scenariusz: Michael Hirst
Dawna historia jest pełna zagadek i więcej w niej domysłów i wątpliwości niż wydarzeń, które można uznać za fakty. Dlatego nie mam problemu z tym, że twórcy serialu na czele z Michaelem Hirstem odbiegają od tego, co na podstawie nordyckich sag i archeologicznych badań wywnioskowali historycy. Zresztą autorzy od początku podkreślali, że w postaciach serialu połączyli cechy różnych osób, wymieszali też wydarzenia z różnych okresów, by obraz był pełniejszy. Oczywiście - filmowcom przyświecały też inne cele. Ważny był aspekt rozrywkowy - w końcu to serial przygodowy dla szerokiego grona odbiorców. Ważny był element zaskoczenia, który zostałby utracony, gdyby niewolniczo trzymano się Wikipedii.
W sezonie czwartym, a przynajmniej w jego pierwszej połowie (druga połowa sezonu po wakacjach) skupiono się na rozgrywkach wewnętrznych, a nie podbojach. Fabuła wyraźnie zmierza do konfrontacji dwóch braci w Królestwie Franków, aczkolwiek bitwa poprzedzona jest mniejszymi, nie zawsze ekscytującymi, wątkami. Zaczyna się obiecująco, bo już w pierwszym odcinku mamy dwie zasadzki (jedną w Paryżu, drugą w Hedeby), które wprowadzają niepokój i każą zastanowić się nad charakterystyką postaci, potencjalnym kierunkiem ich rozwoju. W Kattegat Ragnar leży ciężko ranny i śni o Valhalli, a Björn przemawia do mieszkańców jak prawdziwy przywódca, ujawniając swoją charyzmę. Potem zaś oznajmia ojcu, że wyrusza w góry, by stoczyć walkę o przetrwanie.
To co zaskakuje najbardziej w tej odsłonie serialu to motyw uzależnienia od narkotyków, czego nikt z pewnością się nie spodziewał. Dilerem jest Chinka, która trafiła do Skandynawii szlakiem niewolniczym. Nie powiem, że jest to zaskoczenie negatywne, bo dzięki lekomanii Ragnara mamy kilka wybornych scen, jak np. fragment z białym koniem oraz fatalistyczna wizja z pająkami zwiastującymi niepowodzenie. Nad Ragnarem wiszą czarne chmury, osiągnął już wiele i teraz musi ustąpić miejsca swoim synom, a także dać nacieszyć chwałą swojemu bratu. Wątek uzależnienia jest więc niczym innym jak tylko sygnałem, że ten człowiek oddala się od tego świata. Na szczęście scenarzyści nie pozbawili go całkiem rozumu, kiedy trzeba Ragnar potrafi błysnąć intelektem, przykładem jest pomysł z przenoszeniem łodzi (jedna z najtrudniejszych do nakręcenia scen w historii serialu).
Początek końca Ragnara zwiastuje także pojawienie się Haralda Pięknowłosego, przyszłego króla Norwegii. Pojawia się także jego brat, zaś ich więź to ciekawa analogia do relacji Ragnar-Rollo. Kto wie, czy braterstwo w ich przypadku będzie trwałe, czy pragnienie bycia lepszym i sławniejszym nie okaże się silniejsze od więzów krwi? W tej historii dużo jest epizodów, które świadczą o tym, że to może być bardzo długa seria. Oprócz motywów braterskich i podróżniczych jest też miejsce na kostiumowe widowisko o arystokracji francuskiej i angielskiej. Ważną sceną jest decyzja króla Egberta, by jego wnuk Alfred wyruszył wraz z ojcem na pielgrzymkę do Rzymu. Ten fragment ma swoje źródło w przekazach historycznych. Możliwe, że twórcy zamierzają kontynuować losy Alfreda Wielkiego, wybitnego przywódcy wsławionego walką z Duńczykami. Tym bardziej, że równolegle, gdzieś na trzecim planie, pałęta się małoletni Gutrum (tak miał na imię przywódca duńskich wikingów i główny przeciwnik Alfreda).
Serial wciąż ogląda się z zainteresowaniem, bo scenarzysta potrafi zaintrygować odbiorcę nietypowymi rozwiązaniami. Nie boi się ryzykować np. uśmiercając postać, która wydawała się ważna dla rozwoju fabuły. Nie boi się powierzyć ważnych ról swoim niedoświadczonym córkom: Maude (Helga) i Georgii (Torvi) - na tle całej reszty wypadły nie najgorzej. Niestety, w tych eksperymentalnych zabiegach Michael Hirst czasem błądzi jak we mgle i nic z tego nie wynika. Totalną porażką jest powrót wędrowca do Kattegat, Kevin Durand to zresztą największa wpadka obsadowa. Po tej roli otrzymuje niechlubne miano najbardziej irytującego aktora telewizyjnego, do czego scenarzysta w dużym stopniu się przyczynił. To właśnie motyw wędrowca obniża poziom serialu i ten spadek winduje w górę konkurencję. Black Sails, czyli Piraci, w tym roku są lepsi, bo uniknęli takich wpadek.
Plusem jest niewątpliwie rozwój postaci Björna. Fragment jak walczy z niedźwiedziem, a potem z potężnym berserkiem sprawiają, że chce się go oglądać w bitwie, bo widać, że rośnie chojrak twardszy niż członkowie starej gwardii. Odtwórca tej roli Alexander Ludwig (niektórzy mogą go pamiętać z Igrzysk śmierci) stopniowo ujawnia charyzmatyczną osobowość, pokazując kiedy trzeba aktorskiego pazura. Wróży to dobrze na przyszłość, gdyż Björn wkrótce ma być głównym bohaterem produkcji. Na pewno są jednak widzowie, którzy nie wyobrażają sobie serialu bez Ragnara, trudno im więc zaakceptować taką zmianę. Na razie jednak nie powinni narzekać, bo finał sezonu 4A wskazuje, że Ragnar jeszcze nie powiedział ostatniego słowa i kto już go spisał na straty nie docenia go (ani scenarzysty).
Wątek angielski - zdecydowanie na plus; zaczyna się od akcji odbicia królowej Mercji uwięzionej w wieży (jak w baśni), potem król Egbert umacnia swoją władzę, a niewierna Judith rozwija swój charakter, udowadniając, że jest w stanie jeszcze zaskoczyć. Jeśli chodzi o Paryż to mam mieszane odczucia; oprócz świetnych scen (jak nauka języka) są też i słabe, przez które Rollo traci wiarygodność (a przy okazji także cesarz i jego córka). Kattegat - zdecydowanie duży minus; Aslaug i Harbard wyraźnie zaniżają ocenę, osłabiają impet i potęgują irytację. Budowniczy Floki - z tą postacią dzieje się coś niedobrego, twórcy chcą chyba zrobić z niego jakiegoś wizjonera, proroka, co może odbić się negatywnie na produkcji. Największą zagadką jest Lagertha, bo mimo iż pojawia się od samego początku to nie sposób przewidzieć w jakim kierunku scenarzysta poprowadzi jej wątek.
Cóż, czekać na kolejną serię przygód wikingów z pewnością warto. Wojna z Anglikami jest nieunikniona, a na odkrycie czekają także rejony Morza Śródziemnego. Synowie Ragnara niecierpliwią się, by wreszcie pokazać, ile są warci, a władcy nadmorskich krajów drżą ze strachu przed legendarnymi Ludźmi Północy. Miecze i topory muszą zostać dobrze naostrzone, tarcze i kusze muszą być w gotowości, a wojownicy nie mogą okazać słabości - tocząc walkę z wrogiem wpływają na historię. Nie pamięta się wielu imion i dat, ale utrwalone na mapach granice państw to efekt takich właśnie najazdów i działań obronnych, jakie obserwujemy w tym serialu. Podsumowując dodam, że traktując tę serię jako cały sezon to faktycznie może rozczarowywać. Jednak zgodnie z tym co mówią przedstawiciele stacji History jest to dopiero połowa sezonu czwartego, przedsmak tego co przygotowała ekipa Michaela Hirsta. Poczekajmy więc. Widać, że budżet stopniowo się zwiększa i jeśli inwencja autorów nie osłabnie to czeka nas wspaniałe widowisko.
W sezonie czwartym, a przynajmniej w jego pierwszej połowie (druga połowa sezonu po wakacjach) skupiono się na rozgrywkach wewnętrznych, a nie podbojach. Fabuła wyraźnie zmierza do konfrontacji dwóch braci w Królestwie Franków, aczkolwiek bitwa poprzedzona jest mniejszymi, nie zawsze ekscytującymi, wątkami. Zaczyna się obiecująco, bo już w pierwszym odcinku mamy dwie zasadzki (jedną w Paryżu, drugą w Hedeby), które wprowadzają niepokój i każą zastanowić się nad charakterystyką postaci, potencjalnym kierunkiem ich rozwoju. W Kattegat Ragnar leży ciężko ranny i śni o Valhalli, a Björn przemawia do mieszkańców jak prawdziwy przywódca, ujawniając swoją charyzmę. Potem zaś oznajmia ojcu, że wyrusza w góry, by stoczyć walkę o przetrwanie.
To co zaskakuje najbardziej w tej odsłonie serialu to motyw uzależnienia od narkotyków, czego nikt z pewnością się nie spodziewał. Dilerem jest Chinka, która trafiła do Skandynawii szlakiem niewolniczym. Nie powiem, że jest to zaskoczenie negatywne, bo dzięki lekomanii Ragnara mamy kilka wybornych scen, jak np. fragment z białym koniem oraz fatalistyczna wizja z pająkami zwiastującymi niepowodzenie. Nad Ragnarem wiszą czarne chmury, osiągnął już wiele i teraz musi ustąpić miejsca swoim synom, a także dać nacieszyć chwałą swojemu bratu. Wątek uzależnienia jest więc niczym innym jak tylko sygnałem, że ten człowiek oddala się od tego świata. Na szczęście scenarzyści nie pozbawili go całkiem rozumu, kiedy trzeba Ragnar potrafi błysnąć intelektem, przykładem jest pomysł z przenoszeniem łodzi (jedna z najtrudniejszych do nakręcenia scen w historii serialu).
Początek końca Ragnara zwiastuje także pojawienie się Haralda Pięknowłosego, przyszłego króla Norwegii. Pojawia się także jego brat, zaś ich więź to ciekawa analogia do relacji Ragnar-Rollo. Kto wie, czy braterstwo w ich przypadku będzie trwałe, czy pragnienie bycia lepszym i sławniejszym nie okaże się silniejsze od więzów krwi? W tej historii dużo jest epizodów, które świadczą o tym, że to może być bardzo długa seria. Oprócz motywów braterskich i podróżniczych jest też miejsce na kostiumowe widowisko o arystokracji francuskiej i angielskiej. Ważną sceną jest decyzja króla Egberta, by jego wnuk Alfred wyruszył wraz z ojcem na pielgrzymkę do Rzymu. Ten fragment ma swoje źródło w przekazach historycznych. Możliwe, że twórcy zamierzają kontynuować losy Alfreda Wielkiego, wybitnego przywódcy wsławionego walką z Duńczykami. Tym bardziej, że równolegle, gdzieś na trzecim planie, pałęta się małoletni Gutrum (tak miał na imię przywódca duńskich wikingów i główny przeciwnik Alfreda).
Serial wciąż ogląda się z zainteresowaniem, bo scenarzysta potrafi zaintrygować odbiorcę nietypowymi rozwiązaniami. Nie boi się ryzykować np. uśmiercając postać, która wydawała się ważna dla rozwoju fabuły. Nie boi się powierzyć ważnych ról swoim niedoświadczonym córkom: Maude (Helga) i Georgii (Torvi) - na tle całej reszty wypadły nie najgorzej. Niestety, w tych eksperymentalnych zabiegach Michael Hirst czasem błądzi jak we mgle i nic z tego nie wynika. Totalną porażką jest powrót wędrowca do Kattegat, Kevin Durand to zresztą największa wpadka obsadowa. Po tej roli otrzymuje niechlubne miano najbardziej irytującego aktora telewizyjnego, do czego scenarzysta w dużym stopniu się przyczynił. To właśnie motyw wędrowca obniża poziom serialu i ten spadek winduje w górę konkurencję. Black Sails, czyli Piraci, w tym roku są lepsi, bo uniknęli takich wpadek.
Plusem jest niewątpliwie rozwój postaci Björna. Fragment jak walczy z niedźwiedziem, a potem z potężnym berserkiem sprawiają, że chce się go oglądać w bitwie, bo widać, że rośnie chojrak twardszy niż członkowie starej gwardii. Odtwórca tej roli Alexander Ludwig (niektórzy mogą go pamiętać z Igrzysk śmierci) stopniowo ujawnia charyzmatyczną osobowość, pokazując kiedy trzeba aktorskiego pazura. Wróży to dobrze na przyszłość, gdyż Björn wkrótce ma być głównym bohaterem produkcji. Na pewno są jednak widzowie, którzy nie wyobrażają sobie serialu bez Ragnara, trudno im więc zaakceptować taką zmianę. Na razie jednak nie powinni narzekać, bo finał sezonu 4A wskazuje, że Ragnar jeszcze nie powiedział ostatniego słowa i kto już go spisał na straty nie docenia go (ani scenarzysty).
Wątek angielski - zdecydowanie na plus; zaczyna się od akcji odbicia królowej Mercji uwięzionej w wieży (jak w baśni), potem król Egbert umacnia swoją władzę, a niewierna Judith rozwija swój charakter, udowadniając, że jest w stanie jeszcze zaskoczyć. Jeśli chodzi o Paryż to mam mieszane odczucia; oprócz świetnych scen (jak nauka języka) są też i słabe, przez które Rollo traci wiarygodność (a przy okazji także cesarz i jego córka). Kattegat - zdecydowanie duży minus; Aslaug i Harbard wyraźnie zaniżają ocenę, osłabiają impet i potęgują irytację. Budowniczy Floki - z tą postacią dzieje się coś niedobrego, twórcy chcą chyba zrobić z niego jakiegoś wizjonera, proroka, co może odbić się negatywnie na produkcji. Największą zagadką jest Lagertha, bo mimo iż pojawia się od samego początku to nie sposób przewidzieć w jakim kierunku scenarzysta poprowadzi jej wątek.
Cóż, czekać na kolejną serię przygód wikingów z pewnością warto. Wojna z Anglikami jest nieunikniona, a na odkrycie czekają także rejony Morza Śródziemnego. Synowie Ragnara niecierpliwią się, by wreszcie pokazać, ile są warci, a władcy nadmorskich krajów drżą ze strachu przed legendarnymi Ludźmi Północy. Miecze i topory muszą zostać dobrze naostrzone, tarcze i kusze muszą być w gotowości, a wojownicy nie mogą okazać słabości - tocząc walkę z wrogiem wpływają na historię. Nie pamięta się wielu imion i dat, ale utrwalone na mapach granice państw to efekt takich właśnie najazdów i działań obronnych, jakie obserwujemy w tym serialu. Podsumowując dodam, że traktując tę serię jako cały sezon to faktycznie może rozczarowywać. Jednak zgodnie z tym co mówią przedstawiciele stacji History jest to dopiero połowa sezonu czwartego, przedsmak tego co przygotowała ekipa Michaela Hirsta. Poczekajmy więc. Widać, że budżet stopniowo się zwiększa i jeśli inwencja autorów nie osłabnie to czeka nas wspaniałe widowisko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz