Pages

FILMY O POCIĄGACH. Stalowy wąż pod specjalnym nadzorem






 Tekst opublikowany także w serwisie film.org.pl 

Od 12 stycznia na ekranach polskich kin można oglądać Pasażera (The Commuter) z Liamem Neesonem, którego akcja rozgrywa się w pędzącym pociągu. Ten film wraz z niedawną ekranizacją Morderstwa w Orient Expressie zachęca do tego, by przyjrzeć się transportowi kolejowemu od strony filmowej. Pociągi były wykorzystywane w kinematografii od początku – od momentu, gdy 122 lata temu żelazny potwór wjechał na stację La Ciotat we Francji, wywołując silne poruszenie na widowni. Wkrótce stał się ważnym bohaterem filmowym, pełniąc zróżnicowane funkcje: pozytywną, pozwalając dotrzeć protagonistom do celu podróży, lub negatywną, stając się śmiertelną pułapką. Ten środek transportu sprawdzał się w westernach, filmach wojennych, sensacyjnych i przygodowych, a także w thrillerach. Poniżej subiektywny wybór dziesięciu filmów, w których miejscem akcji jest droga żelazna, a pociąg jest jednym z głównych bohaterów. Starałem się wyróżnić produkcje, których akcja toczy się w ruchu, a nie stoi w miejscu jak np. w – skądinąd znakomitym – Długim postoju na Park Avenue (1974).

1. Generał (The General, 1926), reż. Buster Keaton, Clyde Bruckman

Ten film ma już skończone dziewięćdziesiąt lat i wciąż pozostaje jedną z najlepszych komedii wszech czasów. Buster Keaton interesował się historią kolei i już w Rozkoszach gościnności (1923) umieścił dość długą scenę podróży pociągiem. Ponieważ akcja filmu rozgrywała się w 1830 roku wykorzystany pojazd przypominał tak zwaną „rakietę Stephensona”, która była pierwszym nowoczesnym parowozem. Fabułę Generała zainspirowały wydarzenia z wojny secesyjnej, więc pociągi zostały dopasowane do tego okresu. Keatonowi udało się zainteresować swoim pomysłem producenta Josepha M. Schencka, dzięki czemu otrzymał wysoki budżet, który mógł wykorzystać do stworzenia czegoś więcej niż kolejnej komedii slapstickowej. Jego dbałość o detale, przywiązywanie wagi do scenografii i słabość do dziewiętnastowiecznej historii Ameryki uczyniły z Generała imponujące widowisko historyczno-przygodowe. Fragment, w którym jedna z lokomotyw przejeżdża przez płonący most, to jedna z najdroższych scen w historii kina niemego. W dobrym tempie i z humorem autorzy pokazują jak zmieniają się losy zwykłych ludzi. Wystarczy jedna sytuacja, która uruchomi mechanizm i sprawi, że niepozorny człowiek pozna czym jest odwaga, patriotyzm i miłość. Takie filmy się nie starzeją, bo widać w nich pasję i zaangażowanie, a nie tylko ogłupiającą rozrywkę.

2. Wąska krawędź (The Narrow Margin, 1952), reż. Richard Fleischer

Czas trwania filmu (71 minut) sugeruje kino klasy B. Brak gwiazd w obsadzie i co za tym idzie ograniczenia budżetowe zdają się potwierdzać, że mamy do czynienia z kinem drugiej kategorii. Ale pod względem budowania napięcia jest to dzieło mistrzowskie, które nie ustępuje filmom głównego nurtu, a wiele z nich nawet przewyższa. Intryga toczy się na trasie z Chicago do Los Angeles. Wdowa po zabitym gangsterze ma zeznawać przeciwko mafii – zostaje jej wyznaczony do ochrony policjant, który ma jej towarzyszyć podczas podróży pociągiem. W 1990 powstała nowa wersja tej historii – Niewygodny świadek (Narrow Margin) Petera Hyamsa z Gene'em Hackmanem. Remake – choć ma swoje plusy – nie jest tak zaskakujący jak pierwowzór. Od twistów, jakie zaserwowali scenarzyści (Martin Goldsmith, Jack Leonard, Earl Felton), może zakręcić się w głowie, są przewrotne, ale gruntownie przemyślane i sprytnie osadzone w fabule.

Dwa składniki decydują o tym, że film ogląda się w ogromnym napięciu. Pierwszy to intryga, na pozór prosta, ale w gruncie niebanalna i trudna do przewidzenia. Drugi to klimat – kreowany bez pomocy muzyki, mocno klaustrofobiczny ze względu na wąskie korytarze pociągu. Wśród pasażerów jest jeden o potężnej posturze – gdy przechodzi przez wagon wygląda dosyć komicznie, szczególnie gdy blokuje głównego bohatera, odgrywanego przez Charlesa McGraw. Świetna jest Marie Windsor jako cyniczna i wyrachowana pasażerka (aktorkę można też pamiętać z roli femme fatale w Zabójstwie Stanleya Kubricka). To jeden z pierwszych obrazów Richarda Fleischera – filmowca, który przez cztery dekady zdołał utrzymać renomę mistrza kina epickiego. Tym bardziej warto zwrócić uwagę na jego skromniejsze dzieło, w którym genialnie został wygrany motyw niewielkiej zamkniętej przestrzeni-pułapki. Wąska krawędź to pozycja obowiązkowa dla miłośników kina noir i suspense thrillerów w stylu Alfreda Hitchcocka. Ciekawe, że o filmie zapomniano jeszcze przed premierą. Został bowiem ukończony już w 1950 i wysłany do sali projekcyjnej właściciela RKO, Howarda Hughesa. Ten, zajęty innymi projektami, zapomniał o filmie Fleischera, co poskutkowało tym, że wydano go dopiero po prawie dwóch latach.

3. Pociąg (1959), reż. Jerzy Kawalerowicz

Jedno z najdoskonalszych osiągnięć polskiej szkoły filmowej. Wybitna kreacja Lucyny Winnickiej (Nagroda Specjalna na festiwalu w Wenecji) i pełen emocjonalnej głębi scenariusz Jerzego Lutowskiego i Jerzego Kawalerowicza. Fajnie zbudowane relacje między bohaterami, świetnie uchwycona ciasnota pomieszczeń. W tle wątek kryminalny, który ujawnia ukryte cechy zbiorowości. Samotna jednostka jest słaba i zrównoważona, ale w grupie zyskuje moc i wyłazi z niej okrucieństwo. Moment, w którym pasażerowie wybiegają z pociągu, by zlinczować mordercę to symboliczne pozbycie się zahamowań. Pociąg to kino melancholijne i wiarygodne psychologicznie, pełne wnikliwych obserwacji i nastrojowych ujęć. Skromne, lecz pozbawione teatralności. Ambitne, ale bez artystycznego bajdurzenia. Atrakcyjne zarówno dla zwykłego widza jak i festiwalowego krytyka.

4. Pociąg (The Train, 1964), reż. John Frankenheimer

W 2010 magazyn „Trains” wydał numer specjalny „The 100 Greatest Train Movies”. W przyrządzonym przez fanów kolei rankingu pierwsze miejsce zajął Pociąg Johna Frankenheimera. Kto jednak go oglądał, nie powinien być zaskoczony. Jest to niesamowicie ekscytująca produkcja z brawurową rolą Burta Lancastera, który – mimo ukończonych pięćdziesięciu lat – był jeszcze w stanie brać udział w dynamicznych scenach akcji. Film stawia ciekawe pytanie: Czy dla sztuki zaryzykowałbyś życie? Chodzi o sztukę malarską – Auguste'a Renoira, Vincenta Van Gogha, Pabla Picassa i innych. Obrazy tych mistrzów chce wywieźć z Paryża do Berlina pewien niemiecki pułkownik. Dla niego obrazy są o wiele cenniejsze od ludzkiego życia. Autorzy scenariusza, Franklin Coen i Frank Davis, otrzymali nominację do Oscara – tekst powstał w oparciu o wspomnienia Rose Valland Le Front De L'Art (Front sztuki). Autorka tej publikacji to historyk sztuki, a podczas wojny członkini francuskiego ruchu oporu i nadzorca muzeum splądrowanego przez Niemców.

Akcja filmu toczy się w 1944 w okupowanej Francji. Głównym bohaterem jest Paul Labiche, zawiadowca stacji kolejowej, który jest pozornym kolaborantem – w rzeczywistości działa na polecenie francuskiego ruchu oporu i zamierza sabotować plany Niemców. Film miał początkowo realizować Arthur Penn, który chciał stworzyć kameralną produkcję. Lancaster zmienił reżysera, bo zależało mu, by film miał dynamiczne tempo i efektowne sceny akcji. W rolę niemieckiego pułkownika pragnącego wywieźć dziedzictwo kulturowe Francji wcielił się Paul Scofield. Znakomita postać – niepokojąca i nieprzewidywalna. Sporo tu kapitalnie sfilmowanych scen, dzięki czemu ten czarno-biały film zyskuje widowiskową formę. Uroku dodaje mu również muzyka Maurice'a Jarre'a. Wartka akcja nie daje widzom chwili wytchnienia, filmowcy oferują szereg spektakularnych atrakcji, niespodziewanych zakrętów i mocnych wrażeń. Ogląda się nawet z większym zainteresowaniem niż współczesne filmy sensacyjne. Na dokładkę niewielka rola Jeanne Moreau, ale romansu nie należy się spodziewać.

5. Pociąg grozy (Horror Express, 1972), reż. Eugenio Martín

Koleją Transsyberyjską z Chin do Moskwy podróżuje galeria osobowości, między innymi brytyjscy naukowcy (Christopher Lee, Peter Cushing), rosyjski inspektor policji (Julio Peña), obłąkany mnich (Alberto de Mendoza) i polska hrabina (Silvia Tortosa). Jeden z Brytyjczyków przewozi w skrzyni prehistoryczne zwierzę, które wydostaje się na wolność, zagrażając pasażerom pociągu. Zdjęcia do filmu realizowano w Hiszpanii, dysponując niewielkim budżetem, ale z udziałem trzech gwiazdorów: Christopherem Lee, Peterem Cushingiem i Tellym Savalasem w roli oficera kozackiego. Film nie spotkał się z życzliwym przyjęciem, ja sam doceniłem go dopiero z czasem. Jest to ten typ rozrywki, gdzie kicz wylewa się niemal z każdego kadru, z każdej linijki dialogu, a klasyczne dla horroru elementy nie współtworzą pełnej grozy spójnej historii. Dzięki charyzmatycznym aktorom, odrobinie ironii (na pytanie „A co, jeśli któryś z panów jest potworem?” pada odpowiedź: „Potworem? My jesteśmy Brytyjczykami!”), wspaniale budującej nastrój muzyce i dusznej atmosferze zamkniętego pojazdu ogląda się całkiem nieźle. Można film odbierać jako interesującą wizję piekła, gdzie ciemność ujawnia prawdziwe oblicze człowieka.

6. Władca północy (Emperor of the North Pole, 1973), reż. Robert Aldrich

Tytułowy emperor of the north pole, czyli cesarz bieguna północnego, to pojęcie używane wśród tak zwanych hobos, bezdomnych włóczęgów, znanych między innymi z podróżowania na gapę pociągami w czasie Wielkiej Depresji. Reżyser Parszywej dwunastki (1967) wraz z gwiazdami tamtego filmu – Lee Marvinem i Ernestem Borgnine'em – postanowił przybliżyć portret takiego outsidera, który nie posiadając właściwie niczego cennego może poczuć się jak władca podróżując drogą żelazną przez pustkowia Ameryki. Szczególnie upodobał sobie skład wagonów kontrolowany przez wyjątkowo wrednego konduktora. Już w jednej z początkowych scen można zobaczyć jak ten konduktor brutalnie atakuje pasażera na gapę, spychając go pod pociąg... w trakcie jazdy. Ernest Borgnine stworzył tu jedną z ciekawszych ról w dorobku, bo takich sukinsynów grywał z reguły rzadko. Zaskakująco dobry jest Keith Carradine, który zaliczył tu swoją pierwszą główną rolę.

Film Roberta Aldricha doskonale odzwierciedla klimat szalonych lat trzydziestych – czasów wielkiego kryzysu, bezrobocia i bezprawia. Jest tu kilka pełnych napięcia sekwencji, na przykład ta, w której pociąg jest o włos od zderzenia z inną jednostką. Pojedynek pomiędzy bohaterami także trzyma w napięciu, bo są to postacie wyjątkowo uparte i gwałtowne, nie uznające kompromisów. Scenariusz telewizyjnego wyrobnika, Christophera Knopfa, nabrał niezwykle silnego wyrazu i mocnego znaczenia dzięki znakomitej obsadzie i mistrzowskiej reżyserii (co ciekawe, film miał kręcić Sam Peckinpah, ale nie dogadał się z producentem w kwestii finansowej). Aldrich pracował tu ze swoimi stałymi współpracownikami, między innymi operatorem Josephem F. Birokiem i montażystą Michaelem Luciano, więc technicznie film stoi na wysokim poziomie. Dodatkowym smaczkiem jest piosenka A Man and a Train Franka De Vola i Hala Davida w wykonaniu Marty'ego Robbinsa.

7. Morderstwo w Orient Ekspresie (Murder on the Orient Express, 1974), reż. Sidney Lumet


Agatha Christie nie była zbyt przychylna ekranizacjom swoich książek. Prawa do powieści Morderstwo w Orient Ekspresie (1934) zgodziła się sprzedać dopiero czterdzieści lat po wydaniu utworu. Na pewno nie żałowała swojej decyzji – powstał wyborny kryminał z doborowym aktorstwem, ciekawą pracą kamery, wspaniałą muzyką oraz gustowną scenografią i elegancką garderobą. Fabuły nie poddano znaczącym modyfikacjom, dzięki czemu za autorkę scenariusza można uznać brytyjską pisarkę. To czwarty film Sidneya Lumeta z udziałem Seana Connery'ego. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że Connery grał u Lumeta swoje najwybitniejsze role (szczególnie jego występ w Agresji z 1972 jest mistrzowski). W Morderstwie w Orient Ekspresie ograniczona przestrzeń luksusowego pociągu była przede wszystkim polem do popisu dla Alberta Finneya, wcielającego się w postać Hercule'a Poirota, belgijskiego detektywa o nieco ekscentrycznym usposobieniu.

Chociaż hasło „morderca jest wśród nas” nie budzi niepokoju ani nie inicjuje mrocznego spektaklu, trzeba przyznać, że trudno oderwać wzrok od ekranu. Bo dzięki dobrym występom aktorskim i świetnie rozpisanym rolom otrzymujemy interesującą grę nerwów. W stylu staroświeckim, przypominającym brytyjskie salonowe przyjęcia dla gości z wyższej klasy społecznej. Postać Poirota przypomina osobę, która nie dostała zaproszenia na to przyjęcie i znalazła się tu przypadkiem. Wyraźnie różni się od reszty – zarówno wizualnie jak i osobowościowo. Interpretacja aktora jest bez zarzutu, wspomina się ją z nostalgią, żałując przy okazji, że to jednorazowy występ Finneya w tej roli (Peter Ustinov, który grał Poirota w sześciu filmach, nie wydawał się lepszym odtwórcą). Co ciekawe, pierwszym interpretatorem postaci belgijskiego detektywa był Charles Laughton, który występował w scenicznych adaptacjach powieści Christie (na West Endzie i Broadwayu), pierwszym kinowym był zaś Austin Trevor w trzech filmach na początku lat trzydziestych. Dzieło Lumeta to punkt zwrotny w historii ekranizacji prozy mistrzyni kryminału. Zainicjował modę, która przez długi czas dominowała w telewizji, ale za sprawą readaptacji Kennetha Branagha powróciła w wielkim stylu na kinowy ekran.

8. Przełęcz Złamanych Serc (Breakheart Pass, 1975), reż. Tom Gries


Bez pociągów nie byłoby takich westernów jak: 15:10 do Yumy (1957) i Ostatni pociąg z Gun Hill (1959). Istnieje też grupa filmów o budowie kolei, ale niewielu było twórców westernów, którzy całą akcję filmu zorganizowali na drodze żelaznej. Jednym z nielicznych wyjątków jest Przełęcz Złamanych Serc, w którym pojawia się także wątek kryminalny. Pierwsze, co zasługuje na wyróżnienie to scenariusz, którego autorem był Alistair MacLean, a podstawą tekstu jego własna powieść. Intryga jest spójna i pełna niespodzianek, a w jej centrum znajduje się charyzmatyczny i przebiegły bohater (Charles Bronson). Reżyser Tom Gries (zmarły przedwcześnie w styczniu 1977) to twórca jednego z ciekawszych filmów o kowbojach (Will Penny, 1968), reżyser unikający schematycznych rozwiązań, przepełniony nostalgią miłośnik Dzikiego Zachodu. W omawianym obrazie pokazał swoją fascynację starymi pociągami. Korzystając z pomocy wybitnego hollywoodzkiego operatora Luciena Ballarda i genialnego kompozytora Jerry'ego Goldsmitha przygotował malowniczy i pasjonujący western z ciekawą zagadką w tle. Wśród sekwencji akcji na wyróżnienie zasługują: „skok” składu wagonów do wąwozu oraz pojedynek Charlesa Bronsona z bokserskim mistrzem świata Archie'em Moore'em... na dachu jadącego pociągu.

9. Skrzyżowanie Kasandra (The Cassandra Crossing, 1976), reż. George P. Cosmatos


Jak widać po tym zestawieniu, pociągi miały szczególne wzięcie w latach siedemdziesiątych. Skrzyżowanie Kasandra łączy ówczesną fascynację koleją z popularnym wówczas gatunkiem kina katastroficznego. Do pociągu na trasie z Genewy do Sztokholmu wsiada człowiek zarażony śmiertelnie niebezpiecznym wirusem. W wyniku tego zamiast do Paryża transport zmierza w kierunku Norymbergi, gdzie pociąg ma zostać zaplombowany. Jednak kwarantanna ma być przeprowadzona w ... Polsce, a konkretnie w Janowie. Aby nie doszło do epidemii żaden z pasażerów nie może wysiąść. Fabuła jest w stanie zaskoczyć widzów, szczególnie polskich. Początkowo można nawet uwierzyć w niektóre rozwiązania fabularne, ale z czasem duszny thriller medyczny przekształca się w schematyczne kino akcji z postacią lekarza w charakterze lidera buntowników. Obsada na czele z Richardem Harrisem daje radę, a film ogląda się dobrze dzięki umiejętnie stopniowanemu napięciu i solidnie sfilmowanym scenom akcji, w tym sekwencji finałowej – na moście zwanym Przejściem Kasandry (Cassandra Crossing). Czy film z mityczną wieszczką w tytule, symbolizującą nieszczęście, może zakończyć się optymistycznie?

10. Uciekający pociąg (Runaway Train, 1985), reż. Andriej Konczałowski


Ucieczka z więzienia, minusowe temperatury, niekończące się pustkowia i pędzący z ogromną prędkością skład czterech lokomotyw – z tych składników powstał jeden z najbardziej emocjonujących filmów akcji w historii kina. Oparty na scenariuszu Akiry Kurosawy thriller z każdą kolejną minutą i pokonaną milą podwyższa poziom napięcia aż sięgnie ono zenitu. Od typowych przedstawicieli kina sensacyjnego wyróżniają go rewelacyjne kreacje aktorskie dwójki protagonistów: Jona Voighta i Erica Robertsa. Dla drugiego rola w tym filmie pozostaje najlepszą do dziś. Scenariusz nie trafił na szczęście w ręce hollywoodzkiego wyrobnika, lecz ambitnego rosyjskiego filmowca Andrieja Konczałowskiego, który w szaty efektownego thrillera ubrał przejmującą do głębi opowieść o dążeniu do wolności kosztem życia, zdrowia i człowieczeństwa. Gdy pomocnica maszynisty (Rebecca De Mornay) krzyczy do Manny'ego „Jesteś bestią!”, ten odpowiada: „Gorzej. Jestem człowiekiem!”. Znakomicie skonstruowane i bardzo wiarygodne portrety psychologiczne bohaterów, szybka i konkretna akcja bez zbędnych przestojów. Niedościgniony wzór kina rozrywkowego z ambicjami. Dzieło, które – mimo pewnych schematów i ram gatunkowych – zachowuje indywidualny charakter.

BONUS

Złoty pociąg (1986), reż. Bohdan Poręba


Koprodukcja polsko-rumuńska trwająca niespełna dwie i pół godziny oraz podzielona na dwie części. W pierwszej złoto z Narodowego Banku Polskiego w Warszawie jest transportowane autobusami, w drugiej do gry wkracza pociąg zmierzający w stronę portu, gdzie ma czekać okręt. Jest wrzesień 1939 roku i skarb ma zostać wywieziony, by Niemcy nie mogli położyć na nim ręki. Złoty pociąg Bohdana Poręby to przykład polskiego filmu sensacyjnego luźno opartego na rzeczywistych zdarzeniach. Legenda o złotym pociągu, ukrytym w tunelu pomiędzy Wałbrzychem i Wrocławiem, od czasów drugiej wojny światowej rozpala wyobraźnię pasjonatów historii. Jest to legenda, ponieważ skarbu nie odnaleziono i nie ma pewności, czy rzeczywiście istniał. W omawianej produkcji napisy końcowe informują, że całe polskie złoto wróciło do kraju po wędrówce przez trzy kontynenty, więc mamy tu do czynienia z zupełnie inną, całkowicie fikcyjną, historią.

Akcja filmu toczy się przed 21 września 1939, czyli przed śmiercią premiera Rumunii, Armanda Călinescu. Naciskany przez Niemców premier nie zamierza ustąpić i wyraża zgodę na przejazd złotego pociągu przez Rumunię. Odpowiedzialni za transport pułkownik Górski (Tomasz Zaliwski) i major Bobruk (Wacław Ulewicz) napotykają na swojej drodze liczne przeszkody, w tym wrogie samoloty i niemieckich agentów. Film może i całkiem słusznie zapomniany, bo nie jest to jakiś szczególnie udany obraz. Pozbawiony świetnych kreacji aktorskich, napisany bez finezji, topornie zrealizowany, ale mający kilka niezłych scen akcji, szczególnie w części pierwszej. Rumuni mają doświadczenie w filmach sensacyjnych, takie kino kręcił na przykład Sergiu Nicolaescu (Czyste ręce, Ostatni nabój), ale w latach osiemdziesiątych w kinematografiach wielu krajów panował kryzys. Także w Polsce. Mieszając się w koprodukcje i pragnąc tworzyć pasjonujące kino rozrywkowe, filmowcy nierzadko przekraczali pewne ramy kiczu. I ten problem wydaje się dotyczyć również Złotego pociągu Bohdana Poręby.

3 komentarze:

  1. Panowie. Potrzebuje pare tytułow, najlepiej nie mlodszych niz z lat 80-tych, filmow niesamowicie trzymajacych w napieciu. Jednym slowem wasze top ever majac na uwadze ten aspekt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo trudne pytanie. Mnóstwo jest takich filmów, które trzymają w napięciu. Z powyższych tytułów to na pewno "Uciekający pociąg" spełnia to zadanie. Poza tym, "Nędzne psy" Sama Peckinpaha, "Maratończyk" Johna Schlesingera, filmy Alfreda Hitchcocka (np. "Północ, północny zachód") i H. G. Clouzota ("Cena strachu", "Widmo"), filmy giallo ("Ptak o kryształowym upierzeniu", "Siedem czarnych nut" i inne), francuskie "Oczy bez twarzy" z 1960 i brytyjski "Krzyk strachu" z 1961...

      Usuń
  2. Dziekuje za propozycje. Większość nie widziałem. Mimo że od dawna przegladam bloga to jakos mi umknal film Oczy bez twarzy, ktorego szczegolnie jestem ciekaw.

    OdpowiedzUsuń