Pages

Pierwsze wejście czerwonego smoka

Manhunter (1986 / 120 minut)
reżyseria: Michael Mann
scenariusz: Michael Mann na podst. powieści Thomasa Harrisa Red Dragon

Niestety ten film też wpisuje się w cykl Requiescant in pace, gdyż zagrał w nim zmarły niedawno Dennis Farina (1944–2013).

Dziś Michael Mann jest już uznanym filmowcem cenionym za stylowe filmy policyjne (Gorączka, Miami Vice), nastrojowe adaptacje (Łowca, Ostatni Mohikanin) i eksperymenty z kamerą cyfrową (od 2001 roku). W latach 80. jego nazwisko kojarzono głównie z serialami policyjnymi (Miami Vice, Crime Story) - niezwykły sukces pierwszego z nich sprawił, że Mann otrzymał zielone światło na realizację swojego kinowego projektu (ale nie debiutu, gdyż nakręcił już wcześniej dwa filmy). Licząc na szybki zwrot kosztów zdecydowano się nakręcić adaptację bestsellerowej powieści Thomasa Harrisa Czerwony smok. W takim razie może dziwić fakt, że tytuł książki został zamieniony na Manhuntera. Stało się tak prawdopodobnie dlatego, że jeden z poprzednich filmów wyprodukowanych przez Dina De Laurentiisa pt. Rok smoka (1985) poniósł sromotną klęskę finansową i producent obawiał się, że kolejny film ze smokiem w tytule może spotkać podobny los.

Były agent FBI, William Graham, zostaje poproszony o wsparcie w śledztwie dotyczącym psychopatycznego mordercy, który w nadzwyczaj brutalny sposób zabił dwie rodziny. Graham ma coś, czego nie posiadają zwykli funkcjonariusze - potrafi wczuć się w psychikę mordercy, potrafi odkryć jego słabości i sposób działania. Już raz te umiejętności przyczyniły się do schwytania jednego psychola, doktora psychiatrii Hannibala Lecktora. Jego doświadczenie i zmysł obserwacji okazują się przydatne, ale i one nie wystarczą. Aby przewidzieć ruchy mordercy i zapobiec kolejnym zbrodniom należy do sprawy włączyć prawdziwego psychopatę. I wtedy na scenę wkracza doktor „kanibal” - jak się okazuje nawet siedząc za kratkami może być niebezpieczny.

Historię obserwujemy z dwóch punktów widzenia, najpierw jesteśmy świadkami jak Will Graham próbuje zrozumieć mordercę, analizuje jego działania, stara się odnaleźć klucz do rozwiązania zagadki. Nieoczekiwanym zwrotem akcji jest pokazanie punktu widzenia psychopaty. Okazuje się on człowiekiem szukającym akceptacji, pragnącym zrozumienia i znajdującym chwilowe szczęście u boku niewidomej kobiety, nieświadomej tego, że ma do czynienia z jednostką psychopatyczną. Czy agenci śledczy znajdą dewianta zanim popełni kolejną zbrodnię? Manhunter to psychologiczny film grozy, w którym widz wraz z Grahamem, czołową postacią filmu, próbuje wejść w skórę psychopaty, aby zrozumieć co nim kieruje. Czy faktycznie władza nad ludzkim życiem daje satysfakcję? Czy słowa francuskiego filozofa Jeana Rostanda Zabij wszystkich, będziesz bogiem inspirują morderców?

Nikt tak jak Michael Mann nie umie filmować miasta w nocy. To głównie dzięki tym nocnym scenom ten thriller nabiera indywidualnego charakteru i hipnotyzuje odbiorców. To jedno z tych dzieł, które należy obejrzeć przynajmniej dwukrotnie. Za pierwszym razem zauważa się przede wszystkim sfilmowane przez Dante Spinottiego nocne ciemności i wolno prowadzoną akcję. Dzięki utrzymanym w mrocznej tonacji zdjęciom powstało oniryczne dzieło, w którym ludzie stają naprzeciw koszmarnej i beznadziejnie ponurej rzeczywistości. Dopiero gdy zwróci się uwagę na tę wizualną narrację to bardziej klarowna staje się kryminalna opowieść o policjantach i osobach z zaburzeniami psychicznymi. Widać wyraźnie, że dla reżysera strona wizualna była ważniejsza niż treść, a pracy z operatorem poświęcił więcej czasu niż pracy z piórem i kartką papieru. Bo głównym narzędziem zbrodni są tak naprawdę oczy. Psychopata z powodu tego co widzi, a także paranoidalnych urojeń dokonuje zbrodni, które są częścią pewnego rytuału. Dlatego skupienie się na warstwie wzrokowej jest świadomym zabiegiem reżysera mającym podkreślić znaczenie ludzkiego oka.

Już w serialu Miami Vice Michael Mann udowodnił, że ma doskonały gust muzyczny i w Łowcy potwierdza, że odpowiednio dobraną muzykę potrafi idealnie zgrać z nakręconym materiałem filmowym. Nie zatrudniano żadnego znanego kompozytora, gdyż reżyser zamierzał użyć brzmień niekonwencjonalnych, które pasowałyby do mrocznej wizji jaką stworzył wspólnie z włoskim operatorem Dante Spinottim (co ciekawe, pracował on także przy remake'u reżyserowanym przez Bretta Ratnera). Melanż klimatycznych kadrów z hipnotyczną muzyką dał niesamowity efekt na ekranie. W latach 80. gdy rozwijało się kino akcji naprawdę mało było filmów, w których nie akcja była ważna lecz klimat. Aspekty wzrokowe (czyli strona wizualna) uczyniły z tego filmu pełen grozy i napięcia dreszczowiec, który wciąga, nurtuje i więcej mówi za pomocą obrazów niż dialogów.

W przeciwieństwie do trylogii z Hopkinsem Łowca nie ma w obsadzie wielkich gwiazd i nie jest to film lepiej zagrany niż Czerwony smok (2002) Bretta Ratnera. Mimo to kilka ról godnych jest uwagi. William Petersen w roli agenta FBI jest bardzo dobry - na pozór opanowany i inteligentny, skrywa ekscentryczną osobowość, która ujawnia się poprzez jego fascynację dewiantami i zbrodniarzami. Ma w sobie coś z serialowego Dextera. Ma poukładane życie prywatne, a w pracy jest szanowanym ekspertem, którego darzy się zaufaniem i sympatią. Potrafi jednak myśleć jak psychopata, co napełnia niepokojem tych, którzy bliżej się z nim zetknęli. Interesująco prezentuje się także Tom Noonan w roli odpychającego mordercy (nie jest jednak tak odrażający jak Ralph Fiennes w nowszej ekranizacji). Wcielający się w Hannibala Brian Cox jest niezły, ale nie potrafi tak jak Hopkins odegrać idealnego psychopaty z prawdziwym obłędem w oczach. Warto jeszcze wspomnieć, że pierwszą ważną rolę zagrała tu Joan Allen, dotychczas kojarzona z teatrem, potem specjalistka od ról drugoplanowych (lubię tę aktorkę, mimo przeciętnej urody ma w sobie to 'coś').

Senna atmosfera, powolny rytm, długie artystyczne ujęcia i brak krwawych scen z pewnością nie pomogły temu dziełu w odniesieniu finansowego sukcesu. De Laurentiis znów więc nie zarobił tyle kasy ile by chciał. Sytuacji Łowcy nie poprawiło pojawienie się na ekranach kin wysokobudżetowej adaptacji powieści Thomasa Harrisa Milczenie owiec. Skromny film Manna odszedł w niepamięć i tylko nieliczni zdawali sobie sprawę, że Anthony Hopkins nie jest jedynym Hannibalem Lecterem. Wersja Manna nie jest tak dynamiczna i brutalna jak znakomity remake Ratnera, lecz nadal pozostaje rasowym thrillerem pełnym suspensu i psychodelicznej grozy. Wykreowano tu tak zagęszczoną, transową atmosferę, że niemal cały czas film dręczy, dusi i denerwuje widzów przywykłych do szybkiego tempa i energicznego montażu.

Nie ma tu zbędnych ujęć - być może do scenariusza Mann nie przykładał dużej wagi, ale na pewno przygotowanie szczegółowego scenopisu dla operatora było bardzo ważnym etapem jego pracy. To właśnie mistrzowsko skadrowane sceny wskazują że film należy do czołówki thrillerów. I mimo pewnych mankamentów i scen, które można było lepiej rozegrać, trudno odmówić reżyserowi wyraźnego stylu i wyczucia w budowaniu posępnego nastroju. Do słabych stron z pewnością należy nieprzekonujące rozwiązanie zagadki. Końcowe fragmenty są niestety mocno naciągane i niewiarygodne, czynią one z głównego bohatera jasnowidza, osobę o zdolnościach parapsychicznych. Nie wpływa to jednak znacząco na odbiór całości, a dla wielbicieli późniejszych dzieł Manna Łowca jest nie lada atrakcją, bo mamy tutaj w pełnej skali cechy stylu tego twórcy. Manhunter to realizacyjny majstersztyk z fenomenalnie zbudowanym onirycznym klimatem, który zdaje się sugerować że bohaterowie znajdują się pomiędzy jawą i snem.

13 komentarzy:

  1. ładnie napisane i dosyć ciekawe spostrzeżenie z tym okiem ;) Oglądałem ten film zaledwie parę dni temu i przyznam szczerze, że ta wersja podoba mi się bardziej od tej z 2002 roku, może końcówka i naciągana, ale za to gra aktorska świetna i te mistrzowskie detale (ach!) - nie mówiąc już o świetnej muzyce. W rimejku gra aktorska była strasznie przesadna, karykaturalna rzekłbym i mnie osobiście film nie ujął tak jak ta starsza wersja. Petersen świetny (rola bardzo podobna do tej, która gra w zagadkach Las Vegas - 99% podobieństwa) reszta zresztą także. A Graham sam wydaje się nie do końca zdrowy i stąd może to całe przewidywanie ;)
    A co do Lectera - padają zarzuty, że u Manna (w porównaniu z Hopkinsem) jest on kiepski - Pragnę zaznaczyć, że postać doktora jest tu rolą epizodyczną niemal, więc w pierwszej książce nie była wyraźnie zarysowana. Następna książka "Milczenie owiec" poświęcona jest już niemal kompletnie tej postaci i wyszła już po "Łowcy" przez co kolejne filmowe twory z Lecterem w roli głównej były łatwiejsze do zagrania, bo było więcej danych dotyczących tej postaci itd. tyle na obronę. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według mnie obie wersje są znakomite - obie mają swoje lepsze i gorsze strony i obu daję taką samą ocenę (powiedzmy że 8/10). W dodatku Ratner nie próbował kopiować stylu Manna, stworzył inny ale też mocno wciągający thriller.
      Co do Lectera to jest taka ciekawostka: Anthony Hopkins otrzymał Oscara za zaledwie 16-minutowy udział w "Milczeniu Owiec". Bo właśnie aktor ten potrafił w jednej scenie wyrazić to, na co wielu aktorów potrzebuje kilkudziesięciu minut.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Moja ocena to 8 dla starszego, i bodajże 7 dla nowego ;)

      Usuń
  2. Remake z 2002 to jest śmiech na sali przy 'Manhunterze' . Jego siłą jest jedynie powieściowa baza - jak ktoś książki nie czytał, to się miał prawo podjarac samą historią i bohaterami - ale to wyłączna zasługa Harrisa. Poza tym wszystko zostało przykrojone wg. dyktatu nowoczesnego holiłódzkiego pierda : paru znanych aktorów w przeciętnych rolach, trochę juchy , zero klimatu i zero absolutne stylu. A Tom Noonan nie tyle zgasił Finnesa, co go wręcz zakiepował. Dla mnie, to on bije na łeb nawet Hopkinsa.
    PS. Żeby oddac Finnesowi sprawiedliwośc - jako psychopata/furiat był znakomity w ' In Bruges', a jako człowiek o rozpadającej się osobowoścci , w ' Spiderze' Cronnenberga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, oczywiście wiedziałem że napiszesz coś w tym stylu, bo znałem już Twoje zdanie na temat obu filmów. Dodam tylko, że podobno wielu fanów książki ceni nowszą wersję gdyż jest bliższa powieściowemu pierwowzorowi. Sam Laurentiis też nie ukrywał, że film Manna mu się nie podobał, dlatego wyprodukował także tę drugą, alternatywną ekranizację. Michael Mann z pewnością jest sto razy lepszym reżyserem niż Ratner, ale według mnie akurat ten film Ratnerowi się udał, widziałem go dwukrotnie i za drugim razem wydawał się tak samo dobry.

      Usuń
    2. Proste, że się ' Manhunter' De Laurentisowi nie spodobał, skoro na nim nie zarobił :P
      Ja dosyc wcześnie odkryłem Michaela Manna, można powiedziec, że śledziłem jego dokonania chronologicznie. W 80-tych w TV leciały ' Miami Vice' i ' Crime Story' , a ' Manhunter' i ' The Thief' były wyszły na VHS. Faceta kupiłem z butami od razu, dla mnie to była ta sama kasta co Friedkin i De Palma. Tobie szczególnie polecałbym ' Złodzieja'. Z tego okresu, to tylko ' Twierdza' się Mannowi niespecjalnie udała, choc powieśc F. Paula Wilsona dawała spore możliwości.
      No i to jego ucho do muzy, ze wskazaniem na ikony electro - zajebiste ścieżki Tangerine Dream w ' Złodzieju' i ' Twierdzy' , coś tam było Klausa Schulze w ' Manhunterze', coś Briana Eno w ' Gorączce'. Ale nie tylko : Al Cooper w ' Crime Story' , plejada bieżących hitów w ' MV'...
      Na chwilę obecną , spośród reżyserow-epików, że się tak wyrażę, stawiam go na drugim miejscu po Verhoevenie.
      PS .A film Ratnera sam w sobie nie jest jakoś tragiczny, tylko po prostu nijaki.

      Usuń
    3. Ja gdzieś czytałem (chyba w magazynie Cinema), że ów włoski producent zachwycił się powieścią Harrisa i chciał nakręcić wierną adaptację. Jego główny zarzut dot. filmu Manna był więc taki, że "Manhunter" to nie "Czerwony smok".

      Usuń
  3. Do recenzji samego filmu nie trzeba nic dodawać. Przedstawiona tutaj, jest kompletna. Mogę napisać tylko o tym, że Michael Mann to jeden z moich ulubionych reżyserów. Cieszę się że napisałeś ten akapit :
    "..Nikt tak jak Michael Mann nie umie filmować miasta w nocy..".
    Uwielbiam jego klimat. Gdy wykreowani przez niego bohaterowie są sam na sam z miastem.
    Reżyser dość późno nakręcił swój pełnometrażowy debiut. To właśnie "Thief" i "The Keep" brakuje mi do zamknięcia jego dotychczasowego dorobku.
    Jeszcze jedno :"... Michael Mann udowodnił, że ma doskonały gust muzyczny...". Święta prawda. Soundtrack z "The Heat" to osobny, obok filmu genialny produkt. Może istnieć bez filmu, można ją słuchac i słuchać. To samo z nowym "Miami Vice" - początkowe klubowe kawałki to wciąż jedne z moich ulubionych. Dzięki za recenzje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również zaliczam Manna do ulubionych reżyserów i sam się sobie dziwię, że "Manhuntera" obejrzałem dopiero teraz. Nie widziałem jeszcze jego trzech filmów ("Thief", "The Keep", "Ali"). Z pozostałych dzieł Manna za najsłabszy uważam nominowanego do Oscara "Informatora", resztę ogląda się świetnie, choć wiadomo że w niektórych ostatnich filmach trochę przesadził z eksperymentami z kamerą cyfrową. A jednym z moich ulubionych reżyserów Mann został po obejrzeniu zaledwie trzech filmów: "Ostatni Mohikanin", "Gorączka" i "Zakładnik".

      Usuń
  4. Z opisu wynika, że film jest dość trudny. Dobrze mi się wydaje? Bo nie wiem, czy będę w stanie go ogarnąć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proponuję zmierzyć się z tym filmem. 'Trudnym' może bym go nie nazwał, ale wolne tempo i senna atmosfera mogą niektórych widzów odrzucić. Najlepiej oglądać samemu, bo wtedy nikt nie przeszkadza i można wchłonąć w ten klimat wykreowany przez reżysera.

      Usuń
  5. Znakomity obraz. To w nim pierwszy raz usłyszałem "In a Gadda-da-Vida" zespołu Iron Butterfly; nie wiedzieć czemu to pierwsze moje skojarzenie z tym obrazem. I pełna zgoda co do scen nocnych - Mann ma do nich rękę jak mało kto.

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny film. Może aktorsko wypada przeciętnie, jednak audio - wizualnie to prawdziwy majstersztyk. Szkoda tylko że historia nie kończy się tak jak w powieści Harrisa, który stworzył zakończenie niemal idealne. Myślę, że byłby to duży atut filmu.

    OdpowiedzUsuń