scenariusz i reżyseria: Alejandro Amenábar
Teza to myśl przewodnia nie wymagająca dowodów, jej prawdziwość wydaje się niezaprzeczalna. Można np. postawić tezę, że Hiszpanie robili świetne thrillery i ten kto oglądał filmy Chico Serradora, Alexa de la Iglesii i Alejandra Amenábara raczej nie zaprzeczy. Teza to również praca dyplomowa i w tym znaczeniu użyto jej jako tytułu debiutanckiego obrazu Amenábara. Film podejmuje temat niezdrowej fascynacji przemocą. Wiele filmowych gatunków nie rozwinęłoby się, gdyby nie przemoc, która od zarania dziejów fascynuje osoby obojga płci i w różnym wieku. Dawniej walki gladiatorów na arenie i egzekucje przyciągały tłumy spragnionych widoku krwi ludzi, współcześnie taką rolę spełnia kino, telewizja, internet. Oglądając filmy zdajemy sobie sprawę, że przemoc jest na niby, ale spróbujmy sobie wyobrazić, że jednak aktorzy zabijani są naprawdę. Czy emocje będą takie same?
W początkowej fazie kina fabuły nie odgrywały znaczącej roli. Wzorem braci Lumière starano się za pomocą kamery rejestrować rzeczywistość. Film stał się narzędziem do przekazywania informacji, nie był jeszcze zjawiskiem komercyjnym, zdarzało się że filmowano egzekucje, krwawe zamieszki, skutki wojen, rewolucji, kataklizmów. W ostatnich latach szeroko dyskutowane były sceny dekapitacji zakładników nakręcone przez islamskich terrorystów. Tego typu reporterskie filmy można dziś oglądać w sieci. Ze względu na niekomercyjny charakter nie zalicza się ich do snuffu, ale wymyślono dla nich inne nazwy: mondo movies lub shockumentaries. Duży sprzeciw wywołują też obrazy, na których utrwalono znęcanie się nad zwierzętami. To zresztą proceder uprawiany nie tylko przez zdziczałych amatorów, lecz także profesjonalnych filmowców (np. twórców włoskiego kina kanibalistycznego). Jeśli więc takie chwyty stosuje się dla wzmocnienia realizmu to dlaczego by nie uśmiercać ludzi dla lepszego efektu na ekranie?
I tu dochodzimy do pytania: Czy istnieją filmy snuff, nazywane też filmami ostatniego tchnienia? Zaliczają się one do miejskich legend (urban legends), bo mało kto je widział. Powstają przeważnie w celach handlowych, lecz w internecie nie są dostępne. Bo gdyby ktoś udostępnił prawdziwego snuffa szybko zostałby zlokalizowany i oskarżony o morderstwo lub współudział. Człowiek to z natury dzikie, nieokiełznane zwierzę i zdolne jest do bestialstwa. Dlatego nietrudno uwierzyć, że byłby gotów nakręcić taki film, jeśli mógłby na tym zarobić. Łatwo też uwierzyć, że znaleźliby się odbiorcy, którzy za taki film zapłaciliby dobrą cenę. Jakość artystyczna filmu się nie liczy. Chodzi o dostarczenie mocnych wrażeń, sprawdzenie na ile jest się wytrzymałym, odpornym na widok krwi, agonii i śmierci. Wrażenia po takim seansie są z pewnością silniejsze niż po filmie z udawaną przemocą.
Urodzony w Chile Alejandro Amenábar w swoim pełnometrażowym debiucie zastanawia się nad problemem przemocy pełniącej rozrywkową funkcję. Dochodzi do wniosku, że każdy człowiek ma styczność z agresją, jeśli nie osobiście to poprzez media. Dla tych co doświadczyli przemocy na własnej skórze jest ona bolesnym przeżyciem, powracającym regularnie w koszmarach sennych. Dla tych co zetknęli się z nią w kinie, telewizji, internecie jest przede wszystkim rozrywką. Po obejrzeniu drastycznych filmów fabularnych lub dokumentalnych zwykły widz może spać spokojnie przekonany, że to go nie dotyczy. Gdy jednak rzuci się okiem na programy informacyjne to jasne jest, że to problem na skalę globalną.
Dawniej dbano o to, co można a czego nie powinno się pokazywać na ekranie, filmowcy zaś marzyli o większej swobodzie. Teraz wydaje się, że granic już nie ma i można pokazywać wszystko. I chyba rzeczywiście tak jest, kwestią czasu jest znalezienie autentycznej taśmy śmierci, którą będzie można określić mianem filmu snuff. Nie należy lekceważyć problemu i wkładać go między bajki, bo zbrodniarzy w tym świecie nie brakuje i żadne zakazy nie ochronią skutecznie obywateli. A gdyby powstał autentyczny snuff to kto byłby winien? Oczywiście publiczność filmowa szukająca w kinie mocnych wrażeń. To ona nakręca medialną spiralę śmierci. Na pewno znajdą się osoby, które odwrócą wzrok na widok krwi i okrucieństwa, jednak wydaje mi się, że z czasem takich wrażliwców jest coraz mniej. Bo media przyzwyczaiły nas do agresji, oswoiły z tym problemem. I gdy pojawia się ostrzeżenie przed drastycznymi materiałami to jest ono skuteczniejsze od jakiejkolwiek reklamy.
Akcja filmu Amenábara rozgrywa się w latach 90, w złotej epoce wypożyczalni kaset wideo. Na półkach wypożyczalni mnóstwo jest filmów różnego kalibru, ale najczęściej sięga się po akcyjniaki i horrory, czyli obrazy przepełnione brutalnością. Protagonistką Tezy jest Ángela Marquez, studentka madryckiej szkoły medialnej. Przygotowuje ona materiał do pracy dyplomowej. Pisze pracę o przemocy w mediach. Choć nie lubi horrorów to chce jak najlepiej zgłębić temat. Szuka więc drastycznych filmów, na podstawie których mogłaby oprzeć swój tekst. Punktem zwrotnym jest śmierć jej promotora, który szukając dla niej odpowiedniego materiału trafił na snuff movie i zmarł w trakcie oglądania. Ambitnej studentce udaje się przechwycić film i wraz z kolegą z uczelni decyduje się go obejrzeć i przeanalizować.
Kolega Ángeli to ekscentryk i mizantrop pasjonujący się kinem ekstremalnym. W swojej pokaźnej kolekcji oprócz zwykłego porno i ultrabrutalnych horrorów posiada również nagrania z prawdziwych egzekucji, linczów i krwawych zabiegów chirurgicznych. Gdy w jego ręce trafia prawdziwy snuff wpatrzony jest w niego jak w obraz najwybitniejszego malarza. Fascynuje go tym bardziej, że poznaje dziewczynę, która jest w tym filmie ofiarą. Studiowała na tej samej uczelni i pewnego dnia zaginęła. Wraz z Ángelą próbuje zdemaskować sprawcę morderstwa. Rozpoczyna się ekscytujące śledztwo, które prowadzi do pełnego napięcia finału. Debiutującemu reżyserowi udało się wykreować gęstą atmosferę i w ciekawy sposób ukazać napiętą sytuację, gdy każdy wydaje się podejrzanym i nie wiadomo komu można w pełni zaufać.
Interesujące są relacje pomiędzy bohaterami. Dla kobiety agresywne filmy to symbol bezguścia, złego smaku i braku wrażliwości. Dla faceta to prawdziwe kino, bo portretujące w sposób dosadny okrutną rzeczywistość. Jednak różny gust filmowy nie musi dzielić ludzi, wręcz przeciwnie. Ángela zaprzyjaźnia się z ekscentrycznym pasjonatem, a widz wyklucza go z kręgu podejrzanych. Byłoby to przecież zbyt oczywiste i banalne, gdyby mordercą i współautorem snuffu okazał się entuzjasta ekranowej przemocy. Reżyser umiejętnie zwodzi widza, podsuwa fałszywe tropy, co rusz zaskakuje. Nieźle spisali się aktorzy: Eduardo Noriega i Fele Martínez. Nieco gorzej wypadła Ana Torrent, ale to dobrze że nie zrobiono z niej piszczącej ofiary, lecz ukształtowaną psychicznie pragmatyczkę.
Debiut Hiszpana nie jest ekstremalnie drastycznym horrorem, ale dzięki doskonałemu kunsztowi debiutanta i jego wyczuciu w prowadzeniu narracji ogląda się z zaciekawieniem, oczekując w napięciu rozwiązania intrygi. Wrażenie robi też wpleciony w fabułę amatorski filmik stylizowany na prawdziwy snuff. Teza wpisuje się na krótką listę dobrych filmów, których fabuła osnuta jest wokół taśm śmierci (inne znane przykłady to: Podglądacz Michaela Powella, Hardcore Paula Schradera i Osiem milimetrów Joela Schumachera). Dla wielu reżyserów realizacja scen przemocy jest frajdą, Amenábar nie znajduje w tym upodobania, skupiając się na budowaniu dramaturgii i napięcia. Koniec końców stworzył pełen emocji i suspensu thriller z przekazem, stawiając przy okazji pesymistyczną diagnozę społeczną.
I tu dochodzimy do pytania: Czy istnieją filmy snuff, nazywane też filmami ostatniego tchnienia? Zaliczają się one do miejskich legend (urban legends), bo mało kto je widział. Powstają przeważnie w celach handlowych, lecz w internecie nie są dostępne. Bo gdyby ktoś udostępnił prawdziwego snuffa szybko zostałby zlokalizowany i oskarżony o morderstwo lub współudział. Człowiek to z natury dzikie, nieokiełznane zwierzę i zdolne jest do bestialstwa. Dlatego nietrudno uwierzyć, że byłby gotów nakręcić taki film, jeśli mógłby na tym zarobić. Łatwo też uwierzyć, że znaleźliby się odbiorcy, którzy za taki film zapłaciliby dobrą cenę. Jakość artystyczna filmu się nie liczy. Chodzi o dostarczenie mocnych wrażeń, sprawdzenie na ile jest się wytrzymałym, odpornym na widok krwi, agonii i śmierci. Wrażenia po takim seansie są z pewnością silniejsze niż po filmie z udawaną przemocą.
Urodzony w Chile Alejandro Amenábar w swoim pełnometrażowym debiucie zastanawia się nad problemem przemocy pełniącej rozrywkową funkcję. Dochodzi do wniosku, że każdy człowiek ma styczność z agresją, jeśli nie osobiście to poprzez media. Dla tych co doświadczyli przemocy na własnej skórze jest ona bolesnym przeżyciem, powracającym regularnie w koszmarach sennych. Dla tych co zetknęli się z nią w kinie, telewizji, internecie jest przede wszystkim rozrywką. Po obejrzeniu drastycznych filmów fabularnych lub dokumentalnych zwykły widz może spać spokojnie przekonany, że to go nie dotyczy. Gdy jednak rzuci się okiem na programy informacyjne to jasne jest, że to problem na skalę globalną.
Dawniej dbano o to, co można a czego nie powinno się pokazywać na ekranie, filmowcy zaś marzyli o większej swobodzie. Teraz wydaje się, że granic już nie ma i można pokazywać wszystko. I chyba rzeczywiście tak jest, kwestią czasu jest znalezienie autentycznej taśmy śmierci, którą będzie można określić mianem filmu snuff. Nie należy lekceważyć problemu i wkładać go między bajki, bo zbrodniarzy w tym świecie nie brakuje i żadne zakazy nie ochronią skutecznie obywateli. A gdyby powstał autentyczny snuff to kto byłby winien? Oczywiście publiczność filmowa szukająca w kinie mocnych wrażeń. To ona nakręca medialną spiralę śmierci. Na pewno znajdą się osoby, które odwrócą wzrok na widok krwi i okrucieństwa, jednak wydaje mi się, że z czasem takich wrażliwców jest coraz mniej. Bo media przyzwyczaiły nas do agresji, oswoiły z tym problemem. I gdy pojawia się ostrzeżenie przed drastycznymi materiałami to jest ono skuteczniejsze od jakiejkolwiek reklamy.
Akcja filmu Amenábara rozgrywa się w latach 90, w złotej epoce wypożyczalni kaset wideo. Na półkach wypożyczalni mnóstwo jest filmów różnego kalibru, ale najczęściej sięga się po akcyjniaki i horrory, czyli obrazy przepełnione brutalnością. Protagonistką Tezy jest Ángela Marquez, studentka madryckiej szkoły medialnej. Przygotowuje ona materiał do pracy dyplomowej. Pisze pracę o przemocy w mediach. Choć nie lubi horrorów to chce jak najlepiej zgłębić temat. Szuka więc drastycznych filmów, na podstawie których mogłaby oprzeć swój tekst. Punktem zwrotnym jest śmierć jej promotora, który szukając dla niej odpowiedniego materiału trafił na snuff movie i zmarł w trakcie oglądania. Ambitnej studentce udaje się przechwycić film i wraz z kolegą z uczelni decyduje się go obejrzeć i przeanalizować.
Kolega Ángeli to ekscentryk i mizantrop pasjonujący się kinem ekstremalnym. W swojej pokaźnej kolekcji oprócz zwykłego porno i ultrabrutalnych horrorów posiada również nagrania z prawdziwych egzekucji, linczów i krwawych zabiegów chirurgicznych. Gdy w jego ręce trafia prawdziwy snuff wpatrzony jest w niego jak w obraz najwybitniejszego malarza. Fascynuje go tym bardziej, że poznaje dziewczynę, która jest w tym filmie ofiarą. Studiowała na tej samej uczelni i pewnego dnia zaginęła. Wraz z Ángelą próbuje zdemaskować sprawcę morderstwa. Rozpoczyna się ekscytujące śledztwo, które prowadzi do pełnego napięcia finału. Debiutującemu reżyserowi udało się wykreować gęstą atmosferę i w ciekawy sposób ukazać napiętą sytuację, gdy każdy wydaje się podejrzanym i nie wiadomo komu można w pełni zaufać.
Interesujące są relacje pomiędzy bohaterami. Dla kobiety agresywne filmy to symbol bezguścia, złego smaku i braku wrażliwości. Dla faceta to prawdziwe kino, bo portretujące w sposób dosadny okrutną rzeczywistość. Jednak różny gust filmowy nie musi dzielić ludzi, wręcz przeciwnie. Ángela zaprzyjaźnia się z ekscentrycznym pasjonatem, a widz wyklucza go z kręgu podejrzanych. Byłoby to przecież zbyt oczywiste i banalne, gdyby mordercą i współautorem snuffu okazał się entuzjasta ekranowej przemocy. Reżyser umiejętnie zwodzi widza, podsuwa fałszywe tropy, co rusz zaskakuje. Nieźle spisali się aktorzy: Eduardo Noriega i Fele Martínez. Nieco gorzej wypadła Ana Torrent, ale to dobrze że nie zrobiono z niej piszczącej ofiary, lecz ukształtowaną psychicznie pragmatyczkę.
Debiut Hiszpana nie jest ekstremalnie drastycznym horrorem, ale dzięki doskonałemu kunsztowi debiutanta i jego wyczuciu w prowadzeniu narracji ogląda się z zaciekawieniem, oczekując w napięciu rozwiązania intrygi. Wrażenie robi też wpleciony w fabułę amatorski filmik stylizowany na prawdziwy snuff. Teza wpisuje się na krótką listę dobrych filmów, których fabuła osnuta jest wokół taśm śmierci (inne znane przykłady to: Podglądacz Michaela Powella, Hardcore Paula Schradera i Osiem milimetrów Joela Schumachera). Dla wielu reżyserów realizacja scen przemocy jest frajdą, Amenábar nie znajduje w tym upodobania, skupiając się na budowaniu dramaturgii i napięcia. Koniec końców stworzył pełen emocji i suspensu thriller z przekazem, stawiając przy okazji pesymistyczną diagnozę społeczną.
Już myślałem, że artykuł napisałeś ;d
OdpowiedzUsuńpół-artykuł, pół-recenzja ;-D
UsuńFilm niezły, ale bez zachwytów. Z Amenabara, to ,, Abre Los Ojos'' bije go na głowę
OdpowiedzUsuń"Abre Los Ojos" jeszcze przede mną, oglądałem rimejk "Vanilla Sky", nie podobał mi się i nie zachęcił do sięgnięcia po oryginał.
UsuńA daj spokój, to był straszny syf, jeden z najgłupszych i najbardziej niedojebanych rimejków, coś jak ,, Wicker Man'' z Cage'm , z którym miałem podobnie : najpierw to nieopatrznie oglądnąłem i tak mnie zmierził, że olałem na długi czas oryginał i to był poważny błąd. ,, Abre Los Ojos'' to dzieło sztuki.
OdpowiedzUsuń