Supercondriaque, czyli Superkomedia

Przychodzi facet do lekarza (pl) / Supercondriaque (fr)
(2014 / 107 minut)
scenariusz i reżyseria: Dany Boon

Francuski tytuł filmu (Przychodzi facet do lekarza) jest kompletnie nietrafiony i pozbawiony inwencji. Supercondriaque to coś więcej niż dowcip o lekarzu i pacjencie. To kilka filmów w jednym: komedia pomyłek, rom-com, buddy movie, sensacja, a nawet pastisz filmów więziennych. Trochę tu błyskotliwego komediodramatu, trochę slapsticku, ale najwięcej jest błazenady w wykonaniu Dany'ego Boona, obecnie najlepszego komika na świecie, godnego następcy Louisa de Funèsa. W cenie jednego biletu do kina wielbiciele francuskiej komedii otrzymują znacznie więcej niż oczekiwali. Film przepełniony jest fantastycznymi pomysłami, które nieprędko wpadną w otchłań zapomnienia. Tymi pomysłami można by obdzielić wiele filmów gdyby nie to, że są one podporządkowane fabule, a nie dodane ot tak sobie.

Nie zdziwiłbym się, gdyby zapadła decyzja o realizacji amerykańskiego rimejku, ale trzeba uczciwie przyznać, że Amerykanie już 20 lat temu nakręcili podobny film. Mowa o What About Bob? (1991) Franka Oza. W tej udanej, szalonej komedii Bill Murray wcielił się w postać natrętnego pacjenta, który prześladuje psychiatrę, odtwarzanego przez Richarda Dreyfussa. We francuskiej wersji Dany Boon, będący scenarzystą i reżyserem, idzie w zupełnie innym kierunku. Wyśmiewa przywary francuskich burżujów, akcentując ich brak męskości i nieporadność oraz kontrastując ze wschodnią Europą, gdzie pełno jest prawdziwych mężczyzn walczących z uciskiem i niesprawiedliwością społeczną. Na potrzeby filmu wymyślono bałkański kraj Czerkistan, a język czerkistański przypomina ukraińską mowę - nasuwają się więc skojarzenia z konfliktem zbrojnym na Ukrainie.

Romain Faubert jest hipochondrykiem lub jak sugeruje francuski tytuł - superchondrykiem. To postać karykaturalna i nieprawdziwa, ale nieodparcie zabawna. Obawiając się chorób, zarazków, bakterii zapomina że tak naprawdę jedyną chorobą, na którą cierpi od wielu lat jest samotność. Doktor Dmitrij Zvenka dopiero po 18 latach leczenia go wpada na genialny pomysł pozbycia się natręta. Trzeba umówić go z dziewczyną, w czym bardzo pomocne są portale randkowe. 40-letni Faubert zaczyna się więc umawiać z przypadkowymi dziewczynami, ale kobietę swojego życia spotka jednak krocząc zupełnie inną ścieżką. To także film o tym, do czego mogą prowadzić teatralne sztuczki: łgarstwa, wygłupy, udawanie kogoś innego. Nawet gdy kłamstwa podane są w dobrej wierze, ale w nadmiarze, mogą zaszkodzić. Na szczęście nadmiar gagów i absurdów nie zaszkodził filmowi. To kino rozrywkowe najwyższej próby.


Gwiazdora tej komedii można oskarżać o narcyzm, gdyż pisze role z myślą o sobie, w dodatku bez opamiętania przyćmiewa resztę obsady. Ale gość niewątpliwie ma talent, więc byłby totalnym egoistą, gdyby go ukrywał przed światem. Filmy kręci dla widzów, nie dla siebie ani wymagających krytyków, a sukcesy finansowe dowodzą że celnie trafia w gusta europejskiej publiczności (w Ameryce nie jest jeszcze zbyt dobrze znany). Nie do końca sprawiedliwe jest jednak nazywanie filmu „teatrem jednego aktora”, bo znakomity jest również Kad Merad w roli lekarza na rozstroju nerwowym oraz Alice Pol w roli wolontariuszki zafascynowanej ruchem partyzanckim w Czerkistanie. Film jest sympatyczny nie tylko dzięki dobrym dialogom i kapitalnym koncepcjom (np. monoatlon, nauka czerkistańskiego, cziłała atakuje), ale też dzięki dobrym występom trójki wykonawców pierwszoplanowych.

Dwa główne wątki, medyczny i romantyczny z domieszką sensacji, genialnie ze sobą współgrają, a dowcipy wplecione są sensownie i dlatego bawią mimo iż nie są zbyt oryginalne. Temat hipochondrii został maksymalnie wyeksploatowany. Niczego bym nie dodał, niczego nie odjął. Film jest doskonałą terapią dla smutasów i zgorzkniałych pesymistów. Dany Boon jest nie tylko zdolnym aktorem, scenarzystą i reżyserem, ale też ekscentrycznym medykiem potrafiącym leczyć za pomocą dowcipu i ironii. Efektem tej terapii jest szczery, głośny i niewymuszony śmiech. Supercondriaque jest oceniany niżej niż megahit Boona Jeszcze dalej niż północ, ale ja na każdym jego filmie bawiłem się wyśmienicie (nawet na debiutanckim Wymarzonym domku, który jest ostrzeżeniem przed zaciąganiem kredytów). Te filmy to świetna rozrywka zarówno na deszczowe jak i słoneczne dni. Wywołują salwy śmiechu i zawierają elementy błyskotliwej, nie przekraczającej granic dobrego smaku, kpiny z francuskiej klasy średniej.

3 komentarze:

  1. oglądałam, rewelacja, polecam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie podzielam zachwytów. Mnie się jakoś nieciekawie oglądało - wg mnie taki typowy średniak

    OdpowiedzUsuń
  3. Dany Boon to geniusz. W takim tempie zostanie zapamiętany jako największy komik światowego kina. De Funes to przy nim amator.

    OdpowiedzUsuń