tytuł oryginalny: Der müde Tod
data premiery: 6 października 1921
czas trwania: 97 minut
reżyseria: Fritz Lang
scenariusz: Fritz Lang, Thea von Harbou
Tekst opublikowany w serwisie film.org.pl
Wychowany w rodzinie praktykujących katolików Fritz Lang, szukając inspiracji, sięgał do swoich snów, fantazji, ale też biblijnych rozważań o miłości, życiu i śmierci. Jednakże przygotowując (wraz z Theą von Harbou, późniejszą żoną) scenariusz Zmęczonej śmierci (1921), czerpał w dużej mierze z hinduizmu. Wyznawana głównie na Półwyspie Indyjskim religia dostarczyła mu fascynującej opowieści o Sawitri i Satjawanie, parze kochanków, która wzajemną miłością i oddaniem pokonuje „boga zmarłych” (w hinduizmie zwanego Jamą). W Indiach nakręcono ponad 30 filmów opartych na tej legendzie, ale świat poznał tę mityczną opowieść dzięki filmowi Fritza Langa. Już w 1922 roku dzieło trafiło do USA za sprawą Douglasa Fairbanksa, który – jako producent i gwiazdor – wykorzystał niektóre pomysły (np. latający dywan) w Złodzieju z Bagdadu (1924, reż. Raoul Walsh).
Tajemniczy człowiek z miną znudzonego wędrowca (Bernhard Goetzke) zatrzymuje na drodze powóz, którym podróżuje kobieta (Lil Dagover) wraz z ukochanym (Walter Janssen). W sercach i duszach młodych ludzi panuje radosna, słoneczna atmosfera, ale jedno z nich jeszcze nie wie, że znajduje się na etapie „jesieni życia”. Napotkany wędrowiec to Mroczny Żniwiarz – wykonuje on rozkazy samego Boga, eliminując ze świata żywych tych, których czas się skończył. Zmęczony swoim powołaniem mężczyzna odwiedza lokalnych notabli, by zakupić przycmentarną ziemię. Stawia na niej potężny mur bez żadnej bramy wejściowej, co tylko podsyca fascynację przybyszem. Gdy dziewczyna po zniknięciu narzeczonego stoi przy murze, jej oczom ukazuje się przerażający pochód dusz – ludzie, w tym ci, których znała, idą jak zaprogramowane maszyny w kierunku przeznaczenia. Kobieta nie może pogodzić się ze stratą, więc próbuje odwrócić zdarzenia, igrając z potężną „boską” siłą.
Czy istotnie miłość jest silniejsza niż śmierć? Tak mówią Biblia i wiele innych moralizatorskich źródeł. Ale Fritz Lang mówi, że to tylko czysta fantazja, a kino jest właśnie na fantazjach zbudowane. Śmierć jest zjawiskiem fascynującym, tak samo jak i życie. Człowiek stara się mocno go trzymać, nawet gdy jest ono przygnębiające. Nie odda dnia, godziny ani oddechu komuś innemu. Bo każdy powinien żyć własnym życiem, akceptując także jego kres. Warto więc oswoić się z myślą o śmierci, bo ona i tak wkrótce zapuka do naszych drzwi i nie zdołamy się przed nią ukryć.
Styl opowieści ukierunkowany jest na romantyczną baśń i w takim gatunku spełnia swoje zadanie znakomicie. Widać tu pomysłową i spójną wizję reżysera, potrafiącego mroczną fabułę zaprezentować za pomocą adekwatnych obrazów i stosownej atmosfery. Fritz Lang studiował architekturę i malarstwo, ale miał też do dyspozycji profesjonalną ekipę techniczną, bez której filmowy ekspresjonizm nie byłby tak ekspresyjny. Wśród operatorów był mistrz nastrojowego oświetlenia Fritz Arno Wagner, wsławiony rok później pracą przy Nosferatu – symfonii grozy (1922, reż. F.W. Murnau). Nad scenografią pracowało trzech czołowych niemieckich artystów: Hermann Warm (nowelka arabska i wenecka), Robert Herlth (opowieść chińska) i Walter Röhrig (historia „niemiecka”, stanowiąca ramy całej baśni).
Sensacją były zdjęcia trikowe, szczególnie te obecne w pełnej magii opowieści chińskiej – to one w pierwszej kolejności zachwyciły Amerykanów, którzy zapragnęli je powtórzyć lub nawet przebić pod względem pomysłowości (przykładem jest wspomniany wyżej Złodziej z Bagdadu). Ale sam klimat i aura wokół Śmierci w ludzkiej postaci też przyciągały uwagę – dalekim echem tej fascynacji jest wizerunek Śmierci przedstawiony przez Ingmara Bergmana w Siódmej pieczęci (1957). Sugestywnie w filmie Langa prezentują się postacie na czele z Ponurym Żniwiarzem w interpretacji Bernharda Goetzkego (aktor zagrał też we wczesnym, zaginionym filmie Alfreda Hitchcocka Orzeł górski z 1926 roku). Odtwórczyni głównej roli kobiecej, Lil Dagover, miała w swoim dorobku także koprodukcję polsko-niemiecką August Mocny (1936, reż. Paul Wegener), gdzie wcieliła się w postać metresy polskiego króla, Aurory von Königsmarck.
I choć mam wrażenie, że to inne dzieła tego twórcy – tj. Doktor Mabuse (1922), Metropolis (1927) i M – morderca (1931) – darzone są większą estymą oraz częściej i wnikliwiej są omawiane przez filmoznawców, to jednak Zmęczona śmierć bez wątpienia zasługuje na miano szczytowego osiągnięcia niemieckiego ekspresjonizmu. Jest to również właściwy początek owocnej kariery jednego z najwybitniejszych filmowców, z równą wprawą radzącego sobie później nie tylko w niemieckojęzycznej kinematografii, ale także w Hollywood. Omawiany stuletni produkt stanowi doskonały popis ludzi o nieograniczonej wyobraźni i wirtuozerskim rzemiośle, ale też przykład ówczesnych możliwości technicznych, pochodzący w dodatku z kraju, który nie kojarzy się z efektownym kinem. Takie gatunki jak horror i fantastyka wiele zawdzięczają niemieckim „przeterminowanym produktom”, takim jak ten będący tematem niniejszego tekstu.
korekta: Kamila Regel
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz