Tygrys i śnieg

La tigre e la neve (2005 / 114 minut)
reżyseria: Roberto Benigni
scenariusz: Roberto Benigni, Vincenzo Cerami

Po niezwykłym sukcesie filmu Życie jest piękne Roberto Benigni i jego stały współscenarzysta Vincenzo Cerami powrócili do groteski wojennej, tym razem dotyczącej wojny w Iraku. Ale co tytułowy tygrys ma wspólnego z wojną w Iraku? Pewnie tyle samo, co komedia z dramatem, a jednak często łączy się dwa niepasujące do siebie elementy. Zwariowany i pełen wigoru Roberto Benigni oraz spokojna i rozważna Nicoletta Braschi także pozornie do siebie nie pasują, a jednak pracują ze sobą już ponad 20 lat i nawet dotkliwa porażka (Pinocchio) nie była w stanie przerwać ich współpracy.

Tygrys i śnieg to film, który nie powinien nikogo rozczarować, jeśli nikt nie będzie go porównywał z oscarowym poprzednikiem. Humor i wojna zostały połączone w sposób pomysłowy, można się zarówno pośmiać jak i wzruszyć. Film spełnia więc taką samą rolę jak Życie jest piękne. Oba filmy pokazują zarówno jasną, jak i ciemną stronę życia. Oba filmy pokazują bohatera, który patrzy na świat i ludzi optymistycznie i zgodnie ze słowami piosenki Monty Pythona „zawsze patrz na jasną stronę życia”. Próbuje on żartować nawet w najbardziej dramatycznych momentach.

W La vita è bella wojna siłą wtargnęła do świata zwykłych ludzi, w La tigre e la neve bohaterowie sami decydują o tym, by pojechać do kraju, ogarniętego wojną. Motywacje są jednak różne, np. poetę, Attilio de Giovanni, nie obchodzi konflikt zbrojny w Iraku, zależy mu tylko na ukochanej imieniem Vittoria, która leży nieprzytomna w szpitalu i bez odpowiednich lekarstw może umrzeć. Próbując uratować jej życie Attilio musi dostarczyć leki, a to jest niełatwe - transport został wstrzymany i należy pokonać wiele mil, by osiągnąć zamierzony cel.

Obok Benigniego i Braschi ciekawą rolę zagrał francuski aktor Jean Reno, który w tym filmie mówi po włosku i arabsku (jego żoną jest Polka, więc pewnie wkrótce nauczy się także polskiego). W omawianym filmie Jean Reno wcielił się w postać Irakijczyka, przyjaciela głównego bohatera. Jak zwykle aktor budzi sympatię, mimo że czasami jego zachowanie pozostawia wiele do życzenia, np. kiedy lekarz z przekonaniem stwierdza, że Vittoria umrze, Reno wydaje się niewzruszony i pogodzony z takim obrotem sprawy.

Sporo jest w filmie znakomitych scen, które powodują uśmiech na twarzy: scena, w której Attilio chce kupić bilet do Bagdadu, rozmowa z wielbłądami, czy np. spotkanie z oddziałem amerykańskich żołnierzy. Niestety są też sceny mało wiarygodne i irytujące, takie jak przedłużająca się w nieskończoność błazenada w szpitalu przy nieprzytomnej Vittorii. Ale z drugiej strony te sekwencje trzymają w napięciu, gdyż widz zastanawia się, czy kobieta się wreszcie obudzi, czy nie. Pamiętając jednak dramatyczne zakończenie La vita è bella miałem obawy o los Attilia i Vittori.

Tygrys i śnieg to bardzo dobra komedia, która w zamian za dostarczenie rozrywki zmusza widzów do myślenia. Chociaż w tym filmie nie ma przemocy, to wyczuwalny jest wojenny klimat, a przesłanie antywojenne jest wyraźne. Przede wszystkim jest to jednak baśń o miłości, w której tytułowy tygrys na śniegu oznacza coś, co jest piękne, ale wydaje się niemożliwe i nieosiągalne. Jak ktoś bezgranicznie dąży do osiągnięcia celu i spełnienia swoich marzeń to mimo brutalnych wojen i bezsensownych konfliktów jest w stanie tego dokonać.

5 komentarze:

  1. W twoich ustach opinia o tym filmie brzmi interesująco. Zachęciłeś mnie trochę do zobaczenia tego filmu, którego tytuł nie raz obijał mi się o oczy, ale jakoś nie odważyłam się, bo nie jestem wielbicielką Benigniniego. On mnie raczej denerwuje, właśnie ową błazenadą, stawianiem życia na równi z baśnią, mieszania dwóch gatunków - baśni i naturalizmu. To budzi we mnie jakiś sprzeciw. Wojna to wojna, zawsze jestem za tym, żeby pokazywać ją bez osłonek, wydaje mi się, że nie da się jej przeżyć bez żadnej traumy.
    bf

    OdpowiedzUsuń
  2. Częściowo się zgadzam. Ta błazenada Benigniego pasowała do jego dwóch komedii pomyłek "Johnny Stecchino" oraz "Il Mostro", ale w jego komediach wojennych jest ona nieco denerwująca. Jednak te filmy coś w sobie mają, co sprawia, że świetnie się ogląda. Mimo że opowiadają o wojnie to nie ma w nich nachalnego patosu, mimo że opowiadają o miłości to nie ma w nich przesadnego sentymentalizmu, mimo że łączą baśń z groteską wojenną to nie przekraczają granic dobrego smaku. Benigni potrafi świetnie łączyć elementy, które pozornie do siebie nie pasują, dzięki czemu tworzy bezpretensjonalne filmy, które dostarczają rozrywki oraz prowokują do dyskusji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że u Ciebie można znaleźć filmy starsze i nowsze, znane i mniej znane, artystyczne i komercyjne itd... Życzę powodzenia w dalszym pisaniu bo jest naprawdę ciekawie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, co u Ciebie, jak żyjesz, tak prywatnie bardziej? U mnie katastrofa, ni z tego, ni z owego - singlem jestem:) Odrzuca mnie od filmów, wyobrażasz sobie? Chciałam się zmusić do "Kupca Weneckiego", ale nie dałam rady...

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam!
    Ostatnio bardzo mało publikowałem, dlatego też postanowiłem powrócić i pisać regularnie. Na nowy początek zmieniłem nazwę bloga z http://gromadzik.blogspot.com/ na http://filmowagromada.blogspot.com/ . Zapraszam. Jeżeli masz mnie w linkach to proszę o zmianę nazwy ;)
    Michał
    [SPAM]

    OdpowiedzUsuń