reżyseria: John Hillcoat
scenariusz: Nick Cave
Tytuł jest krótki, niepozorny i trywialny, lecz kryje się za nim prawdziwe dzieło sztuki, dorównujące najlepszym dokonaniom z długiej i burzliwej historii westernu. Walki z bandytami rozgrywają się wśród dzikich regionów Australii, a bohaterowie, fabuła i scenografia stylizowane są na amerykański Dziki Zachód. Akcja rozgrywa się w drugiej połowie XIX wieku, zaś w tle cywilizowanie kraju i związana z nią dyskryminacja Aborygenów. Zrealizowany w koprodukcji australijsko-brytyjskiej western Johna Hillcoata pt. Propozycja zaczyna się od ostrzeżenia, że film zawiera fragmenty obraźliwe dla rdzennych mieszkańców kontynentu. Były one jednak konieczne by przedstawić tę nietolerancję i tyranię wobec wszelkich przejawów inności. Ten film to jednak przede wszystkim brawurowo zrealizowana i zagrana opowieść o brutalnych kryminalistach, poszukiwanych przez obrońców prawa za napady, gwałty i morderstwa.
Już na samym początku można się dowiedzieć na czym polega tytułowa propozycja i jaka jest cena za uratowanie życia bliskiej osoby. Kiedy dwaj bracia zostają schwytani po dokonanej zbrodni kapitan policji powinien ich aresztować i wsadzić za kratki, gdzie powinni czekać na proces. On jednak postanawia pójść z nimi na układ. Aresztuje młodszego z braci, zaś starszemu daje propozycję nie do odrzucenia. Jeśli chce uchronić siebie i młodszego brata przed karą śmierci musi zabić najstarszego brata, który jest bandytą wyjątkowo bezlitosnym i wydaje się osobą najbardziej nieuchwytną, do której nikt obcy się nie zbliży, jedynie brat może do niego podejść i zadać mu zabójczy cios. Kiedy kapitan Stanley bije najmłodszego z braci, a potem proponuje układ, trudno wyczytać z jego twarzy czy naprawdę chce uratować młodego przed szubienicą czy może kierują nim jakieś ukryte, nieznane motywy. Z czasem ta postać ciekawie się rozwija, ujawniając pod powłoką twardego funkcjonariusza szereg wątpliwości i uczuć, wrażliwość i delikatność. Stara się zachować rozsądek i zimną krew i jak na prawdziwego twardziela przystało może zostać poskromiony tylko przez kobietę. Ray Winstone i Emily Watson zagrali małżeństwo, które żyje w ciągłym bólu i strachu, lecz próbuje się cieszyć przynajmniej tym, że są razem i mogą liczyć na siebie nawzajem.
A jak jest z braćmi Burns? Czy również mogą sobie nawzajem ufać? Czy będą ryzykować życie, by uratować najmłodszego brata przed karą śmierci? Czy Charlie Burns odważy się zabić starszego brata by uratować młodszego? Bohaterowie tego filmu postawieni są przed trudnymi wyborami, które zadecydują o ich dalszym życiu. Jednak nawet wybór właściwej ścieżki może ich skazać na pełne goryczy i smutku samotne życie bez żadnych perspektyw i szans na lepszą przyszłość. Z filmu nie dowiadujemy się, co skłoniło braci do zajęcia się zbrodniczym procederem, ciężko też ocenić czy najmłodszy z braci jest niegroźny i niezdolny do gwałtu lub morderstwa. Kapitan Stanley też nie jest tego pewien, lecz usilna chęć schwytania najgorszego bandyty, będącego największym zagrożeniem dla spokojnych obywateli, sprawia, że staje się pozytywnym bohaterem i łatwo uwierzyć w jego teorie i skuteczność metod postępowania. Zdrowy rozsądek i pogarda dla nieuzasadnionej przemocy w połączeniu z kontrolowaną agresją i odwagą mogłyby przyczynić się do tego, że pokonałby najgorsze zło w tych stronach, gdyby nie głupota, impulsywność i chęć zemsty tutejszych cywilizowanych, lecz dzikich i pełnych nienawiści osobników.
Często podkreśla się, że od czasu Bez przebaczenia (1992) Clinta Eastwooda nie powstał już żaden wybitny western. Po obejrzeniu Propozycji mam wątpliwości, bo jest to rewelacyjny film, w którym wszystkie elementy filmowego języka prezentują wysoki poziom. Scenariusz Nicka Cave'a bezlitośnie rzuca odrażających, brudnych i złych bohaterów w sam środek piekła, w którym nie istnieją żadne reguły i każdy może być łowcą lub ofiarą. Podobnie jak w Dzikiej bandzie (1969) mamy tu dwie grupy, z których jedna stanowi grupę pościgową i legalną władzę, druga to zaś przeznaczeni do likwidacji zbrodniarze. Jednak w Propozycji nie ma miejsca na lojalność i przyjaźń, każdą z grup zżera od wewnątrz nienawiść i w tej odciętej od reszty świata Australii trudno komukolwiek zaufać, bo każdy może wbić nóż w plecy drugiej osobie.
Sceny przemocy zrealizowane są przez Johna Hillcoata z mistrzostwem godnym Sama Peckinpaha, a film mimo że pozbawiony jest szybkiej akcji maksymalnie wciąga, dostarcza mocnych wrażeń oraz prowokuje do przemyśleń i zastanowienia się nad kondycją gatunku westernu. Zdjęcia australijskiej przyrody i balladowa muzyka Nicka Cave'a także idealnie współgrają z opowiadaną historią. Nie można też zapomnieć o doborowej obsadzie. Jak na western przystało męska część ekipy aktorskiej najbardziej się wyróżniła i jedynie Emily Watson wypada niezbyt przekonująco, choć bez wątpienia jest zdolną aktorką. Natomiast Guy Pearce i Danny Huston w rolach drapieżnych recydywistów, John Hurt w roli podstarzałego i nieustępliwego łowcy nagród oraz Ray Winstone jako wchodzący w układy z przestępcami kapitan policji stworzyli kapitalne kreacje mężczyzn żyjących na granicy Dzikiego Zachodu i Cywilizacji, mizantropijnej nienawiści i niezdefiniowanego do końca prawa. Propozycja to western z najwyższej półki, który można zaproponować do obejrzenia każdemu wielbicielowi kina spod znaku rewolweru, strzelby i ludzi wyjętych spod prawa. W nowym millennium to jak na razie najlepsza pozycja w swoim gatunku.
Co do wybitności Eastwoodowskiego "Bez przebaczenia" to jakoś nie mogę jej pojąć. Clinta niemal ubóstwiam, ale ten film akurat był dla mnie co najmniej przeciętny. Ale może to właśnie dlatego, że nie ma we mnie jakiegoś bezgranicznego zamiłowania do westernów, nie wychowałem się na Waynie i Leone. Na pewno Twoja opinia o "Propozycji" jest zachęcająca i sprawia, że nabieram szczególnej ochoty na ten film, choć nadal mam pewne obawy. Ale przekonam się, jeśli tylko nadarzy się okazja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Podpisują się pod słowami o wspaniałości tego filmu.
OdpowiedzUsuńŻeby nie było, że wszyscy pieją z zachwytu to ja dołożę łyżkę dziegciu do tej beczki miodu ;). "Propozycja" to także według mnie świetny filmy, jeden z najciekawszych, jakie oglądałem w ciągu ostatnich kilku lat, ale to nie jest tak naprawdę Western. To australijski dramat obyczajowy stylizowany na Modern-Western, rozgrywający się w latach 80'tych XIX wieku. Od kiedy bohaterami Westernów są Aborygeni i zamieszkująca australijskie pustkowia mieszanka brytyjskich kolonizatorów i irlandzkich emigrantów? Od kiedy Westerny dzieją się w Australii? Westernami możemy nazwać Spaghetti Westerny, które, choć tworzone nie przez Amerykanów, opowiadają o wydarzeniach na Dzikim Zachodzie, ale nie filmy, których akcja rozgrywa się poza Ameryką Północną. Poza tym drobnym nieporozumieniem co do nazewnictwa, to cała reszta jest wyśmienita. Zdjęcia przepiękne; świetnie dobrani aktorzy; genialna muzyka, zarówno jeśli chodzi o piosenki, jak i o ścieżkę dźwiękową. Świetny, zaskakujący scenariusz i klimat, jakiego oczekuje się po filmach opowiadających niechlubne dzieje dzikich krain, wśród których Australia niewątpliwie wiedzie prym. Ten wszechobecny smród, obsiadające wszystkich muchy, jałowa ziemia, na której nie ma nawet drzew, pod którymi można byłoby się "odlać" - coś pięknego. Brutalny, naturalistyczny do szpiku kości, ukazujący jadowitych ludzi pośród jadowitej krainy i to mi się w tym filmie bardzo podoba. Polecam każdemu.
OdpowiedzUsuńTak się składa, że nie tak dawno oglądałem "Drogę" w reżyserii Johna Hillcoata. Całkiem dobry film tak w ogóle, co prawda dosyć samotny - ukazuję tułaczkę, przyjaźni trudno tam szukać, ale poza tym całkiem interesujący. Post-apokaliptyczny film drogi.
OdpowiedzUsuńDo westernu czuję się dosyć zachęcony, wezmę go pod uwagę przy wyborze filmu do oglądania w przyszłości. Najlepsza pozycja tego milenium, jak piszesz. To mocne stwierdzenie. O panu Erneście poczytam jutro.
Do Westerny:
Dziękuję za dogłębne wytłumaczenie. Jednym słowem: Eastern
Okay, w takim razie to Eastern. Jednak ta stylizacja na Western w przypadku "Propozycji" jest bardzo mocna i przesądza o tym, że dla mnie to jednak mimo wszystko australijski Dziki Zachód. Bohaterowie, fabuła, akcja, rekwizyty, scenerie, dyskryminacja rdzennych mieszkańców - te wszystkie elementy typowe są dla westernów, a nie dla dramatów obyczajowych. Z dramatu obyczajowego zostały tu tylko wątek relacji międzyludzkich (między braćmi, między mężem i żoną), no i może jeszcze ta dyskryminacja, która jest obecna i w jednym i drugim gatunku. Według mnie elementy westernu jednak dominują w tym filmie.
OdpowiedzUsuńPS. "Drogi" Hillcoata jeszcze nie widziałem. Próbowałem przeczytać pierwowzór McCarthy'ego, ale nie doczytałem do końca - nie zaciekawiła mnie ta książka, więc również film sobie darowałem ;)
"Drogi" książki ja nie czytałem, ale za to film nie zrobił na mnie wrażenia. Jakoś nie mogłem się wczuć w sytuację bohaterów, która była chyba dość dramatyczna, a jednak nie kupiłem tego:)
OdpowiedzUsuńMnie się "Droga" bardzo podobała. Wizja przedstawiona bardzo płynnie i wiarygodnie. Kilka bardzo mocnych scen dot. kanibalizmu dodało tam thrillerowatego posmaku. Ogólnie na plus, ale nie umywa się do "Propozycji".
OdpowiedzUsuń,,Droga'' - powieśc McCarthy'ego - doskonała. Piękna poetycka proza w świetnym polskim przekładzie ( Robert Sudół, tłumaczył też ,, Krwawy Południk''). Ekranizacja Hillcoata mnie nie powaliła ; obejrzec można, ale imo daleko jej do sugestywności książki.
OdpowiedzUsuń,,Propozycja''- dla mnie western. Czas akcji i sceneria przemawiają za, miejsce akcji przeciw. Ale sytuacja jest w 100% westernowa i to przesądza sprawę.
Obejrzałem wczoraj na TV4. I faktycznie muszę się zgodzić. Film naprawdę bardzo, bardo dobry. Już nawet nie złościłem się na reklamy:)
OdpowiedzUsuńKlimat jest ujmujący. Cudowne zdjęcia no i muzyka. Swoją drogą dzięki pracy Nicka Cave'a odczuwałem pewne podobieństwo do "Zabójstwa Jessiego Jamesa...", co bardzo mnie cieszyło. Surowe i brutalne kino. Nieco rozczarowałem się zakończeniem, które nie do końca mnie zadowoliło. Czegoś mi tam zabrakło. Ale to i tak wspaniały film.
Pozdrawiam
Ten film robi ogromne wrażenie kiedy ogląda się go pierwszy raz, niestety jak próbowałem go obejrzeć ponownie to już nie byłem tak zachwycony. Nadal uważam, że to świetny film i najlepszy western ostatniej dekady, ale w moim rankingu filmów XXI wieku spadł jednak na dalsze miejsce :)
OdpowiedzUsuń