Pages

Ostatni Łowca

L'Ultimo Cacciatore (1980 / 92 minuty)
reżyseria: Antonio Margheriti (pseud. Anthony M. Dawson)
scenariusz: Dardano Sacchetti na podst. fabuły Gianfranco Couyoumdjiana

We włoskim kinie każdy może znaleźć coś dla siebie, bo filmowcy z Italii nie gardzili żadnym gatunkiem. Peplum, giallo, spaghetti westerny, poliziottesco, horrory gotyckie lub splatter gore, a nawet coś takiego jak spionaggio i macaroni combat. Dziś zajmę się ostatnim z wymienionych, realizowanym od drugiej połowy lat 60, kiedy kina zaatakowała Parszywa dwunastka (1967), aż do końca lat 80, czyli kiedy zaczęto wyczerpywać temat wojny w Wietnamie. W latach 60. i 70. twórcy europejskich filmów wojennych pokazywali losy żołnierzy, partyzantów i komandosów podczas II wojny światowej, ale gdy pod koniec dekady powstały pierwsze wybitne i szeroko dyskutowane filmy o II wojnie indochińskiej (Łowca jeleni i Czas Apokalipsy) to Włosi nie pozostali obojętni.

Jak to zwykle bywa z włoskimi produkcjami ten również znany jest pod różnymi tytułami. Ale dominują jednak słowa „łowca” i „apokalipsa”, co ma zasugerować związek ze sztandarowymi dziełami Cimino i Coppoli. Podobnie jak w filmie Coppoli „rolę” Wietnamu odegrały Filipiny (u Cimino była to Tajlandia). Budżet był o wiele mniejszy, więc nie udało się zatrudnić gwiazd pierwszej wielkości, mimo że Antonio Margheriti pracował już wcześniej z takimi maderfakerami jak Klaus Kinski, Lee Van Cleef i Yul Brynner. Dla tego twórcy, specjalisty od gotyckiego horroru, kino wojenne było nowym doświadczeniem. Z jednej strony łatwym, bo nie aspirującym do miana filmu ambitnego ani przełomowego. Ale z drugiej strony: realizacja widowiskowego akcyjniaka za niewielkie pieniądze nie jest wcale łatwa.

W filmach z kręgu Guys On a Mission scenariusz jest zazwyczaj prosty. Najpierw widz musi się dowiedzieć, co jest punktem docelowym i na czym polega zadanie. Kolejny etap to poznawanie uczestników akcji, a potem już pozostaje tylko obserwowanie piekła i liczenie trupów. Ostatni Łowca wyłamuje się ze schematu, bo tutaj scenarzyści postanowili ukryć cel misji aż do momentu kulminacyjnego. Wcześniej pojawia się jednak wskazówka... we śnie głównego bohatera. Ten fragment jest zresztą nienaturalny - wątpliwości budzi to, że facet bardzo szybko zasypia w środku piekielnej dżungli. Także poznawanie uczestników ograniczone jest do minimum - właściwie interesuje nas tylko jeden hiroł. Tylko on zna cel misji, więc na pewno przeżyje najdłużej. Zresztą w tytule nie przypadkiem użyto liczby pojedynczej. Najważniejszą część filmu stanowią kanonady i wybuchy, czyli to co fani kina wojennego lubią najbardziej. Wojenną paranoję dobrze oddaje pełna napięcia scena, w której bohaterowie bezmyślnie strzelają do czegoś co się rusza na drzewie. Z kolei akcja z kokosem tak pasuje do tego filmu jak surfowanie na desce w Czasie Apokalipsy. Trudno też zapomnieć fragment ze szczurami atakującymi uwięzionych w klatce żołnierzy.


Ostatni Łowca to znakomite kino akcji doprawione krwistoczerwonym sosem, dostarczające dużej porcji eskapistycznej rozrywki, zrealizowane z wyobraźnią i zapałem. Akcja jest żywa, bohaterowie zmęczeni i brudni, wybuchy spektakularne, a dżungla nieprzyjemna. Węże i szczury też walczą o przetrwanie, więc i ludzie muszą się z nimi zmagać. A liczne wietnamskie pułapki czynią z człowieka zwierzę podobne do szczura, którego trzeba wytępić. Dochodzą do tego jeszcze uciążliwe komary i tropikalna pogoda wpływająca negatywnie na człowieka, na jego kondycję i umysł. To nie tylko film o dzielnych bohaterach, ale i ciekawy utwór o ludziach uwięzionych w pułapce, która niszczy ich psychicznie, prowadzi do zatracenia właściwych wzorców postępowania. Już na początku mamy scenę, która pokazuje, że nie tylko wrogów należy się bać, ale i samych siebie.

Kamera obsługiwana przez Riccardo Pallottiniego pracuje bardzo energicznie, w różnych planach i pod różnymi kątami ukazując nie tylko okrucieństwo ale i widowiskowość zabaw wojennych. Osoby, które uznają serię Rambo za kultową i pełną emocji byłyby niesprawiedliwe lekceważąc produkcję Margheritiego. Bo w gatunku, który reprezentuje to kawał porządnego kina. Nie ma tu Sylvestra Stallone'a, ale jest wcale nie mniej charyzmatyczny i równie mężny Nowozelandczyk David Warbeck, a także Anglik John Steiner - idealny w roli półobłąkanego, ale zachowującego jeszcze dżentelmeńskie maniery oficera zbyt długo przebywającego na wojnie, trzymanego w szachu, czekającego na ostatnią godzinę. Nie zabrakło też postaci kobiecej - fotoreporterki (Tisa Farrow) będącej smacznym kąskiem dla upalonych trawą facetów tęskniących za cywilizacyjnym luksusem.

W latach 80. kino włoskie przeżywało kryzys. Niewiele jest makaroniarskich produkcji z tego okresu, które można śmiało postawić na półce obok amerykańskich klasyków. Amerykańską klasykę kina sensacyjnego przypominają do znudzenia stacje telewizyjne, a wiele z tych produkcji było przed laty „filmami miesiąca” w wypożyczalniach VHS. O Margheritim się milczy, ale co ciekawe to właśnie kilka jego filmów akcji (a nie gotyckich horrorów) przypominała polska telewizja. Kryptonim Dzikie Gęsi czy choćby Komando Leopard to mega efekciarskie i dobrze obsadzone widowiska wyglądające skądinąd jak popłuczyny po jakimś frekwencyjnym hicie. Tym hitem mógł być właśnie Ostatni Łowca. Już rok po nim Margheriti i Warbeck powrócili na Filipiny, by zrealizować kolejną wietnamską rozpierduchę pt. Tiger Joe. Niestety, wspomnienia z planu są tragiczne - zginął wtedy operator Riccardo Pallottini. Plan filmowy zmienia się czasem w pole bitwy - są ofiary, ale dowódca ze swoim oddziałem idzie dalej, by doprowadzić misję do końca.

8 komentarzy:

  1. No, no, ładnie żeś go zrecenzował ;) Ja muszę jeszcze przetrawić i jak znajdę czas to też opiszę (po drodze może bardziej oswajając się z włoskim kinem).
    Swoją drogą, mam jeszcze do obejrzenia "Komando Leopard" i co ciekawe "Zbrojną odpowiedź" z LVC, o której zapomniałem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to nie chciało mi się pisać recenzji. Czekałem na Twój tekst (myślałem, że pojawi się szybko, skoro starasz się pisać o każdym filmie, który obejrzysz) i zamierzałem pod nim wyrazić swoją opinię. Nie mogąc się doczekać postanowiłem samemu coś skrobnąć :)

      Usuń
    2. Na chwilę obecną mam prawie dziesięć gotowców czekających na swoją kolej i drugie tyle wersji roboczych. Trochę mi zajmie zanim nadrobię :D

      Usuń
  2. Cześć, ja tu tylko by podziękować za rekomendację "Incydentu", był tydzień temu w telewizji i dzięki fenomenalnej drugiej połowie dostanie się do mojego rankingu 1997 roku.:) Ale na blogu napiszę o nim chyba dopiero w połowie grudnia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co :) U mnie "Incydent" znajduje się nie tylko w rankingu roku, ale i dekady.

      Usuń
    2. U mnie na to za wcześniej by stwierdzić. Planujesz kiedyś takie rankingi pokazać na blogu?

      Usuń
    3. Raczej nie planuję. Ale jak to mówią "Nigdy nie mów nigdy", więc może kiedyś... Gdy na KMFie pojawił się ranking filmów z lat 70. to brałem w nim udział i zamierzałem też stworzyć własny, ale na planach się skończyło.

      Usuń
    4. Dobra, znalazłem czas by przeczytać i jestem zachęcony. Szczególnie fragment o tym, że "szczury również chcą przeżyć" , jakoś mnie to chwyciło.

      Usuń