Pages

Bitwa nad Neretwą

Bitka na Neretvi (1969 / 175 minut)
reżyseria: Veljko Bulajic
scenariusz: Ratko Djurovic, Stevan Bulajic, Veljko Bulajic, Ugo Pirro

Wiosną 1941 roku Jugosławia znalazła się pod niemiecką okupacją. Wkrótce komunistyczna partyzantka, której inicjatorem był działacz partyjny Josif Broz Tito, stawiła zaciekły opór faszystowskim najeźdźcom. Kiedy kolejne natarcia nie przyniosły Niemcom zwycięstwa nadeszła pora na IV ofensywę hitlerowską przeciwko jugosłowiańskim partyzantom. Nie była to ofensywa ostateczna, ale to właśnie o niej opowiada film Bitwa nad Neretwą, więc na tym zakończę tę krótką lekcję historii. Dodam jeszcze, że narodowowyzwoleńcze walki w byłej Jugosławii przyczyniły się do powstania jugosłowiańskiej odmiany kina wojennego, zwanej filmem partyzanckim. Bitwa nad Neretwą Bulajica należy do najważniejszych przedstawicieli tego nurtu ze względu na ogromny budżet i gwiazdorską obsadę z różnych nacji. Jakby na potwierdzenie wysokiej jakości filmu wyróżniono go nominacją do Oscara w kategorii 'najlepszy film zagraniczny'.

Początek roku 1943 był w Jugosławii śmiertelnie mroźny i jednocześnie piekielnie gorący. Mroźno było z powodu okropnego, boleśnie odczuwalnego zimna, gorąco - z powodu ciężkich, wyczerpujących walk o wyzwolenie narodu spod jarzma okupantów. Wrogiem partyzantów byli przedstawiciele faszystowskiej ideologii, nie tylko Niemcy i Włosi, ale również zdradzieckie oddziały serbskich i chorwackich nacjonalistów (czetników i ustaszów). Niemców i Włochów zaprezentowano z szacunkiem, jako godnego przeciwnika, dobrze wyposażonego, wykonującego rozkazy, nie zawsze zgodne z własnym sumieniem, marzącego o jak najszybszym zakończeniu działań zbrojnych i powrocie do domu. Ich marzenia i stosunek do faszyzmu nie jest jednak przedstawiony dosłownie, więc cechy i myśli niektórych postaci można wyczytać ze smutnych, zmęczonych twarzy, a nie z dialogów.

Jugosłowiański reżyser Veljko Bulajic doskonale się przygotował do realizacji tego filmu. Zgromadził na planie wysokiej klasy specjalistów z różnych dziedzin, dzięki czemu film imponuje rozmachem i dbałością o jak najlepsze odwzorowanie działań zbrojnych. W filmie wykorzystano wszelkiego rodzaju sprzęt, uzbrojenie, czołgi, samoloty, umundurowanie. Użyte w filmie elementy ikonografii przyczyniły się do powstania w miarę realistycznej opowieści o jednej z bitew II wojny światowej. Sceny masowe i batalistyczne zostały nakręcone bardzo sprawnie, połączono szerokie plany obrazujące idących na śmierć żołnierzy z planami bliższymi, przedstawiającymi wybrane z tłumu postacie, których wojenne losy widz śledzi z zapartym tchem, zastanawiając się, kto z nich przeżyje.

Yul Brynner i Siergiej Bondarczuk

Bitwę nad Neretwą można uznać za jugosłowiańską odpowiedź na produkcję Darryla Zanucka Najdłuższy dzień z 1962 roku. W obu filmach opowiedziano historię z punktu widzenia każdej ze stron biorących udział w konflikcie. W obu filmach Niemców przedstawiono jako wzbudzających respekt służbistów, starających się sprawnie wykonywać polecenia z góry. Zanuck do swojego filmu zatrudnił pięciu reżyserów, z których każdy pełnił określoną funkcję, jeden zajmował się sekwencjami niemieckimi (Bernhard Wicki), drugi - brytyjskimi (Ken Annakin), trzeci - amerykańskimi (Andrew Marton), czwarty odpowiadał za sceny batalistyczne (Elmo Williams), piąty zrealizował kluczową dla filmu sekwencję desantu spadochronowego (Gerd Oswald). W filmie Bitwa nad Neretwą jeden Bulajic czuwał nad wszystkim, być może ktoś mu pomagał przy realizacji scen z dużą ilością statystów, ale międzynarodową, mówiącą różnymi językami obsadę poprowadził sam. Doskonale sobie poradził, bo nie czuć zupełnie, aby potencjał aktorów został zmarnowany, każdy ma tu jakiś określony cel, jest wyrazisty, ma osobowość i charakter oraz nie gubi się w natłoku wydarzeń i postaci.

Trudno na ekranie odtworzyć zachowanie ludzi biorących udział w walkach, nie da się czasem uniknąć przesady. Aby tej przesady było jak najmniej należało zatrudnić znakomitych, doświadczonych aktorów, którzy swoją obecnością uwiarygodnią ekranowe wydarzenia. A z obsady wyróżniają się (w kolejności alfabetycznej): Siergiej Bondarczuk (jako oficer artylerii), Yul Brynner (jako ekspert od materiałów wybuchowych), Curd Jürgens (w roli niemieckiego generała), Sylva Koscina (w roli odważnej i wrażliwej bojowniczki), Hardy Krüger (jako niemiecki pułkownik), Franco Nero (jako włoski kapitan) i Orson Welles (w roli senatora czetników). Reżyser znalazł też miejsce dla lokalnych gwiazd, z którymi już wcześniej pracował (Milena Dravic, Ljubisa Samardzic i Velimir 'Bata' Zivojinovic).

Od wielu z wymienionych wyżej aktorów bije niesamowita charyzma, większość z nich wypadła wiarygodnie, imponując warsztatową biegłością, wyczuciem, doświadczeniem i talentem. Franco Nero wcielił się w tragiczną postać włoskiego kapitana, który odłącza się od swoich, by walczyć z partyzantami przeciwko Niemcom. Nie chce jednak zabijać swoich rodaków, mimo że są po stronie faszystów. Niemiecki generał, którego zagrał Jürgens i jego adiutant, odtwarzany przez Krügera to postacie rozsądnych oficerów, próbujących znaleźć najlepsze wyjście z sytuacji, by wykonać rozkazy Führera, zachowując przy tym swoją godność. Sylva Koscina pełni rolę szlachetnej i troskliwej rewolucjonistki, której charakter coraz bardziej się kształtuje, a w jednym z końcowych fragmentów, kiedy umierający żołnierze wzywają jej imię, ona starając się im pomóc okazuje się zupełnie bezradna i samotna. Brynner jest tu uparty i zdecydowany, Bondarczuk władczy i impulsywny, zaś Welles zagrał epizodyczną postać przekonanego do słuszności swoich racji senatora.

Ljubisa Samardzic i Sylva Koscina

Obok znanych aktorów ważną rolę pełni tłum statystów nie tylko w rolach żołnierzy, ale też w rolach cywilnych uchodźców, którzy wraz z partyzantami próbują dotrzeć do mostu na rzece Neretwa. Wielu ludzi jest rannych lub chorych na tyfus, zaś ich jedyną szansą na ratunek jest właśnie ten most. Stanowi on centralny punkt, gdzie dwie wrogie armie stoczą krwawą bitwę. Partyzanci zetkną się z silnymi i dobrze wyposażonymi wojskami państw Osi. Bardzo dobrze widać w filmie niszczycielską siłę wojny, owoce ciężkiej pracy wielu ludzi zostają zniszczone, walą się budynki i mosty, a ludzie myślą zapewne nie tylko o powrocie do domu, lecz także o tym, że będą musieli wkrótce zbudować nowe budynki i mosty, może nawet bardziej wytrzymałe, zbudowane na solidnych fundamentach.

Mimo że reżyser nie lekceważy przeciwników, nie pokazuje faszystów jako głupców i okrutników to widać jego pro-komunistyczne sympatie. To co zwraca jeszcze uwagę to podkreślenie roli koleżeństwa w czasie wojny, bohaterowie zastanawiają się, co jest ważniejsze - los rewolucji czy los rannych kolegów. Znakomicie wykreowano na ekranie wojenny klimat, dzięki czemu widzowie czują ten smutek, zmęczenie i rozpacz ludzi biorących udział w walkach, ich stopniowo zanikającą nadzieję na zwycięstwo i powrót do domu. Ta pesymistyczna aura została jeszcze bardziej podkreślona przez odpowiedni dobór aktorów o wyjątkowo smutnych twarzach, po których można rozpoznać, że to nie jest ich pierwsza bitwa i musieli już widzieć wielokrotnie rozrywane pociskami ludzkie ciała. 

Film Veljko Bulajica to jeden z najciekawszych dramatów wojennych z lat 60-tych. Więcej mówi o ludzkich postawach w czasie wojny niż produkcje anglosaskie, jakich powstało wiele w tamtych latach. Wartościowe dzieło dostarczające emocji, świetnie zagrane i zrealizowane z dużą starannością i dbałością o szczegóły. Trzymająca w napięciu dramatyczna opowieść na podstawie wydarzeń jakie miały miejsce w Jugosławii w pierwszym kwartale 1943 roku. Mimo udziału międzynarodowej obsady nikt tu nie mówi we wspólnym, międzynarodowym języku (czyli angielskim) - partyzanci i czetnicy mówią po serbsku, Niemcy po niemiecku, Włosi zaś po włosku. Ten zabieg dodał filmowi autentyzmu. 

Zrealizowany w koprodukcji trzech krajów (Jugosławia, Włochy, RFN)  film Bulajica zawiera chyba najlepsze sceny batalistyczne, jakie nakręcono w latach 60-tych. Efektowne bitwy rozgrywają się nie tylko w zielonych dolinach i na ośnieżonych wzgórzach, lecz także na ulicach miasta, więc nawet cywile są na celowniku. Jedna z walk pod koniec filmu, w której partyzanci zmagają się z oddziałem czetników, została rozegrana na cmentarzu, co robi jeszcze większe wrażenie. Bitwa nad Neretwą to znakomicie zrekonstruowana operacja militarna z czasów II wojny światowej, dzięki której widz może poznać taktykę obu stron konfliktu, a także losy uwikłanych w wojnę zwykłych ludzi. Film bardziej interesujący i dojrzalszy od wielu hollywoodzkich i europejskich filmów wojennych, fenomenalnie łączący efektowną batalistykę z porywającym dramatem.

12 komentarzy:

  1. No i git! To jest na prawdę świetne kino, choc jak się słusznie domyślam, jakośc transferu wersji,, którą oglądałeś była masakryczna. Sporo jugolskich wojennych produkcji swego czasu widziałem( gdzieś w poprzedniej orogenezie:):) i lubię nadal do niektórych wracac. Chciałbym tak tylko zwrócic uwagę, że o ile chorwaccy ustasze, to były skurwysyny jakich Ziemia nie nosiła (są dobre artykuły na wiki angielskiej o tym, co się działo w chorwackich obozach koncentracyjnych dla Serbów, żydów i Cyganów, algemeine SS, to byli ministranci przy chłopakach od Ante Pavelicia), to z czetnikami sprawa była bardziej złożona. Oni podlegali rządowi emigracyjnemu i walczyli z Niemcami i z partyzantką Tity, coś, jak u nas AK. Zwycięzcy piszą historię i w filmach jugosłowiańskich ( i nie tylko - ,,Komandosi z Navarony'') zawsze przedstawia się ich, jako paskudnych kolaborantów, co jest ostro zakłamane.
    BTW-jeszcze nie spotkałm fana westernów, który by nie lubił kina wojennego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakość nie była najlepsza, ale nie była tak zła, bym musiał narzekać :) Zaskakująco dobrze oglądało mi się ten film.
    Nie orientuję się za bardzo w jugosłowiańskiej historii, więc dzięki za tę uwagę dot. czetników i ustaszów.
    Co do kina wojennego to oczywiście lubię je oglądać, ale do tej pory miałem problem z wybraniem ulubionego. Teraz już nie mam wątpliwości :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wojna w Jugosławii była jedną z najokrutniejszych kampanii II wojny, choc rozgrywała się jakby z boku głównych teatrów działań.Góry i lasy Serbii i Bośni umożliwiły stworzenie tak potężnych armii partyzanckich, jakich nie było wtedy nigdzie, ani na Białorusi, ani w Polsce ani na Ukrainie. ,,Bitwa nad Neretwą'' pokazuje relatywną siłę tych formacji - nigdzie indziej partyzanci nie dysponowali bronią ciężką. Partyzanci ( ci od Tity i czetnicy) wiązali ok. 400 tys. Niemców przez całą wojnę, choc na dobrą sprawę Adolf nie miał żadnego interesu w tym regionie ( temat na osobny artykuł). Tam też okryła się (nie)sławą jedna z najbardziej bestialskich formacji - złożona z miejscowych volksdeutschów a dowodzona przez Niemców dywizja Waffen SS,,Prinz Eugen''; taki bałkański odpowiednik brygady Dirlewangera.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejny plus dla filmu, że prowokuje do dyskusji, dzięki której można się dowiedzieć ciekawych rzeczy na temat historii :)
    W leksykonie "100 filmów wojennych" (autor Ł. Plesnar) jedynym opisanym filmem o kampanii na Bałkanach jest "Sutjeska" (1973) Stipe Delica opowiadający o piątej ofensywie hitlerowskiej. Dziwne że akurat ten film został wybrany, bo sam autor leksykonu go krytykuje, sugerując, że to jest film słaby z jedną z najgorszych ról Richarda Burtona. Podobno grany przez niego Tito jest postacią jednowymiarową i pozbawioną emocji, wygłaszającą tylko jakieś oświadczenia. Jedynie sceny batalistyczne są ponoć bardzo dobre. Tego filmu nie widziałem, ale widzę, że w obsadzie są aktorzy z "Bitwy nad Neretwą" (Zivojinovic, Dravic, Dvornik, Samardzic, Angelovski, Arandjelovic).

    OdpowiedzUsuń
  5. ,,Sutjeskę'' widziałem, ale bardzo dawno. Mega produkcja porównywalna z ,,Neretvą...'', Burtona w furażerce tak przez mgłę pamiętam. Był jeszce taki film ,,Kozara'' też chyba Bulaica, o jeszcze innej bitwie z partyzantami, nie widziałem go.
    Oprócz wielkiej historycznej batalistyki, Jugosłowianie kręcili też zajebiste wojenne akcyjniaki, z ducha ,,Dział Navarony'' i ,,Tylko dla Orłów''. Specjalistą od takich obrazów był reżyser Hajrudin Krvavac. Szczególnie polecałbym dwa tytuły: ,, Walter broni Sarajewa'' i ,,Most''. W obydwóch gra pierwszy twardziel jugolskiego kina, Velimir ,Bata, Żivoinovic, w tym drugim jeszce Boris Dvornik, jako Włoch z Sardynii. ,,Most'' jest w streamie na You Tube, tylko zdaje się w wersji serbochorwackiej. ,,Waltera...'' udało mi się wychaczyc z sieci, chiński DVD rip, z chińskimi napisami. Film bił w Chinach rekordy popularności i ma status kultowy do dziś, zwłaszcza u starych komuchów.
    Jeden i drugi, to kino akcji na najwyższym poziomie, do tego pełne świetnych twistów fabularnych. A Bata Żivoinovic, użyczył również swej surowej, proletariackiej twarzy także w ,,Old Surehandzie'', gdzie wystąpił, jako zbój z Dzikego Zachodu.

    OdpowiedzUsuń
  6. "Bitwę nad Neretwą" oglądałem na You Tube w wersji serbochorwackiej, ale znalazłem polskie napisy, które przesuwałem na dole ekranu monitora :) Przeczytałem ostatnio taki artykuł na filmwebie ( http://www.filmweb.pl/article/%C5%BBurawiecki%3A+Wszyscy+jeste%C5%9Bmy+komunistami-62227 ), w którym "Walter broni Sarajewa" został określony jako "połączenie westernu z... Hansem Klossem" :) Wkrótce postaram się obejrzeć oba filmy Krvavaca. Są dostępne na You Tube, "Kozara" też jest.

    OdpowiedzUsuń
  7. Z tym Klossem , to nie jest takie od rzeczy. Raz, że akcja dzieje się nie w lasach, a w terenie zurbanizowanym ( tytułowe Sarajewo), dwa, że jest masa klimatów, typu podwójni agenci, konspiracyjne rytuały, zdrajca w oddziale, itp.
    A z niebywałym rozmachem zrobiona scena finałowa ( Bata, Samardzic i jeszcze jeden opanowują pociąg pełen Szkopów)może niejeden western wpędzic w kompleksy.
    Ja bezskutecznie poszukuję filmu ,,19 girls and the Sailor'' Milutina Kosovaca z 1971. Tytułowe laski-żołnierki eskortują ciężko rannych partyzantów, Niemcy chcą ich dopasc, by zabic znajdującego się pośród rannych ważnego dowódcę. Oddziałem dowodzi koleś o ksywie Żeglarz, w którym dwie panny się zakochują. Jedną z nich gra Jane Birkin a faceta ...Serge Gainsbourg ( w dużej roli!) który też zrobił muzykę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Brzmi ciekawie :) Ten film też można obejrzeć na You Tube (tylko trzeba wpisać w wyszukiwarkę "19 djevojaka i mornar" (trwa około 73 minuty, ale według imdb powinien tyle trwać).

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzięki, znalazłem. Obejrzę , ale jeszcze nie teraz.Mnie ostatnio coś na Briana De Palmę naszło i robię sobie taki większy przegląd. Przypomniałem sobie ,,Sisters''( rewelacja!), a na dziś mam w planie ,,Body Double'' i francuski film ,,Love Crime''Alaina Corneau, którego remake De Palma ma kręcic, czy już kręci.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jest fajna stronka o filmach wojennych : Sgt. Slaughter goes to War - ok. 100 recenzji filmów z przedziału 1960- 89. Dużo europrodukcji, ze wskazaniem na Włochów i Jugosłowian. Oceny w skali 1-5 bullets.

    OdpowiedzUsuń
  11. Obejrzałem film do końca ale tylko po to, by nie przegapić wątków "jugosłowiańsko-jugosowianskich". Chyba i po to nie było warto, bo film politycznie (1969 rok) musiał byc poprawny a i co do scen batalistycznych mozna mieć kopę zastrzeżen, o T34 i Shermanach grajacych Tygrysy nie wspominajac. Gwiazdy robiły co mogły ale tego klopsa nie da sie obronić.

    OdpowiedzUsuń
  12. Klopsem jednak trudno ten film nazwać, bo mimo drobnych niedociągnięć jest to bardzo dobre kino wojenne ze świetnymi scenami batalistycznymi. A potwierdzeniem tych słów jest chociażby nominacja do Oscara w kategorii film nieanglojęzyczny. Typowej komunistycznej propagandy raczej by nie wyróżniono oscarową nominacją :)

    OdpowiedzUsuń