Millennium: Dziewczyna, która igrała z ogniem

Flickan som lekte med elden [powieść, 2006]
Autor: Stieg Larsson

Zagadki kryminalne są jak równania matematyczne. Należy wykonać odpowiednie rachunki, by znaleźć niewiadomą x. Główna bohaterka powieści Larssona, Lisbeth Salander, nie ukończyła żadnej szkoły, ale potrafi rozwiązać najbardziej skomplikowane zadanie matematyczne. Fascynuje ją szczególnie twierdzenie Fermata z XVII wieku. To twierdzenie zostało udowodnione dopiero kilka stuleci później za pomocą metod, których dawniej nie stosowano. W związku z powyższym pierwsza część trylogii Larssona (Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet), w której rozwiązano zagadkę kryminalną po 40-tu latach, jest prawdopodobna, bo przy pomocy nowoczesnych technologii można rzucić nowe światło na starą, nierozwiązaną sprawę. Podobnie dzieje się w części drugiej - rozwiązując zagadkę potrójnego morderstwa bohaterowie poznają mroczne tajemnice z przeszłości. Niestety z logiką wydarzeń jest już gorzej.

Tytułową dziewczyną jest oczywiście hakerka Lisbeth Salander. W poprzedniej części poznaliśmy ją jako osobę zamkniętą w sobie i zbuntowaną, ale również inteligentną i energiczną, w drugiej części cyklu ta postać okazuje się jeszcze bardziej skomplikowana. Jak na hakerkę przystało dużo czasu spędza przy komputerze, ale potrafi także działać w terenie, bywa przy tym impulsywna i agresywna, czym naraża się na niebezpieczeństwa. Stopniowo odkrywamy jej mroczne sekrety z przeszłości i obserwujemy, w jaki sposób odkrycie tych sekretów może wpłynąć na toczące się śledztwo w sprawie potrójnego morderstwa. Czytelnicy zdążyli już polubić główną bohaterkę (chociażby po tym, jak wykazała się odwagą podczas huraganu na Grenadzie), więc podejrzewają, że nie ma ona nic wspólnego z morderstwami. W takim razie powstaje pytanie typowe dla każdego kryminału: kto zabił i dlaczego?

Intryga wciąga, powoduje zainteresowanie czytelnika, ale bohaterowie, tacy jak policjanci i dziennikarze, są stereotypowi i przewidywalni. Policjanci wierzą tylko w najprostsze rozwiązanie, nie potrafią albo nie chcą szukać ukrytych  śladów i wskazówek, chcą tylko jak najszybciej zamknąć sprawę, by odhaczyć w papierach kolejny sukces. Wśród nich nie mogło także zabraknąć idioty i homofoba w jednej osobie. Natomiast dziennikarze szukają sensacyjnych materiałów i w gazetach wypisują same bzdury. Wyjątkiem jest tylko Mikael Blomkvist - wprawdzie on także szuka sensacyjnych i kontrowersyjnych materiałów, ale każdą rewelację drobiazgowo analizuje, szukając dowodów i dając szansę wypowiedzenia się każdej zainteresowanej osobie. Ma więc predyspozycje do tego, by być dobrym detektywem, ale nie jest typem bohatera, który w ostatniej chwili ratuje kobiety przed śmiercią. W powieści Larssona znalazło się jednak miejsce dla takiego odważnego bohatera, jest nim bokser Paolo Roberto - pojawia się znikąd i przypadkowo wpada na ważny trop, przy okazji ratując życie jednej z bohaterek.

Larsson po raz kolejny zaprezentował czytelnikom ciekawie opowiedzianą fabułę z udziałem interesującej bohaterki. Udało mu się zaskoczyć paroma zwrotami akcji, ale niektóre rozwiązania fabularne są przesadzone, infantylne i nielogiczne, szczególnie finał rozczarowuje. W dość interesujący sposób włączono do fabuły problemy społeczne, takie jak handel żywym towarem i umieszczanie w szpitalach psychiatrycznych osób „niewygodnych” czyli takich, które za dużo wiedzą lub są zbyt wyrywne. Te zagadnienia pełnią w książce rolę motywacyjną, są pretekstem dla działań bohaterów, ale zwracają uwagę czytelnika i powodują napięcie, bo są to problemy, które świadczą o niesprawiedliwości i okrucieństwie ludzi i świata, w którym żyjemy. I w porównaniu do ludzi, którzy zajmują się taką nielegalną działalnością Lisbeth Salander, mimo trudnego charakteru, jest bohaterką zdecydowanie pozytywną, niemal aniołem. Każda jej decyzja jest przemyślana i wynika z chęci poznania prawdy oraz trzymania w tajemnicy swojego życia prywatnego.

Po przeczytaniu książki obejrzałem jej adaptację, dokonaną przez Daniela Alfredsona w 2009 roku. Widziałem wersję telewizyjną czyli dwa odcinki po 90 minut każdy. Jest to adaptacja dość konwencjonalna: usunięto sceny efektowne (huragan na Grenadzie), kilka motywów z książki zastąpiono innymi (dobry pomysł z podpaleniem magazynu), zaś całą opowieść domknięto przyjazdem ambulansu i policji, co jest raczej typowe dla filmów sensacyjnych. W dodatku bezpruderyjni Szwedzi nie mogli zrezygnować ze sceny lesbijskiego seksu. Liczne skróty i uproszczenia powodują, że motywacje i zachowanie niektórych bohaterów wydają się niejasne, a czasem nawet bezsensowne. Spowodowało to, że bohaterowie zostali pozbawieni wielu cech i co za tym idzie Lisbeth Salander nie jest tak złożoną postacią jak w powieści. W związku z tym Noomi Rapace została pozbawiona dużego pola do popisu i nie tworzy już tak wyrazistej kreacji jak w pierwszej części - jej aktorstwo polega głównie na spojrzeniach sugerujących zdziwienie albo zastanawianie się nad rozwiązaniem zagadki zbrodni. Coś mi się wydaje, że ekipa Davida Finchera może podejść do zadania bardziej kreatywnie i profesjonalnie, dlatego mam nadzieję, że Fincher zekranizuje całą trylogię.

0 komentarze:

Prześlij komentarz