Pages

LEGENDA O ŚWIĘTYM PIJAKU. Rutger Hauer w produkcji francusko-włoskiej

La leggenda del santo bevitorem (1988 / 128 minut)
reżyseria: Ermanno Olmi
scenariusz: Ermanno Olmi, Tullio Kezich na podst. powieści Josepha Rotha

 Tekst opublikowany w serwisie film.org.pl

W artykułach i komentarzach, które zalały internet po śmierci Rutgera Hauera, często były wspominane jego znakomite role w Łowcy androidów, Zaklętej w sokoła, Ciele i krwi, a także kultowe postacie z hitów VHS (Autostopowicz, Ślepa furia), jednak zazwyczaj pomijano pewną wyjątkową kreację we francusko-włoskiej produkcji Legenda o świętym pijaku. Ma ona w sobie coś, co może odrzucać widza, szczególnie takiego, który wychował się na kinie hollywoodzkim. Reżyser liczył jednak na dystrybucję w Stanach, dlatego – mimo iż zazwyczaj pracował z aktorami nieprofesjonalnymi, przez co zyskał reputację późnego neorealisty – zdecydował się zatrudnić aktorów zawodowych i znanych na świecie.

Ermanno Olmi, który zdobył Złotą Palmę w Cannes za Drzewo na saboty (1978), nie podbił Ameryki, ale udało mu się wygrać kolejną ważną nagrodę festiwalową. Jury festiwalu w Wenecji pod przewodnictwem Sergia Leone zadecydowało o tym, że Legenda o świętym pijaku zasługuje na Złotego Lwa bardziej niż np. Niezwykła podróż Baltazara Kobera Wojciecha Hasa i Kobiety na skraju załamania nerwowego Pedra Almodóvara. Piszący na ogół oryginalne scenariusze Olmi tym razem przełożył na filmowy język powieść austriackiego, zmarłego w 1939 roku, pisarza Josepha Rotha. Ten dziennikarz żydowskiego pochodzenia popadł w alkoholizm, który ostatecznie doprowadził do jego zgonu. Legenda o świętym pijaku została wydana już po śmierci pisarza.

Głównym bohaterem opowieści jest paryski bezdomny Andreas Kartak, człowiek z ogromnym bagażem doświadczeń, pochodzący ze Śląska i pracujący niegdyś jako górnik. Jego żałosny żywot pijaka i kloszarda w jednej osobie kontrastuje z dumną postawą człowieka honoru. Gdy tajemniczy stary dżentelmen wręcza mu dwieście franków, on traktuje to jako pożyczkę. Spłatą długu ma być przekazanie takiej samej kwoty na rzecz kościoła św. Marii des Batignolles, gdzie znajduje się figura Małej Teresy, świętej z Lisieux. Andrzej (skoro wspomniałem, że pochodzi z Polski, to nazywajmy go po polsku) idzie do normalnej pracy, ale mimo to ma problem ze spłatą długu, ponieważ los, tak jakby wystawiając jego charakter na próbę, rzuca mu kłody pod nogi. Gdy ktoś jest alkoholikiem, trudno mu kontrolować własne życie, trudno skupić się na konkretnym zadaniu, zawsze coś będzie stało na przeszkodzie.


Taki opis filmu nie do końca jest trafny, ponieważ może sugerować realistyczną, wiarygodną psychologicznie opowieść. Tymczasem nie przypadkiem w tytule pojawia się słowo „legenda”, które celnie charakteryzuje film jako umoralniającą baśń bliższą filmom z nurtu „magicznego realizmu” niż wnikliwym dramatom psychologicznym. Dlatego wszelkie cuda, zbiegi okoliczności i niezbyt wiarygodne zachowania bohaterów są tutaj w pełni zamierzone i uzasadnione, wynikają z konkretnej wizji artystycznej i składają się na alegoryczną przypowieść o życiu jako pozornie czymś prostym, rządzącym się prostymi regułami, ale w istocie będącym labiryntem pełnym krętych ścieżek prowadzących donikąd (tak naprawdę wiadomo, dokąd one prowadzą – do śmierci). Łatwo zrozumieć, czym jest moralność i honor, ale trudno żyć zgodnie z tymi zasadami. Wino to ponoć napój bogów, ale główny bohater filmu przez wino oddala się od Boga i reprezentowanych przez niego wartości.

Opisy wydarzeń w filmie nie oddadzą głębi, jaka kryje się w tej historii. Andrzej Kartak to wieloznaczna postać, na jego obecną sytuację życiową miały wpływ dramatyczne wydarzenia z przeszłości. Z krótkich retrospekcji widz może stworzyć obraz, dzięki któremu rys psychologiczny bohatera staje się pełniejszy, a opowieść nabiera większego sensu. Chociaż tytuł i konwencja magicznego realizmu sugerują, że mamy tu do czynienia z kimś wyjątkowym, to Kartak okazuje się zaskakująco zwyczajny. Próbuje być uczciwy i dobry, jak przystało na cywilizowanego człowieka, ale ciągle ulega pokusom, przez co nie jest w stanie osiągnąć zamierzonego celu. Wielokrotnie doświadcza łaski i jest świadkiem cudów, ale przytłaczająca rutyna i dramatyczne wspomnienia zmuszają go do sięgnięcia po kieliszek.

Rolą świętego pijaka zainteresowani byli Marcello Mastroianni i Robert De Niro – w ich interpretacji tytułowa postać mogłaby być bardziej ekspresyjna. Ale jeśli ktoś ma wątpliwości co do obsadzenia Rutgera Hauera, to z pewnością rozwieje je jedna z ostatnich scen. Chodzi o fragment, w którym Andrzej próbuje dać dwieście franków dziewczynce imieniem Teresa. Jest to moment o sile porównywalnej z siłą słynnego monologu Hauera z Łowcy androidów. Bez holenderskiego gwiazdora film Olmiego nie działałby tak, jak powinien. Niestety ten obraz zamiast zapoczątkować nowy, dojrzalszy etap w karierze aktora, stał się zapowiedzią jego staczania się w stronę kina, które lepiej się ogląda po trzech piwach.


Niezwykły to film, bo niby nic szczególnego się nie dzieje, a jednak trudno przejść obok tych wydarzeń obojętnie. Oferuje on widzom ciekawą, chociaż powolną, podróż pozwalającą użyć wyobraźni i rozumu. Przy scenariuszu pomagał Tullio Kezich, znany krytyk filmowy i biograf Federica Felliniego. Realizacja jest na wysokim poziomie, od pierwszych minut zachwyca klimat współtworzony przez Dantego Spinottiego, ulubionego operatora Michaela Manna. Aktorstwo wzbudza emocje i na wyróżnienie zasługuje nie tylko Rutger Hauer, ale też m.in. stary wyga Anthony Quayle (Działa Navarony) – mimo niedużej roli. Historia jest uporządkowana, na co miał wpływ syn reżysera, Fabio Olmi, pełniący funkcję montażysty i asystenta operatora. Zaskakujący (i trudno określić, czy słuszny) jest dobór muzyki – wykorzystano utwory Igora Strawińskiego i wierzę, że to nie było zrządzenie losu, tylko przemyślana decyzja. A jednak mam wrażenie, że film mógłby istnieć z inną muzyką i wciąż byłby tak samo dobry.

Film zdobył cztery włoskie Oscary, czyli nagrody David di Donatello, w kategoriach: najlepszy film, zdjęcia, montaż, a także reżyseria; tym samym Olmi pokonał Giuseppe Tornatorego, nominowanego za Cinema Paradiso. Ermanno Olmi jest zaliczany do czołowych katolickich reżyserów, a Legenda o świętym pijaku do najwybitniejszych filmów religijnych. Autor umieszcza bohatera w świecie, w którym cały czas wyczuwa się obecność Boga. Człowiek stara się żyć zgodnie z postawą Świętego Franciszka z Asyżu, akceptując swój los z pokorą i ze skromnością. Film nie zdobył wielkiej popularności poza granicami Włoch i również teraz, po śmierci Rutgera Hauera tylko nieliczni krytycy i widzowie wymieniają go wśród najlepszych filmów w karierze aktora. Tempo jest powolne, a tematyka świętości jest już przestarzała, co nie zachęca współczesnych widzów do oglądania, tym bardziej że w samych latach 80. Hauer zagrał w ośmiu innych dobrych filmach, które całkiem nieźle się trzymają mimo upływu czasu.

korekta: Iwona Czerkasow

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz