Kot o dziewięciu ogonach, czyli 9 filmów Dario Argento

Urodzony w 1940 roku Dario Argento zafascynowany stylowymi thrillerami swojego rodaka, Mario Bavy, postanowił sam nakręcić serię tego typu filmów, wzbogacając je o nowe spojrzenie na stylistykę giallo (włoską odmianę kryminału). Argento wykreował niesamowite wizje, ocierające się o poetykę różnych gatunków: baśni, horroru i kryminału. Stworzył sekwencje wbijające się w pamięć, hipnotyzujące, powodujące, że treść, fabuła i dialogi pozostają w cieniu oprawy wizualnej, której składniki, scenografia i zdjęcia, wychodzą na pierwszy plan. Poza tym dla reżysera ważniejsze od opowiadania poprzez dialogi wydaje się wykreowanie klimatu za pomocą nastrojowej muzyki. Czasem ma się wrażenie, że poszczególne sceny zostały podporządkowane ścieżce dźwiękowej. Fabuła schodzi na dalszy plan, ustępując miejsca formie, w jakiej została opowiedziana.

Pod koniec lat 60-tych Argento współpracował przy scenariuszu spaghetti westernu Pewnego razu na Dzikim Zachodzie (1968) Sergia Leone, ale jako reżyser zdecydował się nakręcić thriller w stylu giallo i to od razu w potrójnej dawce. Ptak z kryształowymi piórami (1970), Kot o dziewięciu ogonach (1971) i Cztery muchy na szarym aksamicie (1971) stanowią pewnego rodzaju trylogię, a talent i pomysły reżysera spowodowały, że w jego ślady poszli inni włoscy filmowcy. Wkrótce włoskie ekrany zalała fala produkcji giallo. Momentem kulminacyjnym w karierze Argento była realizacja filmu pt. Głęboka czerwień (1975), którym zyskał uznanie widzów i otrzymał tytuł ojca chrzestnego giallo, później zaś dzięki Suspirii (1977) zyskał miano mistrza poetyckiego horroru. Do końca kariery pozostał w kręgu włoskich dreszczowców, ale ostatnie arcydzieło gatunku zrealizował w 1987 (Terror w operze), po którym już regularnie obniżał loty (to jest obiektywna ocena jego twórczości, bo ja nie widziałem jego późniejszych filmów, zrealizowanych po 1987 roku).

W najważniejszych jego filmach powraca motyw cudzoziemca, który w nowym kraju wpada w wir niesamowitych wydarzeń związanych z morderstwami. Prześladowany przez psychopatę musi spróbować go zdemaskować i nie dać się zabić. Reżyser ostrzega przed częstymi podróżami zagranicznymi, które często są powodem tajemniczych zaginięć lub zgonów młodych ludzi. Argento potrafi za pomocą kamery i odpowiedniej muzyki przykuć uwagę i dostarczyć niesamowitych wrażeń, jakich nie oferują hollywoodzkie superprodukcje. Scenariusze, które pisze mogą się wydawać mało porywające, ale ostateczny kształt jaki reżyser nadaje swoim filmom imponuje pomysłowością. Podporządkowanie obrazów ścieżce dźwiękowej, nie przejmowanie się logiką wydarzeń, hipnotyzujące kadry, ultrabrutalne sceny przemocy to cechy stylu tego twórcy, nie bez powodu uznawanego za mistrza włoskiego horroru.

Ptak z kryształowymi piórami
L'uccello dalle piume di cristallo (1970 / 92 minuty)
scenariusz: Dario Argento na podst. powieści Fredrica Browna pt. The Screaming Mimi


Przełomowy film w historii włoskiego kina i wzorcowy reprezentant giallo. Opowieść o amerykańskim pisarzu, który szuka natchnienia w pięknych, spokojnych Włoszech. Ale wkrótce Italia pokaże swoją mroczną stronę i mocno da się we znaki spragnionym wrażeń turystom i wyczerpanym swoją pracą policjantom. Pisarz jest świadkiem zaatakowania kobiety nożem, sprawcą jest prawdopodobnie seryjny morderca. Świadek rozpoczyna współpracę z policją, próbując sobie przypomnieć, co właściwie zobaczył. Kiedy odtwarza w myślach tamto wydarzenie jest coraz bardziej przekonany, że przeoczył ważny szczegół, który może go doprowadzić do rozwiązania skomplikowanej łamigłówki.

Interesujący thriller, w którym hitchcockowski styl połączono z poetyką włoskiego kina grozy, której najważniejszym przedstawicielem do roku 1970 był Mario Bava. Natomiast Argento był wówczas debiutantem i nie miał jeszcze własnego stylu, ale w sposób przemyślany go kształtował i już w jego debiucie można odnaleźć pewne nowatorskie zabiegi. Jak na przykład sekwencja, w której główny bohater niczym teatralny widz obserwuje scenę zbrodni i mimo że wszystko widzi to trudno mu zrozumieć tę sytuację, wzbudza ona w nim niepokój. Intryga poprowadzona jest bardzo sprawnie, nie brakuje suspensu i zaskakujących zwrotów akcji. Ten film to również widowisko atrakcyjne wizualnie, co jest zasługą Vittoria Storaro, który operując kolorami i oświetleniem potrafił skupić uwagę widza na ważnych elementach obrazu, bo w tym filmie poszczególne kadry służą do opowiedzenia historii w równym stopniu co fabuła i dialogi. To, na co warto jeszcze zwrócić uwagę to Mario Adorf w epizodycznej roli ekscentrycznego malarza oraz muzyka Ennio Morricone.

Kot o dziewięciu ogonach
Il gatto a nove code (1971 / 110 minut)
scenariusz: Dario Argento na podst. fabuły Daria Argenta, Luigi'ego Collo i Dardano Sacchettiego


Włamanie w instytucie medycznym, tragiczny wypadek na stacji kolejowej i zamordowanie fotografa wydają się ciągiem dramatycznych, nie związanych ze sobą wydarzeń. Ale pojawią się osoby, które będą doszukiwać się powiązań i twierdzić, że sprawcą jest jedna osoba. Dwóch mężczyzn rozpoczyna dochodzenie i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że jeden z nich jest niewidomy. Mają kilka tropów i wierzą, że sprawdzenie ich oraz znalezienie wspólnego mianownika doprowadzi ich do odkrycia prawdy. Morderca jest ostrożny i przewidujący - jest gotów zabić każdego, kto choć trochę zbliży się do poznania jego tajemnicy.

Akcja toczy się niespiesznie, ale w odpowiednich momentach reżyser podkręca tempo, dodając elementy kina sensacyjnego, takie jak pościg samochodowy oraz dynamiczna i krwawa rozgrywka finałowa. Nie brakuje sekwencji pełnych napięcia, jak np. nocna przechadzka po cmentarzu albo znany z Podejrzenia Hitchcocka motyw z podawaniem mleka. Nieźle zostały zaprezentowane relacje pomiędzy dwoma głównymi bohaterami oraz między ślepcem i jego siostrzenicą. Twórca filmu umiejętnie myli tropy, oszukuje, podsuwa wskazówki, stosuje niedopowiedzenia, by dopiero w końcówce odkryć wszystkie karty. Mimo że Argento korzysta z dróg jakimi podążali inni mistrzowie kryminału, to podobnie jak kot, podąża własnymi ścieżkami i dlatego można zauważyć w filmie początki kształtowania się indywidualnego stylu.

Cztery muchy na szarym aksamicie
4 mosche di velluto grigio (1971 / 102 minuty)
scenariusz: Dario Argento na podst. fabuły Daria Argenta, Luigi'ego Cozzi i Mario Fogliettiego


Grający w zespole muzycznym perkusista po występie wraca do domu, lecz zauważa, że jest obserwowany. W wyniku pechowego zbiegu okoliczności zabija prześladowcę i zostaje sfotografowany. Jednak zdjęcia nie trafiają na policję. Ktoś zaczyna się z nim drażnić, a jakby tego było mało popełnia morderstwa, co jeszcze bardziej powoduje strach i niepokój pechowego perkusisty. Muzyk zatrudnia więc prywatnego detektywa. Czy w ten sposób przybliży się do wyjaśnienia sprawy, czy może da mordercy kolejny powód do zabicia człowieka? Poza tym bohatera dręczy powracający każdej nocy sen o wykonywaniu egzekucji. Czy ma on jakieś istotne znaczenie?

Tak jak morderca prowadzi pewnego rodzaju grę z protagonistą filmu, tak reżyser drażni się z widownią, umiejętnie budując sceny, przeplatając złowrogą ciszę z gwałtownymi zwrotami akcji. Film charakteryzuje się tym, że reżyser zręcznie odwraca uwagę od rzeczy istotnych, podrzuca fałszywe tropy, osiągając zamierzony efekt. Podobnie jak w poprzednich filmach Argento, równie ciekawe co rozwikłanie intrygi jest wyjaśnienie enigmatycznego tytułu filmu. Widoczny u reżysera jest także brak patriotyzmu - w najważniejszych rolach obsadza zwykle obcokrajowców.

Głęboka czerwień
Profondo rosso (1975 / 98 minut)
scenariusz: Dario Argento, Bernardino Zapponi


Niemka zajmująca się parapsychologią zostaje zamordowana po przybyciu do Rzymu. Świadkiem morderstwa jest pianista, którego upór i ciekawość powodują, że próbuje sam rozwikłać zagadkę tej tajemniczej zbrodni. Prowadzone śledztwo oraz znajomość z dziennikarką przyczyniają się do tego, że wkrótce i on stanie na celowniku mordercy. Chociaż fabuła jest precyzyjnie skonstruowana i trzyma w ogromnej niepewności to wcale nie oznacza, że forma jest mało znaczącym dodatkiem. Pod względem wizualnym jest to dzieło finezyjne, niebanalne, zrealizowane z artyzmem.

Pościg za tajemniczym osobnikiem w czarnych rękawiczkach poprowadzony jest w taki sposób, że widać tu zegarmistrzowską precyzję, lecz również energię i szaleństwo. Sceny, pokazujące śmierć i cierpienia z nią związane są naprawdę mocne i trudne do zapomnienia. Nie brakuje tu surrealistycznych wstawek, jak atakująca znienacka lalka. I chociaż jest to horror, w którym należy spodziewać się racjonalnego wyjaśnienia, zaś mordercą okaże się człowiek z krwi i kości to jednak wyczuwalna jest obecność sił nadprzyrodzonych, wskazują na to sceny zgonów w końcówce, kiedy to „narzędziami zbrodni” są samochód i winda.

Dobrą kreację stworzył tu brytyjski aktor David Hemmings, nie wygląda on na twardziela i wydaje się czasem zbyt zagubiony i bezradny, ale bystry wzrok i umiejętność kojarzenia faktów udowadniają, że aby być dobrym detektywem nie trzeba mieć policyjnego doświadczenia, a zamiast odpowiednich narzędzi do badania śladów wystarczy mieć głowę na karku. Na pewno film wiele by stracił, gdyby reżyserował go ktoś inny, pomysły wizualne Argento i znakomite wykorzystanie muzyki Giorgio Gasliniego i zespołu Claudio Simonettiego przyczyniły się do powstania niezwykłego, powodującego dreszcze horroru o niepowtarzalnej atmosferze grozy.

Suspiria
(1977 / 92 minuty)
scenariusz Dario Argento i Darii Nicolodi inspirowany książką Thomasa De Quinceya pt. Suspiria de Profundis


Młoda amerykańska baletnica przybywa do Niemiec, by w tutejszej Akademii Tańca doskonalić swoje umiejętności. W Akademii jednak mają miejsce dziwne wydarzenia, których przyczyn trudno pojąć. Fabuła jest sprawą drugorzędną, a po obejrzeniu filmu pamięta się nie o czym był, lecz jak został opowiedziany. Feeria barw z dominującym kolorem czerwonym i uparcie powracające hipnotyzujące nuty zespołu Goblin składają się na prawdziwe, jedyne w swoim rodzaju „kino poezji”.

Suspiria to jeden z najpiękniejszych pod względem wizualnym horrorów. Niemal każde jego ujęcie to prawdziwe dzieło sztuki. Utrzymany w nieco baśniowej poetyce, gdzie trudno się doszukać realizmu, film w sposób nowatorski i pomysłowy łączy brutalne morderstwa ze stopniowym odkrywaniem mrocznej tajemnicy Akademii Tańca. Zdjęcia, scenografia i muzyka doskonale kreują klimat tego upiornego, kryjącego przerażający sekret miejsca. Zwraca uwagę tempo i rytm, dopasowane idealnie do tego, co na ekranie widać i tego, co dopiero ma zostać odkryte. Jessica Harper idealnie pasowała do roli delikatnej uczennicy, a zestawienie jej niewinnej osobowości z krwawymi morderstwami dało niesamowity efekt. Popisem aktorki jest przede wszystkim scena, w której idąc korytarzem doświadcza czarów jednej z wiedźm i przez moment traci kontakt z rzeczywistością, nie wiadomo co dokładnie widzi, lecz po jej twarzy widać, że doświadcza niezwykłych wrażeń.

Realizując ten film reżyser wykazał się niczym nieskrępowaną wyobraźnią, przedstawiając ciąg poetyckich kadrów, a ruchy kamery i jaskrawe kolory, kontrastujące z nocną burzą towarzyszącą przybyciu dziewczyny do obcego kraju, symbolizują zagrożenie czające się na niespodziewające się niczego ofiary. Bardzo wymowne i wywołujące duże wrażenie jest zestawienie młodych tancerek wykonujących niewinne ruchy wraz z działalnością bezwzględnego mordercy i spływających po ścianach strumieni krwi. Dziwne postacie, jakby wyjęte z ponurej baśni (wiedźmy, milczący sługa, niewidomy pianista i jego pies) budzą niepokój i zniecierpliwienie, a ciemna i niebezpieczna noc oraz dające złudne poczucie bezpieczeństwa pokoje szkoły tańca wraz z typowymi dla horroru gore składnikami składają się na kino, które nie pozwoli widzowi spokojnie zasnąć.

Inferno
(1980 / 107 minut)
scenariusz: Dario Argento


Druga część trylogii o Trzech Matkach. Pierwsza, o Matce Westchnień, to Suspiria, druga, o Matce Ciemności, nosi tytuł Inferno, a trzecia powstała dopiero w 2007 roku pod tytułem Matka Łez. Pierwsza z Matek ma dom w Niemczech (Freiburg), druga w Stanach (Nowy Jork), a trzecia we Włoszech (Rzym). Rozgrywający się w Nowym Jorku film Inferno to dla jednych będąca arcydziełem, a dla innych rozczarowaniem opowieść o piekle na ziemi i przenikaniu świata rzeczywistego z magicznym. W tym świecie, stworzonym przez Argento, dochodzi do wydarzeń, które trudno zrozumieć - koty zachowują się jak opętane, a wokół wyczuwalny jest zapach śmierci.

Aktorzy zostali wpisani w czołówce w kolejności alfabetycznej, ponieważ nie ma tu jednego głównego bohatera, z którym można się utożsamić. Na początku poznajemy losy młodej i ciekawskiej dziewczyny, która próbuje sprawdzić autentyczność historii o Trzech Matkach. Igrając z oczekiwaniami widzów reżyser jednak dość szybko uśmierca tę postać. Przeplatając sceny spokojne, brutalne i efektowne Argento opowiada historię, w której nie ma miejsca na logikę i realizm. Aby wyjaśnić zagadkę dziwnego domu w Nowym Jorku należy uruchomić swoją wyobraźnię, a nie zdrowy rozsądek.

Film ma imponujący początek - scena nurkowania Irene Miracle pod piwnicą w poszukiwaniu klucza jest mistrzowsko zrealizowana i trzyma w napięciu (a nakręcił ją podobno Mario Bava). Potem obserwujemy kilka mocnych scen zgonów, z których wyróżnia się moment zagryzania człowieka przez szczury podczas zaćmienia księżyca. Muzyka Keitha Emersona ma swoje zalety i dobrze ilustruje niektóre sceny, ale nie zapada tak głęboko w pamięć jak nastrojowe kompozycje zespołu Goblin z wcześniejszych i późniejszych filmów Argento. Największą zaletą filmu jest strona wizualna - zdjęcia, scenografia, efekty specjalne i pomysły reżysera składają się na wizjonerskie, poetyckie kino grozy.

Ciemności
Tenebrae (1982 / 100 minut)
scenariusz: Dario Argento


„Gdy cokolwiek stanie mu na drodze, czy to wstręt, czy poniżenie, może zostać usunięte poprzez zwykły akt unicestwienia: morderstwo”. Wkrótce po przybyciu znanego pisarza do Rzymu dochodzi do brutalnych zbrodni. Ich sprawca uważa siebie za stróża moralności i zabijając zdeprawowanych osobników chce wyeliminować drzemiące w ludziach grzechy i perwersje. Pisarz jako autor powieści o zbrodniach i wynaturzeniach także jest na celowniku psychopaty jako źródło wszelkiego zła.

Ten film idzie jeszcze dalej w pokazywaniu sadyzmu i ludzkiego zepsucia. Jeszcze bardziej niż w innych filmach Argento wyraźny jest tu mizoginizm - mężczyźni umierają szybko, zaś kobiety muszą sporo wycierpieć zanim wydadzą ostatnie tchnienie. Szaleniec zabijający brzytwą, potem zaś siekierą, jest maksymalnie bezwzględny i nikogo nie oszczędza. Mnóstwo tu ofiar, zabijanych ze szczególnym okrucieństwem, a reżyser nie oszczędza widzom widoku krwi i agonii bohaterów. Wstrząsający, pełen emocji, zaskakujący i wyjątkowo okrutny thriller ze znakomitym motywem przewodnim skomponowanym przez trio Simonetti-Morante-Pignatelli. Jest tu kilka pamiętnych momentów, jak np. pies zawzięcie goniący dziewczynę albo kamera „wchodząca” po ścianie budynku w rytm dźwięków Goblina. Te fragmenty jak i wiele innych świadczą o talencie i wyobraźni reżysera.

Film zawiera cechy charakterystyczne dla twórcy, łączącego poetyckie kino grozy z makabrą, okrucieństwem, gwałtownością. Niektóre postacie są ciekawie skonstruowane i wiarygodne, jak np. policjant, który najpierw przyznaje, że nigdy nie udało mu się odgadnąć sprawcy zbrodni, ale czytając książkę był w stanie przewidzieć zakończenie. Jak widać, nie każdy detektyw czytający kryminały może być dobrym detektywem. Oglądając jednak ten film widz na pewno będzie miał problemy z rozwiązaniem skomplikowanej intrygi. A finał jest znakomity, łączy w sobie dużą dawkę emocji, suspensu i okrucieństwa.

Phenomena
(1985 / 110 minut)
scenariusz: Dario Argento, Franco Ferrini


Zaczyna się standardowo, od morderstwa popełnionego na zagubionej turystce, potem jednak fabuła i rozwój wydarzeń coraz bardziej zaskakują oryginalnością. Podobnie jak w Suspirii Amerykanka przybywa do szkoły w obcym kraju, tym razem w Szwajcarii. To niezwykła dziewczyna - kocha owady i nic dziwnego, że uważana jest za wariatkę. Tym bardziej, że w nocy lunatykuje. Wkrótce zaprzyjaźnia się ze starym entomologiem, również uważanym za dziwaka. Nastolatka i profesor wydają się jednak dla widzów całkiem normalni, jedynym odmieńcem, którego działania zaburzają ustalony porządek jest postać psychola, który odbiera życie młodym dziewczynom.

Phenomena ma w sobie przebłyski geniuszu, które wskazują, że film nakręcił prawdziwy artysta i poeta ekranu, który kamerę i aktorów traktuje tak jak główna bohaterka traktuje owady czyli z szacunkiem, subtelnością i miłością. Argento doskonale wie, jak widzów zaintrygować, by w decydującym momencie, za pomocą mocnego uderzenia, zaskoczyć, przestraszyć i wbić głęboko w fotel. Jennifer Connelly i Donald Pleasence znakomicie wpasowali się w klimat, typowy dla włoskiego mistrza. Szczególnie Jennifer, wówczas niespełna 14-letnia debiutantka, wykazała się aktorską intuicją w ukazaniu wyjątkowej osobowości swojej bohaterki.

Znakomite są efekty specjalne, które zrealizowali Luigi Cozzi (wizualne efekty optyczne) i Sergio Stivaletti (artysta od specjalnego makeup-u). Wszelkiego rodzaju makabryczne sytuacje i np. efektowne sceny z owadami to wizualny majstersztyk i swoiste spektrum podgatunku gore and shocker. Inwazja much na budynek szkoły, kąpiel w basenie pełnym gnijących zwłok, zdeformowana twarz dziecka, dekapitacja, szympans z brzytwą - takie fragmenty robią wrażenie i powodują ciarki na plecach. Mocną stroną tego baśniowego horroru jest opracowanie muzyczne, świetny jest szczególnie temat główny skomponowany przez Claudio Simonettiego. W pewnym sensie wizytówką filmu jest nieprzewidywalny, makabryczny finał - żaden inny horror nie ma tak rewelacyjnego zakończenia.

Terror w operze
Opera (1987 / 107 minut)
scenariusz: Dario Argento, Franco Ferrini


Po wypadku gwiazdy operowej jej rolę przejmuje młoda i niedoświadczona artystka, która jednak radzi sobie świetnie z nową rolą, zyskując uznanie i sławę. Wkrótce ma miejsce makabryczne spotkanie artystki z zamaskowanym osobnikiem o psychopatycznych skłonnościach. Związuje on dziewczynę, zakleja jej usta taśmą, a pod oczy przykleja szpilki, by zmusić ją do patrzenia na potworną zbrodnię. Kto i dlaczego wybrał właśnie ją na ofiarę tej brutalnej i trudnej do zrozumienia gry? Czy ta delikatna i skromna artystka operowa okaże się wystarczająco silna, by przetrwać te ciężkie chwile?

Ta sadystyczna opera przemocy to prawdziwa próba wytrzymałości dla widzów. Kino dla ludzi o mocnych nerwach, gdzie w każdym pokoju może czaić się szaleniec z nożem, gotów zaatakować każdego, nawet bezbronną młodą dziewczynę. Argento nie boi się zbliżeń i pokazuje z sadystyczną wręcz przyjemnością takie detale jak nóż wbijający się głęboko w ciało ofiary albo oczy próbujące uciec od widoku dokonywanej zbrodni. Argento jak zwykle oprócz szokowania wyrafinowanym okrucieństwem zachwyca dbałością o plastyczność kadrów, zaś sekwencje mordów poprzedza pełnym napięcia oczekiwaniem. Pełna napięcia jest między innymi przeciągana scena, w której główna bohaterka nie jest w stanie zobaczyć policjanta, który do niej przyszedł, bo wcześniej wlała do oczu krople. Ciekawa praca kamery, kruki jako zwiastuny śmierci, hitchcockowski suspens i aktorstwo Cristiny Marsillach to duże atuty filmu, dodające tej historii emocji, energii i dramatyzmu.

Postscriptum

Z filmów Dario Argento pochodzą świetne tematy muzyczne - najlepsze jakie kiedykolwiek stworzono do horroru. Mimo że w opracowanie ścieżki dźwiękowej jego filmów duży wkład wniósł słynny Ennio Morricone to najlepsze kompozycje są dziełem zespołu Goblin. Odpowiada on za soundtracki do Głębokiej czerwieni, Suspirii i Tenebrae. Ja jednak chciałbym zwrócić uwagę na piękny, nieco baśniowy lecz zachowujący mroczną tonację, utwór Claudio Simonettiego z filmu Phenomena.



Mój ranking filmów Dario Argento:
1. Phenomena (1985)
2. Tenebrae (1982)
3. Głęboka czerwień (1975)
4. Opera (1987)
5. Suspiria (1977)
6. Inferno (1980)
7. Ptak z kryształowymi piórami (1970)
8. Kot o dziewięciu ogonach (1971)
9. Cztery muchy na szarym aksamicie (1971)

21 komentarze:

  1. Pięknie. Ale jakby czegoś tu brakowało... gdzie się podział dziewiąty z kotów, a w kolejności szósty?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten kot mi uciekł :)
    Prawdę mówiąc, po obejrzeniu tych ośmiu miałem już dość, no i "Inferno" oraz trzy filmy z lat 1993-2001 zostawię sobie na później. I może wtedy dopiszę do tego zestawienia te tytuły (ale wtedy ten kot będzie miał 12 ogonów ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. A propos opisu ,,Suspirii'': scenariusz nie powstał na podstawie De Quincey'a. Jego wizjonerskie, hermetyczne teksty były dla Argento czymś w rodzaju natchnienia ku wykreowaniu pewnej specyficznej nastrojowości, a nie podstawą fabuły. Z De Quinceya wziął też ideę Trzech Matek: Tenebrorum, Susperiorum i Lacrimorum, którą już po swojemu rozwinął w ,,Inferno'', a w ,,Suspirii'' ledwie zasugerował postacią Heleny Markos. Autorką pomysłu i współscenarzystką ,,Suspirii'' była Daria Nicolodi - życiowa partnerka Argento w tamtym czasie ( matka Asii). Nicolodi zainspirowała się opowieścią swojej babci, która uczęszczając za młodu do szkoły artystycznej przeżyła traumę żywiąc przekonanie, że nauczycielki zakulisowo parają się czarną magią.
    Argento w Trylogii Zwierzęcej cyzelował formułę giallo, by osiągnąc perfekcję ,,Głęboką Czerwienią''. Zaraz potem następuje pewien znaczący zwrot w jego twórczości; pojawia się nieobecny wcześniej element nadnaturalny, który przeniknie dwa kolejne dzieła - najbardziej fantazmagoryczne i szalone w jego dorobku, zarazem najdoskonalsze wizualnie. Istnieje kompletnie zapomniany, znany nielicznej grupie koneserów belgijski film ,,Malpertuis''Harry'ego Kumela z 1971, który Arrgento musiał w tamtym czasie widziec ( tak a priori zakładam).Czego tu nie ma? Nie skrępowane estetyczne wariactwo, fetyszyzacja architektury, barokowo-manierystyczne kadry, a nawet sugestia Trzech Matek ( tu Parki i Furie połączone w jedno) zdają się byc moim zdaniem podstawową inspiracją dla ,,Suspirii '' i ,, Inferno''.
    Przypomniałem sobie ,,Phenomenę'' i teraz dopiero w pełni doceniłem ten film. Ale to temat na kolejnego posta.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jego kino jest niewątpliwie zjawiskowe :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, to o "Suspirii" to wiedziałem z "Leksykonu filmowego horroru" (autor B. Paszylk). Nazwisko De Quinceya nie zostało nawet wymienione w czołówce filmu, ale jako źródło inspiracji warto o nim wspomnieć.
    "Phenomena" jest według mnie niedoceniana nawet przez fanów Argenta, ja się zastanawiałem nawet nad tym, by ten film umieścić na pierwszym miejscu mojego rankingu, chociażby dlatego że ma znacznie lepsze zakończenie niż "Suspiria". Ale ostatecznie "Suspiria" trafiła na miejsce pierwsze, bo powstała wcześniej i była poniekąd wzorem dla filmu z Connelly.
    Jeszcze a propos "Inferno" to pominąłem ten film m.in. dlatego, że zbiera on raczej negatywne opinie. Na stronie Horror Online ma ocenę 4/10, zaś we wspomnianym wyżej leksykonie został określony jako "luźny zbiór lepszych i słabszych scen, brak mu spójności i intrygującej fabuły". Dlatego zostawiam ten film na później. Zresztą, co za dużo (horrorów) to niezdrowo :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przebóg!:) To już nie miałeś się czym sugerowac, tylko wypocinami jakiegoś imbecyla z HO? Nawet jak na tak nierówny poziom tekstów, jakim słynie ów portal, ta recka kwalifikuje się do kopa w ryj , bana bez ostrzeżeń i zakazu pisania o filmach sprzed 2000r. Wypowiedż Paszlyka to też przejaw niekompetencji - przebija z niej powierzchownośc, zła wola i natrętny subiektywizm - tak to można w eseju, ewentualnie na facebooku:) , nie w leksykonie.
    ,,Inferno''to najbardziej tajemniczy i oniryczny film Argento. Tu fabuła rządzi się własnymi prawami( a nie brakiem takowych, jak chcą co poniektórzy), które należy zaakceptowac, podobnie jak w przypadku ,,Phenomeny''. Jak chodzi o artyzm mieszania świateł w kadrach i operowanie kolorem, mamy tu prawdziwy estetyczny paroksyzm. Muzyka Keitha Emmersona oszałamia bogactwem brzmień ( orkiestracja, akustyczny fortepian, elektronika, rockowa sekcja), chwilami wręcz czuc tchnienie Claude Debussy'ego i Aleksandra Skriabina. Do tego w dwukrotnie posłużono się fragmentami opery ,,Nabucco'' Giuseppe Verdiego, dla zilustrowania momentów transgresji: najpierw tajemnicy, następnie grozy. Radzę zaopatrzyc się w ten soundtrack.
    Zdaję sobie sprawę, że to nie jest obraz dla każdego. Do niego należy podejśc z otwartym umysłem, dac mu się uwieśc. Ten film jest, jak kołysanka przed śmiercią.

    OdpowiedzUsuń
  7. Haha:D Filmów jest zbyt dużo i aby zobaczyć jak najwięcej tych dobrych to muszę się sugerować cudzymi opiniami :) Zawsze byłem przeświadczony, że "Inferno" uważany był raczej za "wypadek przy pracy" tegoż twórcy i dopiero Ty jesteś pierwszy, który twierdzi, że to rewelacyjny film. Z drugiej strony, w tym leksykonie wśród stu horrorów znajdują się omówienia tylko trzech filmów Argenta, obok "Deep Red" i "Suspirii" także "Inferno", co świadczy, że mimo wad autor leksykonu zalicza ten film do najlepszych. Na pewno wkrótce sam się przekonam, czy polubię ten film, może nawet wcześniej niż planowałem (bo jednak Twoja wypowiedź, lepiej niż jakakolwiek recenzja, zachęca do seansu :D). Dodam jeszcze, że w tym leksykonie pisze, że najlepszą scenę w "Inferno" wyreżyserował nie Argento, ale Mario Bava (scena początkowa).

    OdpowiedzUsuń
  8. To prawda, Mario Bava brał udział w wykreowaniu sceny, którą osobiście uważam za najgenialniejszą z całego dorobku Dario Argento, a byc może ze wszystkich horrorów , jakie widziałem. Chodzi oczywiście o scenę nurkowania pod piwnicą. Tego się nie da opisac. Minimalistyczne wykorzystanie tu przez Emersona elektronicznych pogłosów to wyższa szkoła jazdy.

    OdpowiedzUsuń
  9. ... i była to prawdopodobnie ostatnia rzecz, jaką Bava stworzył przed śmiercią, zmarł w 1980r. Świadczy to o tym, że odszedł w momencie tak niesamowitego przypływu sił twórczych, jakiego nie miał od lat.
    Jego ostatni film, zrobiony przy udziale syna ,,Shock'' z 1977, to moim jego najlepszy horror od lat 60-tych, a może w ogóle? Mimo wszystko chyba lepiej opuścic ten padół pozostawiając niedosyt, niż do bólu rozciągac w czasie swój artystyczny upadek, jak Argento. On teraz Draculę 3D szykuje... Już się boję, ciekawe, czy wyjdzie większe dziadowstwo , niż ,,Upiór w Operze'', czy takie samo. Rutger Hauer w roli Van Helsinga nie na wiele się pewnie zda.

    OdpowiedzUsuń
  10. Na imdb "Dracula 3D" ma ocenę 3.9, minimalnie gorszą niż "Upiór w operze", więc Argento kontynuuje swój upadek i nic nie wskazuje na to, aby się podniósł. Może powinien zmienić gatunek, skoro w gatunku horroru nie ma już nic więcej do powiedzenia.
    Obejrzałem ostatnio "Maskę szatana" Bavy, ciekawe kino zarówno pod względem wizualnym jak i fabularnym. Mam nadzieję, że lata 60-te okażą się w karierze Bavy ciekawsze niż 70-te, bo niestety jego filmy z lat 70-tych nie przypadły mi do gustu, "Rabid Dogs" mi się nie podobał zaś "Krwawy obóz Bay" i "Shock" próbowałem obejrzeć parę tygodni temu, ale nie dotrwałem do końca, może za drugim podejściem pójdzie mi lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  11. ,,Bay of Blood'', czyli po prostu ,,Krwawa Zatoka'', nie powtarzaj z łaski swojej za jakimś dałnem z wikipedii, z tego ,,Obozu Bay'' to już ostry łach leci od lat:D Film jest ostro powalony, to już sprawa gustu, czy do niego przypadnie:) Ma jednak swój historyczny status proto slashera - powstał dużo wcześniej, niż ,,Halloween'' i ,,Piątek 13''. ,,Shock'' mi się wyjątkowo podobał, ma dobry klimat i ciekawą story.
    Ale są to filmy zupełnie inne od tego, na czym Bava zbudował swoją renomę: horrorów gotyckich i gialli. Giallo w zasadzie stworzył, a w gotyku, który był w pierwszej połowie 60-tych bardzo modny, potrafił sprostac silnej konkurencji ( Corman, Hammery Rollin), a wręcz ją zdystansowac. Najlepszym flmem Bavy z tego nurtu jest dla mnie ,,Operazione Paura'' aka ,,Kill Baby Kill''.
    A Daruś...cóż... z tej mąki chleba nie będzie. Wprawdzie za kamerą miał wypróbowanego Luciano Tovoli ( ,,Suspiria'' ,,Tenebre''), w obsadzie Hauera i Thomasa Kretshmana (,,Syndrom Stendahla'') i Asię, ale co z tego? Sądząc po zdjęciach do tego biednego Draculi, to maestro postawił na ostry gore. I pewnie nic poza tym. Nowych fanów mu to nie przysporzy, a starych po raz enty podkurwi do łez. Facet stracił poczucie rzeczywistości .

    OdpowiedzUsuń
  12. Racja, "Krwawa zatoka" brzmi lepiej :) I pod takim tytułem ten film jest chociażby w tym wspomnianym leksykonie. A co do tego "Krwawego obozu Bay" to zasugerowałem się nie wikipedią, lecz książką "501 reżyserów filmowych" (wśród tych reżyserów jest Mario Bava). Zdarzają się w tej książce błędy w tłumaczeniu, np. w tekście dotyczącym Jacquesa Tourneura jest napisane, że kręcił on filmy "szpady i skandalu" zamiast "miecza i sandałów" :D
    PS. Obejrzałem ostatnio "La ragazza che sapeva troppo", który uważany jest za pierwsze giallo. Bardzo mi się podobał ten film :)

    OdpowiedzUsuń
  13. ,szpady i skandalu''... piękne! Ciekawe, co tłumacz wciągał:) Ja z kolei ,,Dziewczyny, która wiedziała za dużo'' nie widziałem. To jest zdaje się , czarno-biały film, jak dobrze kojarzę. Znam z kolei ,,Blood & Black Lace'' z 64r, już barwny i o ile tamten ustalił kanon fabularno-narracyjny oraz zestaw charakterystycznych motywów dla giallo, to tu mamy pierwszy prawdziwy tour de force pod względem zdjęc ( Bava to w końcu też operator). Coś pięknego.
    Ja natomiast udałem się do biblioteki. Powiedziałem ,,dzień dobry'' i uprzejmie zapytałem, czy mają ,,Wyznania Angielskiego Opiumisty'' Thomasa De Quincey'a. Kobieta spojrzała na mnie takim wzrokiem, jakbym co najmniej chciał kupic od niej działkę. Wróciłem z pustymi rękami, wykurzyłem, co było w zapasie i zaordynowałem sobie grindhouse'a : dwa filmy z lat 80-tych, do których Argento napisał scenariusze i wyprodukował: ,,Demons'' Lamberto Bavy z 86 i ,,La Chiesa'' Michele Soaviego z 89.
    ,,Demony'' to ekstrawagancki Grand Guignol, z elementami metafilmowymi, heavy metalem i electro disco w soundtracku, bardzo przyzwoitym gore i ukłonem w pas w stronę estetyki camp; wymarzona propozycja dla młodzieżowej widowni tamtej dekady. ,,Kościół'' Soaviego ( radzę zapamiętac to nazwisko)to również ciekawy misz masz, bardzo stylowy i takoż zeschizowany. Mamy tu architektoniczne szaleństwo, uśpione zło powracające do życia, tajemne formuły, mechanizmy i zapadnie rodem z Umberto Eco dla początkujących, opętania złymi mocami,Fiodora Szalapina jr, sataniczne ryty ( jest nawet Czarna Msza i seks z Baphometem!), rewelacyjne prowadzenie kamery i potężną dawkę antyklerykalizmu. Zaś od strony muzycznej, to już prawdziwa uczta: Keith Emerson, Claudio Simonetti i Philip Glass łączą siły w sondtracku, transowym, jak cholera.
    Typowo argentowskich patentów prawie nie uświadczymy ( może co nieco w ,,La Chiesa''), nie mniej obydwa filmy dostarczją wyśmienitej rozrywki. Bardzo relaksujący, tripowy seansik.

    OdpowiedzUsuń
  14. Może kiedyś obejrzę te polecane przez Ciebie tytuły, jeśli wystarczy mi sił na kontynuowanie przygody z włoskimi filmami grozy. Ostatnio Mario Bava mnie strasznie wymęczył, pierwsze jego cztery filmy, które obejrzałem ("Maska szatana", "La ragazza...", "Sei donne per l'assassino" i "Operacja strach") były nawet niezłe, ale każdy kolejny coraz bardziej mnie nudził. Szczególnie "Trzy oblicza strachu" oraz "Bicz i ciało" oglądało się ciężko. Już nawet "Krwawa zatoka" i "Shock" prezentują się lepiej od tamtych quasigotyckich pseudohorrorów. Zdecydowanie wolę Argenta i Fulciego :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Bava, to taki bardziej fotograf, niż filmowiec, coś, jak Orson Welles. Starczy porównac ,,Sei donne...'' z chocby ,,Proffondo Rosso'', czy nawet ,,Sette notte i Nero''.. Darek z Luckiem też by go mogli co nieco nauczyc:)Dla tego tak lubię ,,Shock'', gdzie już nie ma tych przyciężkawych, operatorsko- artystowskich obciążeń. U Argento to idzie lekko i organicznie. Tak w ogóle, to lepiej było ,,Inferno'' obejrzec, niż ładowac całego Bavę na raz ( no, prawie całego, do ,,Krwawego Barona'' pewnie jeszcze nie dotarłeś:))

    OdpowiedzUsuń
  16. .. a tak jeszcze a propos ,, Tre volti ...'' Środkowa nowelka, uchodząca za najlepszą z tego zestawu, to adaptacja opowiadania Aleksego Tołstoja ,,Wurdułak''( w polskiej antologii rosyjskich opowiadań grozy, jako,, Rodzina Wilkołaka''). Jest też druga ( pełnometrażowa )włoska ekranizacja tej noweli - ,,La Notte di Diavoli'' Giorgio Ferroniego z chyba 1971. Uwspółcześniona, ale też z akcją w Serbii, swobodna wobec pierwowzoru. Jaki film? - absolutnie zakurwisty, dużo lepszy, niż,było nie było przyzwoita nowelka Bavy. Można się nawet przestraszyc:)Polecam, włoszczyzny nigdy dosyc:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ostatnio zrobiłem sobie grindhouse'owy seansik: "Inferno" (w końcu ;D) i ... "Krwawy baron" Bavy. Obejrzałem więc już 9 filmów Argenta i każdy mi się podobał, ale jednak "Inferno" bym umieścił na końcu mojego rankingu. Trudno mi wyjaśnić dlaczego, po prostu pozostałe osiem jego filmów bardziej mnie zaintrygowały. No i muzyka Emersona nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak kompozycje Goblina. Ale scena nurkowania pod piwnicą faktycznie świetna, choć raczej nie z powodu muzyki :) Co do Mario Bavy to tak się rozpędziłem, że w sumie obejrzałem 10 jego filmów. "Krwawy baron" podobał mi się bardziej niż "Wurdulak" oraz "Whip & Body". "Baron Blood" to ciekawy hołd dla starego kina, w którym większą wagę przyłożono do zbudowania klimatu, a nie do krwawych scen, co było dla mnie zaskoczeniem, bo po "Krwawej zatoce" spodziewałem się, że Bava jeszcze bardziej poszedł w kino gore (co zresztą sugerował angielski tytuł). Włoszczyzny nigdy dosyć, ale na razie zrobię sobie przerwę od włoskiego kina grozy :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Mało komu się ,,Inferno'' podoba. Dla mnie jest to arcydzieło, z jednym bezsensownym zgrzytem ( wygląd Kostuchy w finale). Cóż, po takim totalu ( 9 Argentów, 10 Bav:) mogło się wdac zwyczajne zmęczenie materiału, zwłaszcza, że ,,Inferno'', to film raczej spokojny, bardziej poemat - impresja, niż tradycyjna opowieśc. W muzyce Emersona ujęła mnie jej odmiennośc, od zwyczajowych argentowskich soundtracków. Dużo tu pomysłowych nawiązań do muzyki 2 poł. XIX w., zwłaszcza szkoły rosyjskiej, neoromantyzmu, trochę impresjonizmu. Świetnie się tego słucha także bez filmu. Co do Mario Bavy, to największą jego zasługą są dla mnie pewne pionierskie rozwiązania, zwłaszcza ośwetleniowe, ze wskazaniem na ,,Blood & Black Lace'' i ,,Operazione Paura'', te wspaniałe kolory.... Nie mam wszak wątpliwości, że jego najzdolniejszy uczeń Dario go przerósł, energetyzując ten cały splendor śmiałym prowadzeniem kamery, jego kino jest bez porównania bardziej dynamiczne. Poza tym Bava parokrotnie potrafił zaskoczyc nieoczekiwaną zmianą stylu. Nie ważne , czy z rezultatem kontrowersyjnym ( ,,Bay of Blood'') , czy imo znakomitym ( ,,Shock'' ,,Rabid Dogs'' - zwłaszcza, że w okresie póżnym, gdzie większośc reżyserów raczej nie eksperymentuje). Był za życia mocno niedoceniany, ale pięknie walczył do końca. Nigdy nie zaliczył fazy starczego uwiądu ( mimo kiepskiego zdrowia), a to się na prawdę cholernie ceni. Nie wielu takich było.

    OdpowiedzUsuń
  19. Dopisałem dziś do powyższego zestawienia "dziewiątego kota" czyli "Inferno". I po dłuższym zastanowieniu umieściłem ten film na piątym miejscu mojego rankingu, bo doszedłem do wniosku, że pod względem wizualnym bije on na głowę wczesne filmy Argenta. Dla jednych film jest arcydziełem, dla innych rozczarowaniem, a dla mnie jest mniej więcej po środku - jako dobre poetyckie i nastrojowe kino grozy. Nie nazwałbym tego jednak zmęczeniem materiału - zmęczenie i nudę odczuwałem przy kilku filmach Bavy, a u Argenta tego nie było (pewnie dlatego, że nie widziałem jego późniejszych filmów).

    OdpowiedzUsuń
  20. No i słusznie. Zobaczysz, jeszcze będziesz z chęcią wracał do ,,Inferno'', może częściej , niż do innych, które postawiłeś wyżej. Ten film się nigdy nie opatrzy,on za każdym razem coś nowego odsłania ( ,,Suspiria'' też). Ludzi on irytuje, bo jest tak bezceremonialnie wyzwolony od dyktatu literatury( choc książka odgrywa tu jedną z głównych ról - Dario jako Lord Paradox:) Widz zbytnio się przyzwyczaił do ,,powieściowego'' organizowania narracji w filmie ( zwłaszcza gatunkowym), a tu czuje się jakby pozostawiony samemu sobie i w efekcie nie wie, co tak na prawdę oglądał. Rzecz traktuje o poszukiwaniu Tajemnicy, która zaiste odsłania się i samodemaskuje przed niewidzącymi oczyma bohaterów w KAŻDEJ dosłownie scenie - film wręcz oddycha śmiercią. Oni jednak tego nie są w stanie dostrzec, zaaferowanie w poszukiwaniach idealnie przesłania im ich przedmiot ( Lord Paradox po raz drugi). Matka Ciemności objawia się bohaterowi, jako kociooka pięknośc na sali wykładowej( pod chór żebraków z Verdiego).I to jest piękne, bo on jeszcze wtedy nie jest wdrożny w historię; transgresja Nieznanego wyprzedza opowieśc. Dwie kobiety giną, niniejszym znajdując, to , czego na prawdę szukają, choc o tym nie wiedzą. Dopiero trzeba zapodac odpustowo i tandetnie udrapowaną badziewną Kostuchę, żeby jeden z drugim zakminił o co tu chodzi, bo wszelka subtelniejsza argumentacja bierze w łeb. I to jest messedż dla widza, który poczuł bezradnośc, gdy pozbawiony oparcia musiał uruchomic poetycką wyobrażnię. A ta już dawno obumarła, jak wszystko, co rzucone odłogiem.

    OdpowiedzUsuń
  21. Dla mnie Dario Argento to prawdziwy Mistrz. Widziałem wszystkie jego filmy i chętnie do nich wracam. Każdy jego film ma swój urok i niepowtarzalny klimat.

    OdpowiedzUsuń