Wędrowcy i buntownicy, czyli o filmach drogi


Road movies to filmy, w których podróż jest metaforą życia i czasów, w których żyjemy. Nie ważne dokąd i po co jadą bohaterowie. Liczy się to, że podczas podróży poznają innych ludzi i poznają życie z innej strony. Poprzez podróż zmieniają swój charakter, z obserwatorów stają się buntownikami, wyrażają protest przeciwko „systemowi”, np. przeciwko wojnie w Wietnamie, albo w ogóle przeciwko całej polityce, która nie szanuje i niszczy „zwykłych” obywateli. Ich postępowanie może spowodować, że ci zwykli obywatele też mogą wkrótce stać się takimi buntownikami. Im więcej takich buntowników tym większe szanse na zwycięstwo. Jeśli ktoś próbuje sam walczyć z systemem to na pewno przegra. Ale już sam fakt, że próbuje działać zjednuje mu zwolenników. Dużą rolę odgrywają media, które potrafią zrobić z człowieka bohatera, ofiarę albo oszusta.

1. Znikający punkt (Vanishing Point, 1971), reż. Richard C. Sarafian
Podróż samochodem jako pretekst do buntu przeciwko policji - przeciwko władzom, które zamiast łapać groźnych przestępców zajmują się „drobiazgami”. Główny bohater o nazwisku Kowalski zakłada się o to, że dotrze z punktu A do punktu B w określonym czasie. Przekracza dozwoloną prędkość, przez co jest ścigany przez policję. Droga jest jednak odludna, nie widać na niej innych samochodów, więc bohater nie stanowi zagrożenia dla innych ludzi, tylko dla siebie. Z czasem przekonujemy się, że śpieszy się on wcale nie dlatego, aby wygrać zakład, ale dlatego, aby ośmieszyć policjantów i wyrazić przez to swoje przekonania. Film wydaje się banalny pod względem fabuły i dialogów, aktorstwo także nie zachwyca, ale sposób prowadzenia narracji, niespieszne tempo i wykreowany przez pustynne krajobrazy klimat osamotnienia sprawiają, że film okazuje się cudowną przypowieścią i dziełem kultowym.


2. Autostopowicz (The Hitcher, 1986), reż. Robert Harmon
Podróż samochodem jako pasmo nieszczęść i koszmarów. Rutger Hauer w roli brutalnego psychopaty, który na drodze znajduje sobie ofiarę w postaci pewnego młodzieńca (C. Thomas Howell), zmuszając go do dramatycznej gry. Brzmi intrygująco i taki jest ten film - intrygujący i mroczny, w którym nieznane są motywy psychopaty. Zanim autostopowicz-morderca zostanie unieszkodliwiony wiele osób straci życie, w tym policjanci oraz pewna piękna kobieta (Jennifer Jason Leigh). W przeciwieństwie do filmów z przełomu lat 60. i 70. Autostopowicz jest zrobiony w formie kina akcji z elementami thrillera, pełno jest brutalnej przemocy. Mimo że wśród bohaterów jest dwoje młodych ludzi, mężczyzna i kobieta, to nie czeka ich długie i szczęśliwe życie. Taki koszmar na drodze może przytrafić się każdemu, niezależnie od tego, czy jest się kierowcą czy autostopowiczem.

3. Zdążyć przed północą (Midnight Run, 1988), reż. Martin Brest
Komedia kryminalna z Robertem De Niro w roli łowcy nagród, eskortującego przestępcę (w tej roli Charles Grodin). Pokazane są zabawne relacje pomiędzy bohaterami, którzy na swojej drodze napotykają wiele przeszkód, zanim dotrą do celu. W sprawę miesza się FBI, mafia, inny łowca nagród. Powoduje to wiele zabawnych komplikacji, jest też pretekstem dla scen akcji, które dawkowane są rozsądnie. Twórcy nie przesadzili z nadmiarem efektów i brutalności, skupiając się na charakterystyce postaci. Film świetnie się ogląda, pełen jest dynamiki i dobrych dialogów. Nie jest zbyt brutalny, ale wulgaryzmów nie brakuje - oglądając film w telewizji często można się natknąć na cenzurę, polegającą na tym, że „fuck you” jest przetłumaczone łagodnie np. jako „odwal się”. Jak na De Niro nie jest to zbyt wymagająca rola i momentami ma się wrażenie, że to Grodin „kradnie” całe przedstawienie. Ale role drugoplanowe także zapadają w pamięć, co jest zasługą nie tyle aktorów, co scenarzysty.

4. Konwój (Convoy, 1978), reż. Sam Peckinpah
Film Peckinpaha odniósł sukces, szczególnie wśród młodzieży. Opowiada o buncie młodych ludzi przeciwko prawu reprezentowanemu przez starego szeryfa Wallace'a. Bunt rozpoczęty przez kierowcę ciężarówki powoduje, że przyłączają się do niego inni kierowcy, tworząc konwój. Są w tym filmie sceny znakomite np. efektowny skok samochodu wykonany przez kaskadera Roberta Herrona (dublującego Ernesta Borgnine'a), ale są też sceny nieudane jak bójka w barze. W przeciwieństwie do Kowalskiego ze Znikającego punktu, bohater Konwoju nie jest sam - przyłączają się do niego tacy jak on kierowcy ciężarówek o podobnych przekonaniach (w tym nienawiść do policjantów). Sam Peckinpah nie był już młody, a poza tym nadużywał alkoholu i brał narkotyki, ale mimo to świetnie pokazał na ekranie czasy kontrkultury, nie tracąc wiele z tej drapieżności, z jakiej był znany. W latach 60. i 70. reżyser też był takim buntownikiem jak bohaterowie Konwoju - pracował wbrew ogólnie przyjętym zasadom, jego dzieła były cenzurowane, ale on walczył o zachowanie własnej wizji i własnego stylu.


5. Swobodny jeździec (Easy Rider, 1969), reż. Dennis Hopper
Film, który zapoczątkował modę na kino drogi. Motocykle i narkotyki to rzeczy, które fascynowały młodzież czasów kontrkultury (przełom lat 60. i 70.). Bohaterowie mają marzenia, udają się w podróż, by je spełnić. Poprzez wspólną podróż spełniają marzenie o wolności, ale popadają w konflikt z ludźmi, którzy nie akceptują ich stylu życia. Wiadomo, że każdy kiedyś umrze, ale nikt nie chce tak bezsensownej śmierci, jakiej doświadczają bohaterowie filmu. Chociaż film zaliczany jest do kultowych i najlepszych w swoim gatunku ja oceniam go niżej od pozostałych (powyżej opisanych). Twórcy momentami przynudzają, „narkotyczny” klimat tu pasuje, ale mnie nie wciągnął i losy bohaterów były mi obojętne. Jednak za nowatorskie podejście do tematu, pochwałę wolności, zaskakujące zakończenie i dobre aktorstwo należy się miejsce wśród najlepszych filmów gatunku. Tani, „swobodny” film o ludziach, którzy swoim odmiennym nastawieniem do świata i ludzi powodują, że bardziej konwencjonalny świat nie potrafi ich zrozumieć i próbuje wyeliminować.
Peter Fonda wystąpił wcześniej w utrzymanym w podobnym klimacie filmie Dzikie anioły (The Wild Angels, 1966) Rogera Cormana.

6. Mała miss (Little Miss Sunshine, 2006), reż. Jonathan Dayton, Valerie Faris
Skrzyżowanie filmu drogi z krzepiącą i niegłupią opowiastką familijną - tak w skrócie można opisać pierwszy film fabularny twórców wideoklipów - małżonków Jonathana Daytona i Valerie Faris. Szóstka skomplikowanych postaci poznaje samych siebie w trakcie podróży na konkurs piękności, gdzie swoją osobowość ma zaprezentować nastoletnia okularnica. Inteligentny i zabawny scenariusz, którego autorem jest Michael Arndt, pozwolił grupie utalentowanych aktorów na stworzenie ciekawych ról na pograniczu karykatury i psychologicznej prawdy. Twórcy wyśmiewają salonowe obyczaje i moralność, kwestionują słuszność imprez takich jak konkursy piękności oraz tzw. talent shows. Dystans jaki dzieli bohaterów od akceptowalnej normalności okazuje się zbawienny, oczyszczający, przynoszący nadzieję.

7. Pojedynek na szosie (Duel, 1971, TV), reż. Steven Spielberg
Trzymający w napięciu thriller o niesamowitym pojedynku dwóch samochodów i dwóch kierowców. Tajemniczy kierowca ciężarówki prześladuje głównego bohatera, który zmuszony jest do samotnej walki z psychopatą. Nie wiadomo jakie są motywy psychopaty, nie wiadomo jak skończy się ta historia. Reżyser, mimo że dopiero zaczynał swoją karierę pracując dla telewizji, bardzo umiejętnie zbudował napięcie, atmosferę osaczenia i niepewności oraz sprawnie poprowadził bohaterów, tak że film wciąga i daje do myślenia. Budżet filmu był minimalny, co widać, akcja rozgrywa się na odludnych terenach, z dala od cywilizacji, droga wydaje się długa i nie mająca końca, a na niej dwa samochody reprezentujące dobro i zło, bohater uciekając nie widzi wyjścia z sytuacji i musi znaleźć sposób, by wyeliminować zagrożenie. Film zawdzięcza sukces nie tylko zręcznej realizacji Spielberga i dobremu scenariuszowi Richarda Mathesona (na podst. jego własnej noweli), ale także wiarygodnej kreacji aktorskiej Dennisa Weavera, który niemal przez cały czas jest na ekranie. Choć kierowca ciężarówki jest niewidoczny, wiadomo że za kierownicą siedział kaskader Carey Loftin.

8. Blues Brothers (The Blues Brothers, 1980), reż. John Landis
Komedia muzyczna pełna akcji, kraks samochodowych i dobrej muzyki, nie tylko bluesowej. Zwariowany humor nie zawsze jest zabawny i oryginalny, ale rekompensują to zaskakujące sceny akcji z samochodami w rolach głównych. Tytułowi bracia decydują się reaktywować kapelę, by zebrać pieniądze na podupadający dom dziecka. Zbierają zespół, dają koncerty, spotykają po drodze popularnych muzyków (m.in. Arethę Franklin i Raya Charlesa). Nie zważając na konsekwencje przekraczają prędkość, by zadanie wykonać jak najszybciej, bo kiedy w grę wchodzi los biednych dzieci to nie należy marnować czasu, tylko trzeba działać. Ścigani przez policję muszą w końcu wpaść, bo przecież nie będą całe życie uciekać. Ale oczywiście powierzoną misję najpierw muszą wykonać. Film na pewno wiele by stracił bez muzyki - ścieżka dźwiękowa jest znakomita. Zarówno instrumentalny motyw Henry'ego Manciniego z serialu Peter Gunn, jak i piosenki, szczególnie w wykonaniu tytułowego zespołu, zostały idealnie dopasowane do filmu i zapadają na długo w pamięć.

3 komentarze:

  1. Bójka w barze w ,,Konwoju'' nieudana?! To ja nie wiem, co jest udane... Peckinpah, mimo wyglądu zgrzybiałego dziada,wcale nie był jeszcze taki stary , miał około 50-tki. Był od lat zaawansowanym alkoholikiem, lekomanem i kokainistą ( na przemian, lub wszystko na raz) i przez to strasznie się posypał. ,,Konwój''w dużej mierze wyreżyserował James Coburn( nie zostało to umieszczone w napisach), idąc z braterską pomocą staremu druhowi, któremu zdrowie już kompletnie wysiadało.
    Wszystkie wymienione filmy są super, road movie to jeden z moich ulubionych gatunków, doskonała wizytówka kina amerykańskiego, o bogatej literackiej tradycji. Ja bym, rzecz jasna, ,,Easy Ridera'' postawił dużo wyżej. W tym roku ma miec premierę ,,On the Road'' wg Jacka Kerouaca, w reżyserii Waltera Sallesa. Podobały mi się jego wyciszone ,,Dzienniki Motocyklowe'' i efektowny ,,High Art'' z fantastycznymi scenami walk na noże.

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń