Pages

Aktorzy jednej roli

Sukces kasowy filmu i mistrzowsko zagrane role mogą przynieść twórcom filmu i aktorom wiele laurów oraz zapewnić im szczególne miejsce w historii kina. Zdarza się jednak, że role aktorskie są tak sugestywnie zagrane, że choćby aktor starał się grać wiele zróżnicowanych postaci na zawsze będzie już kojarzony z jedną wielką rolą filmową w wielkim hicie kasowym. Co z tego że Anthony Perkins zagrał w Gwieździe szeryfa Anthony'ego Manna, skoro film ten pamiętają tylko zagorzali miłośnicy westernów. Co z tego że zagrał w wielu innych filmach, skoro w świadomości widzów pozostał wyłącznie jako odtwórca roli psychopaty, Normana Batesa z Psychozy Alfreda Hitchcocka. Najbardziej zniewoleni są z pewnością aktorzy seriali, gdyż grając regularnie przez kilka lat jedną postać aktor bardzo łatwo i szybko wpada w szufladę, z której niełatwo się wydostać. Peter Falk, Richard Dean Anderson, Rowan Atkinson i wielu innych aktorów kojarzonych jest z jedną postacią zagraną w serialu. W dzisiejszym zestawieniu pominę jednak aktorów serialowych - wyróżnię dziesięciu wykonawców (pięć kobiet i pięciu mężczyzn), którym talentu i charyzmy wystarczyło tylko na jeden film lub jedną rolę zagraną w kilku filmach. Kolejność alfabetyczna.

Bruce Campbell jako Ash Williams (Martwe zło, 1981)

Rola w horrorach z serii Evil Dead przyniosła mu popularność i sympatię widzów, ale nie uczyniła z niego pierwszoplanowego aktora w Hollywood. Bruce Campbell grał w wielu filmach, ale najczęściej były to role epizodyczne. Gdy miał zagrać główną rolę w Crimewave (1985) producenci woleli kogoś bardziej znanego i zaangażowali .... Reeda Birneya (kto to w ogóle jest?). Bruce miał swoje pięć minut w telewizji (rola Autolikusa w Herkulesie i Xenie), ale w kinematografii zapisał się wyłącznie karykaturalną postacią Asha Williamsa, którego życie to ciągła walka z demonami.

Robert Englund jako Freddy Krueger (Koszmar z ulicy Wiązów, 1984)

Postać oszpeconego mordercy Englund zagrał ośmiokrotnie, więc nie mogło być inaczej - musiał zostać zaszufladkowany. Sam się o to prosił i nie robił nic by uwolnić się od tego wizerunku. Nawet pod sporą warstwą charakteryzacji nie udało mu się ukryć swojej osobowości, bo Freddy Krueger to nie tylko oszpecona twarz i noże zamiast palców. To także odpowiednie ruchy, gesty i głos - w wykonaniu innego aktora z pewnością wyglądałoby to inaczej. Englund stał się więc Kruegerem i żaden reżyser nie był w stanie go wyciągnąć z tego koszmaru.

Louise Fletcher jako siostra Ratched (Lot nad kukułczym gniazdem, 1975)

Rolę siostry Ratched mogły zagrać m.in. Jane Fonda i Faye Dunaway, ale odmówiły. Dzięki temu nieznana dotąd szerszej publiczności Louise Fletcher dostała szansę sprawdzenia swoich umiejętności w prestiżowej produkcji. I to u boku Jacka Nicholsona, który był już wówczas bardzo popularnym i cenionym aktorem. Nicholsonowi ta rola nie zaszkodziła, jedynie potwierdziła jego talent, ale Louise Fletcher nie miała szczęścia - postać władczej i upartej pielęgniarki okazała się jej jedyną godną uwagi kreacją.

Michael V. Gazzo jako Frankie Pentangeli (Ojciec chrzestny II, 1974)

Nie mam pojęcia skąd Francis Ford Coppola wytrzasnął tego aktora, ale doskonale wyczuł, że w roli Frankiego spisze się rewelacyjnie. Jego gestykulacja, sposób mówienia i chropawy głos sprawiły, że długo pamięta się tę postać mimo tego iż w obsadzie filmu Coppoli roi się od ciekawych, świetnie zagranych ról. Frank 'Pięć Aniołków' to gangster, którego interesy z rodziną Corleone prowadzą prosto na szafot - próbuje jednak zachować resztki godności i honoru, co w mafijnym świecie zawsze jest mile widziane.

Geneviève Grad jako Nicole Cruchot (Żandarm z Saint Tropez, 1964)

Zdarzyło się jej grać w kiczowatych włoskich przygodówkach i filmach peplum (takich jak Zdobywca Koryntu, Sandokan i Herosi Babilonu), ale kto dziś o nich pamięta. Z pewnością każdy jednak pamięta serię przygód znerwicowanego żandarma Cruchota (w tej roli szarżujący jak zwykle Louis de Funès), która dość często przypominana jest przez polską telewizję. Geneviève w trzech pierwszych filmach cyklu zagrała córkę tytułowego bohatera, która próbuje wyrwać się spod władzy nadpobudliwego i nadopiekuńczego ojca.

Haya Harareet jako Estera (Ben-Hur, 1959)

Żydowska aktorka Haya Harareet ma na swoim koncie role w filmie izraelskim, brytyjskim i kilku włoskich, ale najbardziej kojarzona jest z postacią eterycznej niewolnicy w hollywoodzkim dramacie historycznym Ben Hur. Ten monumentalny film zachwycił publiczność i został obsypany nagrodami. Aktorkę wprawdzie ominęły nagrody, lecz postać dobrodusznej, obdarzonej wolnością Estery to jedna z najlepszych ról w tym filmie, dzięki której aktorka zyskała nieśmiertelność. 

Barry Newman jako Kowalski (Znikający punkt, 1971)

Główna rola w Znikającym punkcie nie wymagała aktorskiego talentu, raczej tylko umiejętności prowadzenia auta, ale nawet i na tym polu aktor miał dublera (był nim prawdopodobnie stunt driver Carey Loftin). Film jednak stał się kultowy, a odtwórca roli Kowalskiego, Barry Newman, szybko trafił do grona „szczęściarzy”, którzy zawdzięczają sukces zagraniu tylko jednej postaci w popularnym hicie.

Haing S. Ngor jako Dith Pran (Pola śmierci, 1984)

Kambodżański lekarz Haing S. Ngor doświadczył wielu tragedii w swoim życiu, ale zaznaczył też swoją obecność na dużym ekranie. Wykreowana przez niego kreacja fotografa przedzierającego się przez „pola śmierci” jest bardzo przekonująca. Aktor nie miał doświadczenia przed kamerą, a jednak potrafił ukazać skumulowane wewnątrz emocje jakie targają jego bohaterem. Oscar za tę rolę był w pełni zasłużony, ale choć aktor zagrał jeszcze w paru cenionych filmach (Kondory Wschodu, Pomiędzy niebem a ziemią) to przed swoją tragiczną śmiercią w 1996 nie udało mu się już zabłysnąć swoim talentem.

Anne Parillaud jako Nikita (Nikita, 1990)

Za tę rolę Anne Parillaud otrzymała Cezara i stała się nadzieją francuskiego kina. Chociaż bardzo często występowała w filmach (np. jako wampirzyca w Krwawej Marii Johna Landisa) to nie udało jej się pod żadnym względem przebić zawodowej zabójczyni z filmu Luca Bessona. Nikita to kilka postaci w jednym ciele - agresywna narkomanka i buntowniczka, precyzyjna zabójczyni i pełna nadziei idealistka. Kreacja zbyt dobra, dlatego przylgnęła do niej już na stałe.

Fay Wray jako Ann Darrow (King Kong, 1933)

W latach 30-tych była gwiazdą znaną jako „królowa krzyku”, co zawdzięczała głównie rolom w horrorach, takich jak Gabinet figur woskowych (1933). Co z tego jednak, skoro dziś już nikt nie pamięta tamtych przedwojennych filmów grozy. Tylko jeden film z jej udziałem przetrwał próbę czasu - napakowany efektami King Kong, opowieść o pięknej i bestii rozgrywająca się w egzotycznej scenerii. Film doczekał się kilku remake'ów, a postać lodowatej, rozwrzeszczanej jasnowłosej aktorki Ann Darrow kojarzona jest nawet przez tych, którzy z reguły nie oglądają starych filmów.

22 komentarze:

  1. z naszego podwórka możnaby dodać Stanisława Mikulskiego, Andrzej Kopiczyńskiego, a w ogóle jednym z najjaskrawszych przypadków jest Luke Skywalker, znaczy Mark Hamill

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo Carie Fischer.
      Ta lista mogłaby być bardzo długa, ale ci wyżej mają o tyle "szczęście", że zostali zapamiętani za swój najwyższy aktorski kunszt. Co mieli/mają powiedzieć aktorzy odgrywający wciąż tę samą postać w każdym kolejnym filmie? To dużo gorsze, choć bardziej rentowne, zaszufladkowanie.
      A z ostatnich aktorów jednej roli bardzo rzuciła mi się w oczy Susan Harrison ze Sweet smell of succes, co prawda zagrała w raptem w 3 filmach, ale ta rola zastraszonej, filigranowej dziewiętnastolatki rozłożyła mnie na łopatki. Szkoda, że nie dostaliśmy więcej...

      Usuń
    2. Kopiczyński i Mikulski trochę grywali, ale głównie epizody i tak naprawdę tylko za jedna rolę są pamiętani, tak jak pisze vindom.

      Można by jeszcze Roślińską dodać, bo niby ma na koncie aż 10 filmów, ale ktoś pamięta ją z czegoś poza "Uprowadzenia Agaty" i później z "poranka kojota"?

      Usuń
    3. @Ania: "Albo Carie Fischer"

      Carie Fischer zaliczyła bardzo fajną role w The Blues Brothers Landisa, a Mark Hamill był Jokerem w Batman: The Animated Series. Ale to fakt, że Star Warsy to był aktorski pocałunek śmierci dla każdego poza Harisonem Fordem.

      Szkoda trochę, że Campbell jest na tej liście, bo z jednej strony to fajny, zabawny, charyzmatyczny aktor, który prawie we wszystkich swoich występach daje rade (chociażby Elvis Presley w Bubba Ho-Tep, czy serial Burn Notice), ale fakt, że nie da się go oddzielić od Ash'a z Evil Dead.

      Obok Roberta Englunda można by jeszcze postawić Douga Bradley'a / Pinheada z Hellraiserów.

      Dobrze też wspomnieć o Jimie Kelly'im (Enter the Dragon, Black Belt Jones), zwłaszcza w kontekście jego niedawnej śmierci.

      Usuń
    4. Fakt faktem, że i Mikulski i Kopiczyński, ale i Roman Kłosowski, nieśmiertelny technik Maliniak. W jednej z książek Jerzy Gruza, swoją drogą ciekawie pisze, podaje, że gra ten Kłosowski w teatrze rolę szekspirowską, a z widowni słychać "Maliniak, Maliniak"

      Usuń
    5. Tak BTW, bywa, że mimo talentu i potencjału, mozna, wylądowac o wiele gorzej, niż na pozycji ,, aktora jednej roli''. Jak chodzi o polskich aktorów, to chyba najfatalniej potoczyła się kariera Leszka Teleszyńskiego : świetny start w dwóch filmach Żuławskiego, tyle że kompletnie ujebany w zarodku - jeden rozpowszechniany w szczątkowej ilości kopii i bardzo krótko, drugi z mety na półce, na kilkanaście lat, a o jego istnieniu nie wiedział praktycznie nikt. Potem rewelacyjny książę Bogusław w ,,Potopie''.. i dalej flauta, jakieś mydlane amanty, ,,Trędowate'... i gwóżdż do trumny w serialu ,, Życie na Gorąco'', który miał byc mega hitem i uczynic go gwiazdą, a stał się w swoim czasie pośmiewiskiem, gdzie swoją drogą Teleszyński zagrał takie drewno, że masakra .
      A dalej, to już wyłącznie tzw. ogony, czy w kinie, czy w telewizji.

      Usuń
  2. Steven Seagal - filmy może i różne, ale rola zawsze ta sama. ;) A tak serio to bardzo fajny post.

    OdpowiedzUsuń
  3. ... Max Shreck, Jason Miller,Edward Fox, Stephen Boyd, Carl Weathers, George Lazenby, Joe Spinell... W pewnym sensie też Liza Minelli, i Murray F. Abrahams.
    A Barry Newman zaraz po ,, Znikającym..'' zagrał główną rolę w ,,Fear is the Key'' 72 wg Alistaira Macleana ; bardzo dobra adaptacja, rozbudowany pościg samochodowy i dobra rola - co z tego, film przepadł z kretesem, kto go w ogóle kojarzy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edwarda Foxa kojarzę z dwóch świetnych ról, obok Szakala pamiętam go także z "O jeden most za daleko" - zdobył za ten film Nagrodę BAFTA, bo udało mu się wyróżnić, mimo udziału w filmie wielu znakomitych aktorów. Miał też ważną rolę w "Gandhim", ale choć widziałem ten film to nie pamiętam jego roli zupełnie.
      A Stephen Boyd to nie tylko Messala z "Ben-Hura", ale i Liwiusz z "Upadku Cesarstwa Rzymskiego" oraz Dżamuga z "Dżyngis Chana" - te filmy nadal są czasem przypominane przez telewizję, więc nie zostały całkiem zapomniane. Grał też główną rolę w uznawanym za wybitny filmie science fiction "Fantastyczna podróż".
      A F. Murray Abraham zagrał według mnie dwie świetne role: Salieri i Bernardo Gui.

      Usuń
    2. W ,, Ghamndim'' Fox grał angielskiego oficera, który wydaje rozkaz ostrzelania protestujących Hindusów. Mocny drugi plan, jak zwykle. W ,, Moście...'' był OK, ale nie jakoś bardziej, niż Dirk Bogarde, Hopkins, czy Caan. Był mocnym elementem zespołu w spektaklu którego przecież nie ukradł. Dużą rolę zagrał w serialu ,, Zulus Czaka'', ale mało kto już to teraz pamięta. Takiej głównej, hitowej i ponadczasowej roli , jak w ,,Szakalu'' już nigdy nie miał i z nią jest powszechnie kojarzony ( jeśli oczywiście się komuś nie popierdoli z bratem )
      To samo z Abrahamsem ; dobre role w ,, Imieniu Róży'' i w ,, Scarface'' potwierdzają jego klasę, ale to nie ma żadnego porównania do oddżwięku i masowej rozpoznawalności , jakie mu przypadły w udziale po ,, Amadeuszu''.
      Boyd, to jest aktor całkiem zapomniany, tym bardziej, że nie wykorzystany. ,Upadek Cesarstwa...'' a zwłaszcza ,,Czyngiz Chan'' w skali popularności pozostają daleko w tyle za ,, Ben Hurem''. Dzięki roli w ,, Fantastycznej Podróży'' , Boyd unieśmiertelnił się mniej więcej w takim stopniu, jak Keir Dullea po ,, Odysei 2001''.
      Jego genialnej, głównej roli w filmie ,, Oscar''Russella Rouse'a z 66 nawet najstarsi górale nie pamiętają, podobnie, jak solidnej, drugoplanowej w zakapiorskim ,,Squeeze''Michaela Apteda z 77.

      Usuń
    3. Przyznaję rację - zdarza się że aktor wielokrotnie potwierdzał swój talent, a dla wielu ludzi i tak został zapamiętany z jednej roli.
      Jamesa Foxa nie kojarzę z żadnej konkretnej roli, więc mi się nie myli z Edwardem ;) Oczywiście w jakichś filmach go widziałem (np. w "Podróży do Indii"), ale nie były to aż tak wyraziste kreacje, by zapadły w pamięć.
      Natomiast Abrahams nawet w komedii sensacyjnej "Bohater ostatniej akcji" zagrał "faceta, który zabił Mozarta" :D
      Poza tym Tom Hulce grał ponoć często w jakichś ambitnych produkcjach, ale pewnie znaczna większość kojarzy go tylko i wyłącznie z rolą Mozarta.

      Usuń
    4. James Fox to jest idealny przykład ,,aktora dwóch ról'' :
      w ,, Służącym' Josepha Loseya i ,, Performance'' Nicholasa Roega - dwie wielkie, pierwszoplanowe kreacje w wybitnych i okrzyczanych w swoim czasie filmach. Dobry był też w ,Królu Szczurów'' wg Clavella ( duża rola ), ale to pozycja raczej z tych zapomnianych.Jego dobrze rozwijająca się kariera załamała się na długie lata z przyczyn pozafilmowych, lecz to już osobna historia. Póżniejszy comeback, to już był wyłącznie drugi plan, co trwa do dziś.

      Usuń
  4. Jeszcze kilka komentarzy i może się uda stworzyć parytetowe Top 50. Przypomniał mi się jeszcze Philip Michael Thomas, który co prawda występował w jakichś tam komedyjkach z Budem Spencerem, ale i tak pamiętany jest głównie jako Tubbs z "Miami Vice"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Philip Michael Thomas był świetny w pilocie Miami Vice. Właściwe wyglądało to trochę tak, że to on będzie main hero, a nie Sonny Crockett :)

      Usuń
  5. Można by jeszcze dorzucić:

    Williama Shatnera za kapitana James T. Kirka i Leonarda Nimoy'a za Spocka;

    wydaje mi się, że sir Patrick Stewart jako Jean-Luc Picard też by się nadawał, chociaż zaliczył parę innych rzeczy;

    a jakby tak pójść w seriale to jest Hugh Laurie, James Gandolfini i Diana Rigg;

    Christopher Reeve i Margot Kidder za role w Supermanie (też ich trochę szkoda, bo Kidder grała w Sisters, Black Christmas i The Amityville Horror, a Reeve w Street Smart - hej Mariusz, jak robiłeś nietypowe kreacje znanych aktorów, to powinieneś zamieścić Freemana za ten film - i Deathtrap);

    no i jeszcze Macaulay Culkin za wiadomo co;

    i Sharon Stone za Basic Instinct... chociaż ona w sumie ma jeszcze Casino i Total Recall;

    może jeszcze Bela Lugosi, Boris Karloff, Lon Chaney Jr. i Haruo Nakajima :D

    Wracając do tekstu posta, to Rowan Atkinson, poza Jasiem Fasolą, ma chyba spory elektorat za Blackadder. A Richard Dean Anderson zwalczył co nieco MacGyvera występami w Stargate'ach. Poza tym zawsze myślałem, że Anderson gra główna rolę w Gymkata (mój prywatny VHS-owy klasyk), ale sprawdziłem na IMDb i okazuje się że to nie on tylko jakiś koleś podobny do niego :/

    OdpowiedzUsuń
  6. stuprocentowym aktorem jednej roli to dla mnie jest Pierre Brice, dzięki któremu wiem, jak wyglądał Winnetou:))))
    pozdrawiam
    scoutek

    OdpowiedzUsuń
  7. Z pewnością mnóstwo jest takich aktorów, których kojarzymy z jednej roli. Ja jeszcze mogę dodać Danny'ego Glovera, bo chociaż świetnie wypadł jako czarny charakter w "Śledztwie nad przepaścią" to na zawsze pozostanie dla mnie Rogerem Murtaugh z "Zabójczej broni". Z przedwojennego kina to z pewnością Johnnny Weissmuller, z powojennego to m.in. Ricky Nelson. W jednej roli podobała mi się Marisa Tomei (oscarowa rola w "Moim kuzynie Vinnym") i choć widziałem ją także w innych filmach to już nie zrobiła na mnie wrażenia (nie oglądałem jednak "Zapaśnika", gdzie ponoć stworzyła świetną kreację). Peter Weller też raczej wielkiej kariery po "RoboCopie" nie zrobił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Danny Glover był znakomity, jako bad guy w ,,Świadku'' Weira - co jest tym cenniejsze, że na tamten moment (85)
      czarnych raczej nie obsadzano w rolach skurwysynów w mainstreamie. Poza tym, przed ,, Zabójczą Bronią'' miał już na koncie bardzo dobrą i docenioną , dużą rolę w głośnym w swoim czasie ,, Kolorze Purpury'' Spielberga .
      A jak już o bad guyach mowa, to takim potwornie nie wykorzystanym aktorem jednej roli, jest William Smith ; wszechstronnie wysportowany mistrz kilku stylów walki, kulturysta, do tego wykształcony poliglota i bardzo płodny (273 role )wykonawca, znany głównie z seriali i B klasowych akcjonerów. Ale w pamięci na zawsze pozostanie dzięki genialnej kreacji z ,, Pogody dla Bogaczy'' . Jego Antonio Falconetti to jest wcielony koszmar,który może się śnic po nocach .Powiem więcej, to jest klasa Henry'ego Silvy.
      Ostatnio widziałem ,, Red Dawn'' Johna Miliusa, gdzie zagrał oficera specnazu i był grożny i sugestywny, jak należy. Jeszcze Milius, jak przystało na największego militarystę wśród reżyserów, w bardzo ciekawą, nieseryjną giwerę go uzbroił.

      Usuń
    2. TAK TAK!!! Falconetti:)))
      Jednorazowy występ a postać do dzisiaj mi się śni;)
      scoutek

      Usuń
  8. Marisa Tomei bardzo dobrze wypadła w "In the Bedroom", za co dostała kolejną nominację do Oscara, "Before Devil Knows You're Dead" również dobra rola, ale rzeczywiście najbardziej daje się zapamiętać z "Kuzyna".

    OdpowiedzUsuń
  9. Campbell i Englund grywali jeszcze w kilku horrorach (najczęściej klasy B), ale jak tak teraz przeglądam je w pamięci to choć w tych innych dziełkach również mi się podobali, to obiektywnie rzecz ujmując nie wyróżniali się niczym szczególnym... Może to wina miałkich ról, a może rzeczywiście jest tak jak piszesz, że brakło im talentu (chociaż wątpię, szczególnie jeśli chodzi o Englunda). W każdym razie ciekawe zestawionko;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Może jeszcze Linda Blair i jej rola w "Egzorcyście"?

    OdpowiedzUsuń