reżyseria: Donato Carrisi
scenariusz: Donato Carrisi na podst.
własnej powieści
Pomiędzy literaturą i
kinem jest przepaść, ale – jak przekonuje wielu twórców – nie
jest ona zbyt duża, można ją przeskoczyć. Niejednokrotnie zdarza
się, że pisarz po wydaniu bestsellerowej powieści nie tylko
przerabia ją na scenariusz filmu, ale również siada na krześle
reżysera. Na przykład Dalton Trumbo, który według własnej
powieści zrealizował kontrowersyjny, pacyfistyczny dramat Johnny
poszedł na wojnę (1971). Do grupy powieściopisarzy-reżyserów
można też zaliczyć Michaela Crichtona (Wielki napad na pociąg
– 1978), Williama Petera Blatty'ego (The Ninth Configuration –
1980), a nawet Elię Kazana (Układ – 1969) i francuską
aktorkę Cécile Aubry (serial Belle et Sébastien – 1965).
Z twórców współczesnych pasuje do schematu chociażby chiński
autor Haofeng Xu (Ostatni mistrz – 2015).
Do tego grona dołącza
włoski mistrz kryminału Donato Carrisi, który swoim bestsellerowym
materiałem literackim przyciągnął nie tylko producentów
filmowych, ale też świetnych włoskich aktorów (i jednego
francuskiego). Zdołał przekonać ich, że potrafi władać nie
tylko piórem, ale i kamerą. Z wykształcenia jest prawnikiem, a
pracę magisterską pisał o Luigim Chiattim, którego media nazwały
„potworem z Foligno” po tym jak przyznał się do zabójstwa
dwojga dzieci (za co został skazany na 30 lat więzienia). Carrisi
interesuje się kryminologią i behawioryzmem, współpracuje z
telewizją RAI i periodykiem „Corriere della Sera”. Dziewczyna
we mgle to jego pierwszy film, trzeba przyznać, że bardzo
udany. Został wyróżniony między innymi Dawidem Donatella w
kategorii najlepszy debiutujący reżyser. Nagrodę przyjął z rąk
Stevena Spielberga.
Dla pisarza nie było
pewnie trudnym zadaniem stworzenie filmu z dominującą rolą
dialogu. Dla widza, który na co dzień ogląda kino z przewagą
akcji nad słowem, może być trudne siedzenie przez dwie godziny na
filmie, w którym intryga rozwija się poprzez rozmowy, a nie
działania. Przed seansem także i ja wątpiłem, czy przez 120 minut
uda się utrzymać napięcie – wydawało mi się, że jak na
kryminał jest to zdecydowanie o 20 minut za dużo. Jednak ani przez
chwilę nie odczuwałem znudzenia, w czym spora zasługa nie tylko
frapującej intrygi i dobrych dialogów, ale także wykreowanej
atmosfery. Dla mnie już sama melodia włoskiego języka tworzy
klimat, ale Carrisi zadbał też o taką oprawę wizualną, która
pasowałaby do treści filmu. Obraz jest więc ziarnisty, zamglony,
bardzo wymowny. Pozytywnie wpływa to na odbiór dzieła.
Historia osadzona jest w
fikcyjnej górskiej miejscowości Avechot, gdzie społeczność
zaabsorbowana jest tajemniczym zniknięciem kilkunastoletniej
rudowłosej dziewczyny. Śledztwo prowadzi detektyw Vogel, który
szybko znajduje podejrzanego i próbuje go zniszczyć, wykorzystując
do tego media. To nietypowy bohater, bo większość filmowych
stróżów prawa nie lubi, gdy prasa i telewizja mieszają się do
śledztwa. Ale Vogel traktuje media jako niezbędny środek do
osiągnięcia celu. Wygląda na to, że ważne jest dla niego
widowisko, a nie sprawiedliwość. Ludzie pragną, by znaleziono
winnego, dlatego że strach zanika, gdy zło wreszcie dostaje
konkretną twarz i imię. Zostaje więc znaleziony „winny” –
profesor Martini. Człowiek na pozór poczciwy i inteligentny,
którego profil zaczyna się tak rysować, że coraz bardziej
przypomina potwora. Śledczy jest tak zdeterminowany, by znaleźć
bestię, że sam ją tworzy.
W wywiadach Donato
Carrisi przypominał – opisywaną w „Corriere della Sera” –
autentyczną historię zaginięcia młodej dziewczyny w niewielkim
miasteczku we Włoszech. Nie zakończenie tej sprawy okazało się
istotne, ale towarzysząca jej medialna otoczka. Z kraju i z
zagranicy ściągali dziennikarze wraz z operatorami kamer. Dramat
rodzinny przyniósł zysk miasteczku, wpływy z turystyki
przekroczyły wszelkie normy. I właśnie w filmie nie samo śledztwo
jest ważne ani nawet kto jest złoczyńcą, ponieważ w każdej
naturze ludzkiej tkwi zło. Osoba, która mówi, że nikogo by nie
zabiła jest faktycznie niewinna... do momentu, gdy popełni
morderstwo. Policjanci, dziennikarze, prawnicy, zwyczajni na pozór nauczyciele i „niewinne” uczennice... Przedstawiciele bractwa religijnego oraz ludzie reprezentujący tak zwanych nerdów... albo lekarze, tacy jak psychiatra Augusto Flores (w tej roli Jean Reno)... Każdy potrzebuje terapii, ale trudno znaleźć odpowiedniego psychoterapeutę, bo nie ma ludzi całkowicie zdrowych. Społeczeństwo kroczy we mgle, gubiąc właściwą drogę i podążając ku autodestrukcji.
Charaktery są zarysowane
prostą kreską, nienachalnie, aby nie przysłonić fascynującej
opowieści o naturze zła. O naturze człowieka żyjącego w świecie
komputerów, telewizji, kamer cyfrowych i telefonów komórkowych.
Intrygującą, choć właściwie nieobecną postacią jest Anna Lou
Kastner, ofiara porwania. Przed zniknięciem była odludkiem, nie
miała przyjaciół, stroniła od towarzystwa i nikt się nią nie
interesował, nawet rodzina, ale – jak na ironię – stała się
interesująca dopiero wówczas gdy zaginęła. Świat istotnie dzieli
się na ludzi dobrych i złych, ale dobre są tylko ofiary. Wszyscy
żywi mają jedną zasadniczą wadę – skłonność do czynienia
zła.
Historia trzyma w
napięciu i nie jest łatwo przewidzieć rozwiązanie. Film jest
również znakomicie obsadzony. Odtwórcy głównych ról – Toni
Servillo (detektyw Vogel) i Alessio Boni (profesor Martini) – to we
Włoszech aktorzy pierwszoligowi, bardzo dobrze oceniani przez
krytyków. Za mało znam ich dorobek, by ocenić, jak ich role w tym
filmie prezentują się na tle całej kariery, ale z pewnością są to
występy, które można zaliczyć do udanych. Również role kobiece
zostały odegrane w sposób nie budzący zastrzeżeń. Wcielająca
się w epizodyczną postać Greta Scacchi jest znana poza granicami
Italii, ale warto też zapamiętać inne nazwiska: Lucrezia Guidone,
Daniela Piazza, Galatea Ranzi. Ciekawą rolę do swojej filmografii
dopisał także Jean Reno. Znany z francuskich produkcji aktor dobrze
włada hiszpańskim, angielskim i włoskim – tym ostatnim językiem
posługiwał się w tym filmie.
Jeden z bohaterów tego
thrillera wypowiada słowa: „Pierwszą zasadą wielkiego
powieściopisarza jest kopiowanie”. I Donato Carrisi nie stworzył
odkrywczego filmu, ale – bardzo umiejętnie – posiłkował się
mistrzowskimi dziełami z gatunku kryminału. Niestety, trudno
dopatrzyć się inspiracji kinem giallo, które jest jednym z
ciekawszych zjawisk w kinie włoskim. Można jednak wyłapać odniesienia do kryminałów skandynawskich, filmów Davida Finchera, Davida Lyncha, braci Coen. Dziewczyna we mgle to
wysmakowany plastycznie neo-noirowy thriller z prostą, ale świetnie
poprowadzoną intrygą pełną atrakcyjnych dla widza niespodzianek.
Najlepszą niespodzianką jest jednak to, że ten niepozorny włoski
film trafił do kin w całej Polsce pół roku po światowej
premierze.
0 komentarze:
Prześlij komentarz