(2010 / 13 epizodów)
pomysł serii: Steven S. DeKnight
Dnia 11 września 2011 roku dziennikarze programów informacyjnych przypominali telewidzom tragedię sprzed 10 lat - atak terrorystyczny na World Trade Center. Ten dzień warto zapamiętać także z innego powodu - zmarł wówczas na raka 39-letni Andy Whitfield, odtwórca głównej roli w serialu Spartakus: Krew i piach. Przed śmiercią sam zrezygnował z kontynuowania pracy przy serialu telewizji STARZ, by podjąć walkę z chorobą. Ale niestety, tak jak Spartakusowi nie dane było zaznać wolności i szczęścia, tak i Whitfield nie mógł odnieść zwycięstwa w walce z trudnym przeciwnikiem.
Akcja serialu rozgrywa się w I wieku przed naszą erą, gdy Rzym był jeszcze republiką, a nie cesarstwem. Legat pełnił wówczas funkcję dowódcy legionu i taką rolę miał Klaudiusz Glaber, który wkroczył do barbarzyńskiej Tracji, by stoczyć walkę z plemieniem Getów. Gdy jednak rzymski legat wycofuje się, zmuszając Traków do wyruszenia z nim na Wschód wybucha bunt, a jego uczestnicy trafiają na okręt płynący do Kapui. Wyrwany z objęć żony wojownik o trudnym do zapamiętania trackim imieniu zostaje niewolnikiem i trafia na arenę, gdzie jego siła i waleczność zyskują sympatię tłumu. Zostaje sprzedany do szkoły gladiatorów Lentulusa Batiatusa i otrzymuje nowe imię - Spartakus, które wkrótce przejdzie do historii. Tak oto przedstawia się fabuła pierwszego odcinka - zaczyna się więc bardzo obiecująco. A dalej jest już tylko lepiej.
Przy życiu trzyma Spartakusa jedynie myśl o żonie imieniem Sura, która prawdopodobnie została oddana w niewolę. Jego marzenie to wywalczyć wolność dla niej i dla siebie. Ważną postacią jest także dawny mistrz areny Crixus, zepchnięty z piedestału przez tytułowego bohatera. Relacje między nimi są skomplikowane, nie darzą siebie sympatią, lecz nie można ich nazwać wrogami. Obaj jadą na tym samym wózku, doświadczyli cierpienia, sławy i zdają sobie sprawę, że w każdym momencie mogą zginąć. Jednak próbują zachować honor, próbują pogodzić się z przeznaczeniem, wolą już być wielkimi gladiatorami niż martwymi niewolnikami. Dlatego cały czas walczą o życie i godność, nie rezygnując jednak z marzeń, które dodają im sił i męstwa.
Imię rzymskiego gladiatora Spartakusa zapisało się w historii jako imię organizatora i przywódcy największego powstania niewolników w Italii. Przez dwa lata gladiatorzy i niewolnicy toczyli krwawe bitwy z przeważającymi siłami Rzymian. Jedno z największych starożytnych mocarstw nie mogło sobie pozwolić na kompromitację czyli zwycięstwo niewolników, dlatego władcy imperium wszelkimi środkami dążyli do stłumienia powstania. Mimo iż Spartakus jest postacią historyczną twórcy serialu zadbali, by jego koleje losu nie były zbyt oczywiste dla widzów. Zresztą nikt nie wie, jak było naprawdę, nie ma nawet pewności, czy Spartakus pochodził z Tracji, nieznane jest również jego prawdziwe imię. Dlatego luźne podejście do wydarzeń historycznych wcale nie obniża wartości tego serialu. Tym bardziej, że twórcy wyraźnie odeszli od ugrzecznionej formy, jaką prezentują Spartakus (1960) Stanleya Kubricka i Gladiator (2000) Ridleya Scotta oraz wiele podobnych widowisk zrobionych w hollywoodzkim stylu.
Sporo tu zaskakujących zwrotów akcji, które mają wstrząsnąć odbiorcą i wzbudzić konkretne emocje, np. podziw i empatię dla tytułowego bohatera, a do Batiatusa i Glabera - odrazę i pogardę. Właściciel szkoły gladiatorów to zupełnie inna postać niż zagrany przez Petera Ustinova Batiatus z filmu Kubricka. W serialu to człowiek wyjątkowo bezwzględny i podły, który wymaga od innych posłuszeństwa, sam zaś postępuje haniebnie i bezpardonowo. Gdy widz jest przekonany, że ten Rzymianin osiągnął właśnie szczyty sadyzmu okazuje się, że jego okrucieństwo jeszcze się nie wyczerpało. Człowiek, który dzięki gladiatorom dorobił się majątku, wyszedł z długów i stał się dumnym panem i władcą z pewnością nie wypuści z rąk takiej żyły złota, jaką jest heroiczny Spartakus. Nie należy ufać temu człowiekowi, bo on za wszelką cenę stara się utrzymać władzę i wpływy, zaś los jego gladiatorów jest mu obojętny.
Film pełen jest nieprzyjemnych widoków zmasakrowanych ciał, a piasek pod stopami gladiatorów co jakiś czas pochłania morze krwi. W warstwie formalnej widoczne są inspiracje komiksowym dziełem Zacka Snydera pt. 300 (z 2006 roku). W scenach walk dominuje slow motion, które z początku może irytować, ale można się do tego przyzwyczaić. Przemoc i seks - to dwa podstawowe motywy serialu, które są obecne chyba w każdym odcinku. Odpowiedzialni za produkcję filmowcy pracujący dla telewizyjnego kanału STARZ mieli zamiar pokazać starożytną jatkę w jak najbardziej dosadny sposób, a rzymskie bachanalia jako kipiące seksem, wyuzdane orgie. I to wszystko bez cenzury, jaka dominuje w hollywoodzkim mainstreamie - lecz np. w TV Puls można oglądać na zmianę wersję ocenzurowaną (odcinki nieparzyste) i wersję bez cenzury (odcinki parzyste). Mamy tu także wątek homoseksualny (którego bohaterem jest kartagińska bestia o imieniu Barca), zwraca uwagę także spora ilość wulgaryzmów - bohaterowie ostro bluźnią i przeklinają, stosując współczesny język ulicy. Jednym z ciekawszych przykładów wykorzystania takiego języka jest scena z drugiego epizodu - gdy Spartakus trafia do szkoły gladiatorów słyszy od czarnego nauczyciela sztuki wojennej takie oto słowa: „Gladiator nie boi się śmierci, wielbi ją, pieści i pieprzy. Za każdym razem na arenie wciska kutasa w gardło bestii i modli się, że go wyciągnie nim ta zaciśnie szczęki”.
Z seriali historycznych nowego wieku znacznie bardziej podobał mi się serial HBO i BBC pt. Rzym (2005 - 2007), ale Spartakus: Krew i piach (2010) także jest udanym widowiskiem dostarczającym wielu wrażeń. Scenariusz i dialogi wydają się perfekcyjnie dopracowane, nie widać tu większych dziur logicznych, a zachowanie bohaterów, nawet tych niesympatycznych, ma swoje uzasadnienie. Mężczyźni albo walczą albo obmyślają podstęp, natomiast kobiety zajmują się głównie miłostkami. Najciekawszą postacią kobiecą jest namiętna, niespokojna, znudzona zwycięstwami Spartakusa żona Glabera. Wcielająca się w nią Viva Bianca stworzyła kreację bardziej interesującą niż np. Lucy Lawless, znana z roli Xeny, występująca tutaj w roli Lukrecji, żony Batiatusa. Za to mężczyźni zagrali tu swoje życiowe role, które długo będzie się pamiętać: Andy Whitfield jako Spartakus, John Hannah w roli Batiatusa czy choćby Peter Mensah jako niepobłażliwy i twardy trener, mający zrobić z niewolników gladiatorów. Nie przekonał mnie tylko Manu Bennett w roli Crixusa - jego wątek rozegrany został w sposób średnio zajmujący i według mnie jest najsłabszą stroną tego serialu.
Krew i piach to bardzo udana telewizyjna produkcja o wojownikach, których przeznaczeniem jest umrzeć na arenie z mieczem w dłoni, na piachu zroszonym ich krwią. Także o niespełnionych marzeniach o wolności i powolnym godzeniu się z przeznaczeniem. Widz staje w niezbyt komfortowej sytuacji, zmuszony patrzeć wraz ze starożytnym tłumem na barbarzyńskie traktowanie niewolników, wysyłanych masowo na rzeź. Ale nie tylko na arenie przelewała się krew, za kulisami też rozgrywały się dramaty, tragedie, polityczne rozgrywki i masakry. I ten serial dobitnie o tym przypomina. W ekipie realizującej Spartakusa są producenci Herkulesa i Xeny, Sam Raimi i Robert G. Tapert, a reżyserem kilku odcinków został Michael Hurst (pamiętny Jolaos, przyjaciel Herkulesa), ale projekt zatytułowany Krew i piach nie jest bajką o superbohaterze walczącym z potworami, tylko porządną antyczną rzeźnią z potworami w ludzkim ciele.
Szkoda tylko, że Andy Whitfield po zagraniu w trzynastu odcinkach nie powrócił do tej roli - postać przywódcy wielkiego buntu musiała być postacią charyzmatyczną i wyjątkową, a mało prawdopodobne, by zastępujący go aktor miał 'to coś', co sprawiało, że Whitfield okazał się godnym następcą Kirka Douglasa. Na koniec warto wspomnieć, że serial Krew i piach doczekał się dwóch kontynuacji o podtytułach: Zemsta (2012, 10 epizodów) i Wojna potępionych (2013, 10 epizodów), w których rolę Spartakusa zagrał niejaki Liam McIntyre. Powstał również prequel Bogowie areny (2011, 6 części), w którym przedstawiono wydarzenia poprzedzające przybycie Spartakusa do szkoły w Kapui. Nie wiem czy kontynuacje są godne uwagi, lecz seria z Whitfieldem to z pewnością pierwszorzędne show, cechujące się wciągającą fabułą, nieprzewidywalnym rozwojem wypadków i bezgranicznie brutalnymi pojedynkami na arenie. Widowisko dla dorosłych, uzbrojonych w cierpliwość i nerwy ze stali, którym nie przeszkadza połączenie prawdziwej historii z komiksowym przerysowaniem. Starożytny Rzym jeszcze nigdy nie był tak skąpany w morzu krwi.
Akcja serialu rozgrywa się w I wieku przed naszą erą, gdy Rzym był jeszcze republiką, a nie cesarstwem. Legat pełnił wówczas funkcję dowódcy legionu i taką rolę miał Klaudiusz Glaber, który wkroczył do barbarzyńskiej Tracji, by stoczyć walkę z plemieniem Getów. Gdy jednak rzymski legat wycofuje się, zmuszając Traków do wyruszenia z nim na Wschód wybucha bunt, a jego uczestnicy trafiają na okręt płynący do Kapui. Wyrwany z objęć żony wojownik o trudnym do zapamiętania trackim imieniu zostaje niewolnikiem i trafia na arenę, gdzie jego siła i waleczność zyskują sympatię tłumu. Zostaje sprzedany do szkoły gladiatorów Lentulusa Batiatusa i otrzymuje nowe imię - Spartakus, które wkrótce przejdzie do historii. Tak oto przedstawia się fabuła pierwszego odcinka - zaczyna się więc bardzo obiecująco. A dalej jest już tylko lepiej.
Przy życiu trzyma Spartakusa jedynie myśl o żonie imieniem Sura, która prawdopodobnie została oddana w niewolę. Jego marzenie to wywalczyć wolność dla niej i dla siebie. Ważną postacią jest także dawny mistrz areny Crixus, zepchnięty z piedestału przez tytułowego bohatera. Relacje między nimi są skomplikowane, nie darzą siebie sympatią, lecz nie można ich nazwać wrogami. Obaj jadą na tym samym wózku, doświadczyli cierpienia, sławy i zdają sobie sprawę, że w każdym momencie mogą zginąć. Jednak próbują zachować honor, próbują pogodzić się z przeznaczeniem, wolą już być wielkimi gladiatorami niż martwymi niewolnikami. Dlatego cały czas walczą o życie i godność, nie rezygnując jednak z marzeń, które dodają im sił i męstwa.
Imię rzymskiego gladiatora Spartakusa zapisało się w historii jako imię organizatora i przywódcy największego powstania niewolników w Italii. Przez dwa lata gladiatorzy i niewolnicy toczyli krwawe bitwy z przeważającymi siłami Rzymian. Jedno z największych starożytnych mocarstw nie mogło sobie pozwolić na kompromitację czyli zwycięstwo niewolników, dlatego władcy imperium wszelkimi środkami dążyli do stłumienia powstania. Mimo iż Spartakus jest postacią historyczną twórcy serialu zadbali, by jego koleje losu nie były zbyt oczywiste dla widzów. Zresztą nikt nie wie, jak było naprawdę, nie ma nawet pewności, czy Spartakus pochodził z Tracji, nieznane jest również jego prawdziwe imię. Dlatego luźne podejście do wydarzeń historycznych wcale nie obniża wartości tego serialu. Tym bardziej, że twórcy wyraźnie odeszli od ugrzecznionej formy, jaką prezentują Spartakus (1960) Stanleya Kubricka i Gladiator (2000) Ridleya Scotta oraz wiele podobnych widowisk zrobionych w hollywoodzkim stylu.
Sporo tu zaskakujących zwrotów akcji, które mają wstrząsnąć odbiorcą i wzbudzić konkretne emocje, np. podziw i empatię dla tytułowego bohatera, a do Batiatusa i Glabera - odrazę i pogardę. Właściciel szkoły gladiatorów to zupełnie inna postać niż zagrany przez Petera Ustinova Batiatus z filmu Kubricka. W serialu to człowiek wyjątkowo bezwzględny i podły, który wymaga od innych posłuszeństwa, sam zaś postępuje haniebnie i bezpardonowo. Gdy widz jest przekonany, że ten Rzymianin osiągnął właśnie szczyty sadyzmu okazuje się, że jego okrucieństwo jeszcze się nie wyczerpało. Człowiek, który dzięki gladiatorom dorobił się majątku, wyszedł z długów i stał się dumnym panem i władcą z pewnością nie wypuści z rąk takiej żyły złota, jaką jest heroiczny Spartakus. Nie należy ufać temu człowiekowi, bo on za wszelką cenę stara się utrzymać władzę i wpływy, zaś los jego gladiatorów jest mu obojętny.
Film pełen jest nieprzyjemnych widoków zmasakrowanych ciał, a piasek pod stopami gladiatorów co jakiś czas pochłania morze krwi. W warstwie formalnej widoczne są inspiracje komiksowym dziełem Zacka Snydera pt. 300 (z 2006 roku). W scenach walk dominuje slow motion, które z początku może irytować, ale można się do tego przyzwyczaić. Przemoc i seks - to dwa podstawowe motywy serialu, które są obecne chyba w każdym odcinku. Odpowiedzialni za produkcję filmowcy pracujący dla telewizyjnego kanału STARZ mieli zamiar pokazać starożytną jatkę w jak najbardziej dosadny sposób, a rzymskie bachanalia jako kipiące seksem, wyuzdane orgie. I to wszystko bez cenzury, jaka dominuje w hollywoodzkim mainstreamie - lecz np. w TV Puls można oglądać na zmianę wersję ocenzurowaną (odcinki nieparzyste) i wersję bez cenzury (odcinki parzyste). Mamy tu także wątek homoseksualny (którego bohaterem jest kartagińska bestia o imieniu Barca), zwraca uwagę także spora ilość wulgaryzmów - bohaterowie ostro bluźnią i przeklinają, stosując współczesny język ulicy. Jednym z ciekawszych przykładów wykorzystania takiego języka jest scena z drugiego epizodu - gdy Spartakus trafia do szkoły gladiatorów słyszy od czarnego nauczyciela sztuki wojennej takie oto słowa: „Gladiator nie boi się śmierci, wielbi ją, pieści i pieprzy. Za każdym razem na arenie wciska kutasa w gardło bestii i modli się, że go wyciągnie nim ta zaciśnie szczęki”.
Z seriali historycznych nowego wieku znacznie bardziej podobał mi się serial HBO i BBC pt. Rzym (2005 - 2007), ale Spartakus: Krew i piach (2010) także jest udanym widowiskiem dostarczającym wielu wrażeń. Scenariusz i dialogi wydają się perfekcyjnie dopracowane, nie widać tu większych dziur logicznych, a zachowanie bohaterów, nawet tych niesympatycznych, ma swoje uzasadnienie. Mężczyźni albo walczą albo obmyślają podstęp, natomiast kobiety zajmują się głównie miłostkami. Najciekawszą postacią kobiecą jest namiętna, niespokojna, znudzona zwycięstwami Spartakusa żona Glabera. Wcielająca się w nią Viva Bianca stworzyła kreację bardziej interesującą niż np. Lucy Lawless, znana z roli Xeny, występująca tutaj w roli Lukrecji, żony Batiatusa. Za to mężczyźni zagrali tu swoje życiowe role, które długo będzie się pamiętać: Andy Whitfield jako Spartakus, John Hannah w roli Batiatusa czy choćby Peter Mensah jako niepobłażliwy i twardy trener, mający zrobić z niewolników gladiatorów. Nie przekonał mnie tylko Manu Bennett w roli Crixusa - jego wątek rozegrany został w sposób średnio zajmujący i według mnie jest najsłabszą stroną tego serialu.
Krew i piach to bardzo udana telewizyjna produkcja o wojownikach, których przeznaczeniem jest umrzeć na arenie z mieczem w dłoni, na piachu zroszonym ich krwią. Także o niespełnionych marzeniach o wolności i powolnym godzeniu się z przeznaczeniem. Widz staje w niezbyt komfortowej sytuacji, zmuszony patrzeć wraz ze starożytnym tłumem na barbarzyńskie traktowanie niewolników, wysyłanych masowo na rzeź. Ale nie tylko na arenie przelewała się krew, za kulisami też rozgrywały się dramaty, tragedie, polityczne rozgrywki i masakry. I ten serial dobitnie o tym przypomina. W ekipie realizującej Spartakusa są producenci Herkulesa i Xeny, Sam Raimi i Robert G. Tapert, a reżyserem kilku odcinków został Michael Hurst (pamiętny Jolaos, przyjaciel Herkulesa), ale projekt zatytułowany Krew i piach nie jest bajką o superbohaterze walczącym z potworami, tylko porządną antyczną rzeźnią z potworami w ludzkim ciele.
Szkoda tylko, że Andy Whitfield po zagraniu w trzynastu odcinkach nie powrócił do tej roli - postać przywódcy wielkiego buntu musiała być postacią charyzmatyczną i wyjątkową, a mało prawdopodobne, by zastępujący go aktor miał 'to coś', co sprawiało, że Whitfield okazał się godnym następcą Kirka Douglasa. Na koniec warto wspomnieć, że serial Krew i piach doczekał się dwóch kontynuacji o podtytułach: Zemsta (2012, 10 epizodów) i Wojna potępionych (2013, 10 epizodów), w których rolę Spartakusa zagrał niejaki Liam McIntyre. Powstał również prequel Bogowie areny (2011, 6 części), w którym przedstawiono wydarzenia poprzedzające przybycie Spartakusa do szkoły w Kapui. Nie wiem czy kontynuacje są godne uwagi, lecz seria z Whitfieldem to z pewnością pierwszorzędne show, cechujące się wciągającą fabułą, nieprzewidywalnym rozwojem wypadków i bezgranicznie brutalnymi pojedynkami na arenie. Widowisko dla dorosłych, uzbrojonych w cierpliwość i nerwy ze stali, którym nie przeszkadza połączenie prawdziwej historii z komiksowym przerysowaniem. Starożytny Rzym jeszcze nigdy nie był tak skąpany w morzu krwi.
Ja oglądałem "Krew i piach" głównie po to, żeby się pośmiać:) Strasznie to kiczowate, efekciarskie, czasem głupie. O dziwo, z czasem robi się jednak całkiem przyzwoite i śmiałem się coraz rzadziej. Fajne postaci, szczególnie polubiłem oczywiście samego Spartakusa, wielka szkoda tego aktora.
OdpowiedzUsuńZa to nie śmiałem się już wcale na prequelu, który od początku do końca jest naprawdę dobry i "Krew i piach" bije na głowę.
Z kolei "Zemstę" przestałem oglądać po kilku odcinkach, ponieważ jest zupełnie nijaka.
A nowy odtwórca roli Spartakusa mnie denerwował. Do Whitfielda mu daleko.
OdpowiedzUsuńJa się nie śmiałem, to całkiem niezły serial, z początku razi nadmiar kiczu, ale ciekawie rozwijająca się fabuła, interesujące postaci i kilka naprawdę dobrych twistów (jak ten w odcinku szóstym) sprawiają, że ogląda się nieźle. Choć tak jak napisałem w recenzji wolę zdecydowanie "Rzym". No i zachęciłeś mnie do obejrzenia prequelu.
OdpowiedzUsuńJa już nie jedną recenzję tego serialu czytałem i jestem coraz bardziej zachęcony, żeby wreszcie przysiąść i go obejrzeć. Tylko teraz pytanie od czego zacząć? Od prequelu, czy od :Krwi i piachu"?
OdpowiedzUsuńZobaczymy co pierwsze uda się zdobyć.
1 Krew i piach
OdpowiedzUsuń2 Bogowie Areny
3 Zemsta
Mój ranking Spartacusa, Wojny potępionych jeszcze nie oglądałem.
Zastępca tragicznie zmarłego Whitfield'a niestety zawodzi. Brak mu obycia z kamerą, no chyba, że naturalnie ma tak drewnianą twarz.
Dobra orka i tyle :P ja jetem na tak dla tego serialu!
OdpowiedzUsuńTrochę przesadzona ta ilość krwi :) Ale poza tym pierwszy szezon świetny, drugi z innym aktorem to już nie to samo.
OdpowiedzUsuń