Czy zabiłbyś dziecko?

¿Quién puede matar a un niño? (1976 / 107 minut)
reżyseria: Narciso Ibáñez Serrador
scenariusz: Narciso Ibáñez Serrador na podst. powieści Juana José Plansa pt. El juego de los niños

Pisanie scenariuszy i reżyseria filmowa to zajęcia dla osób dorosłych, którzy jak przez mgłę pamiętają czasy dzieciństwa i mogą się tylko domyślać co siedzi w umysłach nastoletnich urwisów. W dodatku czasy się zmieniają i one też wpływają na kształtowanie się dziecka. Pochodzący z Urugwaju, pracujący głównie dla hiszpańskiej i argentyńskiej stacji telewizyjnej Narciso Ibáñez Serrador stworzył tylko dwa filmy kinowe, oba w rządzonej przez generała Franco Hiszpanii: gotycki, duszny thriller The House That Screamed  (hiszp. La Residencia) i adaptację powieści Juana José Plansa pt. Dziecięca gra. Ten drugi, znany pod angielskim tytułem Who Can Kill a Child?, to pełna tajemniczości i grozy alegoria na temat skrupułów, agresji, bezsilności i przeobrażeniu niewinności w bestialstwo.

Jeden z angielskich tytułów brzmi Island of the Damned, co wskazuje na podobieństwa do brytyjskiej fantastyki grozy, Wioski przeklętych wg Johna Wyndhama. Hiszpańska wersja rozpoczyna się od faktów - wyciągniętych z archiwum materiałów pokazujących dzieci jako bezbronne ofiary zabawy dorosłych, zwanej wojną lub konfliktem zbrojnym. Narrator chłodno wylicza przykłady ludobójstwa, podaje suche fakty i liczby. Stosuje prostą manipulację, która ma na celu wstrząsnąć odbiorcą, ale też zbudować odpowiedni, nieco przyciężkawy i mroczny nastrój. Po takim wstępie widz zaczyna się domyślać do jakiej konkluzji zmierza ta historia. A jednak niepokój narasta, atmosfera gęstnieje, napięcie rośnie aż do znakomitego finału. Akcja rozkręca się bez pośpiechu, bo ważniejszy od hektolitrów krwi jest klimat izolacji i bezradności.

Brytyjskie małżeństwo, Tom i Evelyn, wybiera się na wakacje do uroczej Hiszpanii - do pięknych zatłoczonych plaż i czystych wód. W domu zostawili dwójkę dzieci, by spędzić miłe chwile w zacisznym zakątku świata - na wyspie Almanzora. Wynajmują łódź i docierają do celu podróży. Wyspa okazuje się bardziej zaciszna niż przypuszczali - trudno na niej spotkać osobę dorosłą. Są tylko dzieci, które niewiele mówią, czasem się uśmiechną lub spojrzą podejrzliwie. Widz zaczyna się domyślać, że musi dojść do sytuacji, w której Evelyn (będąca w szóstym miesiącu ciąży) zada mężowi pytanie postawione w tytule. Dylematy moralne sąsiadują tu ze strachem porównywalnym do życia wśród głodnych kojotów. Jak ktoś jest od nas mniejszy i fizycznie słabszy to nie oznacza, że nie jest groźny dla otoczenia, tym bardziej gdy porusza się w stadzie.


Tytuł jest dosyć przewrotny, bo na pytanie Czy zabiłbyś dziecko? wielu dorosłych ludzi odpowiedziałoby przecząco, a jednak pierwsze minuty dowodzą (bo z faktami się nie dyskutuje), że ludzie w różnych pokoleniach nie mieli oporów przed krzywdzeniem i zabijaniem najmłodszych. XX wiek to epoka bomb zrzucanych z samolotów i za takie tchórzliwe ataki odpowiedzialni są wyłącznie ludzie dorośli, czyli teoretycznie mądrzejsi. W filmie Serradora za pomocą niewytłumaczalnych zjawisk dzieci zyskują zabójczy instynkt, który nakazuje im ukarać rodziców za zbrodnie popełniane przez ich ojców i dziadków. Rozpoczyna się dramatyczna walka o przeżycie, a zwycięstwo w takiej walce nie może przynieść nikomu chwały. Jeśli nasze dzieci są przyszłością świata to ta przyszłość maluje się w bardzo ponurych barwach. Bo przemoc i inne zakazane owoce coraz bardziej fascynują młodzież. I to nie jest wyłącznie filmowa fikcja - w szkołach coraz częściej notuje się przypadki agresji ze strony uczniów.

Lubię gdy w horrorach najpierw buduje się odpowiedni klimat, a dopiero potem pokazuje się konkrety. Film urugwajskiego reżysera jest pod tym względem wzorowy. Serrador doskonale przygotowuje widzów na to co ma dopiero się wydarzyć. Ale też nigdy nie wykłada na stół wszystkich kart. Należy podkreślić, że akcja filmu toczy się przy świetle dziennym. Słoneczna Almanzora wydaje się miejscem niepokojącym, odizolowanym od cywilizacji, posępnym jak krajobraz po bitwie. Hiszpania okazała się fotogeniczna, pasująca nie tylko do westernów i filmów peplum. W tym śródziemnomorskim państwie znaleźć można miejscówki tętniące życiem, kolorowe jak też ponure i wynędzniałe. I nie trzeba ich ukrywać pod osłoną nocy, by zaintrygować odbiorcę. Zwłaszcza, gdy ma się w zanadrzu dobrą historię - oryginalną, schizową i wieloznaczną. Taką, która służy nie tylko do opowiedzenia, ale i do zadania trudnych pytań.


Mimo wolno toczącej się akcji i braku tzw. jump scenek nie znajduję tu dłużyzn, które przeszkadzałyby w odbiorze. Jest tu kilka genialnych motywów, jak ten z piñatą, tradycyjną latynoską zabawą polegającą na rozbiciu kuli ze słodyczami znajdującej się kilka metrów nad ziemią. Dzieciaki z wyspy Almanzora wymyślają makabryczną wersję tej niewinnej zabawy. Przytłaczające swym ciężarem kino z budującą nastrój muzyką i nieprzeciętnym aktorstwem. Lewis Fiander w roli dobrodusznego lekarza i Prunella Ransome w roli jego brzemiennej żony może nie zawsze radzą sobie z odegraniem właściwych emocji, ale budzą sympatię, sprawiają że widzowi nie jest obojętne co się z nimi stanie. Narciso Ibáñez Serrador, mimo iż telewizja była jego głównym polem działania, potrafił przygotować także wytrawną potrawę pod kinowego smakosza. Zarówno gotycka Rezydencja (1969) jak i wyspiarskie Czy zabiłbyś dziecko? (1976) to bardzo udana filmowa uczta dla koneserów nastrojowego kina grozy.

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja znalazłam dłużyzny na początku - strasznie wynudziła mnie ta wstępna "wycieczka krajoznawcza". No, ale kiedy już wstęp miałam za sobą byłam pod wrażeniem surowego klimatu, realistycznego minimalizmu i ciężkiej problematyki. Twórcy współczesnych horrorów z "demonicznymi" dzieciakami powinni się od Serradora uczyć. Realizm ponad efekty to siła napędowa tego obrazu, którą warto naśladować (ale nie tak kadr w kadr, jak zrobił to twórca remake'u).

    OdpowiedzUsuń