Pages

FILMY AWANTURNICZE. W poszukiwaniu przygód








Tekst opublikowany także w serwisie film.org.pl

Na bazie francuskiej literatury przygodowej z dziewiętnastego i początku dwudziestego stulecia narodził się podgatunek kina akcji określany nad Sekwaną jako film de cape et d’épée (film płaszcza i szpady). Kształtował się on dzięki popularności takich francuskich autorów jak Aleksander Dumas, Paul Féval, Michel Zevaco. Swoją cegiełkę dołożył również włosko-angielski pisarz Rafael Sabatini, ale za właściwy początek podgatunku uważa się osiągnięcia Amerykanów z lat 1919–20. W tym sezonie powodzenie zdobył Johnston McCulley wraz ze swoją powieścią Klątwa Capistrano, którą zekranizowano rok po publikacji jako Znak Zorro. Główną rolę zagrał Douglas Fairbanks, który kontynuował passę jako D’Artagnan, Robin Hood, Czarny pirat.

W krajach anglojęzycznych gatunek otrzymał nazwę swashbuckler film i jest to pojęcie szersze, bo nie wymaga, aby atrybutem bohatera była peleryna bądź miecz. W niniejszym zestawieniu postanowiłem wyróżnić filmy o swashbucklerach – awanturnikach, którzy choć mają określone zasady moralne i zdarza się, że komuś służą, są wolni duchem, niepokorni i heroiczni, pełni inicjatywy i zapału. Ich zawadiackie usposobienie mocno daje się we znaki osobom na wysokich stanowiskach, pełnych dumy i arogancji. Takie filmy mogą się obyć bez swordfightingu (szermierki), ale jednak broń biała powinna błyszczeć gdzieś w tle jako symbol dawnych realiów. Bo kino stricte awanturnicze opowiada losy bohaterów na tle wydarzeń historycznych.

1. Gunga Din (1939), reż. George Stevens

Klasyka kina przygodowego inspirowana utworami laureata Nagrody Nobla Rudyarda Kiplinga: poematem Gunga Din i zbiorem opowiadań Soldiers Three. Bohaterami filmu są trzej żołnierze, którzy jednak różnią się od zdyscyplinowanych podoficerów brytyjskiej armii. Są jak trzej muszkieterowie, wojnę traktują jak zabawę – grę, w której nie należy podmieniać zawodników. Dlatego gdy jeden z nich zamierza przejść do cywila i ożenić się, koledzy postanawiają do tego nie dopuścić. Wynikają z tego komiczne sytuacje, które jednak nie przysłaniają tła historycznego. Akcja rozgrywa się w Indiach w szczytowym okresie dziejów imperium brytyjskiego. Tytułowy Gunga Din to hinduski nosiciel wody, pełniący posługę dla brytyjskich żołnierzy. Jego marzeniem jest służyć angielskiej królowej jako żołnierz, towarzysz broni angielskich kolegów. Wkrótce będzie miał okazję, by się wykazać odwagą. Poszukując legendarnego skarbu, trafia wraz z sierżantem Cutterem (Cary Grant) na trop Thugów, wsławionych okrucieństwem złodziei i rytualnych morderców, którzy wyznają kult bogini Kali.

Film ma właściwie wszystko, co powinno mieć porządne kino przygodowe: wartką akcję, dobre tempo, świetne sceny epickie i charyzmatycznych bohaterów odegranych przez kapitalnych aktorów: Cary’ego Granta, Victora McLaglena i Douglasa Fairbanksa juniora. Napisany z humorem scenariusz podejmuje kwestie koleżeństwa i odwagi jako wartości cenniejszych od złota. Zdjęcia realizowano w Kalifornii, lecz zadbano o egzotyczny klimat – są więc sceny ze słoniem, mostem na linach, dołem z wężami i świątynią bogini Kali. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że mamy tu źródło inspiracji dla twórców przygód Indiany Jonesa. Produkcja George’a Stevensa – choć nie jest tak poetycka, jak dzieła Kiplinga – cechuje się podobną gloryfikacją imperium brytyjskiego uosabianego przez żołnierzy kolonialnych. Wojacy korzystają w pełni z tego, co daje życie, są dobroduszni i gotowi do poświęceń. Dla królowej Anglii, która jest niemal jak bogini, uosobienie Dobra, w odróżnieniu od bogini Kali symbolizującej Zło.

2. Znak Zorro (1940), reż. Rouben Mamoulian

Druga w ogóle i pierwsza dźwiękowa ekranizacja Klątwy Capistrano (1919) Johnstona McCulleya. Poprzednia powstała w 1920 w reżyserii Freda Niblo z Douglasem Fairbanksem w roli Diego/Zorro. W postać zamaskowanego mściciela wcielali się: Guy Williams, Frank Langella, Anthony Hopkins, Antonio Banderas, a nawet Alain Delon w bardzo udanej, uroczo kiczowatej włoskiej adaptacji (Zorro, 1975). Jednak to Tyrone Power – który braki w aktorskim warsztacie nadrabiał charyzmą i nieco przesadną, groteskową elegancją – zasługuje na szczególną uwagę. Wraz z Errolem Flynnem ustalił kanon, którego przez wiele lat trzymali się odtwórcy ról awanturników. Przekonuje zarówno wtedy, gdy odgrywa tchórzliwego arystokratę, jak również wtedy, gdy zmienia się w herosa. Jego szermierczy pojedynek z – jak zawsze fenomenalnym w rolach czarnych charakterów – Basilem Rathbone’em to jedna z najwspanialszych scen w dziejach kina płaszcza i szpady.

Tyrone Power, który był ponoć biseksualistą, dobrze wypadł również jako amant. Jego relacja z piękną Lolitą zmienia się od niechęci i obojętności do pełnej satysfakcji, co doskonale zostało podkreślone podczas sceny tańca. Gdy Diego i Lolita tańczą do hiszpańskich rytmów, widać najpierw chłód, a potem ogień – ten fragment służy nie tylko uatrakcyjnieniu widowiska, ale i wzmocnieniu relacji między bohaterami. W roli Lolity wystąpiła piękna Linda Darnell, ulubienica Darryla F. Zanucka nazywana „dziewczyną z idealną twarzą” („girl with the perfect face”). Poza opieką świetnego producenta film cechuje się mistrzowską reżyserią. Rouben Mamoulian był jednym z najbardziej innowacyjnych filmowców w pierwszej fazie kina dźwiękowego. Jego Doktor Jekyll i pan Hyde (1931) oraz Królowa Krystyna (1933) należą do czołówki filmów z lat trzydziestych. Natomiast Znak Zorro brawurowo rozpoczyna kolejną dekadę i do dziś, po niespełna osiemdziesięciu latach od premiery, wzbudza zachwyt, inspiruje, dostarcza rozrywki.

3. Reign of Terror (aka The Black Book, 1949), reż. Anthony Mann

Film zupełnie nieznany w Polsce, za granicą kojarzony pod dwoma tytułami: amerykańskim Reign of Terror (Rządy terroru) i brytyjskim The Black Book (Czarna księga). Reżyser Anthony Mann znany jest w naszym kraju jako twórca świetnych westernów z lat pięćdziesiątych, ale niektórzy wiedzą, że w poprzedniej dekadzie stworzył serię czarnych kryminałów. Współpracował przy nich między innymi z genialnym operatorem Johnem Altonem, autorem używanego do dziś podręcznika na temat fotografii filmowej (Painting With Light). Kreował także wizualny nastrój filmu Reign of Terror i chociaż jest to kino przygodowo-historyczne, osadzone w okresie rewolucji francuskiej, to w niektórych partiach przypomina film noir. Cienie na ścianach wprowadzają taki klimat, jakiego nie uświadczymy w klasycznych filmach przygodowych. Warto wspomnieć, że producentem obrazu był William Cameron Menzies, wybitny scenograf, który wiedział, jak stworzyć efektowne kino, posiłkując się niewielkim budżetem.

Scenariusz Philipa Yordana i Æneasa MacKenziego to oryginalne suspense story zawierające szereg arcyciekawych motywów: szpiegowskie eskapady, skradzione tożsamości, brawurowe ucieczki, polityczne intrygi i walki o władzę. Dużo jak na niespełna półtoragodzinną produkcję. Akcja częściowo rozgrywa się w klaustrofobicznym miasteczku pełnym ciasnych ulic i mrocznych pokoi, gdzie czuje się zapach krwi i słyszy dźwięk gilotyny. Wkrótce bohaterowie przenoszą się na rozległy teren, gdzie można poczuć zapach wolności. Ale echa rewolucji docierają wszędzie, także do amerykańskich filmowców. W obsadzie Robert Cummings jako Charles D’Aubigny i Richard Basehart jako Maximilian Robespierre. Atmosferyczny, bardzo stylowy i genialnie sfotografowany obraz, który warto wydobyć z kłębowiska starych hollywoodzkich produkcji.

4. Płomień i strzała (1950), reż. Jacques Tourneur

Burt Lancaster, zanim został aktorem, pracował w cyrku, gdzie popisywał się akrobatycznymi zdolnościami. Występując w filmach przygodowych, mógł wykonywać niebezpieczne sceny bez pomocy dublera, uwiarygadniając tym samym odgrywane przez siebie postacie. Niestety w jego ręce trafiły tylko dwa interesujące przygodowe scenariusze. Pierwszy nosi tytuł Płomień i strzała, drugi to słynny Karmazynowy pirat (1952) – w obu wystąpił jego partner z cyrku, równie wysportowany Nick Cravat. Oba zrealizowano według oryginalnych historii, inspirowanych fascynującymi legendami o dawnych czasach i niezwykłych bohaterach. Scenarzysta Waldo Salt opowiedział o średniowiecznej Lombardii za panowania Fryderyka I Barbarossy, prezentując na pierwszym planie postać niepokornego łucznika o imieniu Dardo Bartoli. To typ doświadczony przez życie – przeżył garść rozczarowań, w tym niewierność żony, która porzuciła go dla bogatego szlachcica. Zostawiła go z synem, lecz wkrótce i jego będzie chciała odebrać. Widz sympatyzuje z tym bohaterem nie dlatego, że jest typem Robin Hooda, ale dlatego, że ma typowo współczesne problemy. Chociaż typ wolnego jak ptak zawadiaki także imponuje, bo tylko podstępem i duchem bojowym człowiek jest w stanie osiągnąć pełne zwycięstwo nad przeciwnikiem.

Atrybutem bohatera jest nie tylko strzała, ale i płomień, czyli coś, co można rozniecić, czym można pobudzić do działania większą grupę ludzi. Zawadiacka żarliwość, jaką Dardo posiada, zjednuje mu nowych sojuszników. Są wśród nich fałszywcy, którzy mogą go zdradzić. Jakby dla równowagi, po stronie arystokracji także jest osoba, która sprzyja stronie przeciwnej. Virginia Mayo, która wystąpiła w tej roli, znana jest między innymi z filmów Raoula Walsha, takich jak Biały żar (1949). Płomień w tytule obrazu Tourneura ma związek nie tylko z postacią awanturnika, ale też jego partnerki. Płomienne uczucie będące jednym z motywów filmu nie mogłoby zaistnieć bez gorącej, charakternej dziewczyny, doskonale uosabianej przez Virginię Mayo. Przede wszystkim warto obejrzeć ten film dla ekscytującej historii osadzonej w średniowiecznych realiach. Ale też dla ciekawych bohaterów. Mimo iż tylko jedna osoba nosi przezwisko „the hawk” (jastrząb), niemal każdy jest drapieżnym ptakiem gotowym w każdej chwili zaatakować. Jacques Tourneur, reżyser znakomitych filmów grozy (Ludzie-koty, Noc demona) i filmów noir (Człowiek z przeszłością), sprawdził się w kinie awanturniczym. Udany jest także jego kolejny produkt w tym duchu – Anna z Indii (1951), rozgrywający się w świecie piratów.

5. Cyrano de Bergerac (1950), reż. Michael Gordon

Savinien de Cyrano de Bergerac to postać autentyczna – siedemnastowieczny poeta i filozof, który przeszedł do popkultury dzięki napisanej w 1897 tragikomedii Edmonda Rostanda. Sztuka okazała się wdzięcznym materiałem do adaptacji – teatralnych, telewizyjnych, kinowych. José Ferrer grał ją wszędzie, najpierw na Broadwayu w 1946, za co otrzymał nagrodę Tony, potem między innymi w dwóch filmach kinowych: amerykańskim, za który zdobył Oscara i Złoty Glob oraz francuskim Cyrano i d’Artagnan (1964). W międzyczasie odgrywał tę postać w telewizyjnych adaptacjach, za jedną z nich został wyróżniony nominacją do Emmy. Reasumując, to idealny Cyrano de Bergerac, chociaż w tę rolę wcielali się tak zróżnicowani aktorzy jak Toshirō Mifune (Życie pewnego szermierza, 1959), Steve Martin (Roksana, 1987) i Gérard Depardieu (Cyrano de Bergerac, 1990).

Film Michaela Gordona dobrze balansuje pomiędzy komedią i dramatem. Scenarzysta Carl Foreman, opierając się na anglojęzycznej wersji sztuki autorstwa Briana Hookera, stworzył wierną ekranizację, dodając od siebie jedynie elementy jego zdaniem niezbędne, wpływające pozytywnie na spójność historii. Twórcy korzystali obficie z maniery teatralnej wraz z jej nieodłącznym elementem, czyli kwiecistym dialogiem, nie rezygnując jednak z kinowej energii. Tę energię zaakcentowano pojedynkami na szpady, wszak główny bohater jest nie tylko poetą, ale i niezwykle sprawnym szermierzem. Producentem obrazu był Stanley Kramer, który jeszcze wówczas nie zarabiał tak wiele, by zgodzić się na wielki budżet. Najważniejszymi atutami są aktorstwo i dialog, ale nie zabrakło scen, takich jak ta z pola bitwy, które udawały, że to coś więcej niż wierna ekranizacja sztuki teatralnej. Całkiem słusznie pamięta się o tym filmie głównie ze względu na doskonałą kreację José Ferrera, wuja George’a Clooneya. Choć występował w wielu prestiżowych produkcjach u świetnych reżyserów, nigdy już nie powtórzył sukcesu z początku swojej kariery.

6. Scaramouche (1952), reż. George Sidney

W przeciwieństwie do powyższego dzieła Michaela Gordona, Scaramouche nie jest filmem, który ogląda się dla wybitnego aktorstwa. Ja nie przepadam ani za Stewartem Grangerem, ani Melem Ferrerem, jednak trudno mi nie docenić tej produkcji. Scenariusz Ronalda Millara i George’a Froeschela – na podstawie powieści Rafaela Sabatiniego (tego od Kapitana Blooda) – jest wciągający, atrakcyjny, pełen akcji i humoru. Opowiada o zemście i miłości, więc happy end powinien być podwójny (bohater powinien uzyskać satysfakcję z zemsty, a także zdobyć kobietę). Jednak finał może zaskoczyć widza. Trudno bowiem przewidzieć, którą z dwóch uroczych kobiet (Eleanor Parker i Janet Leigh) wybierze główny bohater, francuski szlachcic Andre Moreau. Natomiast zemsta zwieńczona pojedynkiem na szpady nie przynosi satysfakcji protagoniście, lecz widzom – zachwyca wspaniałą choreografią i wykonaniem. Na pewno nie będzie przesadą, jeśli powiem, że to jedna z najlepszych scen szermierczych w historii kina. Sekwencje walk koordynował Fred Cavens, który z gatunkiem związany jest od początku, czyli od Znaku Zorro z 1920. Pracował z Douglasem Fairbanksem, Errolem Flynnem, Tyrone’em Powerem, Basilem Rathbone’em, a także José Ferrerem przy roli Cyrano de Bergeraca oraz Guyem Williamsem przy serialu o Zorro, nakręconym w wytwórni Walta Disneya w latach pięćdziesiątych. Większość tych gwiazdorów znała się na szermierce, ale to Cavens uczynił ze scen pojedynków momenty magiczne, na długo zapadające w pamięć. Z pochodzenia był Francuzem, ale swoje umiejętności nabył w Belgii. Najwięcej mu zawdzięcza hollywoodzkie kino awanturnicze.

Tytułowy Scaramouche to postać z commedii dell’arte, powstała w szesnastym wieku z inspiracji rzymską tradycją łączącą pantomimę, satyrę, błazenadę. W filmie George’a Sidneya teatr jest schronieniem dla ściganego bohatera. Potrzebuje on maski, by w ukryciu przygotować plan zemsty na swoim wrogu, mistrzu fechtunku, markizie de Maynes. Akcja toczy się w schyłkowym okresie monarchii francuskiej, nad bohaterami ciąży widmo rewolucji. Reżyser George Sidney już miał doświadczenie w klimatach francuskich i kostiumowych – zrealizował znakomitą ekranizację Trzech muszkieterów (1948) z Laną Turner w roli hrabiny de Winter. Tamten film – choć miał odpowiednią energię i do dziś jest jedną z najwierniejszych ekranizacji powieści Aleksandra Dumasa – nie jest tak interesujący, jak Scaramouche, który zyskuje przez to, że jego fabuła nie była tak często eksploatowana (istnieje jeszcze tylko jedna oficjalna ekranizacja – z 1923). Akcja, humor, tempo, a także oprawa wizualna tworzą atrakcyjne barwne widowisko, które jest idealną rozrywką dla ludzi w każdym wieku. Kobiety w takich filmach są zwykle ozdobą – „wieszakiem na kostiumy” – i tutaj jest podobnie. Eleanor Parker i Janet Leigh mają lepsze role w dorobku, ale w takiej produkcji też potrafiły się odnaleźć. Z kolei Nina Foch to aktorka często ignorowana – tutaj jedynie w epizodzie, ale za to w roli Marii Antoniny. Premiery filmu nie dożył Gile Steele, odpowiedzialny za kostiumy. W styczniu 1952 zmarł na atak serca w wieku 43 lat.

7. Garbus (1959), reż. André Hunebelle

Wymyśloną przez Paula Févala historię widzowie mogą kojarzyć z filmami: kinowym Na ostrzu szpady (1997) Philippe’a de Broki i telewizyjnym zatytułowanym Lagardère (2003). To znana opowieść, którą często ekranizowano, także poza Francją (imdb.com wspomina o adaptacji meksykańskiej, włoskiej i argentyńskiej). We Francji powieść wziął na warsztat Jean Delannoy w 1944, ale najlepszym przykładem „francuskiej jakości” jest pierwsza barwna inscenizacja, za którą odpowiedzialny był André Hunebelle. Także w całej serii francuskich filmów przygodowych ten wydaje się najdoskonalszy. Eskapizm w najlepszym wydaniu zawierający wszystkie cechy składowe dobrej rozrywki. Każdy z trójki bohaterów coś wniósł do tej historii. Humor pojawił się za sprawą Bourvila. Urok, romantyzm i nostalgia za pośrednictwem Niemki Sabiny Selman, która wystąpiła w podwójnej roli i została zdubbingowana przez dwie aktorki. Natomiast honor, odwaga i sprawność fizyczna, czyli atrybuty męskiego kina akcji, działają sprawnie przy pomocy Jeana Maraisa, gwiazdora gatunku.

André Hunebelle to popularny i solidny reżyser filmowych adaptacji klasycznej literatury przygodowej. Nakręcił Trzech muszkieterów (1953) według Aleksandra Dumasa, Serce i szpadę (1960) według Michela Zévaco i serię przygód Fantomasa w oparciu o utwory Pierre’a Souvestre’a i Marcela Allaina. Garbus to jego sztandarowe osiągnięcie, zaskakująco dobrze wytrzymujące upływ czasu. Na pojawienie się tajemniczego garbusa trzeba poczekać prawie godzinę, ale to nie znaczy, że wcześniej nie uświadczymy żadnych atrakcji. Fabuła wypełniona jest akcją po brzegi. Możnowładcy są skorumpowani i dwulicowi, potrafią wymyślać perfidne intrygi, co prowadzi do serii wydarzeń, których symbolami są rany na ciele i zakrwawiona szpada. Istnieje jednak ścieżka honoru, którą kroczy kawaler Henri de Lagardère. W tej roli niezrównany Jean Marais, bardziej przekonujący od Daniela Auteuila, który odgrywał tę postać w readaptacji z lat dziewięćdziesiątych. Jedynie wątek miłosny jest nieprzekonujący, przypomina bowiem relację ojca z córką. Połączenie ich w parę kochanków ociera się o pedofilię.

8. Cartouche-zbójca (1962), reż. Philippe de Broca

Philippe de Broca, reżyser wspomnianego Na ostrzu szpady (1997) według Paula Févala, także należy do czołowych reprezentantów klasycznego kina przygodowego. Nakręcony przez niego awanturniczy klasyk Cartouche-zbójca to film cieszący się ogromnym powodzeniem, a zarazem początek owocnej współpracy reżysera z Jean-Paulem Belmondo (wspólnie zrealizowali sześć filmów rozrywkowych). Scenariusz Daniela Boulangera i Charlesa Spaaka umiejętnie korzysta ze schematów kina awanturniczego, czerpie pomysły na przykład z filmu Fanfan Tulipan (1952) Christian-Jaque’a. W poszukiwaniu przygód główny bohater zaciąga się do armii, lecz szybko przekonuje się, że wojna nie jest opłacalna dla zwykłych żołnierzy. Wraz z nowymi kompanami kradnie skrzynię złota i tworzy własną armię, złożoną z drobnych złodziejaszków. Podobnie jak Fanfan Tulipan, jest zaintrygowany światem arystokracji. Chciałby mieć kobietę szlachetnie urodzoną i trudno mu zauważyć, że kocha go dziewczyna z niższej klasy społecznej.

Louis-Dominique Bourguignon znany jako Cartouche jest postacią rzeczywistą, legendarnym bohaterem biedoty i zmorą bogaczy. Mimo iż film ma zabarwienie komediowe, autorzy już na wstępie uderzają sceną, która jasno mówi o brutalności ówczesnych czasów, polegającej na tym, że kara jest zwykle niewspółmierna do winy. A dzieje się to w czasie regencji Filipa II Orleańskiego. Młody złodziejaszek zostaje przyprowadzony na miejsce kaźni, gdzie czeka go łamanie kołem. Scena tym bardziej istotna, gdy wiadomo, że tak właśnie zakończył żywot Cartouche, nie dożywając trzydziestki. Jego związek z piękną Vénus (Claudia Cardinale) jest z góry skazany na niepowodzenie. Chociaż reżyser stara się pokazać złodziei w jak najlepszym świetle, to przesłanie tego typu awanturniczych historii jest proste – przestępstwo nigdy nie popłaca. Wcześniej czy później popełni się błąd, zaufa niewłaściwej osobie, nie odróżni się dobra od zła i na konsekwencje nie trzeba będzie długo czekać. Fatum cały czas czuwa i pogrąża tych, którzy są nieostrożni.

9. Czarny tulipan (1964), reż. Christian-Jaque

Fabuła tego filmu nie ma nic wspólnego z Czarnym tulipanem (1850) Alexandra Dumasa, ale nazwisko pisarza pojawia się w czołówce jako źródło inspiracji. Alain Delon, który zazdrościł swojemu konkurentowi, Jean-Paulowi Belmondo, ogromnego sukcesu w roli awanturnika Cartouche’a, zapragnął również zagrać taką rolę. Idealnym realizatorem takiego projektu był Christian-Jaque, bardzo zręczny rzemieślnik specjalizujący się w filmach kostiumowych (m.in. Fanfan Tulipan, Lukrecja Borgia, Madame du Barry). Posiłkując się dowcipnym i frapującym tekstem Paula Andréoty i Henriego Jeansona, przedstawił fikcyjną opowieść rozgrywającą się w przeddzień francuskiej rewolucji. „Ktoś, ale kto, zagraża szlachcie i jej przywilejom”, głosi narrator. Tym kimś jest zamaskowany bandyta, mistrz fechtunku zwany „czarnym tulipanem”. Co ciekawe, dziesięć lat później Alain Delon wcielił się w innego szermierza w masce – słynnego Zorro w rozbrajająco komicznym filmie Duccia Tessariego.

Dla Delona była to nie tylko świetna zabawa, ale i niełatwe zadanie aktorskie, gdyż miał zagrać podwójną rolę i dzięki zdjęciom trikowym można go zobaczyć w obu wcieleniach w jednym kadrze. Genialnie zinterpretował różnice w charakterach braci – Guillaume’a i Juliena de Saint Preux – pochodzących z arystokratycznego rodu, lecz działających przeciwko szlachcie. Pierwszy z nich jest bandytą o dobrym sercu, dla którego jednak bardziej liczą się materialne korzyści niż dobro narodu. Drugi, choć też jest postacią pozytywną, ma nieco inny charakter – jest naiwnym idealistą pragnącym zmieniać świat. Ścigający ich baron La Mouche to postać groteskowa, wzbudzająca śmiech, a nie grozę. Reprezentuje kastę rządzącą, będąc jednocześnie stróżem prawa i szlachcicem. Groteskowość tej postaci podkreśla, że władzę reprezentują głównie ludzie, którzy mają dumę i czasem szczęście, lecz pozbawieni są honoru i poczucia sprawiedliwości. Szlachetna postawa nie jest wynikiem szlachetnego urodzenia, ale kształtuje się indywidualnie i może ją mieć każdy. Fajną rolę zagrała Virna Lisi, która też nieźle wywija szpadą. Wyróżnia się jeszcze energiczna marszowa muzyka Gérarda Calviego.

10. Awanturnik (aka Korsarz, 1967), reż. Terence Young

„W ciągu trzydziestu lat byłem na lądzie nie dłużej niż przez tydzień” – te słowa można usłyszeć z ust głównego bohatera. Jean Peyrol to weteran mórz, doskonały marynarz, niegdyś pirat, a obecnie korsarz w służbie francuskiej. Po sforsowaniu angielskiej blokady dociera do Tulonu, by przekazać tajne dokumenty admiralicji. Gdy jeden z urzędników próbuje go zatrzymać na lądzie, a następnie oskarża o kradzież łupu wojennego, Peyrol zmuszony jest uciekać. Cudownie nostalgiczna muzyka Ennia Morriconego sugeruje tęsknotę, ale nie za morzem, bo ono jest na wyciągnięcie ręki. Okolice Tulonu to rodzinne strony bohatera, tutaj się urodził i dorastał. Gdy odwiedza cmentarz, wspomnienia odżywają. Ale los znowu rzuci go na morze, bo tylko tam jest człowiekiem wolnym i spełnionym. Anthony Quinn, który zagrał pierwszoplanową rolę, uwielbiał korsarskie klimaty. W takich produkcjach występował na początku kariery, a po latach pokusił się nawet o reżyserowanie filmu w tym duchu (mowa o Korsarzu z 1958 na podstawie powieści Lyle’a Saxona Lafitte the Pirate).

Terence Young był Brytyjczykiem, ale realizując Awanturnika, stanął po stronie Francuzów. Co ciekawe jednak, film powstał na włoskim terenie z przeważającą siłą włoskich specjalistów. Luciano Vincenzoni (Za kilka dolarów więcej, Dobry, zły i brzydki) oraz Jo Eisinger (Gilda, Noc i miasto) opracowali scenariusz w oparciu o Korsarza (The Rover) z 1923, ostatnią ukończoną powieść Josepha Conrada. Nie jest to wyłącznie eskapistyczna rozrywka, która cierpi na nadmiar atrakcji. Właściwie niewiele tu się dzieje, zaś akcja na morzu występuje na początku i na końcu. Jednak ta produkcja angażuje odbiorcę i prowokuje do refleksji. Główny bohater to samotny okręt na pełnym morzu, który będzie płynął tak długo, aż pójdzie na dno. To osobnik pełen tajemnic, intrygujący i zmęczony życiem, ale pojawia się również postać kobieca, w której też drzemie tajemnica. Chociaż film nie zadaje tak wielu trudnych pytań, jak twórczość Conrada, jest wysokiej klasy produkcją na temat wolności, solidarności i poświęcenia dla ojczyzny kosztem życia z kobietą u boku. Opowieść rozgrywa się w pięknej śródziemnomorskiej scenerii, a dodatkowym atutem jest pełna uwodzicielskiego uroku Rosanna Schiaffino, która – choć rolę zdobyła najpewniej przez łóżko (producentem był jej mąż Alfredo Bini) – wypadła całkiem nieźle przy takich tuzach jak Anthony Quinn i Rita Hayworth. Zapomniane, ale godne uwagi dzieło od reżysera Doczekać zmroku (1967) i wczesnych filmów o Bondzie.

korekta: Kornelia Farynowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz