Pages

WIKINGOWIE: WALHALLA. Rozdział 2: Niezbadane są wyroki bogów

Vikings: Valhalla (2023 / 8 epizodów)
pomysł serii: Jeb Stuart na podst. Vikings Michaela Hirsta

Tekst opublikowany w serwisie film.org.pl

Wraz z początkiem 2023 – za sprawą Netflixa – ponownie wsiadamy na wikiński okręt, za sterami którego siedzi Jeb Stuart, najbardziej kojarzony ze Szklaną pułapką (1988) i Ściganym (1993). Nie wiemy jeszcze, dokąd ta podróż nas zaprowadzi, bo historia zaplanowana jest na trzy sezony, więc znajdujemy się obecnie na etapie środka. O ile w sezonie pierwszym postawiono na akcję, to w drugim zredukowano tempo, by więcej miejsca poświęcić na zbudowanie relacji między bohaterami i refleksje wynikające z motywu podróży (dlaczego dotarliśmy do tego miejsca, co nas tu przywiało, jakie mamy zadanie w boskim planie).

Oglądając poszczególne odcinki, miałem mieszane odczucia, bo targały mną podobne wątpliwości, co bohaterami serialu. Ciągle zastanawiałem się, po co jest ta scena, do czego prowadzi ten wątek, czy jest w tym planie twórców logika i spójność. I muszę przyznać, że ostatni odcinek drugiego sezonu mnie usatysfakcjonował – odniosłem wrażenie, że jednak ta cała historia ma sens, przynajmniej jeśli chodzi o przygodowo-obyczajową stronę widowiska oraz rozwój postaci. Dobrze został również poprowadzony wątek konfliktu między chrześcijaństwem a pogańskimi wierzeniami, który przyjął tu formę pościgu Olafa Haraldssona (Jóhannes Haukur Jóhannesson) za Freydis Eriksdotter (Frida Gustavsson) i podążającymi tą samą duchową ścieżką wyznawcami Odyna.

Wątek Freydis najmocniej trzyma w napięciu, ponieważ kobieta jest zdana wyłącznie na siebie. Nie ma u swojego boku brata ani godnych zaufania przyjaciół, gdyż podążyła samotnie drogą do Jomsborga, a tam czekają na nią niemiłe niespodzianki. Osadą rządzi bezwzględny lord Harekr (Bradley James), a Freydis jest jeszcze dodatkowo osłabiona przez noszone w łonie dziecko. Jej postać została wzbogacona dodatkowymi cechami – jest już nie tylko wojowniczką i strażniczką wiary w dawnych bogów, ale też matką. To będzie miało ogromny wpływ na jej decyzje, a serial – mimo początkowych wątpliwości – na tym zyska, bo okaże się, że bogowie (czyt. scenarzyści) obdarzyli tę bohaterkę charakterem. Czyniąc z niej wojownika, nie odebrali jej cech kobiecych.

Bardzo dobrze w tym sezonie zaprezentował się również Olaf, strażnik chrześcijaństwa. Najpierw po przegranej bitwie jest bezradnym niewolnikiem, któremu grozi kara śmierci. Zaszantażowany przez Swena Widłobrodego (Søren Pilmark) staje się opiekunem przyszłego króla Norwegii, a jego celem jest zgładzenie wszystkich wrogów chrześcijaństwa, w pierwszej kolejności zaś tych, którzy pragną zasiąść na tronie Norwegii. Jego motywacje nie są jednoznaczne – zadania podjął się z myślą o synu, ale do końca nie ma pewności, czy równie silna jest myśl o odzyskaniu władzy albo przekonanie o wyższości wyznawanej religii i perspektywa zostania męczennikiem.

Jeśli sezon drugi będzie miał większą oglądalność niż pierwszy, to będzie to prawdopodobnie zasługą polskich widzów, gdyż udział Marcina Dorocińskiego wzbudzał największe emocje przed premierą. Dla jednego z najlepszych polskich aktorów już samo bycie częścią międzynarodowej ekipy Wikingów jest nobilitacją i bardzo ważnym krokiem w karierze aktorskiej. Nie bez znaczenia jest również to, że postać, która przypadła mu do odegrania jest ważnym bohaterem historycznym odnoszącym liczne sukcesy militarne. I stanowiącym potencjał na osobny film lub serial, gdyż tutaj z racji skupienia się na innych wątkach mamy jedynie zarys tej postaci, a nie pełnokrwistego bohatera.

Według historycznych przekazów zarówno Olaf, jak i Harald, jego przyrodni brat, znaleźli schronienie na dworze Jarosława Mądrego. I ten wątek posłużył za źródło inspiracji twórcom serialu. Do Nowogrodu na Rusi trafiają ścigani przez Olafa wyznawcy Odyna Harald Sigurdsson (Leo Suter) i Leif Eriksson (Sam Corlett), którzy przybyli tu w celu zorganizowania armii zdolnej do walki w obronie ich interesów. Bardzo to egoistyczne, bo niby dlaczego ruscy wojownicy mieliby się mieszać w spory Norwegów, skoro mają własnych wrogów i wiele innych problemów. Jarosław w interpretacji Marcina Dorocińskiego okazuje się człowiekiem godnym swojego przydomka – odmowa pomocy brzmi w jego ustach stanowczo, ale też bez złośliwości, z dużym szacunkiem do rozmówcy. Tak, że trudno z tym dyskutować i można jedynie – zgodnie ze słowami mądrego władcy Rusi – „odnaleźć siebie na nowo”. Co też Harald czyni, wyruszając w podróż do Konstantynopola.

Dochodzimy tu niestety do wątku, który wzbudza największe wątpliwości. Ale twórcy serialu są świadomi, że to może budzić kontrowersje, skoro sam książę Jarosław podsumowuje ten pomysł bez optymizmu: „Książę, handlarz niewolników, ślepy przewodnik, uczona kobieta, dwóch pachołków i szlachcic na łodzi przytroczonej do sań. Co może pójść nie tak?”. Taka właśnie ekipa próbuje pokonać Dniepr w drodze do Konstantynopola. W tym wątku mamy najwięcej elementów kina przygodowego – bohaterowie zmuszeni są do walki z kapryśną rzeką, z wodospadem, z ciężkim okrętem, ale także z ludźmi różnego sortu, w tym z postrachem tutejszych terenów, koczowniczym plemieniem Pieczyngów.

Mimo licznych przygód i zaskakujących zwrotów akcji (nie każdy jest tu tym, za kogo się podaje) nie zabrakło aspektów obyczajowych i łączenia w pary (nie ma jednak par homoseksualnych, co może zaskoczyć antyfanów Netflixa). Jest czas i miejsce na odpoczynek, zadumę i lepszy ogląd sytuacji. Jak już wspomniałem wyżej, ekipa biorąca udział w wyprawie jest osobliwa, to nie są wyłącznie zaprawieni w bojach wikingowie, więc raczej wielkiej bitwy nie należy się spodziewać. Ale każdy ma do odegrania jakąś rolę, a to z kolei prowadzi do wniosku, że ci ludzie nie znaleźli się w tym miejscu przypadkowo. Podróż, która dla jednych stanowiła zwieńczenie barwnego życia, dla innych stała się początkiem nowej przygody.

Od momentu najazdu wikingów na klasztor Lindisfarne stałym miejscem akcji powracającym regularnie od pierwszego sezonu Wikingów (2013) Michaela Hirsta jest Anglia. W omawianej produkcji krajem rządzi Kanut Wielki (Bradley Freegard), potomek wikingów, wraz z angielską małżonką Emmą z Normandii (Laura Berlin). Do rodziny królewskiej próbuje wkręcić się earl Godwin (David Oakes), a gdy ambicja i duma biorą górę nad człowiekiem, dochodzi do intryg, których ofiarami padają przypadkowi i często niewinni ludzie. Tak właśnie dzieje się tutaj – earl Godwin już w poprzednim sezonie pokazał, że jest wyjątkowo przebiegły. Zdobył już wysoką pozycję, a i tak jest nienasycony. I nawet bez broni jest niebezpieczny, bo posiadł umiejętność manipulowania ludźmi.

Podejście twórców polegające na analizie ludzkich postaw w obliczu boskich planów okazało się (przynajmniej w moim odczuciu) całkiem ciekawym zabiegiem mającym uwiarygodnić na wpół legendarną sagę o wojownikach z Północy. Obserwowanie przygód tych bohaterów nigdy nie było dla mnie czymś pozbawionym emocji. Nie zawsze były to pozytywne emocje – oprócz zainteresowania, fascynacji, podziwu za rozmach inscenizacyjny bywało, że odczuwałem też irytację i rozczarowanie. W serialu nie brakuje scen przemocy wykraczających poza klasyczną walkę na miecze – pod tym względem wrażenie robi scena z udziałem Pieczyngów w rolach oprawców. A spośród zaskakujących efektów specjalnych w pamięć zapadnie z pewnością atak dzikiego zwierzęcia w lasach Jomsborga. Aktorstwo jest solidne i nawet gdy wyczuwa się minimalistyczny, oparty na jednej minie, styl gry aktorskiej (tak jak w przypadku Laury Berlin) to jest to przemyślane, bo pasuje do granej postaci. Nowa ekipa wraz z Marcinem Dorocińskim też daje radę. Na wyróżnienie zasługuje przejmująca kreacja Gudrid w wykonaniu norweskiej aktorki Yngvild Støen Grotmol. Z niecierpliwością, ale też dużą obawą, czekam na finałową odsłonę, tak jak wikingowie czekają, aż wreszcie ich okręt dopłynie do lądu.

korekta: Alicja Szalska-Radomska

1 komentarz: