(1973 / 95 minut)
reżyseria: Duccio Tessari
scenariusz: Ugo Liberatore, Franco Verucci, Roberto Gandus
Kino zemsty to jeden z najbardziej konwencjonalnych podgatunków filmowych, a jednak istnieje kilka filmów tego typu, które nie tylko odniosły finansowy sukces, ale stały się prawdziwą klasyką. W latach 50. i 60. zemsta była najczęściej tematem westernów, ale to w latach 70. revenge movie stał się odrębnym gatunkiem. Powstały wtedy w różnych krajach filmy o ludziach, którzy pod wpływem osobistych tragedii zmienili się w mścicieli: Get Carter (w Wielkiej Brytanii), Tony Arzenta (we Włoszech), Życzenie śmierci (w USA), Stara strzelba (we Francji). W kolejnych dekadach także w Polsce realizowano filmy podejmujące tę tematykę (Prywatne śledztwo, Prawo ojca). Przedmiotem dzisiejszej recenzji jest włoski film zaliczany do nurtu poliziottesco - Tony Arzenta z Alainem Delonem w tytułowej roli.
Bohater filmu Tessariego jest pozornie całkiem porządnym facetem, dbającym o własną rodzinę. Pewnego dnia składa urodzinowe życzenia swojemu synowi, ale zanim spróbuje tortu wychodzi z domu, by kogoś zabić. W taki sposób zarabia na życie - jest płatnym zabójcą działającym dla mafii. Przyjmując tę pracę jeszcze nie wiedział, że z tego zawodu nie można się wycofać. Gdy mówi swojemu szefowi, że chciałby odejść z firmy, na zebraniu mafijnych bossów zapada na niego wyrok śmierci. Bomba w samochodzie ma załatwić problem, ale okazuje się błędnym posunięciem. Bo zamiast Tony'ego ginie jego żona i syn. Od tej pory zimny jak lód i twardy jak skała bohater ma tylko jeden cel: zabić te wszystkie grube ryby (big guns), które zadecydowały o losie jego rodziny. Od Mediolanu przez Paryż do Kopenhagi - tak wygląda ścieżka zemsty wydeptana przez gangsterów i podążającego za nimi hitmana.
Bardzo łatwo jest zarzucić temu filmowi wtórność i przewidywalność, ale w pierwszej połowie lat 70. formuła kina zemsty dopiero się krystalizowała. Fabuła filmu Tessariego nie jest skomplikowana, można ją streścić w jednym zdaniu, ale ta prostota nie jest wcale wadą. Włoscy filmowcy, w tym także Duccio Tessari, potrafili banalną historię opowiedzieć ze sporym ładunkiem emocjonalnym, kreując przy okazji tak przytłaczającą atmosferę, że trudno opisać słowami wrażenia towarzyszące produkcji. Już piosenka z czołówki (L'Appuntamento) zapowiada niesamowicie smutne przeżycia, a muzyka Gianni'ego Ferrio ma na celu opisać ból i tęsknotę jakie napełniają tytułowego bohatera po stracie bliskich. Tony Arzenta w interpretacji Alaina Delona to człowiek trzymający emocje na wodzy, ukrywający swój ból pod powłoką twardego faceta. Dlatego muzyka, a także zdjęcia, mają przede wszystkim zaakcentować chandrę i rozpacz, a nie dynamikę typową dla kina akcji.
Alain Delon, mimo udanych ról u wybitnych reżyserów (Clément, Visconti) wolał występować w filmach rozrywkowych, szczególnie sensacyjnych. Takie filmy dają wiele frajdy, pozwalają np. uczestniczyć w pościgach samochodowych. W filmie Tessariego pościgów nie brakuje i są to sceny trzymające w napięciu i fachowo zrealizowane. Przemoc także pełni tu ważną funkcję, nie mogło jej zabraknąć w filmie gangsterskim. Kobiety są bite, a mężczyźni kończą z kulą w głowie - stopień brutalności nie jest najwyższy, ale jest power, energia i amunicja zdolna powalić każdego twardziela. Jest to film o wyboistej drodze, na której piętrzą się trudności i zasadzki. Nie wiadomo co czeka na końcu tej drogi. Wybaczenie win czy kara za grzechy? Raj czy Piekło? W takim filmie musi też paść pytanie: Czy zemsta będzie miała gorzki czy słodki smak?
Wśród włoskich dramatów gangsterskich na pewno istnieją ciekawsze pozycje niż Tony Arzenta, ale w kategorii 'kino zemsty' to wcale nie ma tak wielu lepszych reprezentantów. Sceny akcji są na wysokim poziomie, koncepcja wizualna bez zarzutu, muzyka sentymentalna i poruszająca, aktorstwo oszczędne lecz sugestywne. Niekwestionowanym atutem filmu jest wykreowany przez Delona antybohater. Jego imiona to Skuteczność, Brawura i Bezwzględność. Postać niejednoznaczna, pełna charyzmy, obdarzona wyglądem amanta. Arzenta cechuje się szorstkim charakterem, lodowatym spojrzeniem i konsekwencją w działaniu. Ma w sobie coś z anioła i diabła, potrafi się doskonale maskować, nie afiszuje się ze swoimi uczuciami, nie odmawia pomocy potrzebującym, ale też nie wyrywa się przed szereg. To taki melvillowski bohater - samotnik i ryzykant o samurajskiej duszy.
Jedną z ważniejszych postaci, pobłażliwego bossa Nicka Gusto, zagrał Richard Conte, który po niedużej ale dość istotnej roli szefa rodziny Barzinich w Ojcu chrzestnym stał się częstym odtwórcą ról włoskich mafiosów. Nie na długo jednak, gdyż zmarł w 1975 roku. W jednej scenie pojawia się agent Interpolu, który informuje Tony'ego, że policja zapewniła mu ochronę, aby mógł dalej likwidować szychy z mafijnych syndykatów. Tony każe gliniarzowi spierdalać, bo wie że takich ludzi stać jedynie na górnolotne deklaracje i obietnice bez pokrycia. Bezczynność i nieskuteczność wymiaru sprawiedliwości została zaakcentowana poprzez marginalizację roli policjantów. Tessari ukazał na pierwszym planie człowieka czynu, który zamiast płakać nad rozlanym mlekiem podejmuje konkretne działania. Zakończenie historii nie jest zbyt oczywiste, pozostawia widza z przykrym uczuciem goryczy i smutku.
Porządna rzecz. Jak piszesz - w duchu Melville'a. Surowe, zimne, ostre i smutne. Gdzieś w połowie jest taka scena pościgu (Delona próbują zajebać na ulicy i zaraz pędzi za oprawcami), że idzie wyskoczyć z butów. Z pięć razy ją przewijałem i odpalałem od początku.
OdpowiedzUsuńŚwietna akcyjka w pociągu ( czy w metrze ? ), taka nieco odrealniona. Tessari lubi pomysłowo zaaranżowac akcjonerską scenę . W dalszym ciągu mam na liście nieobejrzanych jego dwa , podobno znakomite gialli ; Puzzle'' i ,, Bloodstained Butterfly''.
OdpowiedzUsuńI kryminał ,, I Bastardi'' z Gemmą i Kinskim, ale ciężki do wyhaczenia.
Tak, ta scena pościgu jest genialna, ta w pociągu również, obie przewijałem i oglądałem raz jeszcze.
OdpowiedzUsuńTeż chciałem obejrzeć ostatnio jakieś giallo, bo dawno nie widziałem nic w tym gatunku, próbowałem znaleźć "Motyla o zakrwawionych skrzydłach" Tessariego, ale niestety nie mogę tego namierzyć.
Podaj(cie) maila, to coś się w tej sprawie "Motyla" wykombinuje ;] Konkretna rzecz, dosyć symboliczna krzyżówka giallo i dramatu sądowego. Ostatni akt pięknie kopie po głowie.
OdpowiedzUsuń"I Bastardi" podobno nieudane, przeestetyzowane i rozlazłe :(
"Puzzle" (1974) to akurat są dostępne na YT, wersja z angielskim dubbingiem i napisami (opcjonalnie).
OdpowiedzUsuńAle jak bardzo byłbym złym kolegą blogerem, gdybym nie dał wam szans na rewanż - poszukuję "My Dear Killer", ale całego. Na YT jakiś żartowniś, co prawda, wrzucił na kanał, ale bez zakończenia. Jest scena finałowa, żywcem wyjęta z kryminałów Agathy Christie, siedzą sobie w salonie, detektyw ma tą swoją słynną przemowę, już ma wskazać kto jest zabójcą i ... koniec filmu. Brakuje kilku minut.
Czesi na takiego mówią ,,blbec''. Póki co , nie mogę pomóc, sam tego nie znalazłem na ,,złodziejstwie'', a na prawdę ciekaw jestem, jak Tonino Valerii sobie z giallo poradził ( film jest bardzo wychwalany ). A Kuba tego nie ma ?
OdpowiedzUsuńOdkąd Fidel przeszedł w stan spoczynku urwały się dobre kontakty z Kubą. Z tym drugim z braci Castro trudno się porozumieć. A mówiąc poważnie nie sądzę, żeby miał.
OdpowiedzUsuńA "My Dear Killer" to nie jedyny taki przypadek na YT. Jest też np. giallo z Franco Nero "The Fifth Cord", tyle że brakuje ostatnich dziesięciu minut. Niby w innym klipie jest zakończenie, ale trwa ledwie pięć minut. Patologia po prostu.
Trudno, ale się trochę w komentarzach naprodukuję. "I Bastardi", o ile nie jest to fake, jest na "złodziejstwie", tylko wagowo przekracza nieco 2gb.
OdpowiedzUsuń,,Fifth Cord'' akurat mam ( dvd ripa ). Bazzoniego , to szukam ,, Blue Gang''
OdpowiedzUsuńJa przed chwilą spróbowałem tu . Opisu nie ma ( seeds ? ) ale ruszył, zobaczymy...
http://www.vitorrent.org/torrent/3626815154b9c22f3688949039ee7ec93563456b
... a te Twoje ,, I Bastardi'' to jest pornol :D
OdpowiedzUsuńNo cóż, przynajmniej nikt nie może zarzucić, że brakuje tam akcji.
OdpowiedzUsuńJa już jestem po seansie "Motylka" Tessariego. Obejrzałem go dzięki Marcinowi. Dobre giallo z ambicjami, z bardzo małą ilością gore, za to z wątkiem sądowym, czyli takie połączenie "Sacco i Vanzetti" z filmami Argento, dialogi + klimat. Zakończenie muszę jeszcze raz obejrzeć, bo chyba nie zrozumiałem.
OdpowiedzUsuń