Aktorzy, co nie umieją mówić, czyli zwierzęta w filmach

Człowieka można poznać po tym jak traktuje zwierzęta. Ten fakt często jest wykorzystywany w filmach po to, by w prosty sposób scharakteryzować jakąś postać, np. w filmie Śmiertelne polowanie (1981) obserwujemy pościg Lee Marvina za Charlesem Bronsonem, jednak scena, w której Ed Lauter źle traktuje psa wyraźnie wskazuje, że to on jest największym złoczyńcą, a nie jeden z głównych bohaterów. Takie pozornie proste chwyty stosują nawet wybitni artyści, np. Luis Buñuel w Viridianie (1961) nakręcił scenę, w której Francisco Rabal kupuje psa niegodnie traktowanego przez swoich właścicieli. Już w epoce kina niemego filmowcy zauważyli, jaki potencjał tkwi w zwierzęcych bohaterach. Protagoniści stawali się bardziej sympatyczni, gdy towarzyszył im pies, np. w filmach Pieskie życie (1918) z Charliem Chaplinem i W pogoni za cieniem (1934) z Williamem Powellem i Myrną Loy. Znalazło to odbicie we współczesnych filmach, będących hołdem dla starego kina (Artysta, Hugo i jego wynalazek). Wielką gwiazdą kina niemego był owczarek alzacki Rin Tin Tin (1918-32), znany m.in. z takich filmów jak Człowiek z Piekielnej Rzeki (1922), Gdzie zaczyna się Północ (1923) i inne. Ale pierwszym filmem z czworonogiem na pierwszym planie jest siedmiominutowa etiuda Ocalony przez Rovera (1905), w której tytułowy pies odnajduje uprowadzone dziecko. Film zrealizował pionier brytyjskiej kinematografii Cecil Hepworth.


Myrna Loy, William Powell i terier Asta w filmie Pościg za cieniem

Ważnymi bohaterami westernów są konie, które najczęściej występują jako bezimienne postacie, symbol Dzikiego Zachodu, bez których bohaterowie nie przetrwaliby na bezkresnych preriach i pustyniach. Przestępcy pozbawieni koni nie mogliby daleko uciec po dokonanym napadzie, a szeryf nawet gdyby zebrał wielki oddział pościgowy to niewiele by zdziałał bez koni. Kara dla koniokradów była więc najsurowsza, bo to zwierzęta równie cenne co ludzkie życie. Wiele gwiazd westernów w przedwojennych filmach klasy B jeździło na swoich ulubionych wierzchowcach. Do Johna Wayne'a nie przypadkiem przylgnął przydomek Duke, bo tak właśnie miał na imię jego koń z wczesnych westernów. Z kolei Tarzan to koń Kena Maynarda, White Flash należał do Texa Rittera, Silver do Bucka Jonesa, Fritz do Williama S. Harta, Tom Mix jeździł na Tonym, Gene Autry dosiadał Championa, a Roy Rogers miał nie tylko konia Triggera, ale też psa Bulleta. Wierzchowce były bohaterami zarówno filmów klasy B, takich jak Król dzikich mustangów (1959) jak również filmów głównego nurtu, np. Appaloosa (1966) z Marlonem Brando w roli właściciela wierzchowca. W europejskim westernie Strzelby dla San Sebastian (1968) piękny biały koń pełnił funkcję symboliczną - podarowanie go w prezencie oznaczało pokój, zaś nie przyjęcie tego daru symbolizowało wojnę.

John Wayne na swoim wierzchowcu o imieniu Duke

Z upływem czasu i rozwojem techniki wykorzystywanie zwierząt w filmie doprowadziło do absurdalnych pomysłów, zwierzęta coraz bardziej zaczęły przypominać ludzi, mówiły ludzkim głosem, cechowały się poczuciem humoru, a nawet odnosiły sukcesy w sportach drużynowych. Gadające zwierzęta można było spotkać w produkcjach reżyserowanych przez Arthura Lubina: cykl kinowy Francis - muł, który mówi (1950-55) i serial telewizyjny Ed - koń, który mówi (1958-66). W pierwszym z nich znany z Deszczowej piosenki Donald O'Connor wciela się w postać młodego żołnierza, który podczas wojny poznaje gadającego muła. W drugim z wymienionych, Mister Ed, mamy do czynienia z gadającym koniem wkradającym się w życie sympatycznej pary małżeńskiej (Alan Young i Connie Hines). Te stare klasyczne produkcje mimo naiwności i scenariuszowych bzdur mają swój urok, spełniają funkcję rozrywkową, a występujący w nich humor poprawia nastrój w chłodne, deszczowe i ponure dni. Do tego grona można jeszcze zaliczyć pomysłową, przezabawną, inteligentną i alegoryczną bajkę pt. Babe - świnka z klasą (1995), w której tytułowa świnia woli zostać psem pasterskim niż skończyć jako szynka. Produkcja równie ambitna co orwellowski Folwark zwierzęcy.

Mister Ed - ten koń nie tylko gada, ale i gra w szachy

Niestety, niewiele dobrych słów można powiedzieć o pokazywanych często na Polsacie (lub w programie Polsat Film) pseudo komediach o zwierzętach-sportowcach, które zamiast bawić robią z widzów totalnych idiotów. Prym wiedzie seria o Buddym - psie, który został koszykarzem, bejsbolistą i siatkarzem, grał też w futbol amerykański i piłkę nożną. W filmach wszystko jest możliwe, nie tylko psy lubią sport i rywalizację, szympansy także - nie chce mi się tu rzucać tytułami, ale musicie mi uwierzyć, że są filmy o szympansie grającym w hokeja lub bejsbol, nie wspominając już o kosmatym snowboardziście. A propos małp to najwybitniejszym filmem o tych brzydkich i niesympatycznych stworzeniach jest prawdopodobnie biografia antropolożki Dian Fossey pt. Goryle we mgle (1988) w reżyserii Michaela Apteda. Ważnym filmem z gatunku animal movies jest kinowy debiut brytyjskiego reżysera Kena Loacha pt. Kes (1969) opowiadający o przyjaźni chłopca z sokołem - ptakiem, który cechuje się drapieżnością i zręcznością przy polowaniu oraz godnym podziwu umiłowaniem wolności i niezależności.

Przedstawię teraz zestawienie najciekawszych filmów, w których zwierzęta znajdują się w centrum uwagi, pełniąc zróżnicowane role - niektóre budzą strach, inne sympatię, niektóre zabijają, jeszcze inne ratują życie. Zestawienie zawiera 22 tytuły.

Drapieżne, budzące grozę stworzenia:

King Kong (1933)
reż. Merian C. Cooper, Ernest B. Schoedsack

Najbardziej nietypowy melodramat w historii kina. Gigantyczny goryl zakochuje się bez wzajemności w chłodnej, bezdusznej blondynce. Osaczony przez przerażonych ludzi, mimo że jest silniejszy, musi w końcu przegrać, bo nie pasuje do świata, w którym tępi się wszelką odmienność i dziwactwa. Efektowna wariacja na temat Pięknej i bestii, w której doskonale zestawiono nie tylko piękno z brzydotą, ale także ludzką cywilizację z nieznaną dotąd egzotyczną krainą, kryjącą wiele tajemnic. Pionierskie dzieło wciąż robiące na widzach piorunujące wrażenie.

Tarantula (1955)
reż. Jack Arnold

Tytułowy pajęczak ucieka z laboratorium, gdzie pewien szalony naukowiec prowadził tajemnicze eksperymenty. Kontakt naukowca z dziwną substancją wywołuje u niego deformacje ciała, natomiast u tarantuli ta substancja powoduje rozrost do gigantycznych rozmiarów. Wzorcowy monster movie, w którym tropikalne stworzenie nie z własnej winy staje się potworem, którego należy definitywnie zniszczyć. Klasyczna pozycja science-fiction z lat 50-tych. W roli pilota odrzutowca, który przyczynił się do unicestwienia tarantuli wystąpił Clint Eastwood.

Ptaki (1963) 
reż. Alfred Hitchcock

Mistrz thrillerów i kryminałów Alfred Hitchcock tym razem pokazuje, do czego mogłoby dojść, gdyby natura ludzka zapragnęła wziąć odwet na ludziach za to, że dbając o własne interesy zapominają o środowisku, ptactwie, roślinności i innych cudach natury. Mistrzowskie dzieło, w którym obok genialnie zbudowanych sekwencji mistrz suspensu zafundował widzom pokaz najrozmaitszych zdjęć trikowych. Korzystając z pomysłu Daphne Du Maurier stworzył dzieło przełomowe, które przyczyniło się do rozwoju kina katastroficznego.

Szczęki (1975)
reż. Steven Spielberg

Tak jak Psychoza Hitchcocka sprawiła, że kabina prysznicowa przestała być miejscem bezpiecznym, tak Szczęki Spielberga przyczyniły się do tego, że kąpiel w akwenie morskim zaczęła się kojarzyć z czającym się pod powierzchnią wody zagrożeniem w postaci morskiego drapieżnika. Doskonały thriller o trzech śmiałkach, którzy pokonując własne słabości i lęki stawiają czoła bezkresnym morskim otchłaniom i rządzącym nimi ogromnym rekinem-ludojadem.

Jurassic Park (1993)
reż. Steven Spielberg

Jeszcze raz Spielberg, który tym razem zestawia współczesny świat z prehistorycznymi zwierzętami. Dinozaury wyginęły  na długo przed pojawieniem się ludzi, ale na pewno każdy zastanawiał się, co by się działo, gdyby przetrwały znacznie dłużej, napotykając na swej drodze ludzkie istoty. Człowiek nie miałby wtedy lekko - takie olbrzymy z pewnością nie pogardziłyby ludzkim mięsem. Jurassic Park to przede wszystkim przełom pod względem efektów wizualnych, fabuła czerpie zaś pomysły z Parku jurajskiego Michaela Crichtona, inspirowanym Zaginionym światem Arthura Conan Doyle'a.

Duch i Mrok (1996)
reż. Stephen Hopkins

Chociaż ludzie nie muszą się obawiać dinozaurów, nie oznacza to, że nie ma na świecie wielkich drapieżników, które jak są głodne są szczególnie niebezpieczne. Duch i Mrok to dwa lwy, które zabijały ludzi w Kenii pod koniec XIX wieku. Powstał o nich film w 1952 roku (Bwana Devil), ale to film Stephena Hopkinsa zyskał większą popularność i lepsze oceny, choć nie jest to wcale wielkie kino i znalazło się nawet wśród laureatów Złotych Malin (za drugoplanową rolę Vala Kilmera). Ale dzięki sprawnej realizacji, pomysłom scenarzysty Williama Goldmana i granej przez Michaela Douglasa postaci seans przebiega w miarę przyjemnie.

Piekielna głębia (1999)
reż. Renny Harlin

Oddzielona od reszty świata stacja badawcza, galeria młodych naukowców nie przywykłych do walki na śmierć i życie oraz inteligentne, zmodyfikowane genetycznie rekiny, które chcą wydostać się na wody głębokiego, błękitnego morza (tytuł oryginalny filmu: Deep Blue Sea). Te czynniki złożyły się na trzymający w napięciu krwawy dreszczowiec, który wprawdzie nie dorównuje spielbergowskim Szczękom, ale dostarcza solidnej porcji mocnych wrażeń. Emocjonujące i nieprzewidywalne kino akcji z dobrymi efektami i perfekcyjnie budowaną atmosferą zagrożenia.

Przetrwanie (2011)
reż. Joe Carnahan

Tym filmem Liam Neeson umacnia swoją pozycję gwiazdora specjalizującego się w rolach twardzieli zmuszonych stawić czoła bezlitosnym przeciwnikom. Tym razem jednak zamiast wilków w ludzkiej skórze ma do czynienia z prawdziwymi wilkami, które ostrzą sobie kły, gdy na ich mroźnym terytorium rozbija się samolot - ogromna puszka wypełniona ludzkim mięsem. Mrożący krew w żyłach dramat podejmujący temat walki o przetrwanie w śmiertelnie trudnych warunkach, gdzie wrogiem człowieka jest dzika, nieokiełznana natura i lodowaty aż do granic wytrzymałości klimat.

Dzikość w oczach, łagodność w sercu:

Elza z afrykańskiego buszu (1966)
reż. James Hill

Ciepła i pełna wdzięku opowieść o pięknej afrykańskiej przyrodzie i reprezentującej ją lwicy. Elza to lwica urodzona na wolności, lecz wychowywana w atmosferze rodzinnego ciepła i miłości. Aktorskie małżeństwo, Virginia McKenna i Bill Travers, zagrali małżonków kochających Afrykę, John Barry skomponował cudowną muzykę, za którą otrzymał Oscara, natomiast Matt Monro zaśpiewał oscarową piosenkę Born Free (taki jest również tytuł oryginalny filmu). Ten brytyjski klasyk oprócz zaprezentowania ładnych widoczków i chwytliwej melodii próbuje oswoić widzów z urokami dzikiej Afryki.

Niedźwiadek (1988)
reż. Jean-Jacques Annaud

Czy warto zabijać dzikie zwierzęta? Jeśli nie zagrażają ludziom to nie ma takiej potrzeby. Niedźwiedzie bywają groźne, ale francuski reżyser pokazuje, że bardziej niebezpiecznym zwierzęciem jest człowiek. Gdy w jego ręce trafia broń palna będzie chciał ją wykorzystać na jakimś żywym celu. Obok zetknięcia myśliwych z dziką naturą drzemiącą w skórze niedźwiedzia mamy tu także nietypowy duet bohaterów - imponującej postury władcę skalnej doliny czyli Grizzly oraz jego towarzysza, niepozornego tytułowego niedźwiadka. Na podstawie powieści Jamesa Olivera Curwooda.

Dwaj bracia (2004)
reż. Jean-Jacques Annaud

Francuski filmowiec specjalizujący się w widowiskowych produkcjach zrealizował w Kambodży i Tajlandii film o tygrysach. To jego drugi, po Niedźwiadku, film o dzikich zwierzakach, które u ludzi wzbudzają przerażenie, ale i fascynację. Gdy pojawiają się dwa tygrysy o różnym charakterze granice między cywilizacją i dżunglą zacierają się - wszędzie panuje prawo silniejszego i głód krwi, każdy chce przetrwać za wszelką cenę, ale mało kto zabija bez powodu. Bardzo dobry film przygodowy, w którym występuje Guy Pearce, lecz najważniejsze są tu wytresowane dzikie koty z zabójczym spojrzeniem, ostrymi zębami i pazurami.

Pies - najlepszy przyjaciel człowieka:

Psia dola / Pieskie życie (1918)
reż. Charlie Chaplin

Chaplin jako biedny, szukający pracy i szczęścia włóczęga już nie musi samotnie iść przez życie - jego towarzyszem niedoli zostaje nędzna psinka, będąca ofiarą losu, niechcianą i nieszczęśliwą. Takie historie łączące humor, dramat i sentymentalizm w wydaniu wybitnego artysty jakim bez wątpienia był Chaplin posiadają wyjątkową magię, która przyciąga do ekranu. Ale tej magii ulegną tylko ci, którym nie przeszkadza dominacja barw czerni, bieli i szarości, brak dźwięku i dialogów oraz archaiczna narracja.

Powrót Lassie (1943)
reż. Fred M. Wilcox

Sentymentalny i wzruszający film familijny na podstawie lektury szkolnej, której autorem jest Eric Knight. Biedna rodzina, by zarobić na utrzymanie sprzedaje swojego ukochanego psa rasy collie. Lassie, bo tak ów pies się nazywa, próbując powrócić do kochającej go rodziny, przeżywa mnóstwo przygód, poznając przy okazji zróżnicowane ludzkie charaktery. Pierwszą ważną rolę zagrała w filmie 11-letnia Elizabeth Taylor. Młodziutkiej aktorce spodobała się praca ze zwierzętami - w następnym filmie, Wielka nagroda (1944), dosiadała wyścigowego rumaka, a potem znowu spotkała się z owczarkiem szkockim w Odwadze Lassie (1946).

Czterej pancerni i pies (1966-70)
reż. Konrad Nałęcki

Po sukcesach amerykańskich seriali o Lassie i Rin Tin Tinie również Polacy chcieli mieć własną czworonożną gwiazdę. Stał się nią owczarek niemiecki (!) Szarik, towarzysz młodego żołnierza Janka i jego trzech kompanów, przeżywających zabawne i dramatyczne przygody podczas II wojny światowej. Drużyna powinna być zgrana jak palce jednej ręki, a Szarik okazał się kompanem doskonale uzupełniającym drużynę czołgistów, nieraz ratującym życie polskim żołnierzom. Odcinek, w którym Szarik wysuwa się na plan pierwszy nosi tytuł Psi pazur. W tym czwartym odcinku serialu owczarek musiał przedrzeć się przez pole bitwy, by dostarczyć dowódcy ważną wiadomość.

Biały kieł (1973)
reż. Lucio Fulci

Inspirując się powieścią Jacka Londona Włosi stworzyli własny film o dzielnym zwierzaku. Drapieżny styl Fulciego daje o sobie znać w kilku momentach i osoby oczekujące atrakcyjnej familijnej obyczajówki mogą być zaskoczone okrucieństwem. Ale dzięki dosadnej przemocy ta lekcja tolerancji bardziej przemawia do widzów niż niejeden film edukacyjny. W świecie kina istnieje taka prawda, że najtrudniej pracuje się z dziećmi i ze zwierzętami, ale Fulci się tego nie bał i w Białym kle pracował nie tylko z czworonogiem, ale również z małoletnim aktorem.

Biały Bim, Czarne ucho (1977)
reż. Stanisław Rostocki

Oprócz Amerykanów, Polaków i Włochów także Rosjanie nakręcili produkcję o mądrym i odważnym psie. W ich wykonaniu historia niezwykłego zwierzaka okazała się wyjątkowo piękna i wywołująca łzy nawet u najtwardszych widzów. Przygody szkockiego setera, który przeżywa mnóstwo przygód w drodze do Moskwy, gdzie kuruje się w szpitalu jego właściciel, mają niesamowity urok i czar, dzięki czemu ogląda się z ogromnym zaangażowaniem mimo trzech godzin emisji. Wiaczesław Tichonow, Irina Szewczuk, nieustraszony czworonożny bohater i niebanalne pomysły radzieckich filmowców, dzięki którym film wykracza poza ramy typowego familijnego produkcyjniaka.

Cujo (1983)
reż. Lewis Teague

Adaptacja przerażającej, trzymającej w napięciu powieści Stephena Kinga o bernardynie, który ze spokojnego domowego pupila, pod wpływem ukąszenia nietoperza, przeistacza się we wściekłą bestię. Na farmie, daleko od miasta, nikt nie usłyszy krzyku kobiety i jej dziecka, których życie jest zagrożone. Film jest bardzo udaną, choć niezbyt docenianą, ekranizacją znakomitej książki. Każe zastanowić się (szczególnie miłośnikom zwierząt), by nie przesadzać z zaufaniem do swoich pupilów. Nie wiadomo, co kryje się w umyśle czworonoga, nawet udomowionego - w każdej chwili może skoczyć człowiekowi do gardła. Owszem, psy są najlepszymi przyjaciółmi człowieka, ale nawet najlepszym przyjaciołom nie można bezgranicznie ufać. Nie jest to pierwszy zwierzęcy horror Lewisa Teague'a - wcześniej nabierał wprawy filmem Aligator (1980). Nie jest to także ostatni jego film tego typu - potem podjął współpracę ze Stephenem Kingiem, który napisał dla niego scenariusz Kociego oka (1985).

Kocie oczy i pazury:

Oko kota (1969)
reż. David Lowell Rich

Niezbyt doceniany, ale świetnie trzymający w napięciu, thriller o niepokojącej naturze kotów, ich instynkcie łowieckim, drapieżności i zwinności. Para młodych ludzi planuje obrabowanie niepełnosprawnej bogatej damy, która w swoim domu na wzgórzu mieszka z gromadą kotów. Są one poważną przeszkodą dla nikczemników, tym bardziej że jeden z nich odczuwa paniczny lęk przed sierściuchami. Z czasem okaże się, że jego strach był uzasadniony, bo zwierzaki nie tylko potrafią złowrogo mruczeć, pokazywać zęby i pazury, ale też atakować niczym lampart. W obsadzie Michael Sarrazin i Gayle Hunnicutt, ale najbardziej zachwyca niemłoda już wówczas, ale wciąż przykuwająca uwagę Eleanor Parker (ona jest także bohaterką najlepszej sceny filmu). No i koty, które dzięki tresurze budzą autentyczny niepokój.

Czarniejszy niż noc (1975)
reż. Carlos Enrique Taboada

Oszczędny, rachityczny horror z Meksyku, gdzie drobiazgowe budowanie atmosfery gra większą rolę od przemocy, krwi i efektów specjalnych. Opowieść o czarniejszym niż noc kocie skrzyżowana z ghost story. Tytułowy zwierzak dziedziczy po swojej właścicielce przepiękną posiadłość, lecz w testamencie główną spadkobierczynią jest bratanica zmarłej. Na niej spoczywa teraz nie tylko opieka nad domostwem, ale i nad kotem. Dziewczyna wprowadza się do domu z trzema niezbyt odpowiedzialnymi koleżankami i to z ich powodu dochodzi wkrótce do niezwykłych, przerażających wydarzeń. Więź pomiędzy ciemnym kocurem a denatką była zbyt silna, aby śmierć mogła to zakończyć.

Czarny kot (1981)
reż. Lucio Fulci

Jedna z najlepszych adaptacji literatury Edgara Allana Poe. Nakręcony przez włoskiego mistrza Lucio Fulciego kapitalny horror z wieloma wspaniałymi sekwencjami. W rolach głównych Patrick Magee i Mimsy Farmer, ale czołową gwiazdą filmu jest czarny dachowiec w roli posłańca śmierci. Świetne zdjęcia, muzyka i realizacja składają się na przepełniony atmosferą strachu i niepewności nastrojowy i efektowny dreszczowiec dla miłośników zarówno soczystego gore jak i starannego budowania klimatu. Ten film to prawdziwa uczta dla koneserów, niedoceniana przez przeciętnego widza, który zadowala się oglądaniem samych nowości i filmów ze strefy oscarowej (tacy ludzie naprawdę wiele tracą).

Wierzchowce i wyścigi:

Niepokonany Seabiscuit (2003)
reż. Gary Ross

Prawdziwa historia konia, który mimo pewnych ułomności i wad odnosił sukcesy na zawodach sportowych. Działo się to w okresie Wielkiego Kryzysu, kiedy to nawet najmniejszy sukces był na wagę złota, bo większość klepała biedę. Trzech życiowych rozbitków, jeden niesamowity wierzchowiec, niepowtarzalna atmosfera wyścigów konnych i profesjonalnie zrealizowane gonitwy. Chociaż nie brakuje nudy, taniego sentymentalizmu i banalnego moralizowania jest to i tak ponadprzeciętne kino obyczajowe o rywalizacji i pokonywaniu słabości.

Hidalgo - Ocean Ognia (2004)
reż. Joe Johnston

Podobnie jak Seabiscuit ten film także powstał w oparciu o autentyczne wydarzenia, lecz są one jakby znacznie bardziej nieprawdopodobne. Prosto z amerykańskiego Zachodu jeździec Frank Hopkins trafia na arabską pustynię, gdzie uczestniczy w męczącym wyścigu. Wraz z dzielnym mustangiem Hidalgo próbuje być bardziej wytrzymały od Beduinów i ich rumaków. A trasa  jest długa - trzy tysiące mil w okropnych warunkach wśród burz piaskowych i innych atrakcji. Dobre kino przygodowe z udziałem Viggo Mortensena, który dopiero co opuścił nowozelandzki plan Władcy pierścieni i szybko zafundowano mu nową egzotyczną przygodę.

17 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy wpis. Jako dziecko uwielbiałam takie filmy, oczywiście najbliższe były mi psy. Pamiętam też że płakałam na filmie o śwince Babe oraz o foce... niestety nie pamiętam tytułu. Z wymienionych przez Ciebie najbardziej lubię "Białego Kła"!

    OdpowiedzUsuń
  2. ,, Niedżwiadek'' znakomity.
    ,, King Kong'' i ,, Tarantula'' to raczej pod monsters movies podpadają, niż animal terror.
    Z nowszych animal attacks bardzo polecam ,, Burning Bright'' reż. Carlos Brooks 2010. Kobieta z dzieckiem zostaje uwięziona w willi z
    bengalskim tygrysem. Kapitalne sceny z udziałem żywego kocura!
    Jeszcze lepszy jest australijski ,, Rogue'' Grega McLeana, gdzie grupa rozbitków pada ofiarą krokodyla różańcowego - gad został wygenerowany przy użyciu CGI na niesamowicie wysokim poziomie i przedstawiony z prawdziwym znawstwem, jak chodzi o realizm zachowań.

    OdpowiedzUsuń
  3. Interesujące zestawienie. Jeśli już by mi tu czegoś zabrakło, to chyba jedynie Uwolnić orkę - film który być może dziś nie nadawałby się do oglądania (sam nie wiem), ale w czasach dzieciństwa był prawdziwą perełką.
    Szczęk, King-Konga, czy Ptaków zabraknąć nie mogło. Filmy kultowe, niemal wyznaczniki jak powinno się robić tego rodzaju kino.
    Dobrze też, że nie znalazł się tu chociażby zeszłoroczny War Horse Spielberga, który dla mnie był gniotem jakich mało.
    I prawda, to co piszesz, o polsatowskich produkcjach, od których aż robi się nie dobrze. Seria o Buddy'm to przykład idealny.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Izabela:
    Tego filmu o foce nie widziałem, lecz domyślam się, że mówisz o filmie "Andre" (1994) George'a Millera I (w odróżnieniu od George'a Millera II, twórcy "Mad Maxa" oraz scenarzysty i producenta "Babe"). Z psów też chyba jednak wolę Białego Kła, ale jednak włoska wersja z 1973 podobała mi się bardziej niż wersja amerykańska z 1991. No i polecam radziecki film "Biały Bim, Czarne ucho", trwa trzy godziny, ale jest naprawdę znakomity, może nawet jest to najlepszy film o psie jaki kiedykolwiek zrealizowano.

    @ Simply:
    Wiele filmów animal attack podpada też pod monster movies, jak choćby te dwa filmy Spielberga.
    "Rogue" oglądałem, był pokazywany bodajże w TV Puls, podobał mi się, ale przygotowując to zestawienie zupełnie zapomniałem o tym filmie. Do pełnej 20-ki brakuje dwóch tytułów, więc może wkrótce coś jeszcze dopiszę, może te dwa tytuły, które wymieniłeś :)

    @ Simon:
    "War Horse" nie oglądałem, zaś "Uwolnić orkę" pamiętam tylko ogólny zarys fabuły, niewiele więcej. Jeszcze mi się przypomniał taki film "Orka - wieloryb zabójca" (1977), ale to też musiałbym sobie przypomnieć, bo poza muzyką Ennia Morricone to niewiele z niego zostało w głowie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie zaszkodzi też poszperac w tytułach z udziałem rzadziej eksploatowanych ,, braci mniejszych'' jak ,, Razorback'' Russella Mulcaya (1980), gdzie dzik wielkości ciężarówki pustoszy australijski interrior. Wielki film, niczym jego bohater :D Albo ,,Cemetery Gate'' Roya Knyrima ( 2006 ) - tu lekko zmutowany diabeł tasmański rozpętuje istny splatter fest.
    Warto, bo mamy tu świetny animatoryczny model drapieżnika ( żadnej cyfry ) , no i w bród gore.
    A jak chodzi o przedstawicieli nieobecnego w Twoim zestawie gatunku felis domestica, to aż się prosi o ,, Il Gatto Nero '' Fulciego, gdzie niepozorny czarny dachowiec gra, jak zawodowy aktor, bez kitu! Lucjan chyba bardzo lubił koty.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki, trudno w tym gatunku znaleźć tytuły godne uwagi, więc Twoje przykłady są pomocne. O "Il Gatto Nero" oczywiście słyszałem (bo w końcu zaliczam się do fanów Fulciego), ale niestety jeszcze nie miałem okazji tego obejrzeć. Ale zastanawiałem się nad jakimś filmem o kotach i niestety żaden tytuł nie przychodził mi do głowy, no może poza "Smętarzem dla zwierzaków", gdzie kot miał dość ważną i ciekawą rolę, jeśli dobrze pamiętam.
    Jakiś czas temu próbowałem obejrzeć polecanego przez Ciebie "Białego bizona", ale player, który odtwarzałem mi się zaciął już na początku i nie mogłem go niestety dokończyć. Jeszcze przy okazji przypomniał mi się niezły western o zabijaniu bizonów pt. "Ostatnie polowanie" Richarda Brooksa.
    Nie widziałem jeszcze takich, podobno dobrych, filmów o złych psach: "White Dog" (1982) Samuela Fullera oraz "Cujo" (1983) Lewisa Teague'a. W tym drugim przypadku czytałem pierwowzór, powieść Stephena Kinga, i bardzo mnie wciągnęła ta książka. A reżyser "Cujo" Lewis Teague nakręcił wcześniej film pt. "Aligator" (1980), na który być może warto zwrócić uwagę (gra w nim Twój faworyt, Henry Silva :D). Możliwe, że wkrótce powyższe zestawienie zawierać będzie więcej niż 20 tytułów :)
    Istnieje także spora ilość filmów o owadach, które jeśli nie są zmutowane to atakują w licznej grupie i wtedy są nie do pokonania :)

    OdpowiedzUsuń
  7. W ,, Smentarzu...'' było kocisko na schwał ( rosyjski niebieski albo kartuz ). Gościu non stop się jeżył i fuczał, jak pojebany, ale kociego zombie żaden analogowy kot nie zagra :D - powrót kota z cmentarza i jego wjazd do łazienki to najlepsza scena w powieści.
    Obydwa wymienione filmy z psami bardzo dobre, film Fullera jest fajnie depresyjny, a wielki biały pies wygląda obco i demonicznie (nie wiem, co to była za rasa). ,, Cujo'' strasznie wychwalał sam King. I słusznie, zainfekowany bernardyn wymiata równo.
    Lewis Teague zrobił też nowelowy film wg Kinga o kotach - ,, Cat's Eye'', bardzo sympatyczny i dośc momentami odjechany.
    W innym nowelowym horrorze - ,, Tales from the Dark Side'' jest segment, gdzie płatny morderca dostaje kontrakt na kota. Jazda, jak sam skurwysyn :D
    ,, Aligatora'' dawno temu widziałem, dwójkę też - całkiem przyzwoite, zdecydowanie lepsze, niż dzieło Tobe Hoopera w tym temacie. Muszę koniecznie obadac ,, Black Water'' i ,, The Reef'' - podobno świetne survivale z wielkimi gadami.
    Na liście ,,must see'' mam jeszcze m. in. takie trzy tytuły :
    ,, The Pack'' Roberta Clouse ( tak, tego od ,, Wejścia Smoka '' )
    z Joe Don Bakerem - garstka ludzi walczy ze sforą zdziczłaych psów.
    ,, Origin Unknown'' George Pan Cosmatosa - przeżywający kryzys wieku średniego japiszon ( Peter Weller ) bierze wolne i odkrywa, ze coś dziwnego buszuje w ścianach jego luksusowego apartamentu. Okazuje się , ze zagnieżdził się tam.... szczur wielkości basseta. Człowiek wypowiada gryzoniowi wojnę na śmierc i życie, co kończy się apokaliptyczną demolką całego mieszkania. Podejrzewam, ze bez nabitej faji nie ma co do tego dzieła podchodzic.
    Z reguły mam niesmak do filmów, gdzie zwierzęta są męczone i zabijane, ale jest taka jedna rzecz, na którą się chyba mimo wszystko skuszę - ,, Calamity of Snakes'' HK cat III. Zabito tam masę węży, ale ponoc film jest mocny i niszczący, jak jasna cholera.
    A z filmów z wężami, Tobie polecam ,, SSSSSnake'' Bernarda L. Kowalskiego, znakomity horror sf z 1973 - młody człowiek zostaje asystentem słynnego herpetologa, nie wiedząc, że staje się królikiem doświadczalnym w przerażającym eksperymencie.




    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspomniałeś o filmie "Cat's Eye" i przypomniało mi się, że słyszałem jeszcze o tytule "Eye of the Cat" z 1969 (reż. David Lowell Rich), w którym para przestępców próbuje obrabować posiadłość starszej kobiety i na przeszkodzie stają im właśnie koty należące do właścicielki posiadłości. Może być ciekawie :)

      Usuń
  8. Najzabawniejszy kinowy pies jakiego spotkałam to bez wątpienia terier z Thin Man'a, wow, co to był za niesamowity pies! Mam również sentyment do Lessie, Hidalga i oczywiście niewymienionego w zestawieniu Marleya. I osobiście nie lubię tej dziwnej mody na 'gadające świnie, myszy, chomiki czy psy', a polsat rzeczywiście ma tendencje do puszczania takich wysysających radość potworków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teriery są fajne, zarówno ten z "Thin Mana" jak i ten z "Artysty" są zabawne i widać, że przed kamera czują się doskonale, wcale nie gorzej niż zawodowi aktorzy :) Tego filmu o Marleyu nie widziałem, Lassie oglądałem w dzieciństwie, ale ten film z 1943 ze względu na prostotę treści zapadł mi mocno w pamięć i dlatego zdecydowałem się o nim napisać przynajmniej parę zdań. A z filmów o koniach to "Hidalgo" podobał mi się znacznie bardziej niż "Seabiscuit", ten drugi film to wpisałem tylko po to, aby koń Mortensena nie był samotny wśród wyścigowych wierzchowców :)

      Usuń
    2. A pro po koni. Widziałeś ostatni film Spielberga?

      Usuń
  9. do mnie jako malegod dzieck zawsze przemawiala filmy z psami-detektywami typu "K9", a w "Niedzwiadku", to niedzwiadek przezywa nawet trip na muchomorach z tego co pamietam :DDD

    OdpowiedzUsuń
  10. bardzo fajne zestawienie, niezła robota

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo interesujący wpis. Absolutnie się zaczytałam i przy okazji wynotowałam filmy, których nie udało mi się jeszcze zobaczyć. Do kategorii najlepszego przyjaciela dołączyłabym też Arthura z Debiutantów,który "wypowiada się" w filmie w sposób bezbłędny. Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy byłem, kiedy byłem małym chłopcem, hej... oglądałem w tivi jakiś taki film (ewidentnie dla małych dzieci) w którym wszystkie (!) role były obsadzone przez zwierzaki. O co tam dokładnie szło, nie pamiętam. Był tam jakiś zły czarownik, grany przez szympansa, który wszystkich, co mu podskakiwali, zamieniał w kamień przy pomocy czarodziejskiej różdżki. A na końcu był happy end, kiedy sam się, wywijając w złości rękami (bo zwierzaki się stawiały) tą różdżką puknął i zamienił w kamień. Pewnie dzisiaj, gdybym to zobaczył, to byłbym może zniesmaczony (a może wcale nie) ale wtedy bardzo mi się to podobało. No ale to były wczesne lata sześćdziesiąte zeszłego wieku... Niestetto, nie mam pojęcia, jaki to był tytuł ani kto to robił.

    OdpowiedzUsuń
  13. Dopisałem do zestawienia cztery filmy: "Cujo" oraz trzy filmy o kotach.

    OdpowiedzUsuń