reżyseria: Martin Scorsese
scenariusz: Joyce H. Corrington & John William Corrington na podst. książki Bena L. Reitmana Sister of The Road: The Autobiography of Boxcar Bertha
Tekst opublikowany w serwisie film.org.pl w ramach cyklu
Luty z Martinem Scorsesem.
Martin Scorsese zaczął być cenionym reżyserem w 1973 roku, kiedy
nakręcił Ulice nędzy z Robertem De Niro i Harveyem Keitelem. To właśnie
wtedy wykrystalizował się jego styl, dzięki któremu zyskał opinię
jednego z najwybitniejszych amerykańskich reżyserów. Płynna narracja,
infiltrowanie nowojorskiego półświatka, fabularny nieład i rezygnacja z
intrygi (o Infiltracji reżyser powiedział, że to jego pierwszy film z
intrygą), wszechobecna nędza podkreślana przez niedbałe zdjęcia, jakby
uchwycono przypadkowe sceny - tym charakteryzuje się kino Martina
Scorsesego, a przynajmniej w taki sposób je zapamiętałem. A co było przed
1973 rokiem, kiedy nie był powszechnie znany? Nakręcił film Wagon
towarowy Berta, w którym, o dziwo, można znaleźć niektóre elementy jego
stylu, jednakże widać tu również wpływ producenta tegoż filmu, Rogera
Cormana.
Roger Corman to bardzo ciekawa osobowość, która wciąż nie doczekała się należnego uznania. Nadal uważany jest za eksperta od taniego horroru lub mistrza kina klasy B, a te określenia nie oddają w pełni jego charakteru i talentu. Na początku lat sześćdziesiątych faktycznie można było go postrzegać w taki sposób, gdyż miał za sobą całą serię kiczowatych filmów grozy i science-fiction. Jednak kilkanaście lat później był już zdecydowanie kimś więcej - odkrywcą nowych talentów i realizatorem całej serii filmów klasy A, przy których współpracował z najlepszymi (Vincent Price, Ray Milland, Jason Robards czy na przykład Shelley Winters to nie są przecież aktorzy klasy B).
Budżety wciąż nie przekraczały pewnej magicznej granicy, ale ma to też swoje uzasadnienie. Corman wychowywał się w czasach wielkiego kryzysu, skąd nabrał przekonania, że każdy dolar jest cenny i nie należy go marnować. Tworzył kino komercyjne, co też ma swoje uzasadnienie. Finansowa klęska jego ambitnego projektu - The Intruder (1962) z Williamem Shatnerem - omal nie doprowadziła go do bankructwa (wraz z młodszym bratem Gene'em zastawili dom, by zdobyć fundusze), dlatego postanowił więcej tak nie ryzykować. Jeśli chciał nakręcić coś ambitniejszego to ukrywał swoje ambicje pod postacią niezobowiązującej rozrywki.
Roger Corman to bardzo ciekawa osobowość, która wciąż nie doczekała się należnego uznania. Nadal uważany jest za eksperta od taniego horroru lub mistrza kina klasy B, a te określenia nie oddają w pełni jego charakteru i talentu. Na początku lat sześćdziesiątych faktycznie można było go postrzegać w taki sposób, gdyż miał za sobą całą serię kiczowatych filmów grozy i science-fiction. Jednak kilkanaście lat później był już zdecydowanie kimś więcej - odkrywcą nowych talentów i realizatorem całej serii filmów klasy A, przy których współpracował z najlepszymi (Vincent Price, Ray Milland, Jason Robards czy na przykład Shelley Winters to nie są przecież aktorzy klasy B).
Budżety wciąż nie przekraczały pewnej magicznej granicy, ale ma to też swoje uzasadnienie. Corman wychowywał się w czasach wielkiego kryzysu, skąd nabrał przekonania, że każdy dolar jest cenny i nie należy go marnować. Tworzył kino komercyjne, co też ma swoje uzasadnienie. Finansowa klęska jego ambitnego projektu - The Intruder (1962) z Williamem Shatnerem - omal nie doprowadziła go do bankructwa (wraz z młodszym bratem Gene'em zastawili dom, by zdobyć fundusze), dlatego postanowił więcej tak nie ryzykować. Jeśli chciał nakręcić coś ambitniejszego to ukrywał swoje ambicje pod postacią niezobowiązującej rozrywki.
Wśród pięćdziesięciu wyreżyserowanych przez Cormana filmów
dominuje fantastyka grozy, ale w jego filmografii znaleźć można również
cztery westerny, trzy filmy wojenne, przygodówki i dramaty (na przykład
adaptację dramatu Szekspira - Tower of London według Ryszarda III) oraz
prekursorskie komedie grozy i biker movies. Największy sukces odniosły
opowieści z dreszczykiem inspirowane twórczością Edgara Allana Poego.
Jednak to, co w tym momencie najbardziej nas interesuje to kino
gangsterskie, czyli gatunek, który połączył Rogera Cormana z Martinem
Scorsesem. Król kina grozy wyreżyserował bodaj sześć dramatów
gangsterskich. Widziałem cztery - Machine-Gun Kelly
(1958), I, Mobster... The Life of a Gangster (1958), Masakra w dniu świętego
Walentego (1967) i Krwawa mamuśka (1970). Szczególnie ten ostatni jest bardzo udany, a rolę jednego z
synów „krwawej mamuśki” zagrał Robert De Niro - aktor, bez którego
kariera Martina Scorsesego potoczyłaby się inaczej.
Wagon towarowy Berta pod względem fabuły nie przypomina
żadnego kryminału Cormana. Bliżej mu do kontrowersyjnego klasyka Arthura
Penna Bonnie i Clyde (1967). Podobnie przedstawiono antagonizmy między
stronami. Po jednej stronie dwoje kochanków - silna kobieta i pełen wątpliwości awanturnik - którzy jak
zbłąkanego psa przygarniają jakiegoś nieudacznika. Po przeciwnej stronie
barykady - okrutny system reprezentowany przez brutalnych obrońców
prawa, którzy wolą strzelać niż rozmawiać. Styl pracy na planie był bliższy niskobudżetowym realizacjom, powstającym w AIP -
wytwórni Jamesa H. Nicholsona i Samuela Z. Arkoffa, która od początku
swojego istnienia współpracowała z Cormanem. Wychowany w nowojorskiej
Małej Italii początkujący reżyser Martin Scorsese dopiero kolejnym
filmem (Ulice nędzy) mógł stworzyć własny świat, czerpiący z osobistych
obserwacji i doświadczeń. Bo tutaj był jeszcze niewolnikiem innego
świata.
Nowo poślubiona żona Rogera Cormana, Julie, znalazła
książkę Sister of the Road. Autobiografia Berty Thompson, która wbrew
tytułowi nie była żadną autobiografią, ani nawet prawdziwą historią.
Wymyślił ją Ben L. Reitman, a małżeństwo Joyce i Johna Corringtonów
zostało wyznaczone do przerobienia jej na scenariusz filmowy. Corman
postanowił jednak zakończyć działalność reżyserską, więc młody
nowojorczyk, znany z filmów dokumentalnych (słynne Woodstock z 1970)
otrzymał swoją szansę. Dostał dwadzieścia cztery dni zdjęciowe w Arkansas i
ponad pół miliona dolarów budżetu m.in. na scenografię w klimacie lat
trzydziestych, stare pojazdy i dużą ilość broni (colty, thompsony, winchestery, remingtony, shotguny).
To historia o tym jak bezrobocie, głód i nędza popychają
zwyczajnych obywateli do czynów niemoralnych, anarchistycznych,
przestępczych. Los sprawił, że spotkało się czworo
społecznych wyrzutków: pochodząca z biednej rodziny Berta, związkowiec
Bill Shelly, hazardzista Rake Brown i czarnoskóry grajek Von Morton. W
przypadku tego ostatniego kolor skóry ma istotne znaczenie. To dlatego
stał się wyrzutkiem, a nie z powodu talentów muzycznych. Gdy Berta po
tragicznej śmierci ojca wsiada w biegu do pociągu towarowego rozpoczyna
się ciąg kolejnych, coraz bardziej dramatycznych zdarzeń.
W dobie wielkiego kryzysu, który dotknął niemal wszystkie
kraje poza Związkiem Radzieckim, bogacze stawali się nędzarzami, a nędzarze
przestępcami. Obywatele masowo likwidowali konta, więc banki upadały i właściwie nie było kogo okradać. Zarząd kolei wciąż jednak zatrudniał prawników, ochroniarzy i urzędników, by dbali o
interesy firmy, dlatego stał się celem takich anarchistów jak Bill
Shelly. Ale dramat zaczyna się właściwie od Berty i Rake'a, którzy przy
stole pokerowym przyczyniają się do śmierci pewnego hazardzisty i zarazem prawnika pracującego
dla kolei. Berta zabija go z małego remingtona, należącego do jej
kompana - tchórzliwego szulera. Ucieczka prowadzi krętymi ścieżkami -
przez stacje kolejowe, areszt tymczasowy i obóz pracy, ale są też chwile
triumfu, gdy z bronią w ręku okradają dumnych prominentów, na przykład podczas
przyjęcia dla członków zarządu kolei.
Krach na nowojorskiej giełdzie wywołał panikę wśród
obywateli i władz. W ludziach wzrastała nienawiść, dały o sobie znać
ksenofobiczne i rasistowskie uprzedzenia. Czerwoni i czarni, czyli
komuniści i Murzyni, byli regularnie prześladowani. W omawianym filmie
Scorsesego jest to wyraźnie podkreślone za pomocą sceny, w której szeryf
mówi swojemu zastępcy, by zrobił porządek z tym komuchem, który brata
się z Murzynami. I tym sposobem Bill Shelly dostaje porządny łomot,
który ma mu uświadomić, że pewne zachowania w tym regionie są
niewłaściwe. Jeśli więc prawo reprezentują tacy ludzie to znaczy, że
warto, nawet za cenę życia, sprzeciwiać się temu prawu, łamać paragrafy i
na wszelkie możliwe sposoby korzystać z wolności.
Przy produkcji takich niskobudżetowych filmów najmniejszą
wagę przykładano do aktorstwa. Nawet jak aktor położył scenę mogła
zapaść decyzja, by nie kręcić dubli. Powtarzanie ujęć, by osiągnąć
doskonały efekt, było niewskazane, gdyż oznaczało marnowanie czasu,
taśmy i pieniędzy. Na aktorski warsztat należy więc przymknąć oko, tym
bardziej że poważnych wpadek nie ma. Udało się zatrudnić piątkę całkiem
niezłych aktorów. Wcielający się w postać szulera Barry Primus wciąż
pojawia się na ekranach, a na początku kariery zagrał między innymi Hermanna
Göringa w Cormanowskim Czerwonym Baronie (1971) wg scenariusza tych samych autorów - małżeństwa Corringtonów. Scorsese obsadził go
ponownie w dramacie muzycznym New York, New York (1977). Zresztą obaj są nowojorczykami. Z kolei
odgrywający postać czarnoskórego Von Mortona Bernie Casey jest chyba najbardziej kojarzony z filmem Hit Man (1972) -
blaxploiterską wersją Get Carter (1971).
Barbara Hershey i David Carradine pierwszy raz wystąpili
razem na ekranie w westernie Lee Katzina Heaven with a Gun (1969). Ona
zagrała Indiankę, on zabójcę jej ojca. W filmie Scorsesego nie stworzyli
wielkich kreacji, ale z czasem solidnie rozwinęli swój talent. Ona
zdobyła dwie nagrody w Cannes i ponownie pojawiła się u Scorsesego w
Ostatnim kuszeniu Chrystusa (1988, rola Marii Magdaleny). Z kolei on
stał się gwiazdą seriali, trafił na plan filmu Ingmara Bergmana, zdobył
cztery nominacje do Globów i zaliczył wielki comeback dzięki Quentinowi
Tarantino. Do współpracy przy Wagonie towarowym udało się zaangażować także jego ojca, Johna
Carradine'a, co raczej nie było trudne, gdyż brał on prawie każdą rolę, jaką mu
proponowano (w jego filmografii znajduje się trzysta pięćdziesiąt tytułów). Najlepiej
wyszedł na współpracy z Johnem Fordem, u którego zagrał w dziesięciu
filmach.
Daleko temu filmowi do doskonałości. Aktorstwo nie jest
dość przekonujące (choć David i John Carradine'owie wypadają zdecydowanie
najlepiej), widać niedoróbki techniczne, szwankuje montaż. Reżyser wprawdzie znał już Thelmę Schoonmaker (montowała jego pełnometrażowy debiut Kto puka do moich drzwi, pracowali też przy Woodstock i razem współpracują do dziś), ale w AIP dostał do dyspozycji niedoświadczonego Buzza Feitshansa, który - zapewne świadomy tego, że nie sprawdził się w funkcji montażysty - szybko
zmienił profesję. Został producentem, odnosząc wielki sukces (m.in.
seria Rambo).
Twórca takich arcydzieł jak Taksówkarz, Wściekły byk i Chłopcy z ferajny nie ma jednak czego żałować, bo dzięki
Cormanowi wsiadł do pociągu, który zawiózł go tam, gdzie jest teraz.
Król kina niskobudżetowego wciąż żyje i przez te całe lata mógł z dumą i
podziwem obserwować wspaniały rozwój kariery jednego ze swoich uczniów. Scorsese jest obecnie jednym z najwybitniejszych
amerykańskich reżyserów i tego mu już nikt nie odbierze. Osiągnął to
głównie dzięki temu, że preferowaną przez Cormana oszczędność
potraktował nieco inaczej. Postanowił nie trwonić czasu i pieniędzy na
błahe tematy i słabe filmy.
korekta: Kornelia Farynowska
korekta: Kornelia Farynowska
Zapraszam do mojego bloga poświęconego filmami (i nie tylko...): http://wedlugfrontowca.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJa tez zapraszam do mojego bloga poświęconego siarą.
OdpowiedzUsuńhttp:// brimstone666.lp.