Ray (2004 / 152 minuty)
reżyseria: Taylor Hackford
scenariusz: James L. White, Taylor Hackford
Biografia jednego z najbardziej utalentowanych muzyków, który mimo że stracił wzrok nie potrzebował laski ani psa - do życia i osiągnięcia szczytów list przebojów wystarczyły mu słuch, ręce i głos. To wszystko i tak by było za mało, gdyby nie wytrwałość w dążeniu do celu, wiara w siebie, nieprzeciętny talent i umiejętność sprzedania tych atutów. Te atuty sprawiły, że Raya Charlesa Robinsona zapamiętano nie jako kalekę, tylko jako wokalistę z mocnym głosem.
Wiele filmów biograficznych popełnia błąd pokazując życie bohatera od czasów dzieciństwa, ale w tym przypadku jest inaczej. Okres dzieciństwa to w życiu Raya Charlesa bardzo ważny okres - wtedy umarł jego brat, a jakby tego było mało Ray stracił wtedy wzrok. Matka mu nie pomagała, bo wiedziała, że jej syn będzie musiał radzić sobie sam w życiu. Dzięki takiemu podejściu Ray nigdy nie oczekiwał od ludzi pomocy ani litości i zapewne dlatego miał tak długie, burzliwe życie.
Początki nie były łatwe, Ray Charles pozornie niczym się nie wyróżniał, przypominał innych czarnych wykonawców (tj. Nat King Cole), ale kiedy zaczął łączyć różne gatunki muzyczne stał się nowatorski i oryginalny. Był wszechstronny - soul, rhythm & blues, rock'n'roll, gospel, country, jazz - żaden gatunek muzyki, popularnej w latach 50. i 60., nie był mu obcy. Wykonywał też piosenki do filmów (The Cincinnati Kid), w niektórych filmach także wystąpił (The Blues Brothers), ale ten filmowy etap jego twórczości został pominięty w tej biografii, bo był najmniej ekscytujący. Pokazano jednak inne ciekawe epizody z jego życia, jak np. sprzeciwianie się segregacji rasowej w Georgii.
Chociaż Ray był muzycznym geniuszem nie udało mu się ustrzec od skandali związanych z narkotykami oraz zdradą małżeńską. Jego żona okazała się wytrwała i go nie zostawiła, mimo że Ray zaniedbywał rodzinę. Z tego filmu wynika, że Ray i jego druga żona Della przetrwali ze sobą dość długo, a odkąd Ray rzucił narkotyki byli już szczęśliwi. Prawda jest jednak bardziej skomplikowana - małżeństwo z Dellą trwało 22 lata (1955-77) i mieli trzech synów, ale Ray miał w sumie dwanaścioro dzieci, z dziewięcioma różnymi kobietami. Nic dziwnego, że w końcu żona go rzuciła - dziwne, że dopiero po 20 latach małżeństwa. W filmie jednak całkiem słusznie reżyser skupił się na karierze muzycznej Raya Charlesa. Można więc usłyszeć największe przeboje artysty. Natomiast napis w końcówce „Ray Charles przez ostatnie 40 lat życia nie sięgnął po narkotyki” jest poniekąd takim typowym, hollywoodzkim happy endem, który rehabilituje głównego bohatera. Urodzony w 1930 roku Ray Charles zmarł w 2004 roku, przed premierą filmu Taylora Hackforda, co nasuwa przypuszczenia, że bardziej kontrowersyjne elementy biografii Charlesa zostały w ostatniej chwili usunięte na zasadzie, że o zmarłym nie powinno się mówić źle.
Chociaż film nie grzeszy oryginalnością to jest sprawnie zrealizowany i nieźle się go ogląda. Jest to zasługą nie tylko reżysera Taylora Hackforda, operatora Pawła Edelmana i muzyki Raya Charlesa, ale także aktora Jamie'ego Foxxa, który wygląda, porusza się i mówi jak Ray Charles (możliwe, że jednak to nie on śpiewa piosenki, bo głos Raya Charlesa jest niepodrabialny). Film należy do pierwszej dziesiątki najlepszych filmów biograficznych. Filmy biograficzne to nie są filmy dokumentalne i nie powinny w stu procentach pokazywać rzeczywistości i zbyt sztywno trzymać się faktów. Taylor Hackford i James L. White są wpisani w czołówce pod hasłem 'story by' (opowiadanie, pomysł na scenariusz, szkic scenariusza), co sugeruje, że twórcy tylko inspirowali się życiem i karierą Raya Charlesa, by opowiedzieć własną historię, różniącą się od prawdziwych wydarzeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz