Tekst opublikowany także w serwisie film.org.pl
Gdy Roman Polański realizował w Stanach Dziecko Rosemary (1968) myślał o tym, by główną rolę dać swojej nowo poślubionej żonie, Sharon Tate. Liczył, że ktoś inny też wpadnie na ten pomysł – uważał bowiem, że jemu nie wypada. Gdy razem pracowali na planie Nieustraszonych pogromców wampirów (1967) nie byli jeszcze małżeństwem i gdyby nie pobrali się w styczniu 1968 to pewnie łatwiej by im było współpracować. W historii kina istnieje jednak spora grupa reżyserów, którzy nie bali się angażować własnych żon i całkiem nieźle na tym wychodzili. Już w epoce kina niemego można znaleźć takie pary, np. Raoul Walsh i Miriam Cooper oraz Carmine Gallone i Stanislawa „Soava” Winawerówna. W latach trzydziestych we Francji działał Henri Decoin wraz z małżonką Danielle Darrieux, natomiast w Polsce niejaka Barbara Orwid wystąpiła tylko w pięciu filmach – wszystkie reżyserował jej mąż Leonard Buczkowski.