Dzień Bestii

El Día de la Bestia (1995 / 103 minuty)
reżyseria: Álex de la Iglesia
scenariusz: Jorge Guerricaechevarría, Álex de la Iglesia

Po sukcesie Dziecka Rosemary i kilku brytyjskich 'horrorów diabelskich' gatunek satanistycznych thrillerów osiągnął apogeum w latach 70, gdy powstały silnie inspirujące i trudne do zapomnienia klasyczne pozycje gatunku: Egzorcysta i Omen. Kolejna dekada to czas horrorów komediowych, które udowadniały, że można się śmiać z własnych lęków (przykładem może być Amerykański wilkołak w Londynie). Hiszpański reżyser Álex de la Iglesia postanowił połączyć komedię grozy z satanicznym thrillerem i osiągnął na ekranie powalający efekt. Swój film oparł na Objawieniu Św. Jana, które zapowiada nadejście Antychrysta i zarazem koniec świata. Nic nie trwa wiecznie, więc świat również musi ulec zagładzie. Tym bardziej, że siły zła osiągnęły już miażdżącą przewagę.

Ángel Berriatúa to katolicki duchowny i wykładowca teologii na uniwersytecie. Po wielu latach studiowania Apokalipsy Św. Jana, ostatniej księgi Nowego Testamentu, dochodzi do przerażających wniosków. W Madrycie w noc wigilijną 1995 roku ma narodzić się Antychryst, potomek diabła. Wtedy na świecie zapanuje ciemność, a ludzie pójdą na Sąd Ostateczny. Czasu jest niewiele, a dobroduszny ojczulek nie zna jeszcze dokładnego miejsca narodzin szatańskiego dziecka. Aby odnaleźć to miejsce postanawia zawrzeć pakt z diabłem i w tym celu musi najpierw popełnić kilka ciężkich grzechów. Już w pierwszej scenie ów ksiądz o anielskim imieniu i poczciwym wyglądzie prosi o rozgrzeszenie za zło, które wkrótce uczyni. Taki wstęp wiele obiecuje, ale reżyser nie idzie na łatwiznę i udaje mu się niejednokrotnie zaskoczyć widza.

Walczący z demonami ksiądz musi zapewne uchodzić za wariata, ale na szczęście nie jest osamotniony. W wykonaniu misji pomaga mu dwóch delikwentów i w pewnym momencie film okazuje się przewrotną wersją biblijnej przypowieści Trzej Królowie. Kacper, Melchior i Baltazar podróżowali śladem proroctwa, by powitać syna bożego. Bohaterowie Dnia Bestii próbują odnaleźć syna szatana, by go unicestwić. Księżulkowi towarzyszy więc dwóch grzeszników, dzięki czemu szansa na spotkanie z diabłem powiększa się. Pierwszy ze wspólników to sprzedawca ze sklepu muzycznego - satanista, narkoman i jednocześnie miłośnik ciężkiej muzyki, co nie jest bez znaczenia, bo mit satanizmu obecny jest współcześnie w muzyce heavy/death/black metalowej. Drugi kompan to telewizyjny celebryta - hochsztapler i pozer, który regularnie ogłupia telewidzów swoim programem o zjawiskach paranormalnych.


Niewątpliwą zaletą produkcji jest zawrotne tempo akcji. Realizatorzy szybko manewrują pomiędzy różnymi gatunkami. Mamy tu komedię o najciemniejszym odcieniu humoru, buddy movie z trójką barwnych postaci, a także przewrotną satyrę na odmóżdżające widowiska telewizyjne. Wreszcie mamy tu też do czynienia z trzymającym za gardło thrillerem, posępnym horrorem oraz kinem apokaliptycznym o złu i przemocy dominujących nad prawością i humanitaryzmem. Z początku film ujmuje wisielczym poczuciem humoru, ale główny bohater się nie śmieje - od początku traktuje bardzo poważnie tę całą misję. Jest księdzem, więc doskonale wie, iż z szatanem nie ma żartów. Jego nieświadomi zagrożenia towarzysze też wkrótce zauważą, że im dalej w las tym droga staje się ciemniejsza, a szatan zdobywa coraz większą kontrolę nad ludźmi.

Dzieło bilbańskiego reżysera cechuje się wizualną perfekcją. Kapitalne są nocne zdjęcia Madrytu - to miasto zdaje się ukrywać jakiś sekret, a zadaniem naszych bohaterów jest go odkryć. W jakim miejscu mógłby narodzić się Antychryst? To musi być miejsce charakteryzujące się czymś szczególnym. W obrazie nie brakuje mrożących krew w żyłach efektów, jak na przykład podpalenie żywcem człowieka. Trudno ten film nazwać rasowym horrorem, a jednak przemoc jest tu dość ostra i komizm łagodzi ją tylko w niewielkim stopniu. Scena walki między zawziętym klechą a nieustępliwą herod-babą jest w stanie rozbawić, bo cechuje się pozytywnym szaleństwem i wigorem, ale późniejsze sceny przemocy to już kategoria R.


Skoro film jest koktajlem gatunkowym to i soundtrack musiał być mieszanką różnych stylów - od kawałków jazzujących i rapowych po gatunki wywodzące się z hard rocka. Muzyka na szczęście nie przysłoniła zalet scenariusza, takich jak oryginalna fabuła wraz z ciekawą konstrukcją głównych postaci - trzech odmiennych typów mających różną filozofię na życie. Jeden jest altruistą pragnącym pokoju na świecie, drugi ucieka od rzeczywistości w narkotyki i agresywną muzykę, dla trzeciego ważna jest sława i pieniądze. Hiszpańscy aktorzy fenomenalnie odegrali swoje role, jest między nimi dysonans, trudno przewidzieć czy będą potrafili lojalnie współpracować czy może diabeł ich nastawi przeciwko sobie. Dzień Bestii to wyborne, eskapistyczne i frenetyczne, kino rozrywkowe podejmujące temat eschatologii chrześcijańskiej. Nie spodoba się wszystkim, bo nie każdy lubi, gdy przypomina mu się o sprawach agonalnych: śmierci, sądzie ostatecznym, ogniu piekielnym.

8 komentarze:

  1. No, Hiszpanię zacząłeś z wysokiego 'c' !
    Jak dla mnie arcydzieło! Ulubiona scena to prolog ze spadającym krzyżem - od razu wiadomo z czym będziemy mieli do czynienia.
    Skoro przypadł Ci do gustu Dzień Bestii (co mnie niesamowicie cieszy, jestem fanem De La Iglesii), koniecznie spróbuj podejść do Akcji Mutant - to jest dopiero jazda bez trzymanki (choć zrealizowany dużo gorzej).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam to wśród polecanych przez Ciebię. Oczywiście obejrzę, bo wciąż mam w pamięci jedno jedyne dzieło De Ła Iglesii, które widziałem "Hiszpański Cyrk"

      Usuń
  2. Pamiętam, jak lata temu wziąłem to w zupełne ciemno z wypożyczalni kaset , zasiadłem do seansu... i ze szczęścia zaliczyłem przysłowiowa glebę : powiem tyle, że jeśli tak ma wyglądać koniec świata, to niech się kurwa kończy choćby zaraz :D
    De La Iglesia w temacie ,, horror z jajem'' całkiem nieżle trzyma dalej fason - ,, Las Brujas De Zugarramurdi'' 2013 to może nie aż taka klasa ( ale w końcu ,, Dzień Bestii'' osiąga poziom dany na prawdę nielicznym ) , ale też daje równego kopa, jest lepiej, niż się spodziewałem.
    Moim ulubionym filmem De La Iglesii jest ,, Perdita Durango'' , kontynuacja przygód wymyślonej przez Barry'ego Giforda killerki , która pojawia się w ,, Wild at Heart'' Lyncha . Kino zakapiorskie najwyższych lotów z wyjebaną story i plejadą antybohaterów ; starring Rosie Perez, Javier Bardem i sam Screaming Jay Hawkins . Też skutecznie przypomina o sprawach agonalnych i śmierci :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie widziałem "Wild at Heart" Lyncha, więc może najpierw to warto by zobaczyć, a potem "Perditę Durango".
    "Dzień Bestii" okazał się strzałem w dziesiątkę, skutecznie zachęcił mnie do sprawdzenia innych filmów de la Iglesii. A widzę, że w filmografii ma nawet western ("800 kul"). Ktoś z Was widział?

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie widziałem, ale z tego, co czytałem, to nie jest western , tylko współczesna rzecz z akcją w Almerii w miejscach , gdzie kręcono spaghetti westerny : coś, jak nostalgiczna podróż sentymentalna , ale dokładnie nie wiem, o co się w story rozchodzi.
    Akurat znajomość ,, Wild at Heart'' wcale nie jest niezbędna do oglądania ,, Perdity..'' . U Lyncha to jest epizodyczna postać ( chyba tylko w dwóch scenach się pojawia , w książce było jej ponoć więcej ) ) , ale autor powieści bardzo się do niej przywiązał i napisał całkiem osobną powieść z Perditą w roli głównej , wg której stworzył potem scenariusz dla De La Iglesii. To jest reboot, a nie kontynuacja .
    Nie, żebym Ci ,, Dzikość Serca '' odradzał , ale jak masz znowu na Lyncha jęczeć, to lepiej od razu załaduj ,, Pedritę''.

    OdpowiedzUsuń
  5. Okay, Lynch może jeszcze poczekać, Hiszpan z Bilbao celniej trafia w mój gust.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nekrolog :
    15 marca zmarł Luciano Ercoli ( 85 ) włoski reżyser i producent , znany przede wszystkim z klasycznych , bardzo udanych gialli ,, Death Walks at Midnight'' ,,Death Walks on High Heels'' i ,, Forbidden Fotos of Lady Above Suspiction''
    RIP

    OdpowiedzUsuń
  7. Fenomenlany film. Geniusz na kazdym poziomie, od narracji, przez aktorstwo az po inscenizacje scen!

    OdpowiedzUsuń