Ostatnie polowanie

The Last Hunt (1956 / 108 minut)
scenariusz i reżyseria: Richard Brooks na podst. powieści Miltona Lotta

Ten film pokazuje, że podbój Dzikiego Zachodu związany był nie tylko z zabijaniem Indian, ale także z zabijaniem bizonów i handlem skórami. Dwóch traperów szuka pracowników do obrabiania skór bizonów. Zatrudniają dwóch ludzi: młodego, porywczego Indianina i starego, nieco szalonego wygę. W centrum uwagi są jednak traperzy, Sandy McKenzie i Charlie Gilson. Obaj są mniej więcej w tym samym wieku, ale wiele ich różni. Jeden jest doświadczonym myśliwym, który jest już zmęczony zabijaniem, drugi zaś wręcz przeciwnie - lubi zabijać nie tylko bizony, ale też Indian. Logiczne jest, że musi dojść do konfrontacji. Cały czas pomiędzy czwórką jeźdźców widoczne jest napięcie, które rośnie od momentu, gdy pojawia się indiańska dziewczyna z dzieckiem. Charlie zabił jej towarzyszy, kobietę oszczędził, by móc się z nią „zabawić”. Sandy przez dłuższy czas nie daje się sprowokować. Wolałby uciec z dziewczyną niż stoczyć pojedynek ze swoim rywalem.

Atutem filmu jest obsada. Robert Taylor jest bardzo dobry w roli bezmyślnego, uprzedzonego do Indian myśliwego. W jego oczach widać, że zabijanie sprawia mu przyjemność. Lubi przebywać w towarzystwie ludzi, ale jego zachowanie sprawia, że nie jest lubiany. O tym, jaki wpływ ma na niego wyprawa na bizony świadczy scena, w której grzmoty podczas burzy wydają mu się odgłosem zbliżających się bizonów. Z kolei Stewart Granger, znany z Kopalni króla Salomona [wersja z 1950], nieźle zagrał rozsądnego, zmęczonego i ugodowego trapera. Ma on naturę samotnika, chciałby zaliczyć w końcu ostatnie polowanie, osiąść na jakimś ranczu i być może założyć rodzinę. Ale nawet ten spokojny człowiek zacznie tracić zmysły w dość zaskakującej scenie w barze, jednak on jest w stanie nad sobą zapanować. Wyróżnię jeszcze Lloyda Nolana, który w roli starego i doświadczonego kowboja znakomicie dotrzymuje kroku głównym bohaterom. Na początku nie pokazuje się ze zbyt dobrej strony, zaczyna się popisywać, ale szybko się opamięta i nie będzie już szarżował. Russ Tamblyn i Debra Paget w indiańskich rolach zostają zepchnięci na dalszy plan, tak jak Indianie zostali zepchnięci do rezerwatów.

Robert Taylor mimo iż zagrał główne role w wielu filmach (m.in. Quo vadis, Ivanhoe) to nigdy nie był uważany za gwiazdę pierwszej wielkości, bo nie trafił na reżysera, który rozsądnie pokierowałby jego karierą. John Wayne pracował z Johnem Fordem, James Stewart z Anthonym Mannem, Randolph Scott z Buddem Boetticherem, a Robert Taylor nie miał szczęścia do reżyserów i grał zwykle banalne role w przeciętnych filmach - ostatnio oglądałem z nim westerny Osiodłać wiatr (1958) i Powrót rewolwerowca (1967), które niczym szczególnym się nie wyróżniają.

Scenarzysta i reżyser w jednej osobie, Richard Brooks, zwykle unikał schematycznych rozwiązań i do filmu Ostatnie polowanie wprowadził zaskakujące zakończenie. Oprócz tego w jego scenariuszu zostały świetnie zarysowane postacie. Nie ma tu zbędnych bohaterów, każdy jest tu ważny dla rozwoju fabuły. To jednak nie tylko film o relacjach pomiędzy bohaterami. To także film rewizjonistyczny - ocenia fakty z historii Stanów w sposób  odmienny od innych twórców klasycznych westernów, pokazuje prerie Dzikiego Zachodu jako krainy pełne krwi, nienawiści i okrucieństwa wobec zwierząt i ludzi innej rasy. Ze względu na rok produkcji i obowiązujący wówczas kodeks Haysa nie widać w filmie krwi, ale sceny zabijania bizonów wyglądają autentycznie. Dodatkową atrakcją są zdjęcia plenerowe w szerokoekranowym systemie CinemaScope.

4 komentarze:

  1. Filmu nie oglądałem, ale mam książkę pod tytułem "Ostatnie polowanie" o chodowcy bydła, któremu bizony tratują stado. Ten wściekły postanawia wybić wszystkie bizony w okolicy...
    Jeśli to ta sama historia, to znaczyłoby, że scenariusz jest adoptowany - tym bardziej muszę oglądnąć ten film "Last Hunt".
    Ale myślę, że nazywanie rewizjonistycznym Westernem, filmu z 53r. czyli sprzed czasu indiańskich protestów i sprzed zarzucenia kodeksu Haysa, to lekka przesada.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Film jest adaptacją książki Miltona Lotta.
    A jeśli chodzi o to, czy jest to film rewizjonistyczny czy nie, to ja tylko potwierdziłem słowa Łukasza Plesnara, który w "Encyklopedii kina" napisał o Richardzie Brooksie, że "w oskarżycielskim 'Ostatnim polowaniu' jako jeden z pierwszych poddał rewizji mity podboju preriowego Zachodu".

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnie recenzowane przez Ciebie filmy są bardzo stare, dlatego niespecjalnie mogę się wypowiedzieć (nie do wszystkich mam dostęp), ale przynajmniej czytuję Cię regularnie:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń