Poniżej zwrotnika Koziorożca

Under Capricorn (1949 / 117 minut)
reżyseria: Alfred Hitchcock
scenariusz: James Bridie na podst. sztuki Johna Coltona i Margaret Linden, powieści Helen de Guerry Simpson i adaptacji Hume'a Cronyna

Alfred Hitchcock tak naprawdę nigdy nie wyjechał z Wielkiej Brytanii, jego filmy przepojone są brytyjską aurą, niezależnie od tego w jakim kraju są realizowane. Myślał zawsze po brytyjsku, wobec czego rezygnował z kręcenia musicali i westernów, bo to gatunki amerykańskie. Także rozgrywający się w Australii film Hitchcocka z 1949 jest dziełem na wskroś brytyjskim, takim jak oscarowa Rebeka. Są tu elementy typowe dla twórczości mistrza suspensu, choć samego suspensu tu niewiele. Historia ubrana jest w XIX-wieczne kostiumy i sfilmowana w ładnych (choć zimnych) kolorach. W rzeczywistości reżyser wraz z ekipą nie zapuszczali się tak daleko - nie kręcili poniżej zwrotnika Koziorożca, lecz powyżej zwrotnika Raka, ale kto by się przejmował takimi drobiazgami.

Intryga, jak to bywa u tego twórcy, nie jest skomplikowana. Obserwujemy losy miłosnego trójkąta. Przybysz z Irlandii poznaje tajemnicze małżeństwo pochodzące z jego ojczyzny. Tajemniczy jest szczególnie małżonek - zamożny właściciel ziemski z mętną przeszłością. Kobieta też wzbudza niepokój swoim zachowaniem, choć dla wspomnianego przybysza nie jest zupełnie obca - znają się już od dzieciństwa. Stopniowo odżywają wspomnienia, odbudowuje się także dawne uczucie. Mąż kobiety stara się zachować spokój, ale jego tajemnicza przeszłość w połączeniu z przypuszczalną zdradą małżonki wprowadzają nutkę niepewności i strachu. Fabuła zmierza do momentu, w którym zasłona milczenia ma opaść, odkrywając psychologiczną głębię. Życie okazuje się pouczającą lekcją, dzięki której ludzie odnajdują własne przeznaczenie - dowiadują się o roli, jaką los wyznaczył im do odegrania.

Rozczarowany współpracą z producentem Davidem Selznickiem reżyser postanowił sam produkować własne filmy, ale nie odniósł sukcesu na tej płaszczyźnie. Jego firma założona wspólnie z Sidneyem Bernsteinem nosiła nazwę Transatlantic Pictures i powstały w niej tylko dwa filmy: Sznur i Poniżej zwrotnika Koziorożca. Oba poniosły finansową klęskę, mimo iż reżyser zadbał o barwną oprawę i upiększył intrygę za pomocą eksperymentów technicznych. To były przedsięwzięcia ryzykowne, bo bazujące na sztukach teatralnych, a więc przegadane, wymagające od widza cierpliwości i skupienia. Zwrotnika Koziorożca nie doceniał nawet sam Hitchcock - nic więc dziwnego, że o filmie zapomnieli nawet zagorzali miłośnicy starego kina. Warto jednak zapoznać się z tym dziełem. Tym bardziej, że techniczne sztuczki nie zostały tu zastosowane tylko po to, by się popisać, ale służą określonemu celowi - podkreśleniu izolacji nie tylko między bohaterami, ale i między kontynentami. Australia wizualnie przypomina raj, ale ten skolonizowany przez Brytyjczyków obszar nie różni się właściwie od innych miejsc na ziemi. W każdym zakątku świata są te same problemy, pogmatwane drogi i znaki zapytania.


Warsztat Hitchcocka jest niepodważalny i także tutaj widać umiejętności techniczne, które z taniego romansidła czynią spektakl o klasę wyższy niż sugeruje fabuła. Eksperyment „ten minute take”, który Hitch zastosował w Sznurze, tu też znalazł swoje przeznaczenie. Ujęcia są długie, a rola montażu ograniczona do niezbędnego minimum - taka metoda pracy dawała pole do popisu aktorom z teatralną praktyką. Wyróżniła się więc Margaret Leighton, wybitna aktorka sceniczna, w roli pokojówki - postaci de nomine troskliwej i łagodnej, lecz de facto nienawistnej i fałszywej. Aktorka znakomicie ukazała charakter kobiety wewnętrznie rozbitej, przygotowującej się na atak niczym jadowita żmija przyczajona w gęstwinie. 

Ingrid Bergman również występowała w świetle ramp, więc długie ujęcia i sceny gadane nie były dla niej problemem i nie można mieć zastrzeżeń co do jej aktorskich metod. Lady Henriettę zinterpretowała swoją grą jako kobietę żałośnie kruchą, niestabilną, pogrążoną w smutku, zamkniętą we własnym świecie odizolowanym od reszty. W dużym stopniu to właśnie Bergman przyczyniła się do porażki kasowej. Nie z powodu gry aktorskiej, lecz dlatego że w purytańskiej, świętoszkowatej Ameryce stała się bohaterką skandalu. Romans z Roberto Rossellinim, gdy była jeszcze mężatką, sprawił że Hollywood skazał ją na banicję. Obsadę Koziorożca zasilają: osowiały Joseph Cotten (który rolę życia zagrał w hitchcockowskim Cieniu wątpliwości), gogusiowaty Michael Wilding (Hitch obsadzi go raz jeszcze w Stage Fright) i Cecil Parker (Anglik z krwi i kości, etatowy dżentelmen-fanfaron, jeden z najwybitniejszych aktorów komediowych w Wielkiej Brytanii).


Najczęściej podkreślanym atutem filmu są zdjęcia i wypełniające ekran barwy. W latach 40. kolor nie był potrzebny, dopiero w kolejnej dekadzie przydał się jako oręż w walce z telewizją. Znany z eksperymentowania Hitchcock nie mógł oczywiście pogardzić taką nowinką, bo pozwalała ona reżyserowi stać się malarzem obrazu, a nie tylko opowiadaczem historii. Dzięki współpracy z operatorem Jackiem Cardiffem kolorystyczne bogactwo nie razi w oczy (nie można tego powiedzieć o pracy Cardiffa przy filmach duetu Powell & Pressburger). Nieoceniona była obecność na planie Natalie Kalmus, ważnej persony w spółce Technicolor (a także żony Herberta Kalmusa, założyciela spółki). Dzięki konsultacji z tą ekspertką scenografia i kostiumy dobrze współgrają z aparaturą Technicoloru, a barwy nie są zbyt nasycone - dominują zielenie i błękity symbolizujące chłód i formalizm.

Film łączy wieloznaczną i werterowską opowieść w stylu Daphne du Maurier z obsesjami typowymi dla melodramatów kostiumowych i dramatów psychologicznych. Z historii irlandzkiego dżentelmena, zamożnego przedsiębiorcy i jego żony wyłania się umoralniająca gawęda o klasowych uprzedzeniach i animozjach, które stanowią przyczynę ochłodzenia stosunków między ludźmi i przysparzają problemów psychicznych. Autorzy filmu wykreowali wiarygodnych bohaterów i doskonale zbudowali relacje między nimi. Sama historia jest przewidywalna i stereotypowa, lecz spójna i konstruktywna. Na sto procent nie jest to czołówka filmów Hitchcocka i kto dopiero zaczyna przygodę z tym reżyserem to powinien wpisać ten tytuł na późniejszy termin. Nie należy jednak całkowicie go lekceważyć, gdyż jest to spektakl jednocześnie malarski i literacki.

0 komentarze:

Prześlij komentarz