Pages

Czarny kot

Gatto Nero / Black Cat (1981 / 92 minuty)
reżyseria: Lucio Fulci
scenariusz: Biagio Proietti, Lucio Fulci na motywach noweli Edgara Allana Poe

Przełom lat 70. i 80. to najlepszy etap w twórczości Lucio Fulciego. To właśnie wtedy zrealizował filmy, które uczyniły z niego mistrza horroru gore. Czarny kot nie zyskał wielkiego uznania, ale też jest dowodem na to, że włoski mistrz był wówczas w bardzo dobrej formie. Film jest bardzo swobodną adaptacją noweli Edgara Allana Poe (ale najsłynniejsza wersja, w reżyserii Edgara G. Ulmera z 1934, ma jeszcze mniej wspólnego z literackim pierwowzorem). Włoski maestro nasycił swój film oniryzmem i aurą niesamowitości. Od początku widać, że w tej historii przenikają się dwa światy, rzeczywisty i nadprzyrodzony. Tak jakby piekło chciało przeniknąć do naszego świata. I dlatego bliżej filmowi do satanistycznych dzieł Fulciego (Miasto żywej śmierci, Siedem bram piekieł) niż do klasycznego giallo (Nie torturuj kaczuszki, Siedem czarnych nut).

Uzbrojona w aparat fotograficzny amerykańska turystka przybywa na angielską prowincję, gdzie zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Kobieta rozpoczyna współpracę z lokalną policją i Scotland Yardem, którzy głowią się nad sprawą tajemniczych zgonów w miasteczku. W przeciwieństwie do tradycyjnego kryminału widz nie musi się zastanawiać kto jest mordercą, bo sceny zbrodni są ukazywane przed wzrokiem widza z przerażającą dosłownością. Sprawcą okazuje się czarny kot, mały i agresywny, z pazurami jak u pantery i oczami jak u demona. Jego właścicielem jest ekscentryczny profesor Robert Miles, będący kimś w rodzaju medium (porozumiewa się ze zmarłymi). Istnieje podejrzenie, że może mieć on związek z falą tajemniczych wypadków, która nawiedziła angielską osadę.

Pod względem brutalności film nie przebija najmocniejszych horrorów Fulciego, ale soczyste gore jest tu obecne. Na przykład w scenie pożaru, gdy niemalże czuć ogień spalający twarz kobiety. Cechą charakterystyczną stylu reżysera są zbliżenia na oczy bohaterów - w Czarnym kocie jest niezliczona ilość takich ujęć, występują niemal w każdej (albo w co drugiej) scenie. Bardzo udane są efekty specjalne, a sceny z udziałem kota przepełnione są atmosferą strachu i niepewności. Fulci nie unikał pracy ze zwierzętami, często pokazywał że nawet u domowych zwierząt występuje agresja (znakomitym filmem Fulciego jest np. Biały kieł z 1973 wg Jacka Londona). Koty są trudniejsze do wytresowania niż psy, więc tym większe brawa dla tresera, że tytułowy mruczek zachowywał się tak jak chciał reżyser.


Każdy filmowiec realizujący horrory wie doskonale, że grunt to dobrze zacząć opowieść, by już na wstępie zaintrygować odbiorcę. Prolog filmu to imponujący majstersztyk. Najpierw nieznany facet wsiada do samochodu, wciska gaz i po krótkim czasie zauważa pasażera na tylnym siedzeniu. Tym pasażerem jest czarny kot o hipnotycznym spojrzeniu, który wygląda jakby chciał powiedzieć: „Twoja podróż dobiegła końca”. W następnej chwili auto staje w płomieniach, kierowca trafia w zaświaty, a demoniczny kocur wychodzi bez szwanku i spokojnie, w rytm nastrojowej kompozycji Pino Donaggio, przemierza drogę od miejsca wypadku do miejsca zamieszkania. Mieszka w ponurym budynku należącym do starego nekromanty i hipnotyzera, z którym łączy go nierozerwalna więź.

Patrick Magee okazał się doskonałym wyborem do czołowej roli w tym filmie. Szalonego profesora Roberta Milesa odegrał w sposób dwuznaczny. Raz patrzy swoim wzrokiem jakby chciał kogoś zabić albo zahipnotyzować, by posiąść nad nim kontrolę. Innym razem spogląda tak niewinnie jakby się czegoś bał i liczył na pomoc. Mnogość zbliżeń na oczy to nie tylko specyficzna cecha stylu Fulciego, ale istotny zabieg mający podkreślić jak ważnym narzędziem jest wzrok. Bez niego człowiek staje się całkowicie bezradny, uzależniony od innych ludzi. Bez niego Robert Miles, mieszkający samotnie staruszek, nie mógłby normalnie funkcjonować i musiałby sobie kupić psa-przewodnika. Nie dysponując narzędziem wzroku nie można by było dostrzec geniuszu rzymskiego wizjonera, którego filmy są ucztą dla oczu, a nie intelektu.


Czarny kot obfituje w liczne obrazy budujące atmosferę niesamowitości, klaustrofobii i strachu, np. cmentarz spowity mgłą i duszne, hermetyczne pomieszczenia, w których wyczuwa się zapach śmierci. Operator Sergio Salvati filmuje zdarzenia z różnych kątów, czasem pokazuje także punkt widzenia kota. Fakt, że film nie został odpowiednio doceniony i w efekcie zapomniany działa na jego korzyść. Nikt zapewne nie spodziewałby się po tej produkcji cudów, więc zaskoczenie jest ogromne. Film jest bowiem świetnie zrealizowanym horrorem o wykwintnej oprawie wizualnej i muzycznej. Oprócz zapożyczeń z twórczości amerykańskiego nowelisty Edgara Allana Poe można dopatrzyć się nawiązań do dzieł Hitchcocka. Scena, w której główna bohaterka próbuje oślepić sprawcę zbrodni za pomocą aparatu nasuwa skojarzenia z Oknem na podwórze, natomiast atak nietoperzy w piwnicy przypomina atak ptaków z wiadomego klasyka. Inspirując się cudzymi pomysłami Fulci potrafił jednak stworzyć unikatowe kino, efektownie oprawione i podpisane oryginalnym charakterem pisma.

8 komentarzy:

  1. Jeden z moich ulubionych filmów Lucjana , nie tyle najlepszych ( choc niczego mu nie brakuje ) ale właśnie ulubionych. Kociamber skasował towarzystwo : w prologu sunie po dachach, jak Clint Eastwood po prerii , drzwi sobie sam otwiera z wyskoku na klamkę , non stop szczerzy kły i fuczy ( czymś go musieli skutecznie podkurwiac ) , triumfalnie daje do zrozumienia, że swoje pobożne ,wishfil thinking' możesz odpuścic na zawsze - tego gatunku, tak jak by się chciało, oswoic się nie da. Nevermore ;)
    Sam film to niesamowita alegoria rozpadu osobowości - ten kot jest eksterytorialnym przedłużeniem ( i egzekutorem ) całego zła i nienawiści swego właściciela - który wie, że nigdy się już od niego nie uwolni. Tak jak od samego siebie. I że ostatnim celem tak skanalizowanej nienawiści będziesz ty sam, i tylko taka wewnętrzna samointegracja jest ci pisana ; już w piekle. To jest istotna treśc opowiadania EAP , którą Fulci , mimo poczynionych zmian względem oryginału, zawarł tu w skali 1:1

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeden z moich ulubionych "Fulcich", powstały w najbardziej płodnym i wizjonerskim okresie Lucjana - przypomnijmy :
    1980 - Contraband i City of the Living Dead
    1981 - The Beyond, House by the Cemetery i właśnie Black Cat
    1982 - Manhattan Baby, New York Ripper

    3 lata - 5 znakomitych horrorów. W dzisiejszych czasach coś takiego jest kompletnie niemożliwe.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciągle tego nie widziałem, dopiero ostatnio ściągnąłem.

    "Przełom lat 70. i 80. to najlepszy etap w twórczości Lucio Fulciego"

    Najbardziej znany :P Ja tam go wolę z lat 60. i początku 70. Czas masakry, Beatrice Cenci, Perversion Story i Lizzard... co za filmy! Aczkolwiek nie ma to jak NY rozpruwacz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znając w tej chwili większość jego filmografii muszę podtrzymać powyższe słowa - o ile wspomniane przez Ciebie obrazy to faktycznie wysoka półka, to jednak te z początku lat 80-tych bardziej do mnie przemawiają... Ot, de gustibus... ;)

      Usuń
  4. Ja widziałem w sumie 12 filmów Fulciego i moje Top 5 wygląda następująco:
    1. Siedem czarnych nut
    2. Nie torturuj kaczuszki
    3. Czarny kot
    4. Zombi pożeracze mięsa
    5. Siedem bram piekieł

    Co do pierwszego zdania recenzji to starałem się zachować obiektywizm, bo jednak nie wszystkie jego filmy z tego okresu mnie zachwyciły.
    Jeszcze do nadrobienia mam "Dom przy cmentarzu".

    OdpowiedzUsuń
  5. Nekrolog.
    23 czerwca odeszła Małgorzata Braunek ( 67' ) , aktorka z niezwykłym potencjałem, którego hermetyczne i wylęknione kino polskie nie dało szans w pełni wykorzystac. Jej talent zabłysnął w całej rozciągłości jedynie w dwóch filmach życiowego partnera aktorki, Andrzeja Żuławskiego ; ,, Trzeciej Części Nocy'' i ,, Diable'' .
    RIP

    OdpowiedzUsuń