autorka: Daphne du Maurier
Małżonkowie siedzą w restauracji i bawią się w grę Nie oglądaj się teraz, polegającą na wymyślaniu historyjek na temat siedzących w pobliżu klientów. To jeden ze sposobów, w jaki próbują sobie radzić ze śmiercią córki. Innym lekarstwem, dzięki któremu mogą odzyskać psychiczną równowagę jest urlop w Wenecji. Zwiedzając to piękne miasto natrafiają na dziwne znaki, które wskazują, że musi się tu rozegrać coś strasznego. Albo już się rozegrało - popełniono tu kilka morderstw, mieszkańcy i turyści czują się zagrożeni, a miasto traci dawny urok, moc i romantyczny nastrój. Wenecja nie jest tu więc wymarzonym i bezpiecznym gniazdkiem, lecz niepokojącym, mrocznym labiryntem bez wyjścia. Angielskie małżeństwo próbując odnaleźć radość życia i ukojenie trafia w wir nierealnych, przerażających zdarzeń.
W 60-stronicowym opowiadaniu Daphne du Maurier wyczuwa się niesamowitą zręczność w opowiadaniu historii i rysunku psychologicznym postaci. Widać przy tym, że autorka doskonale zna Wenecję i porusza się z wprawą doświadczonego przewodnika turystycznego. Gdy jednak w realne wydarzenia mieszają się zjawiska nadprzyrodzone to nawet doświadczony przewodnik nie potrafiłby wskazać właściwej drogi. Pisarka przedstawia bohatera, męża i ojca, który po śmierci córki przepełniony jest bólem i smutkiem, próbuje zapomnieć o tragedii i nie wierzy, aby córka próbowała z zaświatów ostrzec go przed jakimś niebezpieczeństwem. Innego zdania jest jego żona, która po rozmowie z dwoma tajemniczymi siostrami promienieje radością, jakby rozwiązała wszystkie swoje problemy. Gdy jednak kobieta i mężczyzna próbują odmiennymi sposobami radzić sobie z problemem to coraz bardziej się od siebie oddalają.
Opowiadanie jest bardzo zagadkowe, aż do samego końca intryguje i wprowadza w ponury nastrój. Daphne du Maurier, choć była zafascynowana Wenecją, zauważyła w tym miejscu coś dziwnego - jakby to było miasto nierealne, istniejące w snach. Życie w tym regionie może być dla niektórych pięknym snem, a dla innych - okrutnym koszmarem. Są tu muzea i galerie, zabytkowe kościoły, bazylika św. Marka i pałac Dożów - jest wiele miejsc przyciągających turystów. Jakby na przekór wszystkim pisarka wprowadza do fabuły elementy, które zamiast przyciągać odstraszają turystów - groteskowi mieszkańcy, tajemnicze morderstwa oraz kręte i mroczne uliczki, gdzie łatwo zabłądzić. Daphne du Maurier była dla mnie mistrzynią dłuższej formy literackiej czyli powieści, zaś jej opowiadania zwykle mnie nie zachwycały. Nie oglądaj się teraz jest wyjątkiem - to genialnie napisane opowiadanie, być może najlepsze, jakie udało się stworzyć tej kornwalijskiej pisarce. Nic dziwnego, że zwróciło uwagę filmowców.
Don't Look Now [film, 1973 / 110 minut]
reżyseria: Nicolas Roeg
scenariusz: Alan Scott, Chris Bryant na podst. opowiadania Daphne Du Maurier
Z takiego materiału jakiego dostarczyła angielska pisarka można było zrobić porządne giallo. W tej historii obecne są wszystkie składniki potrzebne do stworzenia tego typu thrillera. Brytyjczycy trafiają do Wenecji, gdzie próbują wyleczyć rany po rodzinnej tragedii (ich córka utopiła się w stawie). John Baxter pracuje przy odnawianiu zabytkowego kościoła, a jego żona Laura nieoczekiwanie nawiązuje znajomość z dwoma siostrami, z których jedna, niewidoma, jest medium przekonaną, że widziała ich nieżyjącą córkę. Mało tego, córka próbuje ostrzec rodziców przed czyhającym nad nimi w Wenecji zagrożeniem. Laura wierzy w tę niezwykłą opowieść starszej kobiety, John pozostaje jednak nieprzekonany. A jaki związek z tym mają typowe dla giallo morderstwa?
Podobnie jak w książce morderstwa pełnią tylko rolę tła albo raczej złowróżbnego znaku dotyczącego przyszłych wydarzeń. Nie obserwujemy tu policyjnego śledztwa, a główni bohaterowie mają inne problemy niż wypatrywanie szaleńca grasującego po weneckich uliczkach. Film pełen jest tajemniczych znaków, a ich motywem przewodnim jest kolor czerwony - tak jak w Buntowniku bez powodu czerwona kurtka symbolizowała niebezpieczeństwo tak tu czerwony płaszcz małej dziewczynki jest ostrzeżeniem przed zbliżającym się złem. Zresztą już pierwsza scena filmu, w której córka Baxterów umiera, przepełniona jest znakami. A potem akcja przenosi się do Wenecji, która jak mówi jedna z bohaterek wygląda jak wymarłe miasto. I faktycznie nie jest to Wenecja jaką znamy z wielu opowieści, bo mimo iż po Canale Grande pływają gondole jest to miejsce pozbawione romantyzmu, przepełnione chłodem i oniryczną atmosferą.
W rolach państwa Baxterów wystąpili Donald Sutherland i Julie Christie. Znakomicie odnajdują się oni w rolach małżonków, próbujących nie tylko pogodzić się ze stratą, ale też ponownie zbliżyć się do siebie, odnaleźć w sobie te uczucia i namiętności, które ich łączyły. I choć namiętna scena erotyczna wskazuje, że udała im się ta sztuka, to jednak jakaś tajemnicza nieznana siła staje na przeszkodzie ich szczęściu. Gdy poznają dwie staruszki ich sposoby radzenia sobie z własnymi lękami stają się zupełnie inne, jak inne są ich charaktery i przekonania. On szuka zapomnienia w pracy, próbuje nie myśleć o przeszłości, ona wręcz przeciwnie - myśli o swojej zmarłej córce, wierząc, że chce ostrzec rodziców przed grożącym im niebezpieczeństwem.
W filmie jest kilka pełnych napięcia sekwencji, np. wypadek w kościele albo pościg za tajemniczą dziewczynką w czerwonym płaszczu. Montaż w niektórych scenach jest denerwujący, ale zdjęcia pokazujące Wenecję jako zimne, nieprzyjazne i posępne miasto robią na widzach wrażenie. Ich autorem był Anthony Richmond, lecz reżyser filmu Nicolas Roeg jako były operator musiał mieć duży wpływ na wizualną oprawę swojego dzieła. Za oprawę muzyczną odpowiadał debiutujący w branży filmowej Pino Donnagio i można powiedzieć, że doskonale wykonał swoją pracę. Nielinearna, pełna retrospektywnych wstawek, narracja i leniwie tocząca się akcja dodają filmowi większej głębi oraz wprawiają w coraz większy niepokój i zdenerwowanie. Filmu Roega nie uważam za arcydzieło, ani nawet za najlepszy horror 1973 roku, bo powstały w tym samym roku Egzorcysta jest znacznie lepszym reprezentantem tego gatunku. Nie oglądaj się teraz mogło być rasowym i trzymającym w napięciu filmem giallo, ale powstał zaledwie dobry, pełen grozy psychologiczny thriller, a jednocześnie bardzo udana i stylowa adaptacja książki.
... montaż własnie jest genialny, z resztą ten film na tle póżniejszych ekstrawagancji Roega , jak chocby ,, Eureka'' czy ,, Tor 49'' - jak i wcześniejszych - ,, Performance'' , wydaje się byc jeszcze dośc stonowany, pod względem wizualnych szaleństw. Dziki i nieobliczalny styl Roega jest mi szczególnie bliski, to najbardziej oryginalny i ekscentryczny artysta, spośród reżyserow-ex operatorów.
OdpowiedzUsuń,, Don't Look Now'' darzę bezwarunkowym uwielbieniem, 666/10 jak w pysk strzelił.
Opowiadanie Du Maurier mam w tomiku ,,Makabreski'', chętnie sobie odświeżę.
Rok wcześniej ( 72) powstało bardzo ciekawe giallo ,, Who Saw Her Die?'' reż. Aldo Lado, które sporo łączy z filmem Roega ( podobne sportretowanie Wenecji, jako miasta trawionego postępującym rozkładem, tajemnicza śmierc dziewczynki ) , trudno powiedziec, czy Roeg się tym jakoś inspirował, czy sam wykreował własną wizję na bazie książki. Niemniej, polecam.
Ja ten film obejrzałem zaledwie dzień po przeczytaniu opowiadania i mnie nie zachwycił aż tak bardzo, choć tak naprawdę trudno temu filmowi cokolwiek zarzucić. No i cały czas niemal czekałem na to mocne zakończenie z książki - no i w filmie jest ono dokładnie takie jakiego się oczekiwało (więc żadnego zaskoczenia ani strachu nie odczułem). Dlatego ja jednak uważam, że w tym przypadku książka jest lepsza od filmu. A nie mogę tego powiedzieć np. o "Ptakach" - w tym przypadku film podobał mi się bardziej niż opowiadanie. Z filmów Roega widziałem jeszcze "Wiedźmy" i raczej nie dołączę do wielbicieli tego szalonego stylu reżysera.
OdpowiedzUsuńA montaż był genialny w kilku scenach np. na początku, ale np. w innych fragmentach (jak scena łóżkowa albo ta kulminacja w końcówce) wydawał mi się już nieprzemyślany.
Ja widziałem najpierw film, nie znając zakończenia, toteż i siłą rzeczy nie szło szczęki z podłogi pozbierac.:D
OdpowiedzUsuńJa właśnie to wariactwo montażowe stawiam na pierwszym miejscu, spośród wszystkich specjalności Roega, to jest całkowicie pod prąd przyzwyczajeniom widza i tworzy jego niepowtarzalny charakter pisma.
,,Ptaki'' to jest z kolei film z takim jajem, że masakra, poza Du Maurier nic a nic tych dwóch obrazów nie łączy.
Znowu śmierc... Wczoraj w wieku 85 lat odeszła Lucyna Winnicka, nieśmiertelna Matka Joanna od Aniołów, odtwórczyni ról kobiet skomplikowanych, nieraz upadłych, lecz zawsze z klasą ( ,, Pociąg'' ).
OdpowiedzUsuńRIP
Najbardziej ją pamiętam właśnie z "Pociągu", no i jeszcze z "Krzyżaków".
OdpowiedzUsuńNa ten film ochotę mam już od jakiegoś czasu, a usłyszałem o nim właśnie przeszukując starsze filmy z Sutherlandem, którego bardzo lubię. Choć nie wiedziałem, że obraz ten powstał na podstawie prozy. Więc być może warto by było, abym podobnie jak Ty, zapoznał się z obiema wersjami, choć zdobyć książkę może być trudniej niż film.
OdpowiedzUsuńA co do Waszej powyższej rozmowy, to Winnicką kojarzę właśnie z Matki Joanny. Genialna tam była, niesamowita i niemal przerażająca. Szkoda.
Pozdrawiam
Jak chcesz, żeby film cię zaskoczył to powinieneś zacząć najpierw od filmu :) Ja zacząłem od książki, bo uwielbiam twórczość Daphne du Maurier - to jedna z moich ulubionych autorek :)
OdpowiedzUsuń