Pages

Dwaj ludzie w mieście

Deux Hommes dans la Ville (1973 / 100 minut)
scenariusz i reżyseria: José Giovanni

Ten film mógłby w ogóle nie powstać. José Giovanni był członkiem partii faszystowskiej i gangsterem odpowiedzialnym za napady, szantaże i morderstwa. Wiele lat spędził w więzieniu, skazany najpierw na gilotynę, potem na dwadzieścia lat ciężkich robót. Uwolniony po jedenastu latach zaczął pisać powieści i scenariusze filmowe o kryminalistach. Giovanni to jego pseudonim - naprawdę nazywał się Joseph Damiani, zmienił nazwisko by odciąć się od przeszłości. Wstydził się tego, że w czasie wojny kolaborował z nazistami i zajmował się wyłudzaniem pieniędzy od Żydów, ale samo bycie gangsterem i pobyt w celi śmierci mogą być powodem do dumy, bo sprawiają że taki człowiek w towarzystwie staje się kimś interesującym.

Dobrze się jednak stało, że Giovanni nie wrócił do kryminalnego fachu. Stał się nie tylko praworządnym obywatelem, ale i zdolnym filmowcem. Stanowił żywy dowód na to, że resocjalizacja jest możliwa. Dwaj ludzie w mieście to opowieść o reintegracji społecznej, o ucieczce przed kryminalną przeszłością, o wychowawcy i jego protegowanym. Giovanni nie został filmowcem dlatego, że tak chciał, ktoś musiał go nakierować na tę drogę. I podobnie jest z głównym bohaterem tego dramatu. Gino Strabliggi nie chce zrywać całkiem ze swoimi dawnymi kumplami, ale doświadczony pedagog Germain Cazeneuve czuwa nad tym, by jego podopieczny nie popełnił tych samych błędów, które zaprowadziły go do więzienia.

Umieszczone w tytule miasto, Montpellier, to nowoczesna, cywilizowana metropolia, ale to miasto jak każde inne, gdzie każdy chce być szeryfem i przez to trudno rozpoznać prawdziwego bandytę (jak w tej kabaretowej piosence). Francja tym się różni od innych zachodnich państw, że dość długo prowadziło się skazańców pod ostrze gilotyny. Ten film to głos przeciwko karze śmierci, a także oskarżenie wymiaru sprawiedliwości. José Giovanni, autor scenariusza i dialogów, włożył w usta jednego z bohaterów następujące słowa: „Nie powinno się likwidować przestępców, ale przyczyny przestępstw”. Trudno się z tym do końca zgodzić, bo przecież nie u każdego kryminalisty da się ustalić przyczynę. Niektórzy zabijają dla przyjemności, nie potrzebują motywu, nie boją się kary, nie mają wyrzutów sumienia.  A czy ktoś, kto zabił matkę powinien dostać drugą szansę? Drugi raz matki przecież nie zabije, ale to nie znaczy, że będzie dobrym człowiekiem.

Giovanni trochę poszedł na łatwiznę - zrobił wszystko, by ukazać swojego bohatera w jak najlepszym świetle. Sprawił, że widzowie z nim sympatyzują i współczują tragedii jaka go spotkała. Czy jest niebezpieczny? Zdaniem czuwającego nad nim pracownika socjalnego - zdecydowanie nie. To pokorny uczeń, który potrafi uczciwie zarabiać pieniądze. Zdaniem policjanta, który go niegdyś aresztował - to typowy gangster, który spacerując obok banku myśli tylko o jednym: o wielkim skoku, który ustawiłby go do końca życia. Recydywiście nie pomagają zbiegi okoliczności, takie jak spotkanie z dawnym wspólnikiem oraz rendez-vous z dziewczyną, która dziwnym trafem pracuje w banku.


Docenić należy to, że reżyser z pierwotnego pomysłu nie zrobił przewidywalnego heist movie w stylu Klanu Sycylijczyków (swoją drogą znakomitego, mimo pewnej schematyczności). Dwaj ludzie w mieście to kino z przekazem, może podanym zbyt łopatologicznie, ale dzięki świetnym aktorom trafiające do widza i prowokujące do zadumy. Szkoda, że nie wykorzystano w pełni postaci przestępców odgrywanych przez Victora Lanoux i Gérarda Depardieu, ale tytuł nie oszukuje - to film o dwóch ludziach. Alain Delon (pełniący także funkcję producenta) i Jean Gabin (w jednej ze swoich ostatnich ról) rekompensują wszelkie braki wynikające z ... wygórowanych oczekiwań widza.

Jean Gabin wydaje się bardzo zmęczony. Nic dziwnego - w ciągu ponad 40 lat wystąpił w co najmniej 90 filmach. Wspaniałą kreację stworzył Alain Delon. To już nie jest cyniczny bandyta jakich przeważnie grywał (zresztą Giovanni ściągnął go z planu w Mediolanie, gdzie grał mafijnego zabójcę, Tony'ego Arzentę). Dla tego młodego acz doświadczonego aktora to było ciekawe wyzwanie - zagrać współczesnego Valjeana z Nędzników Victora Hugo. I to u boku aktora, który wcielał się już w tę postać. Delon wypadł bardzo wiarygodnie, a ze względu na wygląd amanta pasowały do niego także sceny romantyczne, tj. piknik nad jeziorem. Ponadto razem ze swoim starszym kolegą stworzyli ciekawą relację nie tylko wychowawca-uczeń, ale też ojciec-syn (chociaż tak naprawdę rolę syna Gabina zagrał Bernard Giraudeau, później znany reżyser i aktor, debiutujący przed kamerą w Revolverze).

Moim zdaniem sporo od siebie dodał również kompozytor Philippe Sarde. Jego muzyka, niczym twórczość Chopina, cudownie wyraża tęsknotę za utraconą wolnością. Te sentymentalne nuty idealnie trafiają w sedno i współgrają z opowiadaną historią - gorzką, nostalgiczną i refleksyjną. Film powinien spodobać się miłośnikom „francuskiej elegancji i stylu”, ale nie należy oczekiwać zabawy w pościgi, strzelaniny i bijatyki. To kino stonowane, przepojone fatalizmem, ukazujące ramię sprawiedliwości jako silne łapsko trzymające mocno i boleśnie. José Giovanni okazał się dobrym reżyserem. Wykorzystując nauki mistrzów francuskiego kina, z którymi pracował jako scenarzysta, stworzył bardzo udany dramat o ludziach próbujących odnaleźć się w świecie rządzonym przez ślepą sprawiedliwość.

3 komentarze:

  1. Bosze, jak fajnie, że przypomniałeś ten film! Widziałam go wieki temu, cały czas mam uczucie, że tytuł brzmiał "Dwaj ludzie z miasta". Nie za zbytnio pamiętam fabułę ale mam w głowie tych dwóch: Gabina i Delona i zachwyt i smutek, z jakim opuszczałam kino po seansie. Zachwyt panami, zwłaszcza Delonem, nastolatką byłam i taki facet mną wstrząsnął. A smutek.... sam wiesz.
    Dzięki i pozdrawiam
    scoutek

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze pamiętasz . Film był w polskich kinach, a póżniej w TV właśnie pod tytułem,, Dwaj Ludzie z Miasta''.

    OdpowiedzUsuń
  3. I na filmwebie jest pod takim tytułem, ale ja oglądałem wersję z lektorem, w której lektor czyta "Dwaj ludzie w mieście". Taki polski tytuł jest bliższy oryginałowi, więc go zostawiłem.

    OdpowiedzUsuń