Pages

J.P. Belmondo. 5 x Eurocrime


Jean-Paul Belmondo urodził się niedaleko francuskiej stolicy w 1933 jako syn pary artystów, rzeźbiarza i malarki. Już w pierwszej fazie kariery wcielił się w postać D'Artagnana w telewizyjnej wersji Trzech muszkieterów (rok 1959), ale to rola w sztandarowym dziele Nowej Fali, Do utraty tchu (1960), okazała się przełomem. Z dnia na dzień Jean-Paul, zwany pieszczotliwie Bébelem, stał się aktorem rozchwytywanym przez wielu wpływowych filmowców. Brał udział w autorskich projektach ambitnych reżyserów, takich jak Godard i Melville, preferował jednak kino komercyjne i najczęściej współpracował z mistrzami kina rozrywkowego: Verneuilem, de Brocą, Lautnerem i in. Nie miał wyglądu amanta, lecz występował u boku najpiękniejszych i (być może najzdolniejszych) aktorek francuskich i włoskich.

Prawdopodobnie najlepszą rolę zagrał w gangsterskim filmie Melville'a Szpicel (1962) - stworzył w nim niejednoznaczną postać gangstera podejrzewanego o bycie kapusiem. Sprawdził się także w roli komediowej, najlepszym na to przykładem jest farsa Claude'a Zidiego Dubler (1977). Wcielił się w podwójną rolę (jak niegdyś jego rywal, Alain Delon, w Czarnym Tulipanie), pokazał talent komediowy i zdolność do autoparodii. Gdy pojawiał się na planie filmu sensacyjnego to chciał wykonywać bez dublera nawet najbardziej niebezpieczne sceny. Tym zdobył jeszcze większą sympatię widzów i szacunek reżyserów. Umiejętności aktorskie przestały już mieć jakiekolwiek znaczenie, choć aktor i tak próbował dawać z siebie jak najwięcej. Doskonale sprawdzał się w rolach ryzykantów, cynicznych twardzieli, awanturników balansujących na granicy prawa i bezprawia. Nie miał wygórowanych ambicji, grał niemal we wszystkich gatunkach (z wyjątkiem westernów). Stał się gwiazdorem o międzynarodowej sławie, mimo iż nie pchał się do Hollywood, występował przeważnie w filmach francuskich (lub francusko-włoskich).

W niniejszym tekście przedstawię 5 filmów z jego udziałem. Są to filmy kryminalne bądź sensacyjne, które do niedawna mogły uchodzić, także w Polsce, za dzieła zapomniane. Na szczęście dystrybutor Kino Świat, po wydaniu świetnej kolekcji Melville'a, wydał ostatnio kolejny znakomity zestaw dla fanów dobrego francuskiego kina.

Spadkobierca
L'Héritier (1973 / 112 minut)
reżyseria: Philippe Labro
scenariusz: Philippe Labro, Jacques Lanzmann

Jeden z najbogatszych ludzi w Europie, słynny fabrykant, znów trafia na pierwsze strony gazet. Tym razem jako trup - zginął wraz z żoną w katastrofie lotniczej. Do Europy przybywa więc ze Stanów jego syn, będący jedynym spadkobiercą. Na lotnisku przytrafia mu się niemiły incydent - ktoś chce go wrobić w przemyt narkotyków. Dziedzic fortuny szybko nabiera podejrzeń, że ojciec padł ofiarą sabotażu i jemu też grozi niebezpieczeństwo. Belmondo nie jest tu twardzielem, dżentelmenem ani stróżem prawa, nie w głowie mu spektakularne popisy, ale tę intrygę chce rozwikłać, gdyż dotyczy go osobiście. Wkrótce poznaje rodzinne sekrety z czasów II wojny światowej, które mogły być przyczyną zamachu na jego ojca. Im bliższy jest prawdy tym bardziej zagrożone jest jego życie. Spadkobierca to interesujący dramat kryminalny pozbawiony dynamiki, ale trzymający w niepewności do końca. Czołowy bohater nie jest świętoszkiem, nie nadstawia drugiego policzka, jest obrzydliwie bogaty i uważa, że wszystko mu wolno. Gdy nie wiadomo komu zaufać to każdego należy traktować jak wroga. Intryga jest poprowadzona bez zarzutu, ze sprawnością i logiką. Mroczne zagadki przeszłości, konflikty między rodzinami, spragnieni sensacji żurnaliści, zamachy na bogaczy, wrabianie w narkotyki - sporo ciekawych wątków znalazło tu swoje miejsce. Niespieszne tempo akcji sprzyja temu, by rzeczowo opowiedzieć o kilku istotnych problemach współczesnego świata. Opowieść doprawiona apetycznym, choć niezbyt pikantnym, francuskim sosem. Nie dodano tu wielu ostrych przypraw, ale satysfakcja pozostaje, bólu głowy nie ma, a finał zaskakuje.

Łowca
L'Alpagueur (1976 / 110 minut)
reżyseria: Philippe Labro
scenariusz: Philippe Labro, Jacques Lanzmann

Tytułowy Łowca to agent do zadań specjalnych, który przeszkodził już wielu szemranym typom i zbrodniczym organizacjom w nielegalnych transakcjach. Tym razem najpoważniejszym przeciwnikiem jest morderca zwany Krogulcem (L'Epervier). Namawia on ulicznych chuliganów do współpracy przy napadach rabunkowych, a po wykonaniu zadania pozbywa się ich jako niewygodnych świadków. Perfidny złoczyńca jest nieuchwytny, ale zapewne do czasu, gdy jego sprawą zajmie się grany przez Bébela Łowca. Następuje to dość późno, bo najpierw chce załatwić pewne porachunki (gdy siedział w więzieniu ktoś wydał na niego wyrok śmierci). Wartko toczący się film sensacyjny, sztampowy i łatwy do przewidzenia, lecz elegancko zrobiony, ekspansywny i rozrywkowy. To jeden z tych filmów, w których wady zauważa się dopiero po seansie, zaś w trakcie oglądania zamieniają się one w zalety. Philippe Labro ma niewielki dorobek filmowy, ale potrafił stworzyć kino dostarczające frajdy i emocji. Przy tym dość nonszalancko, lecz z francuską galanterią, korzystał z dobrych, głównie amerykańskich, wzorców. Świetna jest muzyka autorstwa Michela Colombiera. Ten autor współpracował już z tym filmowcem przy Spadkobiercy, ale przy Łowcy wykonał lepszą robotę.

Raptus
Le Marginal (1983 / 100 minut)
reżyseria: Jacques Deray
scenariusz: Jacques Deray & Jean Herman; dialogi: Michel Audiard

Jacques Deray specjalizował się w kinie sensacyjnym i często angażował do swoich projektów Alaina Delona. Stworzył także jeden z nielicznych filmów, w którym zagrali w duecie Delon i Belmondo (chodzi o Borsalino z 1970). W kryminalnym obrazie zatytułowanym Le Marginal Bébel wcielił się w typową dla siebie postać gliniarza-łajdaka o zadziornym, zawadiackim usposobieniu, który potrafi zdenerwować nie tylko przestępców, ale też swoich przełożonych. Film obfituje w popisowe sekwencje akcji, z których najbardziej wyróżnia się wściekle dynamiczny i efektowny pościg samochodowy ulicami Paryża (francuski aktor niczym Steve McQueen w Bullicie prowadzi Forda Mustanga z lat 60). Miłośnicy dobrej akcji z pewnością docenią wysiłek twórców, choćby koordynatora Rémy'ego Julienne'a, za dostarczenie widzom takich wrażeń. Ten fragment wyraźnie ostrzega, że żarty się skończyły i wchodzimy w mroczniejsze rejony. Uśmiech zamiera na twarzy, bo okazuje się, że zło można zwalczyć tylko podstępem i przemocą. Niestety brak tu pełnokrwistego czarnego charakteru. Głównego złego zagrał Henry Silva, tym większa szkoda, że reżyser nie wykorzystał jego potencjału do odgrywania ról bezkompromisowych kryminalistów. Raptus to jedyna okazja, by zobaczyć na ekranie brazylijską piękność Carlos Sotto Mayor (wprawdzie znalazła się też w obsadzie Le Solitaire, lecz wykazała się w nim jedynie zdolnościami wokalnymi). Dodatkową atrakcją filmu Deraya jest muzyka Ennia Morricone.

W imię przyjaźni
Le Solitaire (1987 / 100 minut)
reżyseria: Jacques Deray
scenariusz: Jacques Deray, Simon Michaël, Alphonse Boudard, Daniel Saint-Hamont

Dwaj policjanci natrafiają na ślad poszukiwanego mordercy. Niestety, dla jednego z nich spotkanie ze złoczyńcą kończy się tragicznie. Kumpel zabitego funkcjonariusza poprzysięga zemstę, lecz mijają lata nim dojdzie do konfrontacji. Bandyta wciąż pozostaje na wolności, wciąż stanowi ogromne zagrożenie i nie ma nikogo, kto by go powstrzymał. Nic tak nie pobudza człowieka do działania jak osobiste porachunki, więc grany przez Jean-Paula bohater jest właśnie tym, który powinien dopaść drania. Oprócz policyjnego wątku widz obserwuje także życie prywatne bohatera, opiekującego się synem zabitego kumpla. I choć można tu odczuć wypalenie konwencji, szczególnie gdy ogląda się filmy z Bébelem chronologicznie jeden po drugim, to jednak film zrealizowany jest z wdziękiem, lekkością i biglem. Pragnienie zemsty nie zamienia bohatera w bezduszną maszynę do zabijania. Mimo gniewu i rozgoryczenia pozostaje odpowiedzialny i sympatyczny. Opieka nad kilkuletnim dzieckiem podkreśla dobre strony jego osobowości, odróżniające go od przestępcy, którego ściga. W imię przyjaźni to pożegnanie gwiazdora z kinem sensacyjnym - gatunkiem, któremu poświęcił najwięcej swojego czasu i energii. Film dla miłośników broni palnej (mamy tu rewolwery, berettę, walthera, browninga, pistolety maszynowe i shotguny). Na ścieżce dźwiękowej nie ma mocnego uderzenia, aczkolwiek rzewny motyw Dany'ego Shoggera (link) oraz piosenki w wykonaniu Carlos Sotto Mayor (Life Time i Ecstasy) są całkiem przyjemne i w stylu lat 80.

Obrońca
L'Inconnu dans la Maison (1992 / 104 minuty)
reżyseria: Georges Lautner
scenariusz: Georges Lautner, Bernard Stora, Jean Lartéguy na podst. powieści Georgesa Simenona

Adaptacja powieści Simenona, którą zekranizowano już w latach 40. Film Obcy w domu (1942) Henriego Decoina wg scenariusza H.G. Clouzota to jedno z najważniejszych dzieł francuskiego kina, doceniane tym bardziej, że nakręcone w trudnych nie tylko dla Francji latach wojny. Imiennik pisarza, Georges Lautner, postanowił zmierzyć się z klasyką i stworzył remake obrazu Decoina - nie pierwszy zresztą, bo w 1967 powstał brytyjski film wykorzystujący wątki z tej samej powieści, obsadzono wtedy Jamesa Masona w gł. roli. Obrońca z 1992 to przewidywalny lecz ambitny, wyciszony i głęboki dramat sądowy. Reżysera bardziej interesowała psychologia niż intryga kryminalna. Dawny gwiazdor francuskiego kina wcielił się w dawną gwiazdę sali sądowej, adwokata z burzliwą przeszłością. Jego żona popełniła samobójstwo, a córka nie chce utrzymywać z nim kontaktu - nie rozmawia z ojcem, mimo iż mieszka w tym samym domu. Wyobcowany prawnik szuka pocieszenia w alkoholu, ale przed stoczeniem się na samo dno ratuje go... morderstwo popełnione w jego posiadłości. Postanawia stanąć w obronie oskarżonego o tę zbrodnię młodzieńca, a jednocześnie wskazać prawdziwego winowajcę. Zaangażowanie w tę sprawę ma mu pomóc nie tylko w wyjściu z alkoholizmu, ale też w poprawieniu relacji z córką (niewykluczone jednak, że córka nie jest całkiem szczera, wobec tego nie można jej wykluczyć z kręgu podejrzanych). Przygnębiające i refleksyjne kino o wyobcowaniu i starości, o nudnej egzystencji emeryta i ożywczym powrocie do pracy.

* W wydanej przez Kino Świat kolekcji znalazło się w sumie 7 filmów. Dwa pozostałe, o których tu nie napisałem, to Dubler (1977, reż. Claude Zidi) i Zawodowiec (1981, reż. Georges Lautner). O tym pierwszym pisałem tutaj, o tym drugim tutaj.

Inne filmy z JPB na blogu:
As nad asy
Cenny łup
Człowiek z Rio
Ksiądz Leon Morin
Strach nad miastem
Szpicel

2 komentarze:

  1. Najbardziej z filmów z jego udziałem zapadły mi w pamięci W imię przyjaźni, Zawodowiec i Skok, ten trzeci zwłaszcza z powodu ukazania przez Belmondo swojej drugiej strony z wielkim poczuciem humoru i dystansem. Właściwie trudno było uwierzyć, że to ten sam poważny twardziel jest przebrany za klauna. Zawodowiec był trochę pompatyczny ale w końcu tym zazwyczaj kierują się komercyjne filmy. Pod pewnymi względami przypomina mi trochę Ala Pacino, obydwoje mają bardzo "surową" urodę i świetnie sprawdzają się w roli wszelkich gangsterów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie "Skok" nie zapadł zbytnio w pamięć, ale cenię komediową stronę tego aktora, którą zaprezentował w filmach Philipa DeBroki oraz m.in. w takich komediach jak "Dubler" i "Błazen". Natomiast jeśli chodzi o twardzielskie role to "Zawodowca" stawiam na pierwszym miejscu.

    OdpowiedzUsuń