Harry Brown

(2009 / 103 minuty)
reżyseria: Daniel Barber
scenariusz: Gary Young

Harry Brown, były żołnierz piechoty morskiej po śmierci żony mieszka samotnie w dzielnicy opanowanej przez młodociane gangi i spędza czas w barze grając w szachy z przyjacielem. Wkrótce jednak ten przyjaciel zostaje napadnięty i zabity przez młodych bandytów. Policja jest bezradna i nie jest w stanie rozwikłać tej pozornie łatwej zagadki. Po pierwsze, nikomu tak naprawdę nie zależy by wyjaśnić śmierć emeryta, a po drugie, dowody wskazują, że to staruszek był napastnikiem, zaś młodzież działała w obronie własnej. Zgodnie z oczekiwaniami do akcji wkroczy tytułowy Harry Brown, który w pojedynkę rozprawi się z handlarzami bronią, dilerami narkotyków i zwyrodnialcami odpowiedzialnymi za śmierć jego kumpla. Czy policja także i w tym przypadku okaże się bezradna czy może znajdzie się choć jeden bystry stróż prawa?

Harry Brown porusza się wolno, nie może szybko biegać, a oprócz tego cierpi na rozedmę płuc i ma problemy z oddychaniem. Czy ktoś taki jest w stanie pozabijać sprawniejszych od siebie młodzieńców? Być może w rzeczywistości nie dałby rady, ale w filmach wszystko jest możliwe, więc nawet z 70-latka można zrobić herosa kina akcji. Jednak wyreżyserowany przez debiutanta, Daniela Barbera, film to w dużej mierze brutalny i pesymistyczny dramat sensacyjny, a nie pełna akcji rozrywka. Kamera skupia się na prozaicznych czynnościach, jak zakręcanie cieknącego kranu lub patrzenie przez okno na okolicę. Akcja nie pędzi do przodu w zawrotnym tempie, toczy się nieśpiesznie, co wskazuje, że tytułowy bohater jest wyczerpany i zmęczony życiem, a jego działania świadczą o desperacji i bezsilności, nie zaś o sile i odwadze.

W roli Harry'ego Browna wystąpił Michael Caine, tworząc znakomitą pełnokrwistą postać starego człowieka, który swoje doświadczenie zdobyte w marines wykorzystuje w miejskiej dżungli, by pomścić śmierć kumpla. Caine kapitalnie odegrał rolę wdowca, który mimo iż wiele w życiu przeszedł jest przerażony postępowaniem młodych ludzi, którzy dla rozrywki zabijają i zastraszają słabsze osoby. Bardzo dobra jest także Emily Mortimer w roli bystrej policjantki, która prowadząc śledztwo dochodzi do ciekawych lecz z punktu widzenia jej przełożonych zupełnie nieprawdopodobnych wniosków. Ciekawe okazuje się więc nie tylko to, jak skończy się rozgrywka Browna z przestępcami, ale też jak rozwiną się relacje między Brownem a policjantką.


Film Daniela Barbera to pewnego rodzaju ostrzeżenie, by unikać ciemnych zaułków, podejrzanych spelunek i innych mrocznych miejsc, które mogą okazać się grobem dla osób niezdających sobie sprawy z zagrożenia. Nie należy również pokazywać publicznie zawartości portfela, by nie kusić czekających na okazję złodziei i potencjalnych morderców. Zło pod postacią zwykłych ludzi najczęściej atakuje w nocy, gdy miasto śpi, uliczki spowija ciemność, a w barach przesiadują alkoholicy mający dość pieniędzy, by stać się ofiarą napadu. Ale nawet osoby bez grosza przy duszy mogą być łatwym celem dla bandytów, bo niektórzy traktują przemoc jak rozrywkę, którą można sfilmować telefonem komórkowym (pod tym względem film jest podobny do zrealizowanego rok wcześniej horroru Eden Lake).

Ten brytyjski film wcale nie gorzej niż Gran Torino Eastwooda pokazuje 70-letniego weterana w walce z młodocianymi gangsterami. Doskonale przedstawiono tu człowieka, który nie mając już przyjaciół ani rodziny bierze w swoje ręce sprawy policji, wymierzając sprawiedliwość lokalnym przestępcom. Wstrząsający dramat o przemocy, a także o tym, że czasem niewiele trzeba, by się komuś narazić. Jedna iskra może spowodować pożar, jeden nieprzemyślany ruch może doprowadzić do tragedii, jedno morderstwo może wywołać eskalację przemocy i olbrzymią lawinę zbrodni, zemsty i krwi. Film mający ambicje zobrazowania problemu przestępczości wśród młodzieży - problemu bardzo aktualnego w obecnych czasach. Dramatyczne, trzymające w napięciu kino, które potrafi wstrząsnąć, zdenerwować i dać do myślenia. Warto obejrzeć także dla Michaela Caine'a, który udowadnia, że nadal jest w dobrej formie aktorskiej, zaś rolą staruszka-mściciela przywodzi na myśl zagraną 38 lat wcześniej postać w filmie Get Carter.

3 komentarze:

  1. Mam to na liście do obejrzenia, ponoc jeden z najlepszych tzw. vigilante movies ostatnich lat.
    Brytyjczycy mają fantastyczny wkład w euro crime. Ilościowo to się z Włochami i Francuzami równac nie mogą,ale te wyspiarskie gangsta, które widziałem, to kino na najwyższym poziomie z jedynym w swoim rodzaju kilmatem.
    Jeśli zachwycił Cię ,, Get Carter'' obadaj takie tytuły: ,, Long Good Friday'' Johna MacKenzie ( 1980 ) ,, The Krays'' Petera Medaka ( 1990 ) ,, Sexy Beast'' Jonathana Glasera (2000 ) i ,, Sitting Target'' Douglasa Hickoxa (1972 ). Ten ostatni to mój numer jeden, to co Oliver Reed tu odpierdala, przechodzi ludzkie pojęcie, a partneruje mu Ian McShane.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Long Good Friday" kiedyś widziałem, spodobała mi się muzyka, ale sam film jakoś szczególnie nie zapadł mi w pamięć. "Harry'ego Browna" polecam, sam zaś chętnie bym obadał ten twój numer jeden czyli "Sitting Target".

    OdpowiedzUsuń
  3. Swego czasu pojawiało się to sporadycznie na TCM, pod tytułem, bodajże, ,, Morderczy Cel''. Film tej klasy, co ,, La Mala Ordina'' czy ,, Almost Human''. A fabularnie i twistowo - nawet lepszy.
    Oli,,Szyja''Reed w roli życia.

    OdpowiedzUsuń