scenariusz i reżyseria: Werner Herzog
Tekst poprawiony, uzupełniony i dn. opublikowany w serwisie film.org.pl
Dla Wernera Herzoga reżyseria filmowa była nie tylko profesją przynoszącą godziwy zysk i
uwielbienie festiwalowej publiczności, ale przede wszystkim niesamowitym
przeżyciem i ekstremalnym wyzwaniem. By zrealizować swoje plany,
jeździł więc do dżungli, gdzie nieznośne moskity, jadowite węże i
tropikalna przyroda utrudniały życie podróżnikom z dalekich krain.
Niemiecki reżyser znalazł w peruwiańskiej dżungli pozytywne aspekty, dla
których warto tam wrócić i jeszcze raz uwiecznić na taśmie tę eskapadę.
Pierwszy raz Herzog przybył nad Amazonkę na początku lat
siedemdziesiątych, by nakręcić film Aguirre - gniew boży rozgrywający się w szesnastym wieku podczas wyprawy konkwistadorów
Pizarra. Po dziesięciu latach wrócił, by stworzyć tu kolejny autorski
dramat cechujący się epickim rozmachem, głęboką treścią i europejską
wrażliwością.
Początek dwudziestego wieku. Tytułowy Fitzcarraldo to Brian Fitzgerald,
irlandzki podróżnik i miłośnik włoskiej opery, a w szczególności
śpiewaka Enrica Caruso. Po fiasku, jakim okazała się jego inwestycja w
kolej, postanowił wybudować operę w Iquitos, położonym nad Amazonką
mieście portowym. Eksploatacja lasów kauczukowych to jego pomysł na
zdobycie środków niezbędnych do spełnienia tej zachcianki. Kupuje
parowiec, zbiera załogę i rusza w rejs, by urzeczywistnić marzenie.
Droga wiedzie przez rzekę i góry, obszary wizualnie piękne, lecz bardzo
zdradliwe. Film został zrealizowany w Brazylii i Peru przez niemieckich
twórców, a liczne trudności, jakie towarzyszyły ekipie, stały się
tematem realizowanego równocześnie filmu dokumentalnego Brzemię snu
(1982, reż. Les Blank). Warto wspomnieć, że opowieść nie jest wymysłem
filmowców. Pierwowzorem głównego bohatera jest niesławny „król kauczuku”
Carlos Fitzcarrald (1862-1897). Wykorzystywał on (pod groźbą śmierci)
tubylców do transportowania statku po górskim terenie podczas tak
zwanego „kauczukowego boomu” w dorzeczu Amazonki.
Marzenia kosztują, pochłaniają nie tylko wiele pieniędzy, ale też czasu i
energii. Trzeba się namozolić, by móc stanąć dumnie z podniesioną głową
i zobaczyć efekt swojej batalii. Dla Herzoga realizacja filmu na pewno
nie była łatwa. Była bitwą, ale zakończyła się zwycięstwem reżysera.
Scenariusz nie mógł być szczegółowy. Należało się spodziewać, że pojawią
się nieprzewidziane zdarzenia, które utrudnią pracę ekipy filmowej. Tym
bardziej, jeśli zatrudniło się Klausa Kinskiego – aktora, który lubił
stwarzać problemy. Herzog uważał go za geniusza, więc mimo jego
kapryśnego charakteru musiał go mieć w ekipie. Tytułami ich pięciu
wspólnych filmów są nazwiska głównych bohaterów, co jasno daje do
zrozumienia, że najważniejsza jest w nich odgrywana przez Kinskiego
postać. Fabuła to tylko pretekst, by aktor mógł się wykazać.
Niesprawiedliwe byłoby jednak stwierdzenie, że Fitzcarralda warto
obejrzeć tylko dla Kinskiego. Bo zalet jest tu więcej. Podstawowy atut
to zapierająca dech sceneria. Kraina, o której mówi się, że Bóg jeszcze
nie dokończył dzieła stworzenia. Operator Thomas Mauch, który z
Herzogiem pracował przy dziewięciu filmach (także dokumentalnych),
potrafił wydobyć z tego miejsca to, co najpiękniejsze. Czuje się
słodko-gorzki smak egzotycznej przygody. Niespokojne wodospady i
kapryśne rzeki, bogata roślinność i lasy kauczukowe są atrakcyjną ozdobą
tych stron i dowodem na to, że natura jest doskonałym artystą kreującym
prawdziwe cuda. Respekt wzbudzają trudne do przebycia góry, przez które
nasz bohater próbuje przenieść statek parowy. Zadanie wydaje się
niemożliwe do wykonania, a jednak dzięki współdziałaniu wielu osób udaje
się dokonać niemożliwego. Te widowiskowe sekwencje z udziałem
prawdziwych Indian robią wielkie wrażenie. Nie powstydziłby się ich sam
David Lean, specjalista od dzieł monumentalnych.
Fitzcarraldo stale podróżuje ze swoim adapterem, za pomocą którego
odtwarza ulubione kawałki operowe: utwory Vincenza Belliniego, Giacomo
Pucciniego, Richarda Straussa i Giuseppe Verdiego, składające się na
bogaty repertuar Enrica Caruso. One dominują na ścieżce dźwiękowej,
przysłaniając pracę zespołu Popol Vuh, odpowiedzialnego za muzykę
oryginalną. Ale te operowe wstawki są tu niezbędnym składnikiem,
służącym charakterystyce idealistycznego bohatera, pasjonata i
optymisty, który naiwnie wierzy, że opera jest w dziczy potrzebna.
Równie dobrze mógłby zbudować restaurację na środku pustyni – klientów
nie byłoby wielu, ale za to jacy spragnieni i głodni. Ale mimo iż Fitz
jest naiwny i sfiksowany, to wzbudza sympatię, bo jest uparty i odważny.
Nie obchodzi go, co inni myślą o jego planach. On naprawdę wierzy, że
to, co zaplanował, ma sens i może przynieść dochody.
Ważną osobą w życiu Fitzcarralda jest jego bogata kochanka, Molly. Ona
też jest wielbicielką operowych arii i chciałaby uczestniczyć w
wyprawie. Tym bardziej że to ona kupiła statek i opłaciła załogę. Fitz
odwdzięcza się jej, nazywając statek jej imieniem. W roli Molly
wystąpiła Claudia Cardinale, która będąc już po czterdziestce, wciąż
błyszczała urodą, przy okazji udowadniając po raz kolejny, że nie boi
się ryzyka. Nieraz w filmach wykonywała sceny kaskaderskie, a tutaj
musiała pracować w wyjątkowo trudnych warunkach i do tego mając za
partnera „psychola”. Wiele osób nie wytrzymałoby długo w takim
środowisku. Jednocześnie aktorka musiała zdawać sobie sprawę, że nie
stworzy tu wielkiej kreacji, ponieważ ekran rozsadzą dwie ekscentryczne
osobowości: Kinskiego i Herzoga. Może się wydawać, że rola mieszkającego
w Peru marzyciela i melomana była pisana z myślą o Kinskim, ale nie był
on pierwszym wyborem reżysera. Laureat dwóch Oscarów, Jason Robards,
wcielił się najpierw w postać Fitzcarralda, ale po sześciu tygodniach
filmowania zachorował i trzeba było szukać zastępstwa. Co ciekawe,
scenariusz przeczytał również Jack Nicholson i miał ochotę zagrać w tym
filmie, jednak honorarium, które zaproponował, okazało się zbyt duże dla
producentów.
Herzoga nie interesowała polityka ani historia, więc nie ma tu rządowych intryg ani antyhiszpańskich rewolucji. Zamiast tego jest opowieść przygodowa o konfrontacji natury z cywilizacją oraz marzeń z rzeczywistością. Statek wnoszony z wielkim trudem na górski grzbiet to jasno sformułowany pogląd, że ciężką pracą i sprytem można spełnić największe pragnienia. Parowiec Molly to nie tylko środek transportu. To ciężar marzeń – podniesienie go oznacza, że wszystko jest możliwe, nawet gdy wydaje się zupełnie niewiarygodne. Reżyser zawarł w filmie sporo ciekawych obserwacji i jak przystało na doświadczonego dokumentalistę, bez fałszu przedstawił życie w południowoamerykańskiej dżungli oraz relacje z miejscowymi, którzy mają inną kulturę, zwyczaje i religię. Nie ma tu chrześcijańskich misjonarzy głoszących biblijne nauki, ale tytułowy bohater jest kimś w tym rodzaju. Zamiast słowa bożego przynosi dzikusom europejską muzykę, która jest uniwersalna. Tak jak kino. Można nie rozumieć włoskiej, hiszpańskiej czy niemieckiej mowy, ale muzykę lub film łatwo zrozumieć nawet gdy nie zna się języka.
Herzoga nie interesowała polityka ani historia, więc nie ma tu rządowych intryg ani antyhiszpańskich rewolucji. Zamiast tego jest opowieść przygodowa o konfrontacji natury z cywilizacją oraz marzeń z rzeczywistością. Statek wnoszony z wielkim trudem na górski grzbiet to jasno sformułowany pogląd, że ciężką pracą i sprytem można spełnić największe pragnienia. Parowiec Molly to nie tylko środek transportu. To ciężar marzeń – podniesienie go oznacza, że wszystko jest możliwe, nawet gdy wydaje się zupełnie niewiarygodne. Reżyser zawarł w filmie sporo ciekawych obserwacji i jak przystało na doświadczonego dokumentalistę, bez fałszu przedstawił życie w południowoamerykańskiej dżungli oraz relacje z miejscowymi, którzy mają inną kulturę, zwyczaje i religię. Nie ma tu chrześcijańskich misjonarzy głoszących biblijne nauki, ale tytułowy bohater jest kimś w tym rodzaju. Zamiast słowa bożego przynosi dzikusom europejską muzykę, która jest uniwersalna. Tak jak kino. Można nie rozumieć włoskiej, hiszpańskiej czy niemieckiej mowy, ale muzykę lub film łatwo zrozumieć nawet gdy nie zna się języka.
Mała uwaga - Popol Vuh to nie kompozytor a nazwa zespołu (wzięta od świętej księgi Majów), którym dowodził Florian Fricke a którego twórczość wymaga osobnego artykułu, który sam kiedyś napiszę , bo zespół ów uwielbiam. ;)
OdpowiedzUsuńDzięki za uwagę, nie znam tego zespołu i nie chciało mi się sprawdzać informacji o nim.
Usuń... który wsparł Tangerine Dream na ,, Zeit''.
UsuńGorąco polecam autobiografię Kinskiego ,, Ja Chcę Miłości'' ( Ich Brauche Liebe ) . Książka, jakiej jeszcze nie było !
OdpowiedzUsuńGdzieś czytałem, że w tej książce Kinski wyraził się obraźliwie o Herzogu.
Usuń@Simply:
UsuńHej, a jaką wersję (wydanie) czytałeś, bo angielskie wydania są dwa (pod dwoma tytułami) i podobno sporo się róznią. Przypuszczam, że różne europejskie wydania też mogą się różnić w zależności od tego, kiedy zostały wydane. (Jakby ktoś nie wiedział o co chodzi, to po publikacji autobiografii Kinskiego były różne oskarżenia i ugody sądowe - coś jak z Nocnikiem Żuławskiego - i późniejsze wydania były redagowane.)
@Mariusz
Herzog mówił, że sam pomagał Kinskiemu wymyślać na siebie wyzwiska :)
Ja czytałem ( i posiadam ) polskie wydanie - ,, Ja Chcę Miłości '' wyd. Da Capo Warszawa 1992 . Niemiecki oryginał ukazał się w 1988 . Wyczytałem, że angielska wersja ,uncut' wyszła w 1996 . Polskie wydanie ma il. stron zbliżoną do tego właśnie wydania ( więcej, niż oryginał ) . Tu akurat nie ma mowy o tym , że Werner Klausowi bluzgi na siebie podrzucał , skądinąd Kinski jest chyba ostatnim człowiekiem na Ziemi, który by takiej pomocy potrzebował.
OdpowiedzUsuń@ Mariusz
Obrażliwie ?Jak by Ci to powiedziec... najlepiej prosto z mostu . Klaus z najdzikszą pasją go jebie non stop, jak ostatnią ścierę. Jebie z resztą prawie wszystkich , ale na Herzogu, to suchej nitki nie zostawia. Momentami miałem z tego potworną bekę.
Muszę to przeczytać!
UsuńFilozofia Kinskiego była prosta ; kino jaklo takie uważał za szmirę, aktorstwo ( w tym własne ) za prostytucję , grał wyłącznie dla kasy , którą błyskawicznie trwonił na dziwki i rozmaite, dorażne 'dolce vita'. Na liście reżyserów, których propozycje właśnie z powodu za niskiej gaży odrzucił , są m.in : Pasolini, Fellini, Cavani, Russell i Visconti . Cytuję :
OdpowiedzUsuń,,... Visconti proponuje mi rolę w swoim filmie. Jego ludzie z produkcji kilkakrotnie dzwonią do studia i proszą o cierpliwośc - szczegóły kontraktu nie są jeszcze ustalone.
- Co to za jeden, ten Visconti ? - pytam Gina ( agent Kinskiego )
- Lepiej kręc westerny ..''
:D:D:D
,, ... Mogę sobie teraz pozwolic na odrzucenie marnych Niemieckich propozycji . Od Włóchów dostaję czasem do wyboru 30 filmów tygodniowo . Decyduję się na ten, za który najwięcej płacą....''
O Sergio Leone Klaus się nie wypowiada, ale między wierszami daje sie wyczuc, że jest zadowolony z tej współpracy ( tj. z gaży ) . Natomiast pięknie pisze o tym, jak podczas kręcenia ,, For a Few...'' pobratał się z andaluzyjskimi Cyganami, z którymi urządzli szalone imprezy pod gwiazdami aż do rana i że prawdziwe, rootsowe flamenco to prawie kopulacja .
Z innego żrodla wyczytałem, o akcji na planie ,, IL Grande Silenzio'' . Kinski o coś się wkurwił na Franka Wolffa i nawrzucał mu od ,, parchatych Żydów'' , a gdy próbowano go uspokoic, hardo się odszczeknął, że ,, jest Niemcem i antysemityzm ma w genach''. Zrobiła się z tego niezła konsternacja , kiedy dobitnie wytłumaczono Kinskiemu, że tym razem na prawdę przegiął pałę, zaczął się pokrętnie tłumaczyc, że specjalnie chciał wzbudzic w nim do siebie niechęc i tak Wolffa zmotywowac, bo grają antagonistów i żeby się to przeniosło na grę :D Ale smród pozostał, Wolff się śmiertelnie obraził i ( poza kwestiami aktorskimi ) słowem sie już do Kinskiego nie odezwał.
Z kolei Klaus bardzo się zakumplował z George'em Hiltonem na planie ,, Ruthless Four'' ( gdzie grają wspólników z domniemaną pedalską przeszłością ).
Odsyłam do The Blog That Screamed i bardzo ciekawego arta o kręceniu ,, Nosferatu w Wenecji'' - pełne spektrum tego, co Kinski zwykł odpierdalac na planie. Masakra!
Werner Herzog musiał miec w sobie spokój Siedmiu Samurajów. Podczas kręcenia bodaj Fitzgarraldo w którymś momencie Kinski dostał ktoregoś już ataku furii i zaczął wydzierac ryj na Herzoga przy całej ekipie ( w tym Indianach ) Werner nie reagował, poczekał te parę minut, aż się Klaus skończy pluc i zejdzie z niego para , po czym przystąpili do dalszych zdjęc. Po tej akcji zyskał najwyższy szacun u tubylców , którzy powiedzieli , że od tego momentu już się go boją. Nie Kinskiego z rozdartą japą, tylko jego . Bo milczał.
Piękne. Muszę mieć czym prędzej.
UsuńKinski o Żuławskim :
OdpowiedzUsuń,,.. ..w tym samym czasie w Paryżu odbywa się premiera ,, Najważniejsze, To Kochac''.
Gazety i telewizja, jak śmietnik wypełnione są kompletnymi bzdurami o mojej i Żuławskiego rzekomej współpracy.A tak na prawdę, to znosiłem tego aroganckiego i samolubnego dyletanta - nie rozwalając mu przy tym pyska - tylko na przekór gnidzie z Monachium, która za wszelką cenę próbowala mi zabrac rolę w tym tchnącym zgnilizną, deprymującym i gównianym filmie....''
Z kolei Żuławski był Kinskim zafascynowany, mówił o nim, jako o genialnym fenomenie bez precedensu. I potwierdził, ze Klaus bez przerwy ruchał, co się pod pędzel nawinęło,.
A w ogóle, to jak się Klaus przeręcił , wielbiciele w jego rodzinnym Spocie chcieli mu tablicę pamiątkową wmurowac i od razu zrobiła się chryja. Włodarze z będącego wtedy u władzy ZChN ( Chrześcijańskiej Unii Jedności :D ) kategorycznie się na to nie zgodzili , bo to przecież był rozpustnik, łajdak, kazirodca, gwałcerz, blużnierca i w ogóle djabeł wcielony . Koniec końców tablicę wmurowano, ale dokładnie nie wiem, kiedy.
OdpowiedzUsuń@Simply
OdpowiedzUsuń"Ja czytałem ( i posiadam ) polskie wydanie - ,, Ja Chcę Miłości '' wyd. Da Capo Warszawa 1992 . Niemiecki oryginał ukazał się w 1988 . Wyczytałem, że angielska wersja ,uncut' wyszła w 1996 . Polskie wydanie ma il. stron zbliżoną do tego właśnie wydania ( więcej, niż oryginał )"
http://mak.bn.org.pl/cgi-bin/makwww.exe?BM=23&IM=03&WI=JAbCHCebMIlOsCI&NU=01&DD=1
W bazie Biblioteki Narodowej napisali, że to przekład niemieckiego wydania z 1991. Nie wiem czy to wydanie różni się od oryginału. Na odwrocie strony tytułowej są zwykłe szczegółowe informacje wydawnicze i drukarskie, tam powinno być dokładnie podane z czego to przetłumaczyli. Angielskojęzyczna wersja uncut podobno usuwa niektóre anegdoty Kinskiego i dodaje sporo innych. Podobno też złagodzili opisy, które sugerują, że Kinski miał kazirodcze stosunki z Nastassja.
W wywiadzie / profilu, który ukazał się w Playboyu (r. 1985, czyli z grubsza ten sam okres co Ich brauche Liebe, ale jeszcze przed Cobra Verde: ich ostatni wspólny film) Kinski jest milszy dla Herzoga.
http://www.klaus-kinski.de/veroef/playboy85-3.htm
Ja nawet wierze w to wspólne wymyślanie bluzgów - tą dwójkę łączyły dziwne stosunki. Mein liebster Feind - Klaus Kinski, dokument Herzoga z 1999, jest chyba w dużej mierze odpowiedzią Wernera na Ich brauche Liebe.
Kazirodcze stosunki , z tego co mi wiadomo, Nakszyński miał nie z Nastassją a ze swoją pierwszą córką Polą ( potwierdziła to ) . Wątpię bardzo, co by Klaus miał byc milszy przy ,, Cobra Verde'' . Tam właśnie już tak dawał po zworach, że kilku ważnych dla całości scen z jego udziałem w ogóle nie nakręcono . I to widac, ten film sprawia wrażenie niekompletnego, w przeciwieństwie do pozostałych czterech.
Usuń"Kazirodcze stosunki , z tego co mi wiadomo, Nakszyński miał nie z Nastassją a ze swoją pierwszą córką Polą ( potwierdziła to )."
UsuńTzn. ja nie wiem co on tam naprawdę z kim robił, ale Nastassja zagroziła rozprawą sądową amerykańskiemu wydawcy właśnie z tego powodu, że angielskojęzyczny tekst All I Need Is Love sugerował, że ma kazirodcze relacje z ojcem (Kinski sam był tłumaczem oryginalnego wydania). Potem wycofali to wydanie z druku i w latach 90. ukazała się zredagowana Kinski Uncut. (Marlene Dietrich też się procesowała za to, że Kinski napisał, że jest lesbijką.)
"Wątpię bardzo, co by Klaus miał byc milszy przy ,, Cobra Verde''."
Chodziło mi to, że w 85 (w Playboyu) Kinski i Herzog byli jeszcze w miarę "spoko" ziomami, a w 87 (przy Cobra Verde) może Kinskiemu coś odpieprzyło i napisał Ich brauche Liebe - m.in. po to, żeby Herzogowi dokopać.
Z tym wspólnym wymyślaniem bluzgów, to mogło być tak, że Kinski dzwonił do Herzoga po nocach i mówił "oto co o tobie napisałem" - i czytał fragmenty manuskryptu. A że Herzog pewnie słyszał od Kinskiego takie teksty za każdym razem, gdy byli razem na planie, to go jeszcze podjudzał: "napisz jeszcze to i to " itp. Oczywiście, tylko tak sobie spekuluje.
Marlena akurat rzeczywiście była biseksualna ( dziki romans z Edith Piaf ).
UsuńKinski nie jedzie po Herzogu tylko przy okazji ,, Nosferatu'' i ,, Woyzecka'' - uważa te filmy za wybitne , a swoje role za najgłębiej przeżyte i masakrujące go psychicznie.
Przeczytałem ten artykuł o "Nosferatu w Wenecji". Kinski rules! Aż trudno uwierzyć, że zagrał w tak wielu filmach (ponad 100), bo praca z nim była prawdziwym koszmarem. Herzog ukończył pięć filmów z jego udziałem, więc musiał mieć naprawdę ogromną cierpliwość. Coś mi się obiło o uszy, że Kinski mawiał coś w stylu "Wybierałem filmy z najkrótszym scenariuszem i największą kasą", ale szczegółów nie znałem.
OdpowiedzUsuńJa kocham tego skurwysyna, mogę oglądac nawet największe gówno z jego udziałem z najwiekszą przyjemnością. Kiedyś postanowiłem, że obejrzę wszystkie spag westy w których zagral . Wszystkich się nie udalo, ale parę rzadkich perełek must see dla fanów Klausa wpadło ( ,, La Belva'' ,, Kill the Living, Prey for Dying'' ,, Return of Clint the Stranger'' )
OdpowiedzUsuńPoluję na niemiecki ,, Der Letzte Ritt nach Santa Cruz'' 64' gdzie gra meksykańskiego bandziora , głównym hirou jest Mario Adorf, a na drugim planie Madeline Koch, Marisa Mell i Edmond Purdom ( ,, Rosso Sangue'' ).
Cała ta książka to jest badass madafaka nie porównywalna z niczym innym.
OdpowiedzUsuńNieco już zblazowany seksualnie Klaus, podczas zdjęc w Indiach , szlajając się po burdelach znalazł w końcu swoje spełnienie - Pakistańską Olbrzymkę ( piszę z dużej, bo z małej to by było nie comme in fault, baba o kubaturze Nusrat Fateh Ali Khana - na nasze, coś jak 10 Pakisytańców :D ) Zaliczył z nią sex tysiąclecia. Potem szukał jej po całej dzielnicy uciech, ale już nie znalazł . Cierpiący i sfrustrowany kręcił finałową scenę ( grał hinduskiego przywódcę powstania przeciw Anglikom ) , miał w bitewnym gwarze nawoływac do walki - darł się więc wniebpgłosy ; ,, Ja chcę do Pakistańskiej Olbrzymki! Skurwysyny jebane, gdzie ona jest !!! ''
I tak dalej :D
Simply - jak chcesz "Der letzte Ritt nach Santa Cruz" zobacz na bitsnoop, tam jest, problem w tym, że chyba z rosyjskim z dubbingiem. No, ale to chyba niewielka niedogodność ?
OdpowiedzUsuńGicior, russian dubbing is my favorite pleasure . arigato.
OdpowiedzUsuńA tak BTW , mój Top Ten aktorów wszech czasów :
OdpowiedzUsuń1 Marlon Brando
2 Malcolm McDowell
3 Klaus Kinski
4 Oliver Reed
5 Christopher Walken
6 Jack Nicholson
7 Tatsuya Nakadai
8 Mickey Rourke
9 Dirk Bogarde
10 Henry Silva
Nekrolog"
OdpowiedzUsuńTUCO IS DEAD ( 98)
...pewna epoka dobiega końca...
RIP
Tuco: I'm very happy you are working with me! And we're together again.
Usuń[pause]
Tuco: I get dressed, I kill him and be right back.
Blondie: Listen, I forgot to mention... He's not alone. There's five of 'em.
Tuco: Five?
Blondie: Yeah, five of 'em.
Tuco: So, that's why you came to Tuco.
[pause]
Tuco: It doesn't matter, I'll kill them all.
http://humanoidhistory.tumblr.com/post/89837017258
Są dwa rodzaje ostróg . Jedne wchodzą drzwiami, drugie oknem.
OdpowiedzUsuńPiękny film. Jeden z takich, które zostają z tobą na całe życie. Bardzo dobre dzieło Herzoga.
OdpowiedzUsuń