Klan Argentyńczyków

El Clan (2015 / 110 minut)
scenariusz i reżyseria: Pablo Trapero

„Pieniądze łatwo przychodzą i odchodzą. Z życiem tak nie jest”. To jeden z powodów, dla których warto negocjować z porywaczami, choć nikt nie daje gwarancji, że ofiary wrócą całe i zdrowe do domów. Argentyński reżyser Pablo Trapero wraz z hiszpańskimi producentami, braćmi Agustínem i Pedro Almodóvarem, postanowił przybliżyć postać Arquímedesa Puccio, człowieka skazanego za kidnaperstwo, szantaże i zabójstwa. Trudno uwierzyć, że ten miły z wyglądu staruszek, głowa szanowanej argentyńskiej rodziny, może być okrutnym człowiekiem. Terrorystą gotowym dla mamony szantażować ludzi. Wszystko czyni z myślą o rodzinie, ale to go nie usprawiedliwia, bo teraz całej rodzinie grozi bolesny upadek.

Pierwsza połowa lat 80. to w Argentynie punkt zwrotny. Zakończyła się tzw. „brudna wojna” - trwający 7 lat okres dyktatury wojskowej. Powróciła demokracja i wiele osób odetchnęło z ulgą. Wreszcie zapanował spokój. Nie wszyscy mogli jednak świętować, bo mimo iż historia ludzkości pełna jest przemocy i niesprawiedliwości to człowiek nie wyciągnął z niej żadnych wniosków. Na początku filmu argentyński polityk wypowiada następujące słowa: „Wiemy jaką drogą nie należy iść w przyszłości. Nigdy więcej nienawiści, nigdy więcej przemocy, niepokojów społecznych i poniżenia”. Po każdej wojnie można dojść do takich wniosków, a jednak regularnie dochodzi do ludobójstwa i łamania praw człowieka.

Arquímedes Puccio wraz ze swoją familią zasiada do stołu i odmawia modlitwę przed posiłkiem. Na pierwszy rzut oka jest to zwykła katolicka rodzina. Syn jest gwiazdą sportu, a to jest dochodowa branża, więc problemów finansowych nie mają. Ludzie ich szanują, nie podejrzewając że to najprawdziwszy klan mafijny, a nie sympatyczni kumple, na których można liczyć. Arquímedes wie, że życie jest cenne i ludzie są gotowi za nie wiele dać. Dlaczego więc torturuje swoje ofiary, a potem pozbywa się ich jak zbędnych przedmiotów? To świadczy o zezwierzęceniu, fascynacji złem, pragnieniu władzy nad cudzym życiem. Takie same rysy na psychice doprowadziły do wojen światowych, reżimów totalitarnych, rzezi dokonywanych na ludności cywilnej.


Nie ma w tej historii niczego nowatorskiego, ale tego nikt nie oczekiwał. Doskonale uchwycono w obiektywie kamery zróżnicowane postawy i emocje charakteryzujące przeciętnego człowieka. Wewnętrzny ból i współczucie polegające na tym, że człowiek cierpi obserwując przemoc i niesprawiedliwość, ale nie może z tym nic zrobić, strach hamuje jego poczynania. Takie emocje targają Alejandrem, najstarszym synem, który jest gwiazdorem sportowym, idolem młodego pokolenia, a więc kimś kto powinien dawać dobry przykład. Gdy coraz dłużej przymyka się oczy na niegodziwości to krew zamienia się w lód i człowiek całkowicie traci swoją wrażliwość i skrupuły. Najlepszym przykładem takiego charakteru jest matka Alejandro. Gdy w jej domu mężczyźni będą maltretować uprowadzoną osobę, ona będzie spokojnie jeść posiłek lub oglądać telewizję.

Dzięki błyskotliwemu scenariuszowi i trafnie dobranym aktorom na ekranie ożywają postacie z krwi i kości, a nie z papieru. Guillermo Francella to aktor komediowy, więc tym większy szacunek dla niego, że odnalazł się w poważnej, dramatycznej roli, wymagającej umiejętności zrównoważenia ojcowskiej pobłażliwości i mafijnego absolutyzmu. Jego zimne, przeszywające na wskroś spojrzenie błękitnych oczu hipnotyzuje, wywołuje niepokój, dezorientuje odbiorcę. Bo nigdy nie wiadomo, kiedy wyjdzie z niego anioł czuwający nad bezpieczeństwem rodziny, a kiedy diabeł rozpalający płomień nienawiści. Pozostali wykonawcy (w tym debiutujący na dużym ekranie młody aktor serialowy Juan Pedro Lanzani) również przyczynili się do tego, że historia wydaje się do bólu prawdziwa i niepokojąca.


To bardzo przewrotna historia, niewolna od akademickich zagrywek (daty na ekranie, napisy wyjaśniające dalsze losy bohaterów), pozbawiona natrętnego patosu i dydaktyzmu typowych dla hollywoodzkich filmów biograficznych. Reżyser uderza w groteskowe tony, ale czyni to dyskretnie, by nie spowodować głośnego śmiechu, ale raczej gorzką refleksję na temat życiowych paradoksów. Ukryci w czterech ścianach, wpatrzeni w telewizor, wsłuchani w najnowsze doniesienia prasowe bywamy czasem wstrząśnięci panującą niesprawiedliwością i znieczulicą. Łatwo wtedy oceniać i krytykować. Klan Puccio symbolizuje przeciętną familię - taką, która słyszy i widzi, gdy włączony jest telewizor lub radio, ale traci wzrok i słuch, gdy w realnym świecie komuś dzieje się krzywda.  

El Clan to bardzo dobry psychologiczny thriller o chorobach trawiących społeczeństwo, tj. egoizm, pazerność, makiawelizm. Film wyróżniony Srebrnym Lwem w Wenecji za najlepszą reżyserię. Północna półkula naszego globu to wielki obszar, na którym powstaje niezliczona ilość wspaniałych dzieł: europejskich, azjatyckich i amerykańskich. Na półkuli południowej też można znaleźć interesujące utwory, które warte są rozpowszechniania i rekomendowania. Argentyna, ze względu na hiszpański język, bliska jest europejskiej kulturze, katolickiemu światopoglądowi i patriarchalnemu modelowi rodziny.

Dzieło Pablo Trapero nie jest trudne w odbiorze, chociaż motywacja bohaterów jest nie do końca zrozumiała (torturowanie ludzi wyklucza tezę, że chodzi tu tylko o pieniądze i dobro rodziny). Pewną dysharmonię wprowadza ścieżka dźwiękowa, ale ten pozorny rozdźwięk między obrazem a muzyką pasuje do historii. Za pomocą m.in. montażu równoległego autorzy opowiadają o dualizmie i podwójnej moralności. O tym, że ciało pozostaje w letargu, gdy dusza domaga się działania. O tym, że mimo poważnych obiekcji trudno jest powiedzieć: NIE. Także o tym, że ład i porządek są zakłócane bezprawiem i przemocą, demokracja zastępowana dyktaturą, a współczucie to tylko słowo, które w zasadzie znaczy to samo co obojętność. Nic odkrywczego, ale zaprezentowane bez moralizowania i nadęcia. Mądrze i z odpowiednią dawką emocji. W taki sposób, by sprowokować do refleksji, wywołać dyskusję, otworzyć umysł.

Polska premiera 11 marca. 
Za możliwość obejrzenia filmu przed premierą dziękuję dystrybutorowi.
Kliknięcie w obrazek (logo) przekierowuje na stronę firmy.

2 komentarze:

  1. Fajnie nakręcony skok na finał :) A co do staruszka, to wcale nie był miły z wyglądu. To znaczy ten filmowy, bo prawdziwy jak oglądałem to rzeczywiście tylko czapę i worek z prezentami dać. A co samej postaci, to Puccio rzeczywiście miał już niezły bajzel w głowie, ale tu raczej chodziło o jego przeszłość a nie o fascynację złem. Ja bym raczej porównał to do sceny z "Psów". Dziadek mówi "Co ja będę robić, jak ja tylko przesłuchiwać umiem". Puccio był wysoko postawionym wywiadowcą, pracował dla reżimu. Porywali ludzi non stop. Dlatego później przeniósł to na grunt rodzinny. Tylko to potrafił robić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeszłość przeszłością... w czasach poreżimowych nie było już potrzeby nikogo przesłuchiwać, chyba że tylko tych, którzy pracowali dla reżimu. Ten skok faktycznie świetny. I jeszcze ta muzyka w tle...

    OdpowiedzUsuń