Afrykańska królowa

The African Queen (1951 / 105 minut)
reżyseria: John Huston
scenariusz: James Agee, John Huston na podst. powieści C.S. Forestera   

Ostrzegam o spojlerach!
Fakt, że w filmie przez niemal cały czas występuje tylko dwójka aktorów może sugerować, że to film bardzo tani. Ale na jego produkcję wydano sporą sumę pieniędzy, co widać chociażby po malowniczych plenerach, fotografowanych przez Jacka Cardiffa - nie są to sztuczne plenery, tylko prawdziwe, afrykańskie rzeki, jeziora i dżungle (w Kongu i Ugandzie). W dodatku widzimy wszystko w kolorze, a w tamtych czasach nie każdy mógł sobie pozwolić na barwną taśmę. Słabe są jednak efekty specjalne - np. w scenie, w której łódź płynie po rwącej, dzikiej rzece widać, że to nie jest prawdziwa łódź, tylko jej miniaturowa makieta. Nie należy więc nastawiać się na efektowne widowisko. Mimo że akcja rozgrywa się podczas I wojny światowej nie ma tu widowiskowych scen batalistycznych, a scena uderzenia torpedy w niemiecki statek jest kiepsko zrealizowana. Jednak z całą pewnością jest to film bardzo udany, bo historia w nim przedstawiona jest interesująca, opowiedziana z pomysłem i zagrana po mistrzowsku.

W Europie rozpoczęła się wojna, ale zaczyna ona także opanowywać Afrykę. Kobieta imieniem Rosie po śmierci brata ukrywa się na łodzi, należącej do mężczyzny imieniem Charlie. Oboje są w średnim wieku, ale poza tym wiele ich różni - on nadużywa alkoholu, ma poczucie humoru i jest z natury spokojny, ona jest pobożna, energiczna i uparta. Dochodzi między nimi do konfliktów - kobieta chce płynąć w dół rzeki, by rozwalić niemiecki okręt, który pilnuje tamtejszych terenów przed przybyciem Brytyjczyków. Chce w ten sposób pomścić śmierć brata i jednocześnie przysłużyć się ojczyźnie. Mężczyzna nie ma zamiaru ryzykować, ale w końcu musi ulec i podjąć walkę z Niemcami po to, aby film był ciekawszy. W pokonaniu wrogów pomogą im nie tylko spryt i pomysłowość, ale także niezwykłe zbiegi okoliczności, które raziłyby w tradycyjnym filmie wojennym. Ale ten film to przede wszystkim komedia przygodowa z wątkiem romansowym na pierwszym planie, więc wspomniane zbiegi okoliczności (ulewa umożliwiająca przepłynięcie łodzią i „nadzianie się” niemieckiego okrętu na torpedę) nie tylko nie przeszkadzają, ale też idealnie tu pasują. Jest tu typowo przygodowy klimat: rwące rzeki, wiry, wodospady, krokodyle, moskity i pijawki, a oprócz tego jeszcze Niemcy - na każdym kroku czai się niebezpieczeństwo i przetrwa tylko człowiek wytrwały i silny.

Humphrey Bogart za rolę Charlie'go otrzymał jedynego w karierze Oscara - całkiem słusznie, chociaż najlepszą rolę zagrał we wcześniejszym filmie Hustona, Skarb Sierra Madre. Aktor kiedy trzeba jest zabawny, romantyczny, wściekły, przerażony i zmęczony. To właśnie u Johna Hustona rozbłysnął w pełni jego talent. Afrykańska królowa to jeden z najlepszych filmów tego twórcy. W pokaźnej filmografii reżysera są filmy na zróżnicowanym poziomie, w tym jedno niekwestionowane arcydzieło (Skarb Sierra Madre), kilka filmów bardzo dobrych, niezłych i przeciętnych. Afrykańska królowa jest bardzo dobrym filmem przygodowym, świetnie zrealizowanym i zagranym. W roku 1957 Huston zrealizował film podobny w klimacie i stylu - chodzi o produkcję Bóg jeden wie, panie Allison, którego akcja toczy się podczas II wojny światowej, a jedynymi aktorami na planie byli Robert Mitchum i Deborah Kerr.

0 komentarze:

Prześlij komentarz