Pages

Panorama kina światowego - czas podsumowań

13 lutego 2013 roku minie 118 lat odkąd bracia August i Louis Lumière opatentowali kinematograf - urządzenie do pokazywania „żywych obrazów”. Pierwszy oficjalny pokaz jego możliwości odbył się przed publicznością pod koniec roku i tylko nieliczni zauważyli jaki ogromny potencjał tkwi w tej nowince technicznej. Od krótkich, nie trwających nawet minuty, prozaicznych scenek do monumentalnych wielogodzinnych superprodukcji, od niemych, szarych i czarno-białych spektakli kinowych do głośnych, wypełnionych muzyką i feerią barw widowisk, od niewinnych, salonowych igraszek do kipiących brutalnością i seksem orgii - kinematografia szybko przechodziła metamorfozy, docierała do wszelkich odbiorców, zaspokajając potrzeby wymagającej widowni w różnym wieku i o zróżnicowanych upodobaniach. Z błahostki błyskawicznie przemieniła się w narzędzie propagandy, a granice pomiędzy gatunkami filmowymi z czasem zaczęły się zacierać. Do komedii wprowadzano coraz więcej dramatyzmu i psychologii, filmy przygodowe wzbogacono o fantastykę i horror, musical z czasem stał się czymś więcej niż spektaklem muzyczno-tanecznym, a horrory już nie tylko wzbudzały strach i niepokój, ale też obrzydzenie i odrazę.

Wraz z nastaniem kina dźwiękowego i nasileniem się w filmach przemocy pojawiły się przeróżne kodeksy i legiony przyzwoitości, które miały za zadanie hamować zapędy coraz bardziej odważnych filmowców. Ale i tak organy cenzorskie nie mogły wygrać ze zmianami jakie zaszły w społeczeństwie. W końcu wszelkie granice zostały przełamane i dzisiaj odnosi się wrażenie, że w filmach można już pokazać dosłownie wszystko. Na pewno znajdzie się ktoś, kto zorganizuje protest przeciwko wyświetlaniu filmu w kinach. Znajdzie się nawet taki delikwent, który będzie strzelał do ludzi na premierze filmu. Ale na ludzką głupotę nie ma rady i kino rozwija się nadal mimo przeciwności losu, które odbierają wielu widzom ochotę na dalsze filmowe poszukiwania.

Rok 2012 był niezwykły dla polskiej piłki nożnej, bo pierwszy raz w naszym kraju odbyły się piłkarskie mistrzostwa Europy, ale dla światowego kina był to rok taki jak poprzednie. Coraz mniej docenia się oryginalność, bo największe sukcesy odnoszą filmy czerpiące ze sprawdzonych pomysłów. Ważniejsza od scenariusza i treści filmu okazuje się często forma w jakiej film jest zrealizowany. I za widowiskowość trzeba czasem zapłacić wyższą cenę, jak to jest w przypadku filmów 3D. Filmy pokazywane w tej technice być może cechują się lepszą jakością obrazu i dają niezwykłe poczucie uczestnictwa w akcji, lecz mają też zadanie odwrócić uwagę od słabych stron scenariusza. Tak jak w epoce kina niemego stosowano muzykę by zagłuszyć pracę projektora tak dzisiaj stosuje się przeróżne efekty by seans kinowy był dla widzów przyjemniejszy. Dopiero później gdy widz zasiada przed ekranem telewizora lub laptopa, by obejrzeć film, zaczyna widzieć więcej i potrafi wtedy dostrzec wady, jakich nie zauważył siedząc w kinowym fotelu.

Nie liczyłem ile filmów obejrzałem w minionym roku, ale z pewnością więcej obejrzałem starych filmów niż premier kinowych. W starszych produkcjach można zresztą znaleźć wiele źródeł inspiracji z jakich korzystają współcześni filmowcy. Na pewno znajdzie się ktoś ambitny, kto przeforsuje do własnego filmu nowe patenty, znajdą się tacy, którzy go docenią i obdarują nagrodami, lecz dla widzów, a przynajmniej dla piszącego te słowa, zawsze ważniejsza od formy i eksperymentalnych zagrywek będzie sprawnie poprowadzona intryga i charyzmatyczne postacie zagrane przez zdolnych aktorów. Takie filmy na szczęście powstają nadal i 2012 nie jest wyjątkiem, ale podobnie jak w przypadku roku poprzedniego - najlepsze okazały się filmy, które w mniejszym lub większym stopniu nawiązywały do zakurzonych staroci.

Z powodu moich zainteresowań zbliżających się w stronę klasycznych perełek z lamusa postanowiłem podjąć się karkołomnego zadania, by podsumować nie tylko ostatni rok, lecz niemal stuletnią historię kina. Dla niektórych kino zaczęło się pod koniec lat '70, gdy wraz z premierą Gwiezdnych wojen kinematografia wkroczyła na nową ścieżkę. Dla mnie historia kina rozpoczęła się w latach '20 ubiegłego wieku, bo wtedy zaczęły powstawać pierwsze arcydzieła, które przetrwały próbę czasu i nadal potrafią zachwycić niektórymi rozwiązaniami.
 

KINO NIEME

Mabel Normand przywiązywana do torów w krótkometrażówce
Macka Sennetta Barney Oldfield's Race for a Life (1913)

Oczywiście są też tacy, którzy cenią jeszcze wcześniejsze dzieła - powstałe przed rokiem 1920 (czyli przed Bitwą Warszawską). Do tej grupy należą przede wszystkim miłośnicy niemieckiego ekspresjonizmu (Student z Pragi '13, Gabinet doktora Caligari '19) oraz miłośnicy szwedzkiej szkoły filmowej (Banici '18, Skarb rodu Arne '19). Co ciekawe, dokładnie sto lat temu, w roku 1913, powstał pierwszy film hollywoodzki - western Mąż Indianki w reżyserii Cecila De Mille'a (premiera w 1914). Wielbiciele amerykańskich dzieł epickich także i w tym okresie znajdą monumentalne klasyki - ponad trzygodzinną epopeję z wojny secesyjnej Narodziny narodu (1915) i równie wielkie dzieło Nietolerancję (1916) - oba w reżyserii Davida W. Griffitha. A skoro o epickich filmach mowa to Włosi zaczęli wtedy kręcić filmy historyczne rozgrywające się w czasach antycznych, takie jak Quo vadis (1913) i Cabiria (1914).

W roku 1912 powstaje film At Coney Island Macka Sennetta, który inicjuje nowy gatunek - komedię slapstickową. W epoce kina niemego to jeden z najpopularniejszych rodzajów komedii - pełne ruchu, żwawe filmy były prawdziwym wyzwaniem dla komików, a pierwszą gwiazdą tego gatunku została kobieta, Mabel Normand. Mając 17 lat zaczęła występować w krótkometrażówkach wytwórni Keystone, cechowała się komediowym wyczuciem i energią lecz nie była aniołkiem. Niszczona przez narkotyki i alkohol wplątała się nawet w dwa morderstwa i z uwielbianej aktorki komediowej stała się potępianą przez publiczność i środowisko filmowe upadłą gwiazdą. Zmarła na gruźlicę w wieku 35 lat, niemal zupełnie zapomniana tak jak i jej partner z wielu filmów, Roscoe Arbuckle, także bohater skandalu związanego z morderstwem.

Początkowo oparte na improwizacji komedie slapstickowe z czasem jednak, wraz z pojawieniem się pierwszych mistrzów gatunku, stały się bardziej przemyślane i coraz bardziej zabawne. W 1914 do stajni Sennetta dołączył Charlie Chaplin, który zaangażował się w rozwój nowego gatunku nie tylko jako aktor, ale też reżyser, producent i scenarzysta. Nie on jeden zresztą zapewnił sobie pełną kontrolę nad filmami, w których występował. Inni uczniowie Macka Sennetta, jak Mabel Normand, Roscoe 'Fatty' Arbuckle, jego podopieczny Buster Keaton, a także pracujący dla Hala Roacha Harold Lloyd zajmowali się także reżyserią i wymyślaniem gagów, nie byli więc tylko marionetkami w rękach wytwórni. Ale to jednak Chaplin wprowadził do slapsticku elementy dramatyczne, gorycz i problemy społeczne, takie jak bida z nędzą - czynniki, których Sennett by nie pochwalał, uważając że zwalniałyby one akcję i szybko mogłyby zanudzić widzów. Za pomocą komedii Chaplin opowiadał o życiu i potrafił w równym stopniu widza rozbawić i wzruszyć.

Pełnometrażowe komediodramaty Chaplina z nutką slapsticku to: Brzdąc (1921), Gorączka złota (1925), Cyrk (1928), Światła wielkiego miasta (1931) i Dzisiejsze czasy (1936). Mimo że dwa ostatnie powstały w czasach, gdy filmy z muzyką i dźwiękiem podbijały ekrany kin Chaplin konsekwentnie przez całą dekadę odmawiał realizacji w pełni dźwiękowego filmu. O ile Chaplina można nazwać mistrzem komediodramatu to w dziedzinie slapsticku na szczególne wyróżnienie zasługuje Buster Keaton, twórca mistrzowskich komedii, takich jak Rozkosze gościnności (1923), Generał (1926) oraz krótszych, lecz popisowych i równie zabawnych fars, One Week (1920) i Sherlock Jr (1924). Kwintesencją kina lat '20 są również doskonałe komedie z Haroldem Lloydem, m.in. Jeszcze wyżej! (1923) i The Kid Brother (1927). Przezabawne, dynamiczne, pomysłowe kino nie mające sobie równych w całej ponad stuletniej historii filmów komediowych (ta historia rozpoczęła się już w 1895, gdy powstał Polewacz polany - pierwszy film mający wzbudzić śmiech).

Lata '20 to także czas pierwszych ważnych filmów grozy, wśród których na wyróżnienie zasługuje pierwszy film wampiryczny Nosferatu - symfonia grozy (1922) oraz filmy z Lonem Chaneyem (np. Upiór w operze '25, Demon cyrku '27). Powstawały wówczas także efektowne filmy przygodowe i westerny. Douglas Fairbanks był niekwestionowanym pierwszym awanturnikiem kina - zawdzięcza to takim klasycznym pozycjom jak Znak Zorro (1920), Trzej muszkieterowie (1921), Robin Hood (1922) i Czarny pirat (1926). Do najlepszych amerykańskich aktorek kina niemego zalicza się żonę Fairbanksa, Mary Pickford (Tess z krainy burz, dwie wersje: 1914 i 1922), a także Lillian Gish (Szkarłatna litera '26, Wicher '28).

William S. Hart, Tom Mix, producent Thomas H. Ince i inni pasjonaci niedawnej historii USA stawiali sobie za cel przybliżyć widzom Dziki Zachód. Jednak do przełomowych westernów okresu kina niemego należą Karawana (1923) Jamesa Cruze'a i Żelazny koń (1924) Johna Forda. Już wtedy realizowano też filmy pokazujące z sympatią Indian (przykład - Ginący Amerykanin '25 George'a B. Seitza). Ostatnia dekada niemego kina to również wysokobudżetowe produkcje nawiązujące do Pisma Świętego. Przypowieści zaprezentowane w Dziesięciorgu przykazaniach (1923), Ben-Hurze (1926) i Królu królów (1927) okazały się ponadczasowe i doczekały się dźwiękowych i barwnych wersji po upływie 30 lat. Omawiając historię kina nie można też przemilczeć wpływu jaki na światowe kino miała radziecka szkoła montażu, w tym słynny efekt Kuleszowa i propagandowe filmy Eisensteina (jak Pancernik Potiomkin '25).


LATA '30

Guino Rinaldo (George Raft) podrzucający monetę
w Człowieku z blizną (1932)

W pierwszej dekadzie kina dźwiękowego trwała wielka rywalizacja tzw. Wielkiej Piątki. Należało do niej pięć wytwórni hollywoodzkich, walczących o sympatię widzów: MGM, Paramount, Warner Bros, 20th Century Fox i RKO. Wytwórnia ryczącego lwa (jak nazywano MGM) zrealizowała jeden z najwybitniejszych filmów dekady - oparty na faktach dramat przygodowy Bunt na Bounty (1935) z wybitnymi kreacjami Clarka Gable'a i Charlesa Laughtona. Dla tej kompanii powstały też dwie produkcje należące do najbardziej kontrowersyjnych filmów dekady: Dziwolągi (1932) i Kongo (1932).

W MGMie sukcesy odnosili bracia Marx, bawiący publiczność dowcipami słownymi i błazenadą (Noc w operze '35 i Dzień na wyścigach '37). Wcześniej pracowali dla Paramountu, lecz ich filmy nie cieszyły się powodzeniem, w związku z czym wytwórnia zerwała umowę. Pod swoje skrzydła wziął ich Irving Thalberg z MGM-u, który widział w nich potencjał, lecz wymagał zmiany formuły ich filmów, wprowadził więc partie muzyczne i wątek romansowy. W wytwórni Thalberga bracia zostali pozbawieni swobody twórczej, ich humor został stępiony, a komedie Paramountu (tj. Kacza zupa '33) wydają się po upływie lat znacznie lepsze od muzycznych fars MGM-u. Kiedyś lubiłem te szalone burleskowe farsy, ale już mnie one nie bawią. Tak samo mam z komediami Stana Laurela i Olivera Hardy'ego (Flipa i Flapa), którzy najlepsze filmy zrobili dla producenta Hala Roacha (najbardziej godna polecenia jest moim zdaniem nagrodzona Oscarem krótkometrażówka The Music Box '32, w której zwykła czynność przenoszenia pianina po schodach jest pretekstem do zaprezentowania serii slapstickowych gagów).

Warner Bros. specjalizowała się w produkcjach kryminalnych, a koronne jej osiągnięcia to film gangsterski Wróg publiczny (1931) i więzienny Jestem zbiegiem (1932). Pod opieką braci Warner filmy przygodowe kręcił Michael Curtiz: Kapitan Blood (1935), Szarża lekkiej brygady (1936) i Przygody Robin Hooda (1938) oraz western Dodge City (1939). Gwiazdami tych filmów byli Errol Flynn i Olivia de Havilland. Paramount i Fox w latach '30 pozostawali w cieniu, dopiero w następnej dekadzie zaczęły się wybijać na pierwszy plan. Natomiast przedwojenny okres należał jeszcze do RKO, która wypromowała m.in. Freda Astaira i Ginger Rogers, ale mniejsze wytwórnie też miały swoje chwile sławy: Universal odnosił sukcesy filmami o potworach, a Columbia konsekwentnie produkowała filmy Franka Capry, przyczyniając się do oscarowych sukcesów tego reżysera.

Rok 1933 okazał się przełomowy dla filmowych efektów specjalnych. Powstały wtedy trzy filmy fantastyczne, które udowodniły, że hollywoodzcy fachowcy nie znają słowa 'niemożliwe' i potrafią wykreować na ekranie niesamowite cuda. W filmie Potop (Deluge) zastosowano makiety i zbiorniki wodne, by pokazać niszczące siły natury. W Niewidzialnym człowieku za pomocą skomplikowanej techniki eliminacji czarnego tła i zastąpienia go innym pokazano niewidzialność. A w nakręconym dla RKO King Kongu połączono makiety i modele z animacją poklatkową. Technika poklatkowej animacji była wykorzystywana od samego początku, nakręcono nią jeden z pierwszych filmów w historii, Egzekucję Marii Stuart (1895), lecz to właśnie w King Kongu wykorzystano ją na wielką skalę i to właśnie ten film rozpoczyna nowy rozdział w historii filmowych efektów specjalnych.

Niegdyś wielkie, a obecnie zapomniane studio RKO stworzyło także dwa inne ważne filmy tego okresu - komedię Drapieżne maleństwo (1938) Howarda Hawksa i przygodowy Gunga Din (1939) George'a Stevensa. Ale producenci niezależni też potrafili się wybić z tłumu dzięki zaangażowaniu i umiejętnościom, czego najlepszym dowodem są filmy z 1939 roku: Dyliżans Waltera Wangera i Przeminęło z wiatrem Davida Selznicka (podałem tu nazwiska tych niezależnych producentów; reżyserami tych filmów byli kolejno John Ford i Victor Fleming).

Wśród amerykańskich produkcji sporo szumu wywołał brutalny dramat gangsterski Człowiek z blizną (1932) Howarda Hawksa, będący jedną z przyczyn ustanowienia Kodeksu Haysa, przestrzeganego przez amerykańskich producentów przez około 30 lat. W kinie brytyjskim powodzeniem cieszyły się thrillery szpiegowskie Hitchcocka 39 kroków (1935) i Starsza pani znika (1938), a imigrant z Węgier Alexander Korda imponował wystawnymi filmami kostiumowymi, jak Prywatne życie Henryka VIII (1933), Szkarłatny kwiat (1934), Hrabina Władinow (1937) i Cztery pióra (1939). Sowieci też zaznaczyli swoją obecność na mapie kina - umieli rozśmieszyć i wprawić w pozytywny nastrój (np. Świat się śmieje '34), ale potrafili też uderzyć w patetyczne tony (np. Aleksander Newski '38).


LATA '40

Simone Simon w Ludziach kotach (1942)

Świat opanowała wojna, a w Hollywood toczy się zaciekła walka o dominację. Selznick drugi raz z rzędu, po Przeminęło z wiatrem, otrzymuje Oscara, tym razem za wyprodukowanie Rebeki (1940) Hitchcocka. 20th Century Fox produkuje dwa filmy Johna Forda, za które ten dostaje Oscary (Grona gniewu '40, Zielona dolina '41), Paramount zyskuje uznanie dzięki współpracy z Prestonem Sturgesem (Lady Eve '41, Podróże Sullivana '41) i Billym Wilderem (Podwójne ubezpieczenie '44, Stracony weekend '45), a Universal produkuje jeden z najlepszych filmów Hitchcocka (Cień wątpliwości '43), po czym promuje Burta Lancastera i Avę Gardner filmem Zabójcy (1946).

RKO dzieli czas i pieniądze między filmy ambitne (Obywatel Kane '41 i Wspaniałość Ambersonów '42, oba Wellesa) i B-klasowe filmy grozy (np. Ludzie koty '42, Porywacz ciał '45). Warner Bros. kontynuuje serię filmów bliskich rzeczywistości, odnosząc coraz większe sukcesy - wojenny Sierżant York (1941) oraz przede wszystkim stylowe klasyki z Bogartem: High Sierra (1941), Sokół maltański (1941), Casablanca (1942), Mieć i nie mieć (1944) i Wielki sen (1946). Dzięki MGM Lana Turner stworzyła ciekawą postać femme fatale (Listonosz dzwoni zawsze dwa razy '46), a dzięki Columbii Rita Hayworth zagrała zarówno rudowłosą piękność (Gilda, '46) jak i dwulicową blondynę (Dama z Szanghaju '47). Natomiast Chaplin w swoim studiu United Artists realizuje filmy, które oburzają publiczność (Dyktator '40, Pan Verdoux '47) i przyczyniają się do jego stopniowego upadku.

Pod koniec lat '40 błysnął aktorskim talentem John Wayne, odtąd najbardziej lubiany amerykański aktor aż do lat '70. Jego znakomite role w Rzece czerwonej (1948), Trylogii kawaleryjskiej (1948-50) i Piaskach Iwo Jimy (1949) określiły jego emploi na wiele lat. Zagrał ponad 140 głównych ról, ale wbrew pozorom nie przyjmował każdej proponowanej roli, lecz konsekwentnie budował swój wizerunek aż do końca, bo nawet jego ostatnia rola wydaje się przemyślana, idealnie wieńcząca długą karierę filmową. Z kolei film Zdradzieckie skały (1942), w którym Wayne także wystąpił przypomniał mi, że lata '40 to także okres świetnych filmów przygodowych: Znak Zorro (1940), Sokół morski (1940), Czarny łabędź (1942), Szpada Kastylii (1947), Trzej muszkieterowie (1948). W latach '40 pierwsze ważne filmy realizuje Akira Kurosawa (Pijany anioł '48, Zbłąkany pies '49), a także Ingmar Bergman (Deszcz pada na naszą miłość '46, Okręt do Indii '47). Ważnym wydarzeniem tej dekady są narodziny włoskiego neorealizmu, który reprezentowali Luchino Visconti, Roberto Rossellini i Vittorio De Sica.

Można jeszcze wspomnieć o kinie brytyjskim, które w tym okresie też wykreowało kilkanaście wartościowych dzieł. Pod koniec lat '40 Studio Ealing stworzyło trzy komedie, rozpoczynając tak zwane 'złote lata komedii angielskiej' - te trzy pionierskie filmy komediowe to: Szlachectwo zobowiązuje, Paszport do Pimlico i Whisky Galore!, wszystkie w 1949 roku. Wyprodukował je Michael Balcon (dziadek Daniela Day-Lewisa) - znany jest on również jako odkrywca Alfreda Hitchcocka i producent jego pierwszych filmów. W czasie II wojny światowej debiutował David Lean, później bardzo ceniony twórca dzieł epickich, a duet Powell i Pressburger nakręcił po wojnie urzekający barwną fotografią dramat o zakonnicach Czarny narcyz (1947). Brytyjczycy zrealizowali ponadto jeden z nielicznych w czasie II wojny światowej filmów o tematyce polskiej - Niebezpieczna poświata księżycowa (1941) z austriackim aktorem Antonem Walbrookiem w roli Stefana Radeckiego, polskiego kompozytora i pianisty.

W roku 1939 powstało kilka wartościowych westernów, których ogromne powodzenie wśród publiczności było w stanie popchnąć dalej ten gatunek, lecz wybuch wojny zahamował jego rozwój. Ważniejsze od kina rozrywkowego stało się mobilizowanie młodych ludzi do wzięcia udziału w wojnie. James Stewart, który miał licencję pilota, zapisał się do lotnictwa, został dowódcą eskadry bombowców i wykonał wiele lotów bojowych nad wrogim terytorium. Opuścił armię w stopniu pułkownika i z poczuciem spełnionego obowiązku kontynuował karierę aktorską. Gdy on walczył w Europie, ludzie kina realizowali filmy propagandowe, zarówno fabularne jak i dokumentalne, dotyczące działań zbrojnych różnych formacji, mające na celu podnieść morale żołnierzy i zmobilizować nowych rekrutów.

Działania piechoty relacjonowały m.in. amerykański Bataan (1943) i brytyjski Było ich dziewięciu (1943), żołnierzy marynarki zaprezentowano m.in. w filmach brytyjskich Nasz okręt (1942) i San Demetrio (1943) oraz amerykańskich Kierunek Tokio (1943), Konwój (1943) i Straceńcy (1945), zaś o lotnikach opowiadały m.in. Latające tygrysy (1942) i Trzydzieści sekund nad Tokio (1944). Walki na Dalekim Wschodzie zrelacjonowano w filmie Cel: Birma (1945), działania w Afryce pokazano w filmie Sahara (1945), zaś akcje na Pacyfiku - w Dzienniku z Guadalcanal (1943) i Mściwym jastrzębiu (1943). Natomiast Frank Capra i Anatole Litvak zrealizowali cykl dokumentalny Dlaczego walczymy? (1942-45). Seria składa się z siedmiu filmów, w nagrodzonej Oscarem części pierwszej pt. Preludium wojny autorzy próbując wyjaśnić przyczyny konfliktu sięgają roku 1931 (okupowanie przez Japończyków Mandżurii, założenie państwa Mandżukuo). W drugim filmie cyklu, Naziści atakują, jest mowa o kampanii polskiej.


LATA '50

Giulietta Masina i Anthony Quinn w La stradzie (1954)

Już rok 1950 zapowiadał zmiany w hollywoodzkim kinie, po II wojnie światowej mało kto chciał marnować taśmę filmową na błahe tematy. Problemy społeczne i portrety psychologiczne bohaterów cechowały już nie tylko ambitne dramaty (jak Bulwar Zachodzącego Słońca '50 i Stąd do wieczności '53), ale też westerny, thrillery, filmy sensacyjne. Do najlepszych westernów psychologicznych należą filmy Anthony'ego Manna (np. Naga ostroga '53, Gwiazda szeryfa '57), ale również stuprocentowo klasyczne W samo południe (1952) Zinnemanna i Jeździec znikąd (1953) Stevensa oraz jeden z najciekawszych filmów Johna Forda Poszukiwacze (1956). Wśród thrillerów ważne problemy społeczne podejmują filmy Wyznaję (1953) Hitchcocka i Czarny dzień w Black Rock (1955) Sturgesa, a jeśli chodzi o filmy sensacyjne to mistrzowskie dzieła wyszły spod ręki Johna Hustona  (Asfaltowa dżungla '50) i Fritza Langa (Bannion / Wielki upał '53). A wszechstronny Billy Wilder nieoczekiwanie został specjalistą od komedii romantycznych, nakręcił Sabrinę (1953), Słomianego wdowca (1955) i Pół żartem, pół serio (1959). Aby nie dać się zaszufladkować co jakiś czas udowadniał, że jest wszechstronny (przykładem są: wojenno-obozowy Stalag 17 z 1953 i biograficzno-lotniczy The Spirit of St. Louis z 1957).

W latach '50 wytwórnie filmowe nie musiały już ze sobą walczyć, bo miały wspólnego wroga - telewizję zyskującą coraz więcej odbiorców. Wprowadzano więc do kin nowinki techniczne, filmy trójwymiarowe i system szerokoekranowy CinemaScope. Do pierwszych kolorowych filmów w 3-D należą sowiecka adaptacja Robinsona Crusoe z 1946 i amerykański film o dwóch lwach-ludojadach Bwana Devil (1952). Jednym z najlepszych filmów zrobionych w technice trójwymiarowej jest kameralny thriller Hitchcocka M jak morderstwo (1954), panoramiczny system CinemaScope świetnie wykorzystał Otto Preminger w westernie Rzeka bez powrotu (1954), a z filmów zrealizowanych w szerokoekranowym systemie Cinerama na wyróżnienie zasługuje inny western, pochodzący już z następnej dekady, Jak zdobyto Dziki Zachód (1962). Twórca niskobudżetowych thrillerów i horrorów William Castle też miał własne pomysły na walkę z telewizją, np. fotele rażące widzów prądem podczas seansu The Tingler (1959).

Końcówka dekady to czas mistrzowskich filmów o Dzikim Zachodzie. Biały kanion (1958), Dwa złote colty (1959), Ostatni pociąg z Gun Hill (1959) i Rio Bravo (1959) posiadają wszystko, co mieć powinien wybitny przedstawiciel westernu. Kino rozrywkowe pod postacią egzotycznych filmów przygodowych też spełnia swoją rolę i starzeje się bardzo wolno. Filmy w stylu Płomień i strzała (1950), Anna z Indii (1951) i Karmazynowy pirat (1952) oraz francuskie kino płaszcza i szpady (jak Fanfan Tulipan '52 i Garbus '59) to doskonałe przykłady rozrywki na wysokim poziomie, osadzone w egzotycznych plenerach i z udziałem znakomitych aktorów. Te filmy niewiele mówiły o historii dawnych królestw, więc jakby dla równowagi powstawały też dramaty historyczne. Najsłynniejsze to Quo vadis (1951), Wikingowie (1958) i Ben-Hur (1959).

Rok 1950 to przełomowy rocznik w dziejach kina japońskiego - międzynarodowy sukces odniósł wtedy Rashômon Kurosawy, co przetarło szlak dla wielu innych filmowców z Kraju Kwitnącej Wiśni. Jednak i tak najwyżej cenionym reżyserem z Dalekiego Wschodu pozostał przez wiele lat Akira Kurosawa, twórca takich dzieł jak ambitny dramat Piętno śmierci (1952), epicki balet z mieczami Siedmiu samurajów (1954), zaskakująca przeróbka angielskiej klasyki Tron we krwi (1957) i pełen wdzięku film przygodowy Ukryta forteca (1958).

Lata '50 obfitowały w radzieckie filmy dotykające tematu wojny: Lecą żurawie (1957), Los człowieka (1959), Ballada o żołnierzu (1959). Ważnym filmem, w którym to Niemcy rozliczają się z okresem hitleryzmu jest przejmujący dramat Most (1959). W Polsce też powstały wartościowe dramaty psychologiczne o wpływie wojny na psychikę jak Kanał (1956) i Popiół i diament (1958), których reżyser Andrzej Wajda stał się wkrótce symbolem patriotyzmu i polskiego myślenia, z czasem coraz bardziej krytykowanym za tani sentymentalizm i nachalny dydaktyzm. Świetnym polskim filmem jest Pociąg (1959) Jerzego Kawalerowicza zawierający elementy thrillera, doskonale budowany suspens i klaustrofobiczną atmosferę jaką się odczuwa jadąc pociągiem. W latach '50 uwagę krytyków zwrócił Federico Fellini, który filmem La strada (1954) inicjuje swoje panowanie we włoskim kinie artystycznym. Z kolei Szwedzi mieli Bergmana, twórcę refleksyjnych arcydzieł: Siódma pieczęć (1957) i Tam, gdzie rosną poziomki (1957). Pod koniec dekady Bergman zmienił swojego stałego operatora (Gunnara Fischera zastąpił Svenem Nykvistem), zmieniając także poetykę swoich filmów - z artysty niełatwego w odbiorze stał się artystą jeszcze bardziej hermetycznym, ale nadal mającym swoje grono odbiorców.

To była najlepsza dekada Alfreda Hitchcocka, zrealizował w niej najwięcej arcydzieł. Okno na podwórze (1954), Zawrót głowy (1958) i Północ, północny zachód (1959) to najsłynniejsze jego filmy z tego okresu, po których nie było wątpliwości, kto jest mistrzem suspensu. Kto jednak oglądał francuskie thrillery ten wiedział, że jego poważnym konkurentem w tej dziedzinie jest Henri-Georges Clouzot (Cena strachu '53, Widmo '55). Po wojnie również fantastyka i horror zaczęły się rozwijać. Napięta sytuacja polityczna w Stanach, lęk przed komunistycznym najazdem zagrażającym demokracji i niechęć do rozmawiania wprost na drażliwe tematy spowodowała, że swoje obawy filmowcy przedstawiali w formie opowieści fantastycznych. I tak np. Bestia z głębokości 20 000 sążni  (1953, film z efektami Raya Harryhausena), One! (1954, o zmutowanych mrówkach) i Człowiek, który się zmniejsza (1957) to doskonałe przykłady alegorycznych filmów s-f o strachu przed bombą atomową i radioaktywnym promieniowaniem. A zrzucenie bomby atomowej na Hiroszimę i Nagasaki (w 1945) przyczyniło się do tego, że i w Japonii zaczęły powstawać takie filmy, z Godzillą (1954) na czele.

Natomiast Brytyjczycy kontynuowali złoty okres komedii angielskiej, realizując filmy nie pozbawione zjadliwej ironii, odrobiny sensacji i przenikliwego spojrzenia na angielską mentalność (np. Szajka z Lawendowego Wzgórza '51, Jak zabić starszą panią '55), potem zaś filmem Sierżancie, do dzieła (1958) inicjując długoletnią serię obfitujących w seksualne aluzje farsy wyśmiewające przywary, małostkowość i skłonność do prymitywnego myślenia niektórych obywateli. Wytwórnia Hammer postawiła na opowieści z dreszczykiem czerpiące z dziedzictwa Universalu: Christopher Lee i Peter Cushing godnie zastąpili Borisa Karloffa i Belę Lugosiego, a monstrum Frankensteina i książę Dracula znowu stali się bohaterami sennych koszmarów. Jakby na przeciwnym biegunie kinematografii brytyjskiej znajduje się kino wojenne, a najwybitniejszym jego przedstawicielem jest Most na rzece Kwai (1957) Davida Leana. Grający w nim Alec Guinness to zaś genialny aktor, którego przez wiele lat bardzo ciężko było zaszufladkować, wystarczyła jednak rola w Gwiezdnych wojnach (1977), by aktor został przypisany do jednej roli.

W tej dekadzie działo się sporo, a przecież nie wspomniałem jeszcze o pewnej grupie wybitnych reżyserów amerykańskich oraz wybitnych aktorach tworzących ponadczasowe, godne podziwu kreacje. Do pierwszej grupy należą Elia Kazan, Richard Brooks, Nicholas Ray i Stanley Kramer, twórcy oskarżycielskich, społecznie zaangażowanych dramatów. Kazan w Na nabrzeżach, Kramer w Ucieczce w kajdanach, Ray w Buntowniku bez powodu, a Brooks w co najmniej czterech filmach dekady demaskowali ludzkie wady i zgniliznę moralną. Natomiast w grupie wybitnych aktorów lat '50 znajdują się osobowości o buntowniczym charakterze m.in. Marlon Brando, James Dean i Paul Newman. Nadal jednak, zarówno w tej jak i w kolejnej dekadzie nieźle sobie radzą starsi gwiazdorzy, m.in. John Wayne, Henry Fonda, James Stewart, Gregory Peck i Spencer Tracy. Swoje miejsce w kinematografii znajdują Burt Lancaster i Kirk Douglas, a także kilka wspaniałych, charyzmatycznych aktorek: Elizabeth Taylor, Marilyn Monroe, Audrey Hepburn, Natalie Wood, Carroll Baker, Lee Remick. Lata '50 to także dekada gustownie oprawionych adaptacji literatury: Wojna i pokój (1956), Bracia Karamazow (1958) i Kotka na gorącym, blaszanym dachu (1958).


LATA '60

Annie Girardot i Alain Delon w filmie Rocco i jego bracia (1960)

Ważne miejsce na mapie europejskiego kina zajmują rozpoczynające się pod koniec lat '50 europejskie ruchy artystyczne: francuska Nowa Fala i brytyjscy Młodzi Gniewni. Realizatorzy związani z Nouvelle Vague to Claude Chabrol, François Truffaut i Jean-Luc Godard. Do brytyjskiego nurtu 'young angry men' należą przede wszystkim Tony Richardson, Karel Reisz i Lindsay Anderson. To była dekada pełna ambitnych wizjonerów mających własną wizję kina i konsekwentnie realizujących swoje pomysły. Stanley Kubrick po nakręceniu Spartakusa (1960) w poszukiwaniu twórczej swobody osiadł w Wielkiej Brytanii, gdzie zrealizował przełomowe arcydzieło 2001: Odyseja kosmiczna (1968), zaś Arthur Penn filmem gangsterskim Bonnie i Clyde (1967) złamał podstawowe zasady obowiązującego od lat '30 Kodeksu Haysa. Przemiany w kinie hollywoodzkim nie pomogły jednak Hitchcockowi, który w drugiej połowie dekady zaczął kręcić filmy zbyt staroświeckie by zachwycić widzów żyjących w czasach kontrkultury.

Wysokie noty zdobywały 'filmy anty', w tym np. antyzaściankowy Kto sieje wiatr (1960), antynazistowski Wyrok w Norymberdze (1961, oba Stanleya Kramera), antymilitarne Wzgórze (1965, Sidney Lumet), antyrasistowski W upalną noc (1967, Norman Jewison), no i oczywiście antywesterny - Człowiek, który zabił Liberty Valance'a (1962) Johna Forda i moralitety Sama Peckinpaha, w tym brutalna i bezkompromisowa Dzika banda (1969). Do ciekawszych antywesternów dekady należą również Zawodowcy (1966) Richarda Brooksa i Hombre (1967) Martina Ritta. Występujący w tym ostatnim filmie Paul Newman stworzył wówczas szereg kapitalnych kreacji. Do najlepszych należą: postać upartego więźnia, który w końcu zostaje złamany przez system w filmie Nieugięty Luke (1967) i rola sympatycznego rabusia w westernie Butch Cassidy i Sundance Kid (1969).

W 1960 powstaje Maska szatana Mario Bavy, która wyznacza kierunek dla włoskiego kina gatunków. Antonio Margheriti, Duccio Tessari, Sergio Leone, Lucio Fulci i wspomniany Mario Bava tworzą kino będące przeciwwagą dla dokonań Felliniego i Antonioniego. W latach '60 debiutują Pasolini i Bertolucci, którzy wkrótce zaszokują publiczność perwersyjnymi filmami z pogranicza pornografii i kina artystycznego. W 1960 na festiwalu w Cannes ma premierę Przygoda Antonioniego - film nieoczekiwanie zostaje wygwizdany przez publiczność i równie nieoczekiwanie dostaje nagrodę jury. Od tej pory staje się jasne, że film festiwalowy to nie jest film dla przeciętnego odbiorcy. Krytycy i widzowie chadzają innymi ścieżkami i mają różne oczekiwania. A filmy festiwalowe rzadko trafiają do szerokiej dystrybucji kinowej, bo to się po prostu nie opłaca. Nazywany „portrecistą duszy” Antonioni zdobywa Złotą Palmę w Cannes za wydumany obraz londyńskiego pop artu, Powiększenie (1966), a Fellini kręci wyjątkowo kuriozalne dzieło w swojej karierze, Giulietta i duchy (1965). Ponadto dzięki hochsztaplerskim sztuczkom (i zapewne płatnej protekcji) jego nijaki, chaotyczny i mało ciekawy film o niczym, Osiem i pół (1963), pokonuje w rywalizacji oscarowej znacznie lepszą produkcję, Nóż w wodzie (1961) Romana Polańskiego. 

Zdarzają się jednak filmy festiwalowe, które okazują się zaskakująco ciekawe, pozbawione nudy, psychologizowania i przesadnego eksperymentowania. Jednym z nich jest nakręcony w Hiszpanii i wyróżniony Złotą Palmą w Cannes film Luisa Buñuela Viridiana (1961). Z włoskich filmów artystycznych inspirowanych neorealizmem wyżej od filmów Felliniego i Antonioniego cenię wstrząsający dramat Vittoria De Siki Matka i córka (1960) z nagrodzoną Oscarem Sophią Loren oraz znakomity film Luchina Viscontiego Rocco i jego bracia (1960). Znakomity jest również pełen artyzmu barwny spektakl kostiumowy Viscontiego Lampart (1963) z czasów walk o zjednoczenie Włoch. Natomiast we włoskim kinie gatunkowym inspirowanym amerykańską klasyką na szczególne wyróżnienie zasługują moim zdaniem thrillery Mario Bavy Dziewczyna, która wiedziała za dużo (1963) i Sześć kobiet dla mordercy (1964) oraz westerny Sergia Leone: Trylogia dolarowa (1964-66) i Pewnego razu na Dzikim Zachodzie (1968). Więcej na temat włoskiego kina gatunkowego napisałem TUTAJ.

Filmem mocno zapadającym w pamięć jest thriller psychologiczny Roberta Aldricha Co się zdarzyło Baby Jane? (1962) z niezapomnianym duetem Bette Davis i Joan Crawford. Dodatkowego smaku filmowi dodaje fakt, że obie filmowe rywalki w rzeczywistości również się nienawidziły. Doskonale zrealizowane i świetnie zagrane są niektóre amerykańskie filmy obyczajowe łączące społeczne zaangażowanie z humorem - najlepsze pod tym względem są filmy Stanleya Kramera Ten szalony, szalony świat (1963, o chciwości i chęci posiadania prowadzących do szaleństwa) i Zgadnij, kto przyjdzie na obiad (1967, manifest dotyczący akceptacji czarnoskórej społeczności).

Inne ciekawsze filmy z lat '60 to: dramaty społeczne Skłóceni z życiem (1961) i Obława (1966), westerny epickie Siedmiu wspaniałych (1960) i Jak zdobyto Dziki Zachód (1962), brawurowe filmy sensacyjno-wojenne Działa Navarony (1961), Parszywa dwunastka (1967) i Tylko dla orłów (1968), niepokojące dreszczowce Psychoza (1960), Przylądek strachu (1962), Ptaki (1963), Dziecko Rosemary (1968) i Noc żywych trupów (1968), wielkie filmy David Leana Lawrence z Arabii (1962) i Doktor Żywago (1965), nowatorski dramat gangsterski Zbieg z Alcatraz (1967) oraz kilka znakomitych utworów z udziałem Audrey Hepburn - Nie do przebaczenia (1960), Śniadanie u Tiffany'ego (1961), Szarada (1963) i Doczekać zmroku (1967). No i przecież nie można pominąć wpływu jaki na kino rozrywkowe wywarł cykl przygód Jamesa Bonda rozpoczęty Doktorem No (1962).

Przełom lat '60 i '70 to czas filmów o outsiderach wyrażających bunt za pomocą pojazdów mechanicznych. Przełomowym filmem o podróżujących buntownikach jest Swobodny jeździec (1969), należący do nurtu filmów motocyklowych, na który składają się m.in. Motor Psycho '65, Dzikie anioły '66, Straceńcy '67, Aniołowie piekieł '67 i The Glory Stompers '67. Przed rokiem 1969 takie filmy nie cieszyły się wielkim powodzeniem, lecz dopiero sukces Swobodnego jeźdźca udowodnił, że jest sens kręcenia takich filmów, w których obok zaprezentowania eleganckich pojazdów i dosiadających ich jeźdźców można dostrzec manifest wolności ówczesnego kontestatorskiego pokolenia.

Ciekawym zjawiskiem obecnym także w tej dekadzie są zwariowane komedie. Tworzyli je zarówno Brytyjczycy (np. Doktorze, do dzieła - jeden z najlepszych filmów z długiego cyklu Geralda Thomasa), Amerykanie (m.in. Różowa pantera i Wielki wyścig Blake'a Edwardsa), Francuzi (m.in. filmy z Louisem de Funèsem), jak również Polacy (np. Jak rozpętałem II wojnę światową Tadeusza Chmielewskiego). Omawiając poprzednią dekadę wyróżniłem aktorów amerykańskich, tym razem jednak zwrócę uwagę na Europejczyków. Do wybitnych przedstawicieli europejskiego kina należą reprezentanci Francji - Alain Delon, Jean-Paul Belmondo, Jeanne Moreau, Brigitte Bardot i Françoise Dorléac (starsza siostra Catherine Deneuve), reprezentanci Włoch - Gian Maria Volonté, Tomas Milian, Sophia Loren, Claudia Cardinale i Sylva Koscina, Anglicy Alec Guinness, Peter Sellers, Julie Christie i Vanessa Redgrave, a także Irlandczyk Peter O'Toole, Walijczyk Richard Burton i Szkot Sean Connery. No i żeby zachować obiektywizm należałoby wymienić jeszcze Marcello Mastroianniego, Monicę Vitti, Catherine Deneuve i Annę Karinę.


LATA '70

Dersu Uzała (Maksim Munzuk) i Władimir Arsenjew (Jurij Sołomin)
- scena z filmu Akiry Kurosawy Dersu Uzała (1975)

Ten okres to najbardziej bezkompromisowa dekada w dziejach kina. Powstaje wtedy sporo filmów, które prowokują do dyskusji, oburzają widzów jeszcze przed premierą, a po ukończeniu trafiają na czarną listę jako produkty szkodliwe i odrażające. Należą do nich Znak diabła (1970) Michaela Armstronga, Mechaniczna pomarańcza (1971) Stanleya Kubricka, Ostatnie tango w Paryżu (1972) Bernarda Bertolucciego, Teksańska masakra piłą mechaniczną (1974) Tobe'a Hoopera i Salo, czyli 120 dni Sodomy (1975) Pier Paola Pasoliniego. Filmy Kubricka i Bertolucciego otrzymały nominacje do Oscara za reżyserię, co świadczy o tym, że mimo kontrowersyjnych treści Amerykańska Akademia Filmowa potrafiła dostrzec artystyczną wartość takich perwersyjnych historii.

Na Dalekim Wschodzie w koprodukcji japońsko-radzieckiej Akira Kurosawa kończy znakomity film przygodowy Dersu Uzała (1975), a na Dalekim Południu Peter Weir zaskakuje pełnym niedomówień Piknikiem pod Wiszącą Skałą (1975), przyczyniając się do pierwszych światowych sukcesów kina australijskiego. John Huston realizuje swoje wymarzone dzieło - przygodowy spektakl Człowiek, który chciał być królem (1975) ze świetnym aktorskim duetem Sean Connery - Michael Caine. Steve McQueen tworzy wybitną kreację jako niezłomny skazaniec Papillon (1973), okazuje się także doskonałym współpracownikiem Sama Peckinpaha (Junior Bonner '72, Ucieczka gangstera '72), a nawet znajduje się, obok Paula Newmana, wśród najlepiej zarabiających gwiazdorów Hollywood (za rolę w Płonącym wieżowcu '74 obaj otrzymali taką samą milionową stawkę i taki sam procent z box office'u). Ale najwięcej genialnych ról w tym dziesięcioleciu zagrał Dustin Hoffman: jako wychowanek Indian w Małym Wielkim Człowieku (1970), jako wykształciuch zmieniający się w agresywnego defensora w Nędznych psach (1971), w roli skazanego fałszerza w Papillonie (1973), w roli biegacza wpadającego w łapy nazistowskiego zbrodniarza w Maratończyku (1976) i jako ojciec samotnie wychowujący dziecko w Sprawie Kramerów (1979).

John G. Avildsen (Rocky) i Michael Cimino (Łowca jeleni) mieli ogromny niefart - stworzyli jeden ponadczasowy klasyk, zdobyli za niego Oscara, po czym ugrzęźli w bagnie nieoglądalnych gniotów. John Carpenter zrealizował Atak na posterunek 13 (1976) i Halloween (1978), stając się wschodzącą gwiazdą thrillerów. Podobne oczekiwania były wobec Stevena Spielberga, który jednak po nakręceniu dwóch znakomitych dreszczowców (Pojedynek na szosie '71, Szczęki '75) podążył w stronę kina familijnego. John Wayne, który w 1970 zdobył upragnionego (i zasłużonego) Oscara za Prawdziwe męstwo (1969), nie zwolnił tempa pracy i nadal grał w westernach. Ci którzy go nie lubili mogli narzekać, że ciągle wypełnia ekran swoją osobą, lecz jedno trzeba mu przyznać, on doskonale wiedział kiedy zejść ze sceny - przestał występować po zagraniu jednej ze swoich najlepszych ról, która idealnie podsumowała jego długą karierę (mowa o filmie Rewolwerowiec '76 Dona Siegela). Żaden inny aktor nie ma tak konsekwentnie zbudowanego wizerunku.

Ważną postacią dekady jest Clint Eastwood, który po zagraniu twardego policjanta w kasowym hicie Brudny Harry (1971) zaczął reżyserować. Alegorycznym westernem Mściciel (1973) wdał się w dyskusję z samym Johnem Wayne'em, który napisał mu w liście, że ten film mu się nie podobał, bo niewiele ma wspólnego z prawdziwym Dzikim Zachodem. Mściciel jest filmem nowatorskim i prowokującym do przemyśleń, ale pierwszym wybitnym osiągnięciem Eastwooda zarówno jako reżysera jak i aktora jest inny western - Wyjęty spod prawa Josey Wales (1976). Wartościowe filmy zrealizowali również William Friedkin (Francuski łącznik, Egzorcysta) i Richard C. Sarafian (Znikający punkt, Człowiek w dziczy), a Brytyjczyk John Boorman stworzył poruszające do głębi kino survivalowe - Deliverance (1972). Z kolei Sydney Pollack kontynuuje współpracę z Robertem Redfordem, który staje się jego ulubionym aktorem i przez wiele lat stałym współpracownikiem. Być może najlepszym ich wspólnym osiągnięciem jest western Jeremiah Johnson (1972), pokazujący miłość do amerykańskich gór - niebezpiecznych, ale fascynujących.

Wielkim wydarzeniem była premiera Ojca chrzestnego - wysokobudżetowej adaptacji bestselleru Mario Puzo, nakręconej przez Francisa Forda Coppolę z udziałem wielu znakomitych aktorów. W latach '70 pierwsze ważne sukcesy odnieśli Martin Scorsese i Brian De Palma. W amerykańskim kinie sukcesy stają się też udziałem reżyserów z bloku wschodniego: Romana Polańskiego (Chinatown '74) i Miloša Formana (Lot nad kukułczym gniazdem '75). Filmem rozrywkowym godnym najwyższych laurów jest Żądło (1973) - bije od niego niesamowita lekkość, rzadko spotykana w filmach tamtego okresu. Wydarzeniem sezonu okazał się film bokserski Rocky (1976), który z niedoświadczonego aktora i scenarzysty Sylvestra Stallone'a uczynił pierwszoplanową gwiazdę kina, specjalizującą się odtąd w rolach wrażliwych twardzieli.

Najbardziej aktywnym amerykańskim twórcą był wówczas Robert Altman (13 filmów w samych latach '70). Nawiązując do kina gatunkowego (western, kryminał, czarna komedia) w sposób przewrotny łamał schematy. W westernach McCabe i pani Miller (1971) oraz Buffalo Bill i Indianie (1976) demitologizował Dziki Zachód, a za pomocą zgryźliwej satyry MASH (1970) protestował przeciwko wojnie w Wietnamie, ukazując chaos jaki powstaje w wyniku amerykańskiej polityki i biurokracji. Mimo że na planie MASHa dochodziło do konfliktów i aktorzy domagali się nawet zmiany reżysera, to jednak Altman zasłynął z tego, że potrafił zgromadzić na planie wielu znakomitych aktorów. Aktorom pozwalał na improwizację, a sobie na artystyczne eksperymenty, takie jak w filmie Obrazy (1972). W większości swoich filmów Altman przedstawia krytyczny obraz amerykańskiego społeczeństwa, często stosując narrację polifoniczną (wielowątkowa fabuła, multiplikacja postaci), np. w Nashville (1975), gdzie prowadzi równolegle ponad 20 bohaterów.

Fani motoryzacji też mieli co oglądać, bo kino drogi (road movies) rozwinęło się tak jak powinno, czyli po filmach motocyklowych (biker movies) z lat '60 przyszła pora na filmy samochodowe (Znikający punkt, Two-Lane Blacktop, Pojedynek na szosie). No i kolejnym etapem rozwoju, co wydaje się oczywiste, jest seria filmów (tzw. trucker movies), w których środkiem transportu jest ciężarówka, a rozmowy najczęściej odbywają się przez CB radio (Mistrz kierownicy ucieka, Gangsterzy szos, Konwój).

W tej dekadzie każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Także fani kina rosyjskiego (filmy Nikity Michałkowa albo nominowane do Oscara filmy Stanisława Rostockiego), miłośnicy kina włoskiego (m.in. thrillery Suspiria i Siedem czarnych nut), francuskiego (np. komedia kostiumowa Mania wielkości) oraz polskiego (np. historyczny Potop, komediodramat Milioner, kryminał Wśród nocnej ciszy). W Wielkiej Brytanii również powstawały znakomite filmy różnych gatunków: brutalne filmy sensacyjne (Dopaść Cartera), stylowe dreszczowce (Omen), eleganckie kryminały (Morderstwo w Orient Expresie, Śmierć na Nilu), drapieżne horrory (Obcy - Ósmy pasażer Nostromo), szalone farsy (Monty Python i święty Graal, Żywot Briana). A kino amerykańskie miało nie tylko sprawnych warsztatowo rzemieślników, lecz także wrażliwych i ambitnych artystów, takich jak John Cassavetes, reżyser Kobiety pod presją i Premiery z mistrzowskimi rolami jego żony Geny Rowlands.


LATA '80

Zagrożone dzieciństwo - kadr z filmu Fanny i Aleksander (1982)

Początek dekady to zaskakujące sukcesy aktorów próbujących sił w reżyserii - Oscary za reżyserię otrzymują Robert Redford (Zwykli ludzie '80) i Warren Beatty (Czerwoni '81). Decyzja Akademii tym bardziej zaskakująca, że wśród nominowanych znaleźli się Martin Scorsese za Wściekłego byka (1980) i Steven Spielberg za Poszukiwaczy zaginionej arki (1981) - filmy konkretne i w swoich gatunkach niemal perfekcyjne. Spielberg jednak popadł w niełaskę po tym jak pod koniec lat '70 nakręcił okropną komedię 1941, która mogła obrazić żołnierzy biorących udział w II wojnie światowej. Prawdopodobnie dlatego nie był traktowany poważnie mimo tego iż zdarzało mu się kręcić ambitne filmy jak Imperium słońca (1987). Przede wszystkim ceniony był przez publiczność za brawurowo nakręconą trylogię o przygodach doktora archeologii Indiany Jonesa (1981-89) i sentymentalną baśń o odmienności i alienacji pt. E.T. (1982).

W tym dziesięcioleciu zostało zdefiniowane kino akcji na przykładzie dwóch filmów. Pierwszym jest Rambo - Pierwsza krew (1982) z Sylvestrem Stallone'em, w którym pojawił się silny i nieustępliwy weteran, potrafiący w pojedynkę pokonać wrogów. Drugim zaś przełomowym akcyjniakiem okazała się komedia sensacyjna 48 godzin (1982) Waltera Hilla, w której dla odmiany pojawił się duet zróżnicowanych bohaterów, którzy jednoczą siły w walce z przestępcami. Pierwszy przetarł szlak dla aktorów-twardzieli z ograniczoną mimiką, takich jak Arnold Schwarzenegger i Chuck Norris, drugi przyczynił się do powstania podgatunku 'buddy movie' (film kumpelski), opartego nie tylko na akcji lecz także utarczkach słownych (z tego nurtu wywodzi się m.in. seria Zabójcza broń). Popularną w latach '80 odmianą kina akcji jest thriller futurystyczny, którą stworzyły takie dzieła wzorcowe jak: Łowca androidów (1982) Ridleya Scotta, Terminator (1984) Jamesa Camerona i RoboCop (1987) Paula Verhoevena.

Brian De Palma przeszedł od thrillerów do tematyki gangsterskiej i w tym gatunku sprawdził się doskonale. Znakomite role zagrali u niego Al Pacino (w Człowieku z blizną '83), Sean Connery (w Nietykalnych '87) i Robert De Niro (jako Al Capone w Nietykalnych '87). De Niro i Connery stworzyli w tym dziesięcioleciu jeszcze po jednej wybitnej kreacji - ten pierwszy we Wściekłym byku (1980), były Bond zaś w Imieniu róży (1986). Henry Fonda i Paul Newman, tak bardzo zasłużeni dla amerykańskiego kina, dostali Oscary dopiero w latach '80 - co ciekawe, Nagrodę Akademii za konkretną rolę obaj otrzymali rok po zdobyciu statuetki honorowej za całokształt.

W tej dekadzie swój ostatni wielki film nakręcił Ingmar Bergman (Fanny i Aleksander '82), a w Ameryce pałeczkę po Cassavetesie przejmuje Jim Jarmusch. W tym czasie debiutują też bracia Coen, mający własny specyficzny styl, który nie od razu został doceniony. A Miloš Forman zdobywa drugiego Oscara za reżyserię - zasłużenie, bo Amadeusz (1984) to jeden z najwspanialszych filmów biograficznych. Polański zalicza swoją największą filmową wpadkę (Piraci '86), ale szybko się rehabilituje świetnym thrillerem Frantic (1988). W latach '80 producenci promują przede wszystkim kino rozrywkowe. Od filmów Blues Brothers (1980) i Czy leci z nami pilot? (1980) rozpoczyna się pochód amerykańskich twórców komediowych. John Landis realizuje kilka kultowych i niegłupich komedii (np. Nieoczekiwana zmiana miejsc '83, Książę w Nowym Jorku '88), rewelacyjnym i mega zabawnym filmem jest także Naga broń (1988) Davida Zuckera. Na początku dekady umiera Louis de Funès, lecz francuska komedia jeszcze nie umiera póki żyje Francis Veber (Pechowiec '81, Zbiegowie '86). Stanisław Bareja też kończy żywot, ale koronę króla polskiej komedii przejmuje Juliusz Machulski.

Osoby, które chodziły do szkoły średniej w latach '80 mogą mieć sentyment do powstałych w tym czasie filmów o nastolatkach. W przedostatniej dekadzie wieku filmów przeznaczonych dla młodzieży było niemało i co więcej, powstawały dwutorowo. Tor pierwszy to lekkie filmy obyczajowe, których specjalistą był John Hughes (Szesnaście świeczek '84, Wolny dzień Ferrisa Buellera '86), tor drugi to horrory, w których młodzi ludzie stawali się ofiarami mordercy. Zapoczątkowany jeszcze w poprzedniej dekadzie (Halloween '78) pełen grozy nurt znany jest głównie dzięki takim filmom jak Piątek trzynastego (1980) i Koszmar z ulicy Wiązów (1984), które doczekały się licznych sequeli (podobnie zresztą jak Halloween). Do ciekawszych z tego okresu horrorów (niekoniecznie młodzieżowych) zaliczają się jeszcze: Coś (1982) Carpentera, Wysłannik piekieł (1987) Barkera i dwie części Evil Dead (1981-87) Raimiego.


LATA '90

Wściekłe psy (1992): Steve Buscemi i Harvey Keitel
- jeden z najlepszych debiutów reżyserskich dekady

Ta dekada należała do dwóch młodych filmowców, obdarzonych poczuciem humoru, rozpoznawalnym charakterem pisma i zdolnością opowiadania ciekawych historii. Pierwszym z nich jest dwugłowy reżyser o nazwisku Coen (Barton Fink, Hudsucker Proxy, Fargo), drugim - Quentin Tarantino (brawurowy debiut Wściekłe psy, a za nim genialne Pulp Fiction i niezłe Jackie Brown). Z filmów starszych mistrzów na wyróżnienie zasługują gangsterskie produkcje Martina Scorsese (Chłopcy z ferajny '90, Kasyno '95) i wojenny dramat Stevena Spielberga Szeregowiec Ryan (1998). Lata '90 to czas reżyserskich debiutów aktorów - Kevin Costner realizuje epicki film o Indianach Tańczący z wilkami (1990), Robert De Niro pokazuje czego się nauczył od Martina Scorsese i kręci własną produkcję gangsterską Prawo Bronxu (1993), a Mel Gibson dzięki temu, że parę lat wcześniej założył firmę producencką Icon mógł wreszcie reżyserować filmy - pierwszym jest skromny dramat Człowiek bez twarzy (1993). Do grona aktorów-reżyserów dołącza także Tom Hanks, autor filmu obyczajowego Szaleństwa młodości (1996) opowiadającego o muzyce lat '60.

Eastwood kręci swój czwarty western (Bez przebaczenia '92) i dostaje za niego pierwszego Oscara. Udało mu się wskrzesić wymarły gatunek, natomiast Gibsonowi udało się to samo z dramatem historycznym - Braveheart - Waleczne serce (1995) to perfekcyjnie zrealizowane, dostarczające masy emocji widowisko. Ale pod względem dbałości o historyczne realia najlepszy okazuje się Titanic (1997) Jamesa Camerona. Robert Redford wyreżyserował swój najlepszy film, oparty na faktach Quiz Show (1994), Michael Mann wreszcie zaczął odnosić kasowe sukcesy (Ostatni Mohikanin '92, Gorączka '95), a Luc Besson udowodnił, że Francuzi też potrafią zrobić porządne kino akcji (Nikita '90, Leon zawodowiec '94). Harrison Ford wystąpił w znakomitym filmie sensacyjnym Ścigany (1993), w którym głównym bohaterem nie był ani twardy policjant ani komandos, lecz zwykły chirurg, nie przeszkolony w walce wręcz, a jednak zmuszony zmierzyć się z mordercą.

Jednym z najbardziej efektownych debiutów aktorskich w historii kina okazała się rola Matyldy w filmie sensacyjnym Leon zawodowiec (1994). Tę postać zagrała, wówczas trzynastoletnia, Natalie Portman - po wielu latach zyskała już status aktorki wybitnej, nie unikającej trudnych wyzwań, ale i nie lekceważącej kina rozrywkowego. Rewelacyjne kreacje wykreował w tych latach Daniel Day-Lewis (Ostatni Mohikanin '92, W imię ojca '93) - aktor nie tylko utalentowany, ale też starannie wybierający role i ogromnie angażujący się w każdy projekt. Nie gorzej spisywał się Tom Hanks - jego role w Filadelfii (1993), Forreście Gumpie (1994) i Szeregowcu Ryanie (1998) także mocno zapadają w pamięć. O ile w latach '80 można było wyróżnić nurt filmów młodzieżowych tak w ostatniej dekadzie wieku sukcesy kasowe stały się udziałem filmów z dziecięcymi wykonawcami. I tu także na pierwszy plan wysuwa się John Hughes jako producent i scenarzysta przygód Kevina McCallistera (1990-92) oraz jako reżyser, scenarzysta i producent Niesfornej Zuzi (1991). Bardzo dobry film familijny, zdecydowanie bardziej poważny, zrealizowała Agnieszka Holland - mowa o Tajemniczym ogrodzie (1993).


OSTATNIE 13 LAT (2000-12)

Michael Caine jako Harry Brown

Hollywood pokazuje słabość do aktorów z Australii. Mimo iż na ten daleki kontynent  świat zwrócił uwagę już w latach '70 (Piknik pod Wiszącą Skałą '75, Mad Max '79), to dopiero w ostatnim dwudziestoleciu aktorzy z antypodów stali się pożądani za oceanem. Russell Crowe, Nicole Kidman, Geoffrey Rush, Heath Ledger, Hugh Jackman, Cate Blanchett i Rose Byrne - wszyscy są 'towarem eksportowym' z Australii. Cechują się aktorskim talentem i niezaprzeczalnym urokiem - mają w sobie coś szczególnego, co sprawia, że kamera ich lubi. Aktorzy brytyjscy też potrafią sprzedać siebie za oceanem. Tutaj numerem 1 jest stary mistrz Michael Caine, stale współpracujący z Christopherem Nolanem, który jednak najbardziej przekonujący był w brytyjskim dramacie sensacyjnym Harry Brown (2009). Tuż za nim plasują się: Colin Firth, najbardziej doceniony za rolę w filmie Jak zostać królem (2010), Clive Owen, pamiętany chociażby ze świetnej roli w filmie s-f Ludzkie dzieci (2006) oraz mający niemiecko-irlandzkie korzenie, lecz pracujący najczęściej w Anglii Michael Fassbender, idący jak burza i coraz bardziej zyskujący popularność (Głód, Eden Lake, Fish Tank, Centurion).

Angielki też posiadają odpowiedni magnetyzm, potrafią zauroczyć aktorskimi umiejętnościami i zaangażowaniem. Kate Winslet, Rachel Weisz i Keira Knightley stanowią na to idealny dowód. Kate celuje w ambitny repertuar jako protagonistka głębokich, refleksyjnych dramatów psychologicznych (Marzyciel, Zakochany bez pamięci, Droga do szczęścia), Rachel wciela się w bojowniczki zaangażowane w walkę z systemem - walkę, która z góry wydaje się przegrana (Wierny ogrodnik, Agora, Ryzykantka), a Keira nie ma sobie równych jeśli chodzi o role kostiumowe (Duma i uprzedzenie, Księżna, Anna Karenina). Odbierając Oscara za Rydwany ognia (1981) scenarzysta Colin Welland powiedział: „Nadchodzą Brytyjczycy!” - jak widać, to zdanie pasuje też do współczesnych czasów. Również i brytyjski superagent James Bond wkroczył w wielkim stylu w erę komputerów, radzi sobie w niej całkiem nieźle, sprawnie prowadzony przez swoich szefów: Martina Campbella (podczas misji Casino Royale '06) i Sama Mendesa (podczas operacji Skyfall '12). Więcej o filmach z tego okresu pisałem TUTAJ.

45 komentarzy:

  1. Kapitalny tekst i zestawienie. Czapki z głów. Dobra robota.

    OdpowiedzUsuń
  2. Polemizować nie będę, bo wypisałeś chyba wszystkie najważniejsze filmy światowej kinematografii, ze swojej oczywiście sensacyjno- kryminalnej perspektywy. Osobiście trochę bym to zestawienie zróżnicowała gatunkowo- wiecej obyczajówek, prostych dramatów czy melodramatów [królujących w latach 40 chociażby], ale co innego lubisz ty co innego ja :) Tekst świetny!

    Tylko jedna techniczna uwaga. Często używasz skrótu '40 po tytule filmy, wiem że masz na myśli rok powstania, ale zwyczajowo zapisuje się tak długość filmu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Łał! Kawał tytanicznej roboty. Subiektywizmu uniknąc się nie dało, ale cóż, robocopem nie jesteś ( Garbicz też nie jest :D ).
    Ani ja, i dla tego odczuwam tu brak niektórych nazwisk , całkowicie pominiętych( von Stroheim, Melville, Tarkowski, Altman, Lynch, Jodorowski,Herzog, Żuławski, Parker, Haneke ).
    No i za mało Bunuela, pasowałoby go tak przekrojowo osadzic w kolejnych dekadach, jak to zrobiłeś z Polańskim. Za to za dużo Johna Wayne'a i to zdecydowanie. Dobrze, że wypunktowałeś zapomniane arcydzieło ,, Dersu Uzała''.
    No ale nigdy nie da się wszystkim dogodzic.Jasne, że temat wykracza poza zasięg blogowej dysertacji, tym bardziej trzeba docenic, że i tak w miarę wyczerpująco to wszystko zsyntetyzowałeś.

    OdpowiedzUsuń
  4. Subiektywizmu uniknąć się nie dało, ale teraz widzę, że zapomniałem nawet wspomnieć o swoich ulubionych filmach. Niedawno pisałem przecież, że "Tajemnice Los Angeles" to według mnie jeden z najlepszych filmów w historii kina, a teraz zerkam na powyższy tekst i widzę, że nawet wzmianki nie ma o tym filmie :)
    W wersji roboczej tego tekstu była mowa o kilku filmach Altmana (tych z lat '70), ale usunąłem ten fragment, bo wyczerpały mi się przymiotniki jakimi mógłbym te filmy określić :D
    Von Stroheim to faktycznie ciekawa postać, przy okazji polecam wspomniany w tekście telewizyjny film "Kaprysy Hollywood", w którym połowa filmu dotyczy konfliktu Von Stroheima z Thalbergiem na planie "Szalonych żon".
    Z Bunuela to widziałem niewiele, jedynie "Psa andaluzyjskiego", "Anioła zagłady" (którego nie obejrzałem do końca) i któryś film z lat '70, ale nie jestem nawet pewien który. No i "Viridianę", która mnie pozytywnie zaskoczyła, więc o niej wspomniałem w tekście.

    Ania: Czasem lubię obejrzeć sobie stary melodramat lub film obyczajowy, ale tych z lat '40 nie widziałem zbyt wiele. A propos apostrofu to z tego co mi wiadomo, to jak się go stawia przed liczbą to oznacza rok (link: http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=9995 ).

    OdpowiedzUsuń
  5. Eeee, tam, bez przesady:D
    - ,, Imaginacje'' (72) - nietypowe studium zdrady i nieufności, ujęte w formie onirycznego, narracyjnego eksperymentu.
    - ,, McCabe & Mrs Miller'' (71) - brudna, poetycka, wysmakowana i totalnie odheroizowana wizja Dzikiego Zachodu
    - ,, Długie Pożegnanie'' - swobodna i nonszalancka adaptacja ; dużo więcej tu Altmana, niż Chandlera.
    - ,, Trzy Kobiety '' (77) - czechowoski z ducha dramat psychologoiczny, z doskonałymi rolami Sissy Spacek i Shelly Duvall.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobre :D No ja z tych to widziałem "McCabe'a" i "Obrazy" (bo chyba "Imaginacje" to ten sam film - z Susanną York i wg jej książki), poza tym jeszcze oglądałem "MASHa" oraz "Buffalo Bill i Indianie". Film "Obrazy" miał taki fajny klimat, który mnie zahipnotyzował, ale już nie pamiętam o czym był sam film, więc muszę go sobie przypomnieć. Pozostałe filmy Altmana (nie tylko z tej dekady, ale też np. "Fałszywa ofiara", "Kansas City" i "Na skróty") to filmy, które może i są niezłe, mają dobre aktorstwo, lecz pod względem reżyserii i scenariusza mnie nie zachwyciły. Oczywiście mogłem o nim wspomnieć, bo w tekście są też i reżyserzy, za którymi nie przepadam (jak Fellini, Bertolucci), ale jednak to co napisałem o Altmanie wydało mi się zbyt banalne i nie odważyłem się tego opublikować :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialne podsumowanie :-) aż brak słów, tylko wielki ukłon dla autora, bo dokonać takiego podsumowania, doskonale napisanego, w którym na pierwszy plan wysuwa się miłość do X muzy to nie lada osiągnięcie! Wspaniałe!

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, chodzi o ,, Images''. ,,Imaginacje'' wydały mi się tu trafniejsze, niż ,, Obrazy'', choc takie tłumaczenie jest najczęściej spotykane.
    Film z pewnością do parokrotnego obejrzenia, też mnie mocno zaintrygował. Z póżniejszych rzeczy, to najwyżej stawiam ,, Na Skróty'' i ,, Gracza'', którymi Altman zaliczył wielki come back. ,, Godsford Park'' też mi się podobał.
    Też za Fellinim nie przepadam, przede wszystkim nijak nie czuję się adresatem tych jego filmów i wkurwia mnie to czołobitne i bezkrytyczne podejście , jakie wszelkiej maści krytycy ustalili wieki temu, jako jedynie słuszne.
    Za to Bertolucciego bardzo cenię za ,, Pod Osłoną Nieba'' i ,, Ostatnie Tango...'' Nie trawię z kolei ,, Stealing Beauty'' - ściema i pustka bez dna. ,,Marzyciele'' zdecydowanie lepsi, przynajmniej film o czymś, a i Eva Green nigdy już póżniej nie była tak ładna, jak tu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mi ciężko wybrać najlepszy film Altmana, jego filmy bardzo szybko wylatują mi z pamięci, np. "Na skróty" i "Fałszywą ofiarę" widziałem co najmniej trzy razy i niewiele scen pamiętam :) Ale chyba jednak "Na skróty" bym wybrał, bo sporo w nim świetnych aktorów. Z filmów Felliniego lubię jedynie "La stradę", ale nie rozumiem zachwytów nad "Osiem i pół". A Bertolucciego oceniam zwykle poprzez jego koronne, oscarowe dzieło "Ostatni cesarz", które mnie rozczarowało. "Marzycieli" i "Ostatnie tango" widziałem tylko na niemieckiej telewizji i przyznaję rację co do Evy Green :)
    Ja jednak doszedłem do wniosku, że Altman jako jeden z najważniejszych reżyserów amerykańskich powinien się znaleźć w tym podsumowaniu, więc dopisałem jeden akapit na jego temat (lata '70, akapit 6) :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem pod wrażeniem Twojej wiedzy i Twojej pracy. Widać, że kino to Twoja pasja a nie tylko sposób na nudę. Moim ulubionym okresem są lata 50. i początek 60., choć Twoja notka pokazuje mi dobitnie jak wielkie mam braki. Chapeau bas!

    OdpowiedzUsuń
  11. Wow, ale żeś tekstu napłodził. W wolnej chwili chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo słusznie, zwłaszcza, ze kinu amerykańskiemu poświęciłeś najwięcej miejsca. Altman to w końcu nie tylko jeden z najwiekszych nonkonformistów, ale tez najbardziej utalentowanych, a co więcej udało mu się do końca zachowac mocną, niezagrożoną pozycję nietykalnego ,,wolnego rodnika'' :D
    Prześliznąwszy się przez niesprzyjające jego modelowi kina lata 80-te, od następnej dekady przywrócił sobie dokładnie taki status, jaki piastował w 70-tych.
    Tylko jemu się to w takim stopniu udało, bo spójrzmy, jak amerykańska czołówka radziła sobie wtedy z utrzymaniem się na powierzchni i zachowaniem oblicza:.
    - Scorsese , De Palma i Nichols nigdy z obiegu nie wypadli, zatem ich problem nie dotyczył.
    - Coppola po katastrofie ,, Prosto spod Serca'' rozmienił sie na drobne, a gdy wreszcie odniósł komercyjny i artystyczny sukces ,, Draculą'' - popadł w dziadostwo totalne.
    - Penn się wycofał.
    - Ashby się zagubił.
    - Bogdanovich został nowhere-manem
    - Rafelson i Hopper zmienili skórę
    - Cimino zniknął
    - Richard Rush sprzedał się za czapkę gruszek, a potem poszedł szukac Cimino :D
    ... a stary pijak Altman pokazał wszystkim who's the man !


    OdpowiedzUsuń
  13. A co sądzisz o twórczości Roberta Bentona?

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo go szanuję, o nim w zasadzie też można powiedziec, że nigdy nie wypadł z obiegu. Świetny reżyser i jeszcze lepszy scenarzta - kino raczej skromne, acz niezwykle inteligentne , zdyscyplinowane i zawsze fantastycznie zagrane. Dużo mrocznej psychologii.
    Z tego, co widziałem, świetny był jego debiut, western ,, Bad Company'', ,,Kramer vs Kramer'' to nie moje klimaty, ale filmowi trudno coś zarzucic, no i to był chyba jego największy sukces kasowy.
    Jego powołaniem jest kino noir, tu otarł się o geniusz. Zarówno ,, Twilight'' jak i zapomniany,, The Last Show'' ( przed wiekami szedł u nas w kinach, pt ,, Ostatni Raz'' ) to są filmy bez słabych punktów.

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak jeszcze BTW ; Coś mi tam w tym Twoim podsumowaniu ,,żarło'' jakimś trudnym do uchwycenia efektem obcości, że się tak wyrażę.
    I nagle do mnie dotarło: Ty bez żenady olałeś w trąbę ,, Gwiezdne Wojny'' ,, Matrixa'' i ,, LOTR '' - zjawiska jak by nie patrzec znamienne i influentne ( zrobiły i robią nadal wodę z mózgów kolejnym generacjom kinomanów ). Brawo :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja Roberta Bentona również cenię - za świetny scenariusz do "Bonnie i Clyde'a" oraz znakomicie wyreżyserowane i zagrane filmy obyczajowe "Sprawa Kramerów" i "Miejsca w sercu". Ty pewnie uważasz, że Coppoli za "Apokalipsę" bardziej się należał Oscar, ja jeszcze nie zaliczyłem tego filmu w całości, więc uważam, że jednak Bentonowi się on należał :) "Półmrok" też niezły, choć ten film akurat słabo pamiętam. Ale nawet zaliczana do jego słabszych filmów, komedia "Nadine", przypadła mi do gustu. Reszty nie widziałem, ale i tak bardziej cenię jego filmy niż np. Cimino.

    A co do tych przełomowych blockbusterów to jakoś nie uległem tej modzie, obejrzałem wprawdzie wszystkie odsłony tych serii (a na pierwszej części "Matrixa" byłem nawet w kinie), lecz z czasem zdałem sobie sprawę, że to nie jest kino dla mnie i nie muszę się nim katować tylko dlatego, że mają miliony wielbicieli. Domyślam się, że o "Avatarze" powiesz to samo (że robi wodę z mózgu); ten film także zapoczątkował jakąś epokę (tym razem firmowaną hasłem 3D); gdy oglądałem go w kinie zrobił na mnie ogromne wrażenie, lecz domyślam się, że po latach również mi przejdzie zainteresowanie tym filmem.

    OdpowiedzUsuń
  17. Bentona wyróżnia jakaś dojrzałośc, od samego początku jego kariery rzucająca się w oczy. On jest wolny od wszelkiego infantylizmu - w jego filmach jest jakaś cierpka szczerośc , nie podrasowana cynizmem, tak wobec widza, jak i bohaterów, których zawsze stara się ocalic na zasadzie gentlemana broniącego wyłącznie przegranych spraw :)
    Proste, że Oscar powinien isc w ręce Coppoli, tu nie ma o czym mówic, zupełnie nie uwłaczając Bentonowi.
    ,, Avatara'' nie widziałem, bo się do kina nie wybrałem, a sądzę, że oglądanie czegoś takiego w innych warunkach, niż kino 3D to nonsens.
    Co do Cimino, to jestem dozgonnym fanem,, Wrót Niebios'' , myślę, ze przyjdzie taki moment, kiedy zostanie on należycie doceniony.
    Z póżniejszych jego filmów ( gniotów, jak je nazwałeś ), to albo nie widziałeś ,, Roku Smoka'' z Mickey'em Rourke, albo powinieneś go jeszcze raz obejrzec.
    ,,Gwiezdne Wojny'' to jest film dla dzieci. W tej kategorii jest to pozycja wybitna. Nie widzę powodu pałowania się tym, skoro dzieckiem nie jestem, choc miliony dorosłych widzą taki powód.
    Co łączy ,, Star Wars'' i ,, LOTR''? Tolkien i Lucas stworzyli coś, co udało się w erze nowożytnej ( tak! ) tylko nielicznym : własną mitologię.
    Jedynym , który stworzył własną mitologię, zdolną zaspokoic moje mitofilskie żądze, jest Howard Phillips Lovecraft.

    OdpowiedzUsuń
  18. Co do gniotów Cimino to miałem na myśli zarówno "Rok smoka" jak i "Wrota niebios" :) Wprawdzie lepsze to od tego, co kręcił inny "przypadkowy" laureat Oscara, John Avildsen, w późniejszych latach, ale i tak jakoś nie polubiłem tych kolejnych filmów reżysera "Łowcy jeleni". Ale to prawda, że widziałem je dość dawno, a "Wrota niebios" ze względu na długość to może i nawet nie obejrzałem w całości. Film ma rewelacyjną obsadę, ale mnie nie wciągnął i nie dziwię się, że poniósł porażkę w kinach. "Rok smoka" też ponoć poniósł kasową klęskę i jego producent Dino De Laurentiis ekranizując "Czerwonego smoka" zdecydował się zmienić tytuł, aby nikt nie pomyślał że to kontynuacja "Roku smoka" :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Masz na myśli ,, Manhuntera'' ?
    Wiem doskonale, że gdybym sporządził listę moich , powiedzmy, 100 ulubionych filmów, to wyszedłby idealny konglomerat box office'owej
    biedy z nędzą. A przeważałyby tam filmy gatunkowe, nie autorskie...

    OdpowiedzUsuń
  20. Tak, ten film ostatecznie z "Red Dragon" zmienił się w "Manhuntera", bo De Laurentiisowi Smok kojarzył się z finansową klęską :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja i tak podziwiam Cimino i zachodzę w głowę, jak mu się udało wyżenic 25 klocków na ,, Rok Smoka'' po ,, Wrotach Niebios''.
    Anyway, dla mnie ,,Manhunter'' i ,, Year of the Dragon'', to arcydzieła kina policyjnego lat 80-tych i zawsze z przyjemnością wracał będę do tych filmów.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja to podziwiam Dino De Laurentiisa, który doświadczył wielu box office'owych wpadek i kilkakrotnie stawał na krawędzi bankructwa, a jednak mimo to nadal inwestował w chybione projekty (w połowie lat 80 spektakularną porażkę odniósł "Diuną" Lyncha), a po filmie "Rok smoka" pracował jeszcze raz z duetem Cimino-Rourke (mowa o filmie "Godziny rozpaczy", którego nie widziałem). Jeszcze a propos "Wrót niebios" to klęska tego filmu doprowadziła do bankructwa wytwórnię United Artists, która musiała zostać sprzedana MGM. Po zdobyciu Oscara za "Łowcę" Cimino otrzymał pełną swobodę artystyczną, którą wykorzystał maksymalnie - aby pokazać, że jest perfekcjonistą przedłużał okres zdjęciowy i ostatecznie budżet filmu zwiększył się z 7,5 miliona do 44 milionów. Tak więc nic dziwnego, że to głównie jego obwiniono za klęskę filmu. Film w Stanach wyświetlany był zaledwie przez tydzień, ale za to w Europie oryginalną wersję filmu (219 minut) uznano za arcydzieło.

    OdpowiedzUsuń
  23. Zawstydzasz mnie, ciągle i wiecznie....
    Pozdrawiam
    scoutek

    OdpowiedzUsuń
  24. Czytałem o tym.Przedstawiciele wytwórni nie protestowali przed sukcesywnym zwiększaniem budżetu, gdy co jakiś czas Cimino pokazywał im surowe fragmenty nowego materiału. Byli pod takim wrażeniem roboty Vilmosa Zsigmonda, że nie szczędzili kasy w przekonaniu, że kroi się arcydzieło wszech czasow. Operator jest jednym z największych przegranych w tej historii.
    De Laurentis zachował się bardzo fair wobec Lyncha po klapie ,,Diuny''. Wcale go nie obarczył za to odpowiedzialnością ( Lynch nie dostał prawa do final cut ), ale sam za jakiś czas do niego zadzwonił z propozycją wyreżyserowania dla niego jakiegoś blockbustera za wysoką gażę.
    Lynch zaproponował zrobienie skromnego filmu za niewielką kasę, przy zachowaniu pełnej reżyserskiej kontroli z final cut łącznie. Dino się zgodził i obaj na tym dobrze wyszli ( ,, Blue Velvet'' )
    Moim zdaniem Cimino skończył się po ,, Roku Smoka''.
    ,, Sycylijczyk'' był bardzo średni, ale jakiś klimat i parę niezłych scen posiadał. ,, Godziny Rozpaczy'' i ,, Rajd ku Słońcu'' to już były gwożdzie do trumny.
    De Laurentis nie inwestował w ,,chybione projekty'' on na nie liczył. W chybiony projekt, to zainwestował Lucas :D ( wszyscy się pukali czoło ;space opera?, czyś ty ocipał? )
    Tej recepty odwiecznie poszukują wszyscy astrologowie i alchemicy przemysłu filmowego :D

    OdpowiedzUsuń
  25. Okej, w takim razie załóżmy, że pisząc w tekście o gniotach Cimino miałem na myśli "Godziny rozpaczy", "Rajd ku słońcu", no i może jeszcze "Sycylijczyka" :D
    W historii kina są też i takie przypadki, że za klapę filmu reżyser obwinia aktora. Tak było w przypadku Hitchcocka, który nie chciał obsadzić Jamesa Stewarta w "North by Northwest", ponieważ "Vertigo" przyniosło straty finansowe :)

    OdpowiedzUsuń
  26. To raczej wygląda na typowe szukanie na siłę kozła ofiarnego, przecież Stewart był tu rewelacyjny. Sam film był jednocześnie spokojny i obsesyjny, do tego bez happy endu, widz wychodził z niego z poczuciem bliżej nieokreślonego niepokoju, tam nie było rozładowania tych nawarstwionych emocji. Masowy widz czegoś takiego nie lubi :D

    OdpowiedzUsuń
  27. Nocny grindhouse:
    - ,, Gniazdo Szerszeni'' reż, Phil Karlson 1970
    Oddział amerykańskich komandosów zostaje zdesantowany na terenie okupowanych Włoch. Mają wysadzic tamę na rzece , by sparaliżowac ruchy niemieckich wojsk. Spadochroniarze lądują prosto pod lufy hitlerowskich ckm-ów, przy życiu zostaje tylko kpt. Turner, którego nieprzytomnego znajduje banda włoskich dzieciaków. Dzieci są twarde i zahartowane, przywódcą grupy jest zuchwały i bezwzględny nastolatek Aldo.
    Turner po dojściu do siebie i ocenie sytuacji postanawia wykonac misję z ich udziałem. Film jest dośc amoralny, podstawą scenariusza zdaje się byc kodeks Hammurabiego. Jeśli przymknie się oko na absurdalnośc całej sytuacji, całkiem nieżle się go ogląda.
    W roli Turnera, zaskakująco dobry ( o dziwo ) Rock Hudson. Ale to odtwórca roli Aldo ( Mark Colleano ) kradnie show. Grająca porwaną przez grupę niemiecką pielęgniarkę Sylva Koscina jest tu wyłącznie na ozdobę. Ale dla Ciebie pozycja must see, bo coś tam do niej wzdychasz, a w jednej scenie usiłuje ją zgwałcic banda szczyli, a w innej gwałci ją bohaterski Rock Hudson ( w większości poza kadrem, niestety ).
    Gwizdany motyw muzyczny Morriconego jest taką swoistą odpowiedzią na Colonel's Bogey March. Ponoc występuje w soundtracku do ,, Django Unchained'' . Film jest na YT z polskim lektorem.

    - ,,Złodziej'' reż. Michael Mann 1981
    Niezwykle dojrzały debiut Manna zawiera wszystkie znaki wywoławcze charakteryzujące jego póżniejsze kino ; idealną narrację, wciągający bez reszty klimat i gorącą temperaturę emocjonalną między bohaterami.
    Historia kasiarza, który chce sobie ułożyc życie, lecz po ,,tym ostatnim'' skoku zostaje wykolegowany przez zleceniodawców i wszystkie jego plany biorą w łeb nie nasuwa skojarzeń a innymi tego typu filmami. Tu nie na scenach włamań budowane jest całe napięcie, ważniejsze jest to, co dzieje sie pomiędzy.
    ,, The Thief'' to pasjonujący, wielkomiejski nokturn z genialną rolą Jamesa Caana - obok ,, Gracza'' Karela Reisza - najlepszą moim zdaniem z tego, co mu się trafiło po ,, Ojcu Chrzestnym''. Muzyka Tangerine Dream. Zajebiste kino.

    ... a jak nie wymięknę, to przede mną jeszcze ,, Niewiniątka'' Jacka Claytona z 1961 - perła brytyjskiego horroru , adaptacja klasycznej powieści grozy ,, One Turn of the Screw'' Henry'ego Jamesa

    OdpowiedzUsuń
  28. Z filmów Michaela Manna z lat 80. mam zaległości, a "Gniazdo szerszeni" widziałem kiedyś na niemieckiej telewizji, więc skoro jest z polskim lektorem to na pewno skorzystam. O Sylvi Koscinie mogę powiedzieć to samo, co ty o Susan George - ona nie musi grać, wystarczy że jest :D
    Co do pereł brytyjskiego horroru to ja poluję na film "Nawiedzony dom" (1963) Roberta Wise'a (czytałem powieść Shirley Jackson i jestem ciekaw tej ekranizacji).
    A propos grindhouse'ów, to przypomniało mi się, że miałeś się kiedyś podzielić wrażeniami po obejrzeniu jakiegoś horroru Margheritiego i bodajże jakiejś nieoficjalnej kontynuacji trylogii Trzech Matek :)

    OdpowiedzUsuń
  29. ... to mi pomysł podsunąłeś, dziś sobie zapodam tego Wise'a i Claytona, bo wczoraj już się nie dało. Widziałem ,, Nawiedzonego'' strasznie dawno temu, pamiętam tyle, że był zajebisty ( ,, Niewiniątka'' też się max intrygująco zapowiadają ).
    Też czytałem i posiadam książkę Jackson - absolutna rewelacja, King nie bez kozery tak się do niej modlił w DM. Była jeszcze ekranizacja Jana De Bonta z 2000 bodajże, ale to chujnia dubeltowa jest.
    O ,, Sette Morte Negli Occhi del Gatto'' ( Siedem Zgonów w Oku Kota )
    Margheritiego to u Ciebie kiedyś zajawiałem - że wysmakowany tylko nudny + Jane Birkin + mocna muza Ortolaniego.
    Ten drugi to ,, De Profundis'' aka ,, Gatto Nero '' Cozziego - dziwadło nie z tej ziemi, trochę metafilmowy, dużo serowatych efektów, do poziomu Argento toto raczej startu nie ma, ale jest deliryczny i powalony, jak na włoską tanią produkcję przystało. Film zrobiony przez gościa, który pasją i przegięciami nadrabia niedostatki talentu i budżetu - ja to szanuję i wolę od ,, Terza Madre''.
    Z Sylvą Kosciną to widziałem tylko ten jeden film. Ładny kształt twarzy, oprawa oczu, burza włosów , zgrabna - ale aktorsko, to trudno mi coś powiedziec w tym wypadku.

    OdpowiedzUsuń
  30. Ale widziałeś ją też zapewne w "La mala ordina", gdzie zagrała żonę Mario Adorfa (bardzo mała rola) i może w "Bitwie nad Neretwą", ale tego to pewnie nie pamiętasz, bo widziałeś dawno. W moim podsumowaniu znalazła się wzmianka o "Giulietcie i duchach" Felliniego, w którym Koscina również wystąpiła, ale niestety niewiele miała do zagrania (chyba tylko jedna scena, z tego co pamiętam). Większe role miała m.in. u boku Dirka Bogarde'a w "Wyjątkowo upalnym czerwcu" i u boku Paula Newmana w "Tajnej wojnie Harry'ego Frigga". Ten ostatni był kiedyś pokazywany w niedzielnym cyklu dwójki "Gwiazdy w południe", nawet nieźle się go oglądało. Chętnie obejrzałbym dwuczęściową "Walkę o Rzym" Roberta Siodmaka, w której Koscina zagrała Teodorę, cesarzową Bizancjum, a partneruje jej sam Orson Welles. Ja to w ogóle lubię włoskie aktorki z filmów z lat 60 (obok Sylvi także Rosanna Schiaffino, Elsa Martinelli i oczywiście Claudia Cardinale), a także niektóre Francuzki z tego okresu.

    OdpowiedzUsuń
  31. Noo, tam to cała plejada git-laseczek się przewinęła. Z Francuzek, to Michele Mercier mi się najbardziej podobała, pamietam takie zapomniane niunie, jak Mirellie Darc, Francoise Dorleac ( szkoda, że za szybko odeszła), Stephane Audran - muza Claude Chabrola, Caroline Cellier, Pascale Petiit...
    Z Włoszek, to Rosalba Neri oprócz urody miała spory talent - nie tak dawno widziałem spag west ,, Johnny Yuma'' z pedałowatym Markiem Damonem i Rosalbą w roli femme fatale. Jej rola miała bez kitu iście szekspirowski rozmach !
    Słowem - lata 60-te i 70-te to czas pięknych kobiet. Jsk nigdy wczśniej i póżniej.

    OdpowiedzUsuń
  32. Michelle Mercier kojarzę z roli markizy Angeliki, Francois Dorleac świetna była w "Matni", ale widziałem ją też w innych filmach (np. "Czyngis Chan" z Omarem Sharifem). Z Francuzek to mi najbardziej się podobała Mylene Demongeot (Milady w wersji "Muszkieterów" z 1961 i rola w trylogii o Fantomasie). Polecam szczególnie włoski film "Noc brawury" (1959) Bologniniego wg scenariusza Pasoliniego, w którym wystąpiły Mylene Demongeot, Rosanna Schiaffino i Elsa Martinelli. W obsadzie jest też debiutujący Tomas Milian, ale jego to akurat nie pamiętam, ponieważ wtedy gdy to oglądałem, nie kojarzyłem jeszcze tego aktora.

    OdpowiedzUsuń
  33. Z obejrzanych ostatnio:
    ,, Innocents'' reż. Jack Clayton 1961
    Czułem, że nie będzie to film, po którym by się chciało jeszcze cokolwiek oglądac. I doprawdy pojęcia nie mam, jakim cudem coś takiego mnie jak dotąd ominęło.
    - Czy posdiada pani wyobrażnię ? - pierwsze słowa w tym obrazie, jakie padają z ust arystokraty testującego nową guwernantkę dla dzieci, zdają się wybrzmiewac przez cały czas, by zamilknąc wraz z finalnym zaciemnieniem.
    Rzeczona panna Giddens ( Deborah Kerr) przybywa do imponującej angielskiej posesji, by objąc kuratelę nad parą sierot, których rzeczony wuj wiecznie bawi w rozjazdach. Jej gołębie serce i przyrodzona dobra wola zadrżą w całej swej znikomości, na przeciw arcygrożnej tajemnicy, zaklętej w ścianach i ogrodach rezydencji, jak też w umysłach bezbronnych na pozór dzieci.. czy może raczej w ich duszach... zaś aby na pewno ICH?
    Im mniej napiszę, tym lepiej. Tu chichot pytań bez odpowiedzi podąża za każdym krokiem ku ukrytej prawdzie, której rewersem był od początku - tak jak sugerowana ghost story odsłania swój rzeczywisty, po stokroc bardziej upiorny poziom - opętanie.
    A może to tylko szaleństwo tkwiące w oku patrzącego, jako jedyna prawda?
    ,, Innocents''jest tym dla subtelnej , wiktoriańskiej grozy, czym van Beethoven dla klasycystycznej symfonii. Deborah Kerr w kreacji życia, na prawdę rzadko ma się do czynienia z tak głęboko przeżytą rolą. Fantastycznie spisała się też para dziecięcych aktorów - Martin Stephens i Pamela Franklin.
    Czarno -białe zdjęcia Freddie Francisa, soundtrack Georgesa Aurica, w ogóle realizacja dżwięku wychodzą z poziomu, o którym współcześni mogą tylko śnic.
    Nie pozostaje teraz nic innego, jak sięgnąc po prequel tej historii - ,, Nightcomers'' Michaela Winnera z 1972 - jedyny horror, w którym wystąpił Marlon Brando.


    OdpowiedzUsuń
  34. ... zapomniałem dodac, że pewne kluczowe motywy i detale tego filmu wracają z podobną siłą w tak żarliwych obrazach, jak, ,, Oszukany'' Siegela, ,, Piknik Pod Wiszącą Skałą'' czy ,, Wicker Man''.

    OdpowiedzUsuń
  35. Ja z kolei obejrzałem ostatnio "Gniazdo szerszeni" :) Lubię przygodową odmianę kina wojennego i ten film oglądało się całkiem nieźle. Przypomniał mi się dawno oglądany western "Kowboje", w którym to John Wayne zagrał z dzieciakami, które w kulminacyjnym momencie wkroczyły na wojenną ścieżkę. Oba filmy pozornie mogą wyglądać jak naiwne bajeczki, lecz ostateczny efekt okazuje się ponadprzeciętny.

    OdpowiedzUsuń
  36. Z tym że ,, Gniazdo Szerszeni'' miało jakieś niewielkie znamiona wiarygodnosci, te dzieciaki poznajemy, już jako zorganizowaną, twardą ekipę wojennych Gavroche'ów a ich herszt, to konkretny kozak. A ,, Kowboje'' to jest bajka dla debili i warto ją oglądnąc tylko dla Bruce'a Derna. No i jak ktoś nie lubi Wayne'a to będzie miał rzadką satysfakcję zobaczyc, jak go tłuką po ryju, a potem dziurawią kulami :D
    Dziś postaram się obczaic ,, Haunting'' Wise'a. ,, Noc Myśliwego'' Laughtona też coś za mną ostatnio chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  37. "Cowboys" z pewnością nie jest aż taki tragiczny jak piszesz i warto go obejrzeć przede wszystkim dla Johna Wayne'a :P Ten Bruce Dern ma charakterystyczną facjatę, pasującą do westernów i filmów sensacyjnych, lecz Duke'owi do pięt nie dorasta :P

    PS. "Nightcomers" Winnera nie jest jedynym horrorem z Marlonem Brando - była jeszcze niezbyt udana adaptacja "Wyspy doktora Moreau" (z 1996).

    OdpowiedzUsuń
  38. ,, Wyspa...'' to raczej s f , niż horror, tyle, że z mutantami.
    Przecież też napisałem, że dla Wayne'a z pewnych powodów warto :D :D
    Obejrzyj ,, Czarną Niedzielę'' Frankenheimera to zobaczysz, co Dern potrafi.
    Wayne to przeciętny aktor z paroma wyjątkami w górę i w dół, do tego kawał buca. Sam nadmieniłeś w tekście o tym liście, który wystosował do Eastwooda przy okazji ,, Mściciela''. Że niby takiego Dzikiego Zachodu nie było - przyganił kocioł garnkowi. Sam wcześniej spłodził ,, Zielone Berety'' . Już nawet pomijając stronę propagandową tego ścierwa, to była akcja w piaskownicy, a nie Wietnam.

    OdpowiedzUsuń
  39. Podobno w "Powrocie do domu" (1978) Hala Ashby'ego Bruce Dern zagrał świetnie i za ten film zdobył jedyną w karierze nominację do Oscara. Ten aktor znajduje się także w obsadzie "Django" Tarantino, ale to pewnie tylko epizod. Tak a propos to dzisiaj wybieram się do kina na ten film :D
    Wcześniej wspomniałeś, że Lucas inwestował w chybiony projekt, ja słyszałem, że podobno Coppola proponował Lucasowi reżyserowanie "Czasu apokalipsy", sam zaś zamierzał być jedynie producentem tego filmu. Ale Lucas się uparł na te "Gwiezdne wojny". Innym kandydatem Coppoli miał być John Milius, ale on też nie palił się za bardzo do tego filmu (choć pracował przy scenariuszu).
    PS. A "Zielone berety" to nawet niezły western jest :)

    OdpowiedzUsuń
  40. Zgadza się, bardzo fajna rola Derna w ,, Powrocie do Domu'' - zagrał powracającego z Wietnamu weterana w psychicznej rozsypce. Tylko że Voight i Jane Fonda go jakby usunęli w cień, oboje zaliczyli po Oscarze.
    W westernach, Dern grywał głównie drugoplanowe role bandziorów, ale i tu potrafił błysnąc, jak w tych całych ,, Kowbojach'' czy w ,, Powieście ich Wysoko''. W dużej roli bardzo solidnie wypadł w ,, Oddziale'' Kirka Douglasa, jako kuty na cztery nogi, wyjęty spod prawa rewolwerowiec.
    Chwalic Pana, że to nie Lucas reżyserował, Czas Apokalipsy'' !
    Milius był głównym scenarzystą ,, Apokalipsy'', przetransponowanie Conrada na Wietnam, to był jego pomysł.
    Potem sam zrobił oparty na zbliżonym motywie ,, Farewell to King'', ale to słabiutkie było.
    ,, Zielone Brerty'' to jest niezły, ale kał.
    PS. No to miłego seansu... i pisania, jak się domyślam.
    Ja pewnie jakoś w tygodniu ,,Djanga'' obadam.

    OdpowiedzUsuń
  41. Dużo czasu musiało minąć, zanim mogłem w spokoju przysiąść nad tym długim tekstem i w całości sobie go przejrzeć.
    I po raz kolejny już, przy takim artykule zbiorczym Twojego autorstwa muszę zacząć od wyrazów uznania dla ogromu pracy, jaką musiałeś w to włożyć. Tym bardziej, że jeśli poprzednie artykuły były imponujące i z pewnością wymagały mnóstwa czasu, to ten stoi ponad nimi wszystkimi.

    Z bohaterów tych slapstickowych komedyjek kina niemego, o których piszesz osobiście najbardziej cenię sobie Lloyda. Nawet bardziej od Chaplina. W zasadzie humor wszystkich tych panów oparty jest na podobnych założeniach, ale właśnie nikt tak jak Lloyd nigdy mnie nie bawił. W najbardziej znanym chyba filmie z jego udziałem - Piętro wyżej, po prostu rozbawił mnie do łez. Ważne też, że wspominasz o filmach grozy, które wtedy odgrywały nie małą rolę. Wspomniany Nosferatu Muraua to niewątpliwe arcydzieło, które dziś robi być może nawet większe wrażenie niż wtedy. Dziś, znając współczesne techniki tworzenia filmów, dopiero zwracamy uwagę na to, jak ciężko musiało być stworzyć taki film wtedy. Klisze nie były tanie, dubli nie można było robić w nieskończoność, montaż też w zasadzie wyjdzie albo nie wyjdzie, wszystko musiało być idealnie zaplanowane jeszcze przed zdjęciami. A wyszło arcydzieło. Zabrakło mi tam wzmianki o Metropolis, chyba, że gdzieś przeoczyłem, bo to bądź co bądź klasyka gatunku, bez której kto wie czy powstałyby takie filmy jak Łowca Androidów. Na pewno wyglądałyby inaczej.

    Rozpisywać się tak o każdej epoce trochę by mi zajęło. A jako, że wspomniałeś praktycznie o wszystkim, co najważniejsze, to tak już sobie subiektywnie ponarzekam, czego mi zabrakło :D A zabrakło mi przede wszystkim większych wzmianek o jednym z moich ulubionych twórców, czyli o Tarkowskim - ale o tym pisał już Simply. No myślę, że Stalker jest filmem takiego rodzaju, iż szkoda, że zabrakło go w tym zestawieniu. Jeśli dobrze gdzieś kiedyś wyczytałem i jeśli dobrze pamiętam, to chyba za bardzo za Malickiem nie przepadasz. Ale to też twórca, który jednak grubymi zgłoskami wpisał się w historię światowego filmu, w związku z czym też zabrakło mi tutaj wzmianki o Cienkiej Czerwonej Linii, która ładnie by wyglądała obok Szeregowca Ryana:)

    Za to bardzo cieszy mnie, że nie pominąłeś zupełnie polskiego kina. Bo jednak mimo obecnie poszerzającej się krytyki, nasze kino przez lata miało naprawdę wiele do zaoferowania. I tamten Wajda, z okresu lat 50, 60, 70 to był reżyser wybitny. Nóż w wodzie Polańskiego też genialny, i Holland też miała w swoim dorobku ciekawe filmy, więc takie akcenty tym mocniej cieszą w tym zestawieniu. Szkoda, że jeszcze zabrakło Kieślowskiego.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  42. Fakt, o niektórych filmach zapomniałem (jak "Metropolis"), niektórych pominąłem celowo, bo za nimi nie przepadam jak Tarkowski i Malick (jedynie jego wczesne dzieło "Badlands" uznaję za udane).

    OdpowiedzUsuń
  43. Kij z Malickiem i Tarkowskim, pominąłeś ,, Deliverance'' !!! Zmaż czym prędzej tę hańbę :D

    OdpowiedzUsuń
  44. Dopisałem więc zarówno "Deliverance" jak i inny ważny film Boormana - "Zbieg z Alcatraz".

    OdpowiedzUsuń
  45. Wiem że trudno sporządzić takie zestawienie,ale zabrakło kilku naprawdę ważnych nazwisk (Lubitsch,Capra,Le Roy,Mayo,Renoir,Clair,Reed,Bresson,Minelli,Clement,Resnais,Fosse,Donen,Malle,Saura...) a kilku zostało ledwo wspomnianych (Wyler,Lumet,Flemming). Trochę szkoda bo bez nich chyba kwerenda jest niepełna. Trzeba by w ogóle pomyśleć nad jakąś monumentalną antologią. Tylko kto się podejmie...

    OdpowiedzUsuń