MATKA I CÓRKA

La Ciociara / Two Women (1960 / 100 minut)
reżyseria: Vittorio De Sica
scenariusz: Cesare Zavattini na podst. powieści Alberta Moravii z 1957

Tekst opublikowany w serwisie film.org.pl w cyklu Czarno na białym

Oryginalny tytuł filmu La Ciociara odnosi się do regionu w środkowych Włoszech, zbieżnego mniej więcej z prowincją Frosinone niedaleko Rzymu. Podczas drugiej wojny światowej rozegrały się tam dramatyczne wydarzenia. Po bitwie pod Monte Cassino marokańscy goumierzy – żołnierze z oddziałów francuskich – dokonali masowych gwałtów na włoskiej ludności cywilnej. Ten fakt wykorzystał Alberto Moravia w swojej powieści ukończonej w 1957 roku. Utwory tego pisarza wielokrotnie przenoszono na ekran. Przerabiali je: Jean-Luc Godard (Pogarda, 1963), Damiano Damiani (Nuda, 1963), Bernardo Bertolucci (Konformista, 1970) i wielu innych. Moravia zajmował się także pisaniem scenariuszy, lecz adaptacji La Ciociary dokonał inny wybitny autor, Cesare Zavattini, współtwórca neorealizmu (Złodzieje rowerów, 1947).
- Jak można się kochać ze skazańcem?
- Wystarczy zgasić światło.

Włoski producent Carlo Ponti zamierzał zrealizować film z Anną Magnani i Sophią Loren w rolach matki i córki, uciekających z Rzymu przed bombardowaniami. Obraz miał powstać pod szyldem wytwórni Paramount, a na reżysera wyznaczono George'a Cukora, który z Anną Magnani nakręcił film Dziki jest wiatr (1957). Jednak doświadczona aktorka miała obawy, czy jej rola nie zostanie zmarginalizowana przez występ Loren, która była wówczas najpopularniejszą gwiazdą w Italii. Ostatecznie postać pełnej temperamentu Cesiry przypadła Sophii Loren, natomiast do roli córki, Rosetty, zaangażowano dwunastoletnią Eleonorę Brown. To oznaczało, że Zavattini musiał odmłodzić bohaterki. Co ciekawe, między dwoma protagonistkami jest tylko czternaście lat różnicy, ale obie kobiety wyglądają na starsze, niż sugeruje ich data urodzenia. W każdym razie relacja między Cesirą i Rosettą jest bardzo wiarygodna i nie wyczuwa się w niej fałszu.

Reżyserii filmu podjął się Vittorio De Sica, mający już w dorobku ogromne sukcesy artystyczne. Przed Matką i córką jego dwa filmy zostały wyróżnione Oscarem, ale nie spoczął na laurach i jeszcze dwukrotnie sięgał po tę nagrodę. Mało tego, zdobył nominację do Nagrody Akademii w kategorii aktor drugoplanowy – za rolę w ekranizacji powieści Ernesta Hemingwaya Pożegnanie z bronią (1957) w reżyserii Charlesa Vidora. Nie ulega jednak wątpliwości, że reżyserem był wybitnym, a Matka i córka należy do jego najdoskonalszych osiągnięć. Do amerykańskiej dystrybucji film trafił w maju 1961 i choć nie znalazł się wśród nominowanych w kategorii najlepszy obraz obcojęzyczny, został dostrzeżony i wyróżniony. Złota statuetka trafiła w ręce Sophii Loren. Włoszka pokonała między innymi Audrey Hepburn, nominowaną za Śniadanie u Tiffany'ego (1961). Istotną informacją jest to, że jurorzy Akademii po raz pierwszy przyznali Oscara aktorce za rolę nieanglojęzyczną (ten ewenement powtórzył się dopiero czterdzieści sześć lat później, kiedy Nagrodę Akademii otrzymała Marion Cotillard).


- To najporządniejszy mężczyzna w wiosce.
- Bycie porządnym niczemu dziś nie służy.

Wypadałoby teraz powiedzieć więcej o samym filmie. Mamy tu przejmującą historię o wojnie, która boleśnie dotyka osoby cywilne, próbujące żyć godnie i po ludzku. Nieszczęście spadło na nie dosłownie z nieba, bowiem w lipcu 1943 amerykańskie samoloty zbombardowały Rzym. Właścicielka sklepu z żywnością postanowiła oddać interes pod opiekę przyjaciela, by wyruszyć wraz z córką w swoje rodzinne strony – na południe, gdzie spodziewa się znaleźć bezpieczną przystań. Kobieta, żyjąca dotychczas w komfortowych warunkach, doświadcza głodu, bólu, społecznej niesprawiedliwości. Doświadcza sytuacji, które wywołują łzy i doprowadzają do załamania nerwowego oraz każą poważnie zastanowić się, do czego ten świat zmierza i jakie mechanizmy czynią z ludzi sędziów, katów, żołnierzy.

Ciekawą postać wykreował Jean-Paul Belmondo, któremu nałożono okulary, by wyglądał na intelektualistę. W istocie Michele, w którego wcielił się francuski aktor, to idealista z umysłem pełnym wzniosłych haseł, ale nie fanatyk, mimo buntowniczego usposobienia. Człowiek religijny, zaczytany w Biblii, który przyznaje się, że chciał być księdzem. Ciekawe, że jedna z jego następnych ról to sługa boży – w znakomitym, również osadzonym w wojennych realiach, filmie Ksiądz Leon Morin (1961) Jean-Pierre'a Melville'a. O ile jednak u Melville'a wydawał mi się źle obsadzony, tak u De Siki wypadł kapitalnie, wcale nie gorzej niż w swojej przełomowej roli – w Do utraty tchu (1960) Jean-Luca Godarda, który premierę miał dziewięć miesięcy przed recenzowanym obrazem.


- Myślę, że Michele to buntownik... Człowiek, który ma dobre serce, ale nie lubi pracować.

Dzieło Vittoria De Siki jest przygnębiające i pesymistyczne. Pokazuje odwagę i miłość, które okazują się niczym w świecie pozbawionym moralnych ideałów. Film realizowany był w wielu miejscówkach z dynamiczną pracą kamery i intensywnym aktorstwem. Droga, jaką podążają dwie samotne bohaterki przypomina drogę, jaką podążały Włochy w czasie drugiej wojny światowej. Wszakże na początku Italia wybrała niewłaściwą ścieżkę, licząc że jest ona bezpieczna. W końcu musiała ulec silniejszemu przeciwnikowi, doznała porażki, ale wciąż mogła podnieść się z kolan. I wzbogacona wojennym doświadczeniem mogła rozpocząć nowy etap. Film daje do myślenia i jest szalenie emocjonujący. Na jego wartość złożyło się wiele czynników: realistyczny portret jednostki i otaczającej ją zbiorowości, wnikliwy komentarz dotyczący historii najnowszej, pozbawiony upiększeń obraz wojny, gruntowna analiza psychologiczna bohaterów i przejmująca kreacja głównej aktorki. Na koniec warto dodać informację, że ta opowieść doczekała się telewizyjnej adaptacji w 1989 (reż. Dino Risi) z udziałem Sophii Loren (Cesira) i Sydney Penny (Rosetta), a 19 czerwca 2015 w San Francisco wystawiono operę Marca Tutino inspirowaną powieścią Moravii.

1 komentarze:

  1. Genialny, a jednocześnie mocny film. Wspaniałe role głównych bohaterem, przede wszystkim debiutującej Eleonory Brown. Szkoda, że nie zrobiła wielkiej kariery.

    OdpowiedzUsuń