Pages

Podwójny seans z ambitnym kinem włoskim

Antonioni, Fellini, Visconti - te nazwiska kojarzą się z włoskim kinem autorskim, które w odróżnieniu od kina gatunkowego doceniają głównie krytycy i prawdziwi koneserzy. Ja opowiem teraz o dwóch niezbyt dziś znanych, choć w swoich czasach bardzo cenionych produkcjach, na które warto zwrócić szczególną uwagę. Oba dzieła, nie pozbawione artystycznej duszy, w sposób interesujący i niegłupi opowiadają o młodych ludziach, którzy próbują przejść przez życie na swój sposób. Aby godnie przetrwać muszą podjąć walkę z trudnym przeciwnikiem jakim jest życie oraz ukryte wewnątrz człowieka pokłady emocji, czekające na moment by wybuchnąć. Zapraszam na seans z prawdziwymi mistrzami kina.

Noc brawury
La Notte brava (1959 / 95 minut)
reżyseria: Mauro Bolognini
scenariusz: Pier Paolo Pasolini, Jacques-Laurent Bost na podst. powieści P. P. Pasoliniego pt. Ragazzi di vita

Moralitet o dwudziestolatkach zagubionych w rzeczywistości powojennych Włoch, gdzie liczą się przede wszystkim pieniądze - kto je ma ten ma szacunek i władzę nad innymi. Trzeba było odwagi, by bohaterami filmu uczynić chuliganów, którzy za nic mają prawo i policję i nie powinni być wzorem dla współczesnej młodzieży. Nie myślą o przyszłości, cieszą się chwilą obecną, bawią się na imprezach, kradną, oszukują, prowokują do bójek, prowadzą nielegalne interesy. Chcą być bogaci, ale nie chcą pracować, chcą spotykać się z dziewczynami, ale nie myślą o stałym związku. Każdy z nich dba o siebie, więc nie mogą ufać sobie nawzajem.

Prawo ulicy ustalają za pomocą pięści ludzie silni i pewni siebie, nie mający żadnych autorytetów. W centrum wydarzeń jest trzech młodych mężczyzn, którzy nie lubią siedzieć w domu, wolą włóczyć się po mieście w poszukiwaniu łatwego zarobku i ładnych dziewczyn. Ponieważ dziewczyny chodzą tylko z tymi, którzy mają pieniądze, mężczyźni postanawiają za wszelką cenę zdobyć te kilka tysięcy lirów. Nie dbając o konsekwencje regularnie łamią prawo. Jeden z bohaterów w końcówce filmu wyrzuca banknot, bo chyba zrozumiał, że pieniądze szczęścia nie dają. Jego kumple nie są tacy bystrzy, opętani są przez chciwość, która zapewne doprowadzi ich do zguby. 

Scenariusz, którego autorem jest Pier Paolo Pasolini, potrafi zachwycić prostotą i łamaniem obyczajowych tabu. Kluczem do powodzenia tego filmu wśród publiczności jest z pewnością dobrze dobrana obsada. Laurent Terzieff, Jean-Claude Brialy i Franco Interlenghi brawurowo odegrali role młodych gniewnych - ludzi niebezpiecznych, nie mających szacunku do nikogo, pełnych nienawiści do ludzi i do świata, ale mimo to korzystających maksymalnie z życia. W pamięć zapadają także role piątki dziewczyn - czterech Włoszek i jednej Francuzki. Według kolejności pojawienia się na ekranie są to: Elsa Martinelli, Antonella Lualdi, Anna-Maria Ferrero, Mylène Demongeot, która niestety zagrała zaledwie epizod oraz Rosanna Schiaffino. Noc brawury może być oglądana niekoniecznie w nocy, gdyż nie ma tu przesadnie brutalnej przemocy, bohaterowie są „mocni w gębie”, a biją tylko w ostateczności i to nie tak mocno, by zabić. Brawurowy film, w którym widzowie mogą wśród bohaterów odnaleźć siebie.

Rocco i jego bracia
Rocco e i suoi fratelli (1960 / 168 minut)
reżyseria: Luchino Visconti
scenariusz: Suso Cecchi D'Amico, Pasquale Festa Campanile, Massimo Franciosa, Enrico Medioli, Vasco Pratolini, Luchino Visconti

W tekście mogą się pojawić spoilery, ponieważ najciekawsze momenty występują dopiero w drugiej połowie filmu.

Po śmierci męża kobieta wraz z synami opuszcza południowe Włochy i przeprowadza się do Mediolanu, gdzie mieszka najstarszy z synów, Vincenzo. Matka i jej pozostali synowie: Simone, Rocco, Ciro i Luca mają nadzieję, że w Mediolanie mogą sobie lepiej ułożyć życie, zdobyć jakąś dobrą pracę. I pewnie wszystko ułożyłoby się bardzo dobrze, gdyby w rodzinie nie było 'czarnej owcy', którą okazuje się jeden z braci, Simone. To człowiek lekkomyślny, nieodpowiedzialny, a całe zło ujawnia się w nim, kiedy bezgranicznie zakochuje się w prostytutce imieniem Nadia. Na brata próbuje wpłynąć tytułowy Rocco, człowiek rozsądny i odpowiedzialny. Podejmuje on pracę boksera, by utrzymać rodzinę, ale popełnia ogromny błąd randkując z Nadią - powoduje to wściekłość brata. 

Ten film przedstawia bardzo skomplikowane relacje międzyludzkie, przede wszystkim relacje między braćmi, ale nie tylko. Aby jeszcze bardziej pogłębić te zależności reżyser nakręcił prawie trzygodzinny film i podzielił go na pięć rozdziałów o tytułach: Vincenzo, Simone, Rocco, Ciro i Luca. Moim zdaniem to był chybiony pomysł, bo i tak najważniejsze postacie to Rocco i Simone, a pozostałych braci mogłoby równie dobrze nie być. Film łączy tradycyjny neorealizm z poetyką kina noir i cechuje się realistycznym ale stylowym przedstawieniem ludzkich konfliktów i moralnych dylematów. Boks jest tu nie tylko sposobem zarabiania na życie i próbą uratowania rodziny przed degradacją i rozpadem. Boks jest także metaforą brutalnego życia, które polega na ciągłym dostawaniu po gębie, upadaniu i podnoszeniu się tylko po to, by kolejny raz dostać brutalnie między oczy. Jednak to nie walki bokserskie są w tym filmie najbardziej agresywne - najbardziej wstrząsające i zaskakujące są gwałt i morderstwo, których dopuszcza się jeden z bohaterów.

Dobrą robotę aktorską wykonał Renato Salvatori w roli Simona, ale wcale mu nie ustępują aktorzy francuscy: Alain Delon jako Rocco i najlepsza z całej obsady, Annie Girardot w roli Nadii. Kiedy zobaczyłem Claudię Cardinale wpisaną na ostatnim miejscu w czołówce obawiałem się, że reżyser zatrudnił ją tylko dekoracyjnie, nie dając dużego pola do popisu. I to jest niestety prawda, ale Visconti miał 'asa w rękawie' - wspaniałą, charyzmatyczną Annie Girardot w roli kobiety niezależnej i silnej, ale traktowanej przedmiotowo przez mężczyzn. Oprócz obsady dużą zaletą jest błyskotliwy scenariusz, przy którym pracowało aż sześciu autorów. Płaczliwa końcówka nieco psuje odbiór filmu, ale i tak trzeba przyznać, że twórcy filmu wykreowali bardzo wiarygodne psychologicznie portrety młodych ludzi, przy okazji podejmując ważne problemy społeczne, tj. bezrobocie i różne patologie (przemoc, prostytucja). Takie problemy dotykały nie tylko Włoch lat 50. i 60., ale są nadal bardzo aktualne na świecie. Atutem filmu są również czarno-białe zdjęcia (ich autorem jest znany z barwnych widowisk Giuseppe Rotunno).

Reasumując: Zarówno film Bologniniego jak i Viscontiego należą do najciekawszych moim zdaniem ambitnych filmów włoskich. Bardziej je cenię niż produkcje uznanych w świecie mistrzów, Federico Felliniego i Michelangelo Antonioniego. W sposób bardzo interesujący, unikając niepotrzebnej karykatury i artystycznego bełkotu, pokazują problemy społeczne, które gnębią obywateli, próbujących żyć uczciwie. Problemy są aktualne i uniwersalne, dzięki czemu oba filmy powinny dotrzeć do szerszego grona odbiorców. Niestety, czarno-białe kino zwykle odstrasza widzów zamiast przyciągać - tym bardziej warto o nim pisać i je polecać.

1 komentarz:

  1. Muszę przyznać, że masz bardzo szerokie zainteresowania filmowe i piszesz całkiem dobre recenzje. Widzę też, że filmy, które opisujesz to głównie filmy starsze z czasów, gdy kino miało jeszcze ten niepowtarzalny klimat (z przełomem lat 60'tych i 70'tych wszystko zaczęło się zmieniać). Filmy sprzed tego okresu i te po nim, to dwa różne rodzaje kina. Dlatego na przykład Westerny klasyczne tak bardzo różnią się od późniejszych - należy traktować je jako dwie oddzielne kategorie filmowe.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń