray postanowił zrealizować projekt swojego mentora, zmarłego w 1962 roku Willisa O'Briena i tak powstał film Dolina Gwangi (1969), w którym ożywają prehistoryczne stworzenia. W latach 70. Harryhausen odcinał kupony dwoma kolejnymi częściami przygód Sindbada, zaś w 1981 przygotował swój ostatni, pożegnalny film - adaptację mitu o Perseuszu, Zmierzch Tytanów (1981), która niedawno doczekała się remake'u. Ostatni film Raya to znakomite kino fantasy, pełne brawurowych sekwencji, wspaniałych efektów, inspirujących pomysłów. Dwugłowy wilk Dioskilos, Meduza o zabójczym spojrzeniu, skrzydlaty koń Pegaz, morski potwór Kraken - to tylko niektóre atrakcje tego widowiska.

Dioskilos w Zmierzchu Tytanów

Ray Harryhausen był nie tylko solidnym fachowcem, ale i wybitnym artystą, a jak to z artystami bywa dopiero po latach dostrzeżono jego wyjątkowy talent i wpływ jaki wywarł na młodszych filmowców. Technika stop motion wymaga gigantycznej cierpliwości i skrupulatności - wspomniana sekwencja walki ze szkieletami była realizowana przez 4 miesiące, choć na ekranie trwa zaledwie kilka minut. O filmach klasy B mówi się, że powstają tanio i szybko - filmy Harryhausena być może powstawały za małe pieniądze, ale na pewno nie kręcono ich szybko. Aby stworzyć takie efekty potrzeba było sporo czasu i żmudnej pracy. Przy filmach pełnometrażowych Harryhausen nie był wpisany w czołówce jako reżyser, lecz to on realizował wszystkie sceny z efektami specjalnymi, gdyż był na planie jedyną kompetentną osobą zdolną połączyć plan realny ze sztucznymi tworami własnej wyobraźni. Współcześni widzowie przyzwyczajeni są już do CGI, nie odczuwają braku animacji poklatkowej w filmach fabularnych. Warto jednak dodać, że stop motion stosowane jest nadal, lecz tylko w filmach animowanych, czego przykładem są Fantastyczny Pan Lis (2009) Wesa Andersona i Frankenweenie (2012) Tima Burtona. O Harryhausenie z pewnością warto pamiętać - niekoniecznie warto oglądać w całości filmy, przy których pracował, ale niektóre efektowne sceny jakie stworzył to prawdziwe dzieła sztuki.

1 komentarz:

  1. eh... toż to historia kinematografii jest! Ujęcia trikowe... za parę lat nikt już nie będzie kojarzył tego pojęcia...

    OdpowiedzUsuń