Wikingowie. Rozdział 4B: Synowie Ragnara

Vikings (2016-17 / 10 epizodów)
scenariusz: Michael Hirst

Tekst opublikowany w serwisie film.org.pl 
jako część artykułu zbiorczego na temat Wikingów (link)

Historia jest największym spoilerem, potrafi brutalnie zepsuć przyjemność z oglądania. Dotyczy to serialu Wikingowie, będącego obecnie największym hitem stacji History. Czy ktoś zadawał sobie pytanie: Czy Ragnar zginie w dole z wężami, albo czy synowie Ragnara wytną królowi Elli krwawego orła? Myślę, że fani serialu zastanawiali się raczej nad tym, kiedy to się stanie, a nie czy w ogóle to nastąpi. Bo ta historia już została spisana i zainspirowała telewizyjnych scenarzystów. Właściwie to jednego scenarzystę, bo Michael Hirst nie pozwolił jeszcze nikomu kierować za niego bohaterami serialu. On ich powołał do życia i on wydaje się jedyną osobą zdolną poprowadzić ten okręt do ostatniego portu.

Minęły lata odkąd Ragnar wyruszył na samotnym okręcie w celu podbicia nowych lądów. Teraz zostały mu już tylko marzenia... oraz synowie, którzy mogą je spełnić. Żadnej historii nie tworzy jedno pokolenie, więc musiało dojść do tego, że synowie przejęli wreszcie kulturowe i duchowe dziedzictwo, przedłużając chwałę rodu i umacniając imię ojca. Björn i Ivar mają inną matkę, ale czyny ojca łączą ich we wspólnym celu - zemsty na wspólnym wrogu. Zanim jednak do tego dojdzie wyruszą na dwie oddzielne wyprawy, w tym jedną mającą na celu odkryć nieznany ląd - zamieszkiwaną przez muzułmanów Hiszpanię.

To, za co najczęściej krytykuje się tego typu produkcje to niezgodność z prawdą historyczną. Pytanie: jaka jest ta jedyna słuszna prawda? Czy jeśli scenariusz więcej czerpałby z Wikipedii to serial byłby lepszy? Wikingowie byli niepiśmienni, więc to co wiemy o Ragnarze i jego synach pochodzi albo z tendencyjnych relacji z krajów przez nich podbijanych albo z XII-wiecznej księgi duńskiego kronikarza Saxo Gramatyka, który w swojej pracy Gesta Danorum (Dzieje Duńczyków) wymieszał fakty, podania ludowe i legendy. Innym skandynawskim sagom również bliżej do opowiadań i powieści niż podręczników do nauki historii. Na legendę Ragnara miały wpływ życiorysy wielu nordyckich bohaterów, np. Rongvalda, który zaatakował Nortumbrię, a także Reginherus, który najechał Paryż.


Michael Hirst idzie tym samym tropem. Na bazie starych przekazów tworzy nowe postacie i wrzuca ich w wydarzenia, które rzeczywiście miały miejsce. Na przykład wiking imieniem Rollo brał udział w ataku na Paryż w 885 roku i nie mógł być bratem Ragnara, który oblegał tę twierdzę czterdzieści lat wcześniej. Autorów nie obchodzi, w którym roku była bitwa, nie obchodzi ich także, w którym roku konkretny wiking stracił życie. Tysiąc lat po tych wydarzeniach to jest naprawdę nieważne. Liczy się tylko to, jak tworzyła się historia - za pomocą bezlitosnych najazdów, krwawych bitew i czynów ludzi o wyjątkowo twardym charakterze. Wielu widzom przeszkadza motyw wojowniczych księżniczek, ale on akurat wydaje się prawdopodobny - silnych i walecznych kobiet w kraju fiordów na pewno nie brakowało. Inaczej niż w krajach chrześcijańskich, gdzie kobiety miały ograniczone prawa.

Ciekawie zaprezentowano w tym sezonie motyw wiary. Ragnar w rozmowie z królem Egbertem zastanawia się nad istnieniem Boga. Angielski król stwierdza, że gdyby Boga nie było, to nic nie miałoby znaczenia ani wartości, nic nie byłoby prawdziwe. Z ust Ragnara padają z kolei następujące słowa: „Sam kuję swój los, kształtuję swe życie i śmierć”. Ten wielki wojownik chce umrzeć na własnych zasadach, dlatego sam oddaje się w ręce wroga. Zarówno Walhalla jak i Niebo wydają się śmiesznymi, zupełnie nierealnymi miejscami. „To człowiek jest panem swojego losu” - mówi Ragnar - „Bogów stworzył człowiek, by dawali odpowiedzi, których ludzie boją się udzielić”.

Filmowcom udało się wykreować przekonującą scenografię. Wikińskie osady prezentują się doskonale, podobnie okręty - jest ich jeszcze więcej niż poprzednio, gdyż sukces wcześniejszych sezonów pozwolił na zwiększenie budżetu. Dobrą robotę wykonali też specjaliści od kostiumów - oczywiście żadnych hełmów z rogami tu nie zobaczymy. Ten nieprawdziwy wizerunek wikinga rozpowszechniły inscenizacje Wagnerowskich oper z XIX wieku, chociażby wystawiany w 1876 roku Pierścień Nibelungów, gdzie barbarzyńców i łotrów symbolicznie ukazywano w rogatych nakryciach głowy. Badania archeologiczne już dawno poddały w wątpliwość ten wizerunek normańskiego najeźdźcy. W serialu zadbano także o profesjonalną charakteryzację, w tym wymyślne fryzury. W końcu królem Norwegii został niejaki Harald Pięknowłosy i ponoć nie on jeden dbał o swoją fryzurę. Nie tylko kobiety robili z włosów warkocze. Obecnie panuje jakieś dziwne przekonanie, że wojownicy z dawnych epok byli niechlujni, nieuczesani i mieli brudne zęby.


Jest w tej serii jeden mocno dyskusyjny fragment - boska interwencja, następująca w momencie kulminacyjnym. Po śmierci Ragnara jego dwaj synowie, Ivar i Björn, rozdzieleni są setkami mil, więc należało ich jakoś połączyć, by wspólnie dokonali zemsty. I co w takiej sytuacji robi Michael Hirst? Wprowadza postać Odyna, który wskazuje im drogę. Gdy jeszcze dodać mocno naciągany motyw odstawienia kalekiego Ivara do jego kraju, to już mamy naprawdę wielkie wątpliwości, czy scenarzysta potrafi jeszcze myśleć trzeźwo, czy może najwyższy czas oddać stery komuś innemu. Spójrzmy jednak bardziej uważnie, jak ten mitologiczny aspekt wypada w zestawieniu z punktem zwrotnym serialu, czyli śmiercią Ragnara w dole z wężami. Po dłuższym zastanowieniu nabiera on głębszego znaczenia. Bo Ragnar utracił wiarę, odrzucił bogów, uznał że Walhalla nie istnieje. Nie miał racji, więc jego niehonorowa śmierć jest bez sensu. Kąsające węże awansują do rangi symbolu - oznaczają ciężki grzech, który zamyka bramy do krainy wiecznego szczęścia. Synowie Ragnara swoją zemstą na chrześcijańskich przywódcach mają szansę odkupić winy ojca.

Poziom aktorstwa wciąż utrzymuje się dość wysoko. Na szczególne wyróżnienie zasługuje duński aktor Alex Høgh Andersen wcielający się w postać Ivara. Doskonale radzi sobie z nieobliczalnym charakterem swojej postaci. Jego wzrok jest przenikliwy i zabójczy. W jednej chwili potrafi strategicznie ocenić sytuację, w innej działa pod wpływem impulsu, na skutek gotujących się w nim emocji. Godny następca nie tyle Ragnara, co raczej Flokiego. A propos Flokiego, obawiałem się, że scenarzysta może zepsuć tę arcyciekawą postać. Nic bardziej mylnego. Aby wiele nie zdradzać powiem tylko, że pod koniec serii ten wiking porównuje siebie do samotnego okrętu rzuconego przez wiatr na bezkresne morze. Reasumując, poszczególne sezony w trakcie oglądania potrafią zirytować, ale całość Wikingów to i tak jedna z najciekawszych pozycji we współczesnej telewizji. I to jeszcze nie koniec emocji... Już ostatnie sceny sezonu sugerują, czego możemy się wkrótce spodziewać. Znany z Dynastii Tudorów (też według scenariusza Michaela Hirsta) Jonathan Rhys Meyers w roli biskupa z mieczem zapowiada nowy rozdział tej pasjonującej opowieści.

1 komentarze:

  1. Trochę sztucznie zrobili to przejście w dorosłość synów Ragnara w połowie sezonu, jakby nagle scenariusz uległ zmianie. Natomiast, nawiązując do tego, co pisałeś o przewidywalności historycznej, uważam, że to jest jeden z atutów serialu. To jak świetnie w Wikingach wpleciono w fabułę najważniejsze dla średniowiecznej Europy (i w ogóle) kwestie, takie jak powstanie francuskiej Normandii, czy akty nadania ziem, które później stały się podstawą roszczeń w walkach o korony. No i ogólnie scenografia i obyczajowość najwyższych lotów - nie wiem, czy palców w tym wszystkim nie maczał J. Ford :P

    OdpowiedzUsuń