Pobij diabła

Beat the Devil (1953 / 89 minut)
reżyseria: John Huston
scenariusz: Truman Capote, John Huston na podst. powieści Jamesa Helvicka

Huston, realizujący średnio po jednym filmie rocznie, tym razem zaskakuje produkcją skromną, ale powstałą w koprodukcji trzech krajów: Wielkiej Brytanii, Włoch i USA. Mimo że budżet nie był zbyt duży film i tak okazał się finansową porażką. Trzeba przyznać, że zasłużenie, gdyż ta satyra na eksploatację kolonialną nie jest zbyt interesująca. Dwie pary małżeńskie, amerykańska i angielska, oraz towarzyszący im czterej oszuści próbują dotrzeć do brytyjskiej Afryki wschodniej, by zdobyć ziemie wzbogacone o cenne minerały uranu i wzbogacić się kosztem Afryki, która obecnie jest najbiedniejszym kontynentem m.in. dlatego, że większość bogactw z tego kontynentu zostało wywiezionych do Europy. Film Hustona trudno nazwać komedią, ale można tu znaleźć żarty ukryte lub po prostu niezrozumiałe dla widzów (np. niejasny jest dla mnie tytuł, może w powieści Jamesa Helvicka został on wyjaśniony). Dialogi Trumana Capote'a bywają błyskotliwe i oryginalne, ale czasami niezrozumiałe (częściowo to także wina tłumacza i lektora).

Trudno określić, jaki gatunek film reprezentuje. Podróż do Afryki i liczne perypetie wskazują na film przygodowy, z kolei perypetie miłosne i relacje pomiędzy dwoma małżeństwami przypominają „screwball comedy”, zagadka morderstwa, uran będący równie cenny co „Sokół maltański” oraz postacie bohaterów sugerują pokrewieństwo z „filmem noir” (Morley i Lorre jako podejrzane typy, Jennifer Jones stylizowana na „femme fatale”, Bogart w roli tego jedynego sprawiedliwego o kamiennej twarzy i nieprzeciętnej inteligencji). Nie brakuje elementów kina akcji: kiedy bohaterowie wsiadają do samochodu dojdzie do wypadku, kiedy płyną łodzią także nie obejdzie się bez komplikacji. Jest także wiele momentów typowych dla czarnej komedii, np. kiedy wydaje się, że jeden z czarnych charakterów (Peterson) zginął w wypadku, jego kumpel mówi: „Najpierw Hitler, potem Mussolini, a teraz Peterson”. Albo kiedy bohaterowie mają postój we Włoszech, zniecierpliwiony przestępca stwierdza, że „czas to złodziej” - dowcip oczywiście polega na tym, że jego misja w Afryce ma właśnie „złodziejski” charakter, a jego zniecierpliwienie wynika z tego iż obawia się, że złoża uranu wpadną w inne ręce. W filmie jest jeszcze wiele więcej ironicznych i aluzyjnych kwestii, ale większość z nich jest dość długa i nie sposób tego zapamiętać.

Dużym atutem filmu jest obsada, ze swojego zadania najlepiej wywiązała się Jennifer Jones w roli żony angielskiego przedsiębiorcy, zakochanej w amerykańskim towarzyszu podróży. Wiele mówiąca jest scena, w której ten towarzysz podróży (Humphrey Bogart) zostaje uznany za zmarłego i najbardziej z tego powodu rozpacza właśnie owa Angielka, a nie żona tego faceta. Pozostali aktorzy obsadzeni są raczej stereotypowo i nie zaskakują. Wyróżniłem więc Jennifer Jones, ponieważ znana ona była z ról dramatycznych, a Huston wydobył z niej nieprzeciętny temperament komediowy. W obsadzie jest także bezbarwna (nie tylko dlatego, że film jest czarno-biały) Gina Lollobrigida w pierwszej anglojęzycznej roli. Film bez wątpienia jest oryginalny, trudno znaleźć inny o podobnej tematyce i podobnym poczuciu humoru, ale niestety sposób reżyserowania i przekombinowany oraz przeładowany dialogami scenariusz sprawiają, że zamiast patrzenia w ekran jest ziewanie i spoglądanie na zegarek. Parafrazując słowa Petera Lorre'a z tego filmu można powiedzieć: „Ten film to złodziej czasu”.


* Film otrzymał status „własności publicznej” (Public Domain) - nikt nie posiada do niego praw autorskich, więc można go legalnie i za darmo pobierać z Internetu. Ja widziałem go jednak w programie Polonia 1, gdzie jakość obrazu i dźwięku pozostawia wiele do życzenia, a oprócz tego tekst polski czytał irytujący lektor. Być może w innym opracowaniu, z lepszym tłumaczeniem film byłby bardziej przystępny dla widza (tzn. dla mnie). 

0 komentarze:

Prześlij komentarz