Pages

24: Jeszcze jeden dzień

24: Live Another Day (2014 / 12 epizodów)
pomysł serii: Joel Surnow, Robert Cochran

Ostrzeżenie! Po pierwsze, mogą pojawić się delikatne spoilery, a po drugie - recenzja jest euforyczna, rozwlekła i całkowicie bezkrytyczna.

Gdy w 2001 roku (a w Polsce dwa lata później) pojawił się na małych ekranach nowy serial sensacyjny doszło do małej rewolucji. 24 godziny okazały się produkcją na miarę nowego milenium. Zachwyt wzbudziły: nowatorska formuła, zręczne prowadzenie akcji i perfekcyjnie sklecona intryga. Z każdym kolejnym odcinkiem napięcie osiągało wysoki pułap, a ilość zaskakujących zwrotów akcji była imponująca i powodowała nieoczekiwany zawrót głowy. W pierwszej dekadzie nowego stulecia powstało 8 serii po 24 odcinki, czyli w sumie 192 epizody. Powstał również bardzo udany film telewizyjny rozgrywający się w Afryce pt. 24: Redemption (2008). Zdarzały się przeszkody, takie jak strajk scenarzystów w latach 2007-08, który zahamował realizację wielu seriali. Przeciwnicy 24 zarzucali twórcom epatowanie przemocą i zbyt częste stosowanie tortur. Brutalność w serialu nie wykracza jednak poza normy. Jest jej tyle ile potrzeba do zbudowania dramaturgii i skonstruowania logicznej intrygi.

Od początku XXI wieku powstało mnóstwo świetnych seriali, które w niczym nie ustępowały produkcjom kinowym. Jak ktoś chciał obejrzeć solidny film o starożytnym Rzymie to mógł sięgnąć albo po Gladiatora albo po serial Rzym. Gdy komuś brakowało westernów to serial Deadwood wypełniał tę lukę. Lekarze, prawnicy czy detektywi, gladiatorzy, wikingowie lub piraci, więźniowie, handlarze narkotyków i seryjni mordercy - każdy miał swój własny serial i każdy widz mógł znaleźć coś dla siebie. A jeśli ktoś szukał dynamicznego filmu akcji to zamiast poprawnych i przewidywalnych sequeli Rambo i Szklanej pułapki mógł sięgnąć po serial 24 godziny, który oferował coś więcej niż mechaniczne mnożenie atrakcji. Pomysłodawcy znaleźli miejsce dla wielkiej polityki i zwykłych ludzkich dramatów, dla spektakularnych wojen z terroryzmem i pomniejszych konfliktów międzyludzkich.

Każdy kinowy czy telewizyjny idol powinien wiedzieć, kiedy zejść ze sceny, by odpocząć od uciążliwej sławy i pozwolić odpocząć widzom. Ale powroty po latach są zawsze mile widziane. Od zakończenia 24 minęły cztery lata. To niedużo, ale brak w ramówce tej pozycji dawał się we znaki, gdyż w ciągu tych kilku lat nie powstał równie emocjonujący i dramatyczny produkt telewizyjny. Nawet najlepsze seriale nie miały tej mocy jaka tkwiła choćby w najsłabszych odcinkach serialu Surnowa i Cochrana. Scenarzyści, którymi dowodził Howard Gordon i reżyserzy, na czele z Jonem Cassarem, uczynili ze sztampowej na pozór produkcji wielkie ponadczasowe widowisko. W dziedzinie sensacyjnego dramatu nie widzę dla tego serialu poważnej konkurencji.
 
Pomiędzy sezonami zdarzały się kilkumiesięczne lub kilkuletnie przerwy, więc z teraźniejszości wkroczyliśmy w przyszłość. Technologia stała się bardziej nowoczesna, komputery zaczęły pracować szybciej i efektywniej, a prezydentami USA zostali dwaj Afroamerykanie i jedna kobieta. Nie bez znaczenia jest fakt, że serial wystartował w listopadzie 2001 roku. Wtedy Ameryka żyła w strachu po terrorystycznych zamachach wymierzonych w nowojorskie wieże World Trade Center. Od tego czasu minęło już ponad 10 lat, ale terroryzm wciąż jest poważnym problemem i dotyczy nie tylko Ameryki - głośno jest teraz o zestrzeleniu malezyjskiego samolotu nad Ukrainą. Serial był i nadal jest odbiciem lęków i koszmarów, jakie nękają ludzi w każdym zakątku świata. Akcja 9. serii rozgrywa się w Londynie, brytyjskiej metropolii nad Tamizą. Nieszczęście sprowadził do tego miejsca amerykański prezydent James Heller. To jego nieprzemyślane decyzje wywołały lawinę, którą próbuje powstrzymać Jack Bauer, były agent CIA i dyrektor operacyjny CTU (jednostki do zwalczania terroryzmu).

Decyzja o tym, by nowa odsłona serialu była serią limitowaną okazała się trafna. 12 odcinków dostarcza równie wiele emocji co 24, nie ma zbędnych wątków i akcja gna do przodu w błyskawicznym tempie. Wątek polityczny, terrorystyczny i agenturalny zostały świetnie poprowadzone i fenomenalnie domknięte w formie 12-odcinkowego miniserialu. Nie brakuje kapitalnych wolt fabularnych, które wzmagają ciekawość i budują dramaturgię. Twórcy nie trzymają się sztywno reguł gatunku i głównym antagonistą Bauera czynią kobietę - nieugiętą fanatyczkę, mściwą wdowę i surową matkę. Po stronie przeciwnej stoi prezydent USA, który nie wydaje się osobą godną pełnionej funkcji. Lekarze zdiagnozowali u niego Alzheimera, a szef sztabu spiskuje za jego plecami, jakby nie uznawał autorytetu głowy państwa.

Znakomicie zostały ukazane relacje Jacka Bauera z kobietami: Kate Morgan, Audrey Boudreau i Chloe O'Brian. Pierwsza jest inteligentną i sprytną agentką CIA, która dopiero zaczyna poznawać słynnego Bauera, niegdyś bohatera a obecnie wroga numer 1. W ciągu kilku lub kilkunastu godzin nie ma szans, by coś między nimi zaiskrzyło. Ich znajomość przechodzi od wzajemnej niechęci do szacunku i zaufania, ale o przyjaźni ani miłości nie może być mowy. Tym bardziej, że na drodze Jacka pojawia się Audrey - dawna przyjaciółka, która przed laty wiele dla niego ryzykowała i wiele przez to wycierpiała. Ważną osobą w życiu Jacka, już od wielu lat, jest Chloe, irytująca i nieatrakcyjna analityczka komputerowa. Jej wiedza jest bardzo przydatna w tym skomputeryzowanym świecie. Bauer potrafi sobie radzić w terenie, ale bez pomocy komputerowców jego działania byłyby wolniejsze i mniej skuteczne.

Kiefer Sutherland nie gra postaci Jacka Bauera, on stał się tą postacią i już się od niej nie uwolni. Ten przeciętny aktor kinowy dzięki telewizyjnemu show rozwinął skrzydła i pokazał na co go naprawdę stać. Jego ojciec, świetny aktor Donald Sutherland, mógł wreszcie być z niego dumny. Bauer to nieprzewidywalna, złożona, niestabilna emocjonalnie indywidualność. Wystarczy iskra, by ze spokojnego człowieka zmienił się w agresywnego, niemalże fanatycznego bojownika. Aktor wie, że ta rola to najlepsze co mu się w życiu przytrafiło, dlatego daje z siebie wszystko, wyciskając ostatnie poty ze swojego bohatera. Kieferowi zdarza się łamać prawo (np. spędził kilka miesięcy w więzieniu za jazdę po pijanemu), a nawał pracy sprawia, że potrafi wytrzymać 24 godziny bez snu. Takie doświadczenia tylko ułatwiają mu wejście w tak żywą  i energiczną, a jednocześnie bardzo zmęczoną postać.

Damn it! Z pewnością można się tu dopatrzyć słabych stron, ale przestają one mieć jakiekolwiek znaczenie w obliczu świetnie zmajstrowanej intrygi, żwawej akcji i poruszającej końcówki, która zaostrza apetyt na więcej. Krótko mówiąc, to bardzo udany powrót Jacka Bauera. Historia jest spójna i doskonale nawiązuje do wydarzeń z poprzednich sezonów (ale bez ich znajomości można łatwo połapać się o co chodzi). Londyńskie miejscówki okazały się dobrym tłem dla tej historii, szczególnie trudno zapomnieć scenę rozgrywającą się na stadionie Wembley. Wśród aktorów drugoplanowych wyróżniają się kobiety: Michelle Fairley (Margot), Emily Berrington (Simone), Yvonne Strahovski (Kate). Jak w kalejdoskopie zmienia się sytuacja. Jedynie postawa głównego bohatera jest w stu procentach jasna, szczególnie dla tych którzy znają dobrze ten serial. Pozostałe postacie są jak wprawni pokerzyści. Trudno przewidzieć ich kolejny ruch. Nie wykluczone, że powstanie kolejna seria. Finansowy sukces świadczy o tym, że widzowie wciąż chcą oglądać Bauera w akcji, a pozytywne opinie krytyków potwierdzają że odpowiedzialni za serial filmowcy nie stracili dawnej formy i nadal potrafią zaskoczyć odbiorców.

* O poprzednich sezonach serialu pisałem tutaj.

3 komentarze:

  1. Dzięki wielkie, to mój ukochany serial i najbardziej ulubiony bohater (a może na odwrót) i trochę się bałam tego, co teraz wymodzą. Ale skoro Ty twierdzisz, że jest co najmniej dobrze to z niecierpliwością sięgnę po to zaraz po powrocie z wakacji.
    Dzięki za recenzję i Jacka i tego, co stworzył Dany Boon. Dwa światy ale świetnie spędzony czas.
    Pozdrawiam i życzę udanego urlopu.Sobie też :)
    scoutek

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie skończyłam oglądać. Jak zwykle porywające i wyciągające. Jedno pytanie - czy to zawsze muszą być blondynki? Oprócz Chloe oczywiście.
    Pozdrawiam
    Scoutek

    OdpowiedzUsuń